|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Nie 23:59, 11 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Dylan i Robert poszli przodem, a Claude ostatni raz oparła się dłońmi o drzewo i zacisnęła kurczowo palce. Potem nabrała powietrza w płuca, wydała z siebie cichy jęk. Starała się nie myśleć o tym, jak się czuje, tylko skupić na każdym kolejnym kroku. Może i by się to udało, gdyby nie nagłe pytanie Dylana. Z początku pomyślała, że może jednak ma uczucia, może to przejaw troski, ale przypomniawszy sobie nocną kłótnię odgoniła tę niedorzeczną nadzieję. Chciała warknąć, że i tak go nie interesuje. Zanim jednak zdążyła to wyartykułować potknęła się o wystający konar. Pewnie upadłaby na kolana, gdyby nie przytrzymała się kurczowo ramienia Dylana. Cofnęła rękę, jak oparzona.
- Co ty opowiadasz, czuję się cudownie. - odparła cicho. - Nie widać po mnie?
Wlepiła spojrzenie w twarz mężczyzny.
Po co zadajesz takie pytania, co? Taki jesteś uczciwy, że za żądane pieniądze chcesz być w porządku? - warczała w myślach. I była o to na siebie zła. Wolała swoją łagodna wersję. Uśmiechnęła się leciutko, mimowolnie. - Z rozgoryczeniem ci nie do twarzy, Claude.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
Dylan Jarre Moderator
|
Wysłany:
Pon 0:59, 12 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 356 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
- Mhm. - mruknął niedbale, przytakując głową. Nie było żadnych wątpliwości - chciał przez to powiedzieć: "Dobra, dobra, mała. Przejdźmy do meritum." - Jestem bardzo ciekaw, gdzie według ciebie leży granica tego szaleństwa? To znaczy, moment, w którym powiemy sobie "stop"? - uniósł lekko lewą brew. - Kiedy uznasz, że całe te poszukiwania można sobie rozbić o kant dupy? Aż nie narobimy sobie odcisków? A może dopiero wtedy, gdy nasz pomysłowy przyjaciel zdechnie z głodu wskutek idiotycznej decyzji wmaszerowania w środek dżungli bez poczynienia żadnych zapasów? Zastanawiam się jak długo wytrzymasz jego unikalny zapach... Mam na myśli, uhhh... - skrzywił się, żeby zobrazować intencję swoich słów.
Tymczasem puszcza dookoła nich poczęła się zagęszczać. Świadczył o tym coraz potężniejszy, nieprzyjemny półmrok, nieskalany promieniami słońca, wspinającego się ku zenitowi, gdzieś ponad grubą warstwą liściastego pułapu. Dylan zrobił krótką pauzę. Na jakiś czas - przedzierając się przez rzędy zgniłozielonych krzewów - zgubił Claude z oczu.
- No więc gdzie jest ta linia, mała? - podjął, kiedy już weszli na skraj odkrytego terenu i otrzepali się z liści. - Oczywiście, nie próbuję się wykręcić od swojej fuszerki. - uściślił, podnosząc ręce w obronnym geście. - Umowa to umowa. Chcę być tylko pewny, że zostało w tobie choć odrobinę rozsądku i, no wiesz, nie wiedziesz nas na pewną śmierć.
Ot, niewielki akt desperacji z mojej strony... , pomyślał ponuro, w oczekiwaniu na odpowiedź Claude. Udowodnij mi, proszę, że dobro nie wypala dziur w mózgu człowieka....
Nie wiedział czego się po niej spodziewać. W obecnej sytuacji mogła równie dobrze zapłakać gorzkimi łzami, co zionąć ogniem i dać mu po pysku. Dylan nie był pewien, czy dźwiga w sobie dość cierpliwości, by stać spokojnie w przypadku drugiej opcji.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Dylan Jarre dnia Pon 1:17, 12 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Pon 7:11, 12 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Słuchała wywodu Dylana w skupieniu, trudno było jej kontrolować ruchy, a jednocześnie rozumieć, o co mu chodzi. Tym bardziej, że robiła się coraz słabsza. Już nie wiedziała czy chce jej się rzygać ze zmęczenia czy tak po prostu. Długo nie odpowiadała na pytania. Zastanawianie się nad odpowiedzią był tym dodatkowym elementem, którego jej organizm mógł nie wytrzymać. Nagle znów się potknęła. Tym razem wylądowała na ziemi. Nawet jej to nie zezłościło, nie miała siły. Wstała powoli, otrzepała spodnie, jakby to miało doprowadzić ich żałosny stan do porządku. Zaraz jednak klapnęła na pobliskim konarze.
- Od początku wiedziałam, że te poszukiwania można sobie rozbić o kant dupy. - rzuciła obojętnie, akcentując słowa Dylana i patrząc mu w oczy. Dopiero po chwili spuściła wzrok. - To było impulsywne, nieprzemyślane i głupie. Po prostu... - zakryła twarz dłońmi na chwilę, ale nie dlatego, że zamierzała płakać, tylko znów poczuła jak jej wnętrzności krzyczą "Chłopaki, wychodzimy!". - Po prostu myślałam, że coś mogę zrobić. Okazuje się, że nie. A umowa? Wyłącznie słowna. Dlaczego miałabym dotrzymać słowa komuś takiemu jak ty?
Znów przeniosła wzrok na jego twarz. Była ciekawa reakcji. Może jakieś nerwowe drgnięcie kącika ust. Jakiś grymas, cokolwiek. Uśmiechnęła się lekko, ale doprawdy - gdyby była w formie, jej śmiech niósłby się teraz po połowie wyspy. Zsunęła się z pnia.
- Spokojnie. Zapłacę ci, co do grosza. A reszta... Z resztą będzie problem. Ale o to ci przecież chodziło. Żeby było mi trudno, prawda?
Zadarła głowę do góry, w oczekiwaniu... Sama nie wiedziała czego. Może po prostu chciała dostrzec niebo, otwartą przestrzeń. Bo w tej przeklętej dżungli czuła się jakby żadna ucieczka nie była możliwa. Jednak i tak korona drzew okazała się zbyt gęsta. Westchnęła.
- Prowadź do miasteczka, Dylan. Ja nie wiem, gdzie jesteśmy. - miała zmęczony głos i bladą twarz. Po chwili dodała. - Ale jeśli można prosić to nie wracajmy po linii prostej. Może się natchniemy na jakiś ślad mimo wszystko. Naprawdę lubię tę spinkę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Dylan Jarre Moderator
|
Wysłany:
Pon 14:14, 12 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 356 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Odkąd usłyszał część, w której zanegowano umowę łączącą go z Claude, wyłączył się z otoczenia. Przez jakiś czas - na równo z rozmówczