|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Pią 14:41, 05 Mar 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Kiedy wchodzimy w najbardziej ukryty rejon zachodniej części dżungli, niemal natychmiast dociera do nas, że coś jest nie tak. Naraz ogarnia nas nieuzasadnione uczucie strachu - wrażenie, że ktoś nas obserwuje. Z każdym kolejnym krokiem niepokój narasta, czujemy, jak po naszych policzkach spływają samowolnie łzy - łzy przepełnione smutkiem i goryczą. Ale dlaczego?
W tym miejscu dzieje się coś złego, choć nie potrafimy wytłumaczyć tego w racjonalny sposób.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Game Master dnia Pią 14:45, 05 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Śro 21:17, 14 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Claude wlokła się za Dylanem, Robert szedł gdzieś obok niej. Pogrążona we własnych myślach nie bardzo orientowała się w którą stronę idą. W zasadzie to nawet, gdyby była skupiona to by nie wiedziała. Nagle Jarre zatrzymał się gwałtownie i niemal wpadła mu na plecy. W pierwszej chwili chciała odruchowo zapytać co się stało. Ale głos ugrzęzł jej w gardle. Coś było nie tak. Bardzo nie tak. Podobne wrażenie odniosła na polanie, gdzie była z Jacobem. Tam jednak było raczej niepokojąco, tutaj - przerażająco. Każdy ruch liści, szelest, dźwięk dobiegający nie wiadomo skąd zdawały się złowrogie. Claude zaczęła się nerwowo rozglądać, mimowolnie przylgnęła ramieniem do pleców Dylana, jakby to miało ją uchronić od czegokolwiek. Wydawało jej się, że jest obserwowana, a gdzieś na granicy pola widzenia plączą się jakieś cienie. Nieokiełznany i irracjonalny strach zacisnął się na klatce piersiowej.
- Czujecie? - wykrztusiła.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Dylan Jarre Moderator
|
Wysłany:
Śro 21:59, 14 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 356 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Zaczynało się ściemniać, zaś monotonia dokuczała niemal tak samo mocno, jak zmęczenie. Dylan szedł przez siebie w całkowitym milczeniu, rozmyślając - z początku o sprawach ważnej wagi - z czasem o głupotach, typu "jakiej piosenki chciałbym teraz posłuchać". Wymijając kolejny zawalony pień drzewa, zaczął się nosić z zamiarem zarządzenia postoju. Chciał skorzystać z ostatnich chwil widoczności, nazbierać drewna i rozpalić ognisko. Na tyle duże, na ile pozwolą mu na to jego skromne umiejętności przetrwania w dziczy. A kiedy już otwierał usta, żeby to głośno obwieścić swoim towarzyszom, poczuł, jak po jego policzku spływa łza. Z niedowierzaniem otarł twarz dłonią.
Co u diabła? , wzdrygnął się. Co to za...
Stanął jak wryty, potraktowany nagłym zastrzykiem przerażenia. Wbrew woli, jego myśli zaczęły krążyć wokół najbardziej traumatycznych rzeczy, jakich w życiu doświadczył. Wszystkie zabliźnione rany przeszłości otwierały się na nowo, kalecząc jego serce. Dłonie zaczęły się trząść. Już nawet nie liczył łez, nie trudził się o to, by je wycierać.
- Ja... - wyszeptał. - Nie potrafię...
Dookoła wzmógł się wiatr. Jeśli się przysłuchać, w szumie liści, dało się wyłapać echo niezrozumiałych szeptów. Ale Dylan nie zwracał na to uwag. Zapomniał również o obecności Claude i Roberta. Stał jak posąg, gapiąc się przed siebie, próbując odpędzić kolejne obrazy z przeszłości.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Śro 22:32, 14 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
- Dylan?
Cisza. Zamrugała powiekami. Zaszła Dylana od przodu. Widok jego twarzy zmroził jej krew. Łzy. Wyraz oczu. Napięte mięśnie twarzy. Odskoczyła przerażona i zaczęła się cofać, nieświadoma, że każdy krok to kilkanaście centymetrów głębiej w tajemniczą część dżungli. I wtedy ją też dopadło. Wydarzenia, które kiedykolwiek przyprawiły ją o łzy czy złość, zaczęły migać przed oczyma niczym pourywane filmy. A towarzyszące im emocje zaciskały się na sercu wręcz fizycznie. Claude jęknęła, upadła na kolana. Głowę ściskała rękoma, jakby chciała zgnieść to, co się tam znajduje. Poczuła na policzkach wilgoć, zacisnęła więc kurczowo powieki, by powstrzymać jakoś łzy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Dylan Jarre Moderator
|
Wysłany:
Śro 22:56, 14 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 356 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Usiadł ciężko na ziemi, wbił wzrok w drżące dłonie. Oddychał ustami. Wspomnienia nawiedzające jego głowę, zaczynały go przerastać. Było ich tak wiele... Zbyt wiele. Przełknął ślinę.
- Dylan! Dylan! Dylan! - ktoś szeptał do niego spośród gęstego muru drzew. A może to tylko wiatr?
Tak... To na pewno wiatr
- Tylko wiatr. - pocieszył się na głos, skanując otoczenie spowijane w coraz głębszym mroku. Ale szepty wciąż przybierały na sile: "Dylan! Dylan! MORDERCA! MORDERCA!"
Po jego rękach ścieka krew. Skąd ona się bierze?! Jest również na koszuli... Na spodniach... Jest jej tak wiele. A Claude... Claude tego nie dostrzega. Dlaczego? Jest zbyt przerażona? Czy ona...
- Krew nie jest twoja. - usłyszał za plecami. Gwałtownie odwrócił się za siebie i zamarł w bezruchu. Patrzył na Zaklętą Panią. Całą w lepkiej, ciemnoczerwonej mazi. Dokładnie taka, jaką ją zapamiętał... Wtedy, w tym pamiętnym dniu, kiedy...
- Przepraszam, ja... - zerwał się na nogi, począł się cofać do tyłu. A potem, nie zważając na wołanie Claude, rzucił się biegiem w sam środek puszczy. Byle jak najdalej stąd, byle jak najdalej od Zaklętej Pani... Od tych myśli... A głosy wciąż nawoływały jego imię, nazywały go oprawcą.
MORDERCĄ...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Śro 23:10, 14 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
W tym samym czasie, Claude zauważyła małą dziewczynkę. Tą samą, która nawiedziła ją w mieszkaniu podczas nocnej wichury. Dziecko pląsało, nucąc pod nosem piosenkę o "Pani ze smutnym spojrzeniem". Tanecznym krokiem wyminęło zdezorientowanego Roberta i zawirowało wokół dziewczyny. Widok może i słodki, gdyby nie jego czarne oczy i popielate żyły okalające twarz.
- A ona się nie uśmiecha. - dziewczynka zatrzymała się w miejscu. - Podmuch ciepłego wiatru, blask złotego słońca, piękno zielonych wzgórz, a ona się nie uśmiecha. Pani ze smutnym spojrzeniem. - kiedy skończyła śpiewać, przestąpiła z nogi na nogę i podniosła do góry blade ręce. - A wy? Wy się uśmiechacie?
Znowu zawirowała.
- Podążacie jej drogą? Wiecie, że straszne rzeczy stały się w tym miejscu? - uśmiechnęła się paskudnie. - A staną się jeszcze gorsze.
Wiatr robił się coraz mocniejszy.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Game Master dnia Śro 23:10, 14 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Czw 11:24, 15 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Zmusiła się, by podnieść głowę. By choć zorientować się, co dzieje się z Robertem i Dylanem, zanim utonie w oceanie żalu i rozpaczy. Zobaczyła odwracającego się Dylana. Oczy Claude rozszerzyły się, gdy uświadomiła sobie, co to oznacza.
- Dylan, nie! - krzyknęła, ale on już znikał w gąszczu zieleni.
Zerwała się na nogi, ale potknęła niemal natychmiast. A potem zobaczyła dziewczynkę. TAMTĄ dziewczynkę. Podśpiewującą, roztańczoną. Jej wygląd i sposób zachowania tak ze sobą kontrastowały, że Claude zmroziła groza. Nawet nie do końca rozumiała słowa wyśpiewywane przez potworną dziewczynkę. Oszalałe ze strachu myśli starały się znaleźć jakieś rozwiązanie.
Wiecie, że straszne rzeczy stały się w tym miejscu?
A staną się jeszcze gorsze.
Claude poczuła chłodny, wzmagający się wiatr. W normalnej sytuacji pewnie objęłaby ramiona rękoma, by zachować resztki ciepła. Teraz gapiła się tylko na dziecko. Pomyślała o skamieniałym z żalu - a może ze strachu - Robercie. O tym, że Dylana gdzieś wywiało. A przede wszystkim o sobie - samej wśród cieni dżungli, czekającą na noc w tym przeklętym miejscu. To zmobilizowało ją do działania. Zerwała się i rzuciła w stronę Roberta. Chwyciła go za rękę, pociągnęła w kierunku zarośli, w których zniknął Dylan. Ciągnęła go tak przez chwilę, a gdy wydawało jej się, że atmosfera się zmieniła, puściła dłoń Roberta.
- Trzymaj się za mną! - rzuciła, biegnąc dalej.
Musimy się trzymać razem. Musimy się trzymać razem. Nikogo nie zostawimy.
Powtarzała te słowa niczym mantrę. Jakby to naprawdę było ważne. Przedzierała się przez kolejne odcinki gęstwiny, nie zwracając uwagi na siekające ostre krawędzie liści i gałązki. Po drodze kurtka odwinęła jej się z bioder, pociągnięta przez jakiś badyl. Claude biegła dalej. Myśli zaczynały się rozjaśniać, wracał rozsądek. Zatrzymała się gwałtownie. Nie miała pojęcia, gdzie jest i czy rzeczywiście idzie śladami Dylana.
- Robert, masz może jak... - urwała, bo gdy się odwróciła nikogo za nią nie było. - Robert?! ROBERT!
Obracała się wokół własnej osi, w nadziei, że gdzieś jednak dojrzy towarzysza. Nic z tego. A ponadto zaczynało się ściemniać. Ściemniać! Objęła ramiona w geście bezradnej próby dodania sobie otuchy. Dżungla, mimo że pozbawiona już żalu i lęku bombardującego umysł, i tak stawała się przerażająca. Teraz już w ogóle nie wiedziała, w którą stronę ma iść.
- ROBERT! DYLAN! - krzyknęła, ale nawet się nie spodziewała, że ktoś jej odpowie.
Ruszyła przed siebie. Póki nie było jeszcze całkiem ciemno i widziała, gdzie stawia kroki. Czuła narastające przerażenie. Odwracała się gwałtownie na każdy dźwięk, a powietrze z trudem przeciskało się przez zaciśnięte gardło.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Czw 14:10, 15 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Ostatnie promienie słońca znikły za horyzontem. Porywisty wiatr przygnał na niebo chmury, zza których tylko czasami wyglądał sierp księżyca. Zaczęło robić się chłodno, a ludzie mieli dziwne, niejasne poczucie, że to nie tylko efekt spadku temperatury. W mrokach dżungli zaczynało budzić się ukryte za dnia życie. Ci, którzy w niej byli, mieli przed sobą ciężką noc.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Nie 8:55, 02 Maj 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Dzień: 11
Poranek przywitał mieszkańców wyspy ciepłymi promieniami słońca.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Nie 1:21, 09 Maj 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Południe nastało szybciej, niż można się było tego spodziewać. Wyspa zdawała się rządzić swoim własnym poczuciem czasu. Ciężkie chmury zawisły nad niebem, zwiastując deszcz.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Nie 11:52, 16 Maj 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Gęste chmury nadal wisiały nad wyspą, tworząc ponurą atmosferę. Zapowiadało się jednak na to, że noc będzie spokojna, choć chłodna.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Czw 22:49, 20 Maj 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Dzień 12
Zmartwienia i niepokoje, które zagościły w umysłach niektórych mieszkańców podczas nocy, rozwiały się o poranku razem z deszczowymi chmurami. Już od świtu promienie zaczęły ogrzewać wyspę. Nie było wątpliwości – przynajmniej do południa będzie pogodnie, ciepło i przyjemnie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Nie 23:30, 23 Maj 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Nastało południe. Niebo nadal było przejrzyste, pozwalając słońcu ogarnąć całą wyspę. Upał łagodzony był jednak łagodnym wietrzykiem ze wschodu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Sob 15:26, 29 Maj 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wieczorny półmrok powoli zaczął pochłaniać wyspę. Nastawała noc.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Nie 19:55, 30 Maj 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Dzień: 13.
Słońce kolejny raz wytoczyło swe cielsko zza horyzontu. Niebo w dalszym ciągu niemal raziło błękitem, tylko gdzieniegdzie można było zauważyć samotne kłębiaste chmury.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|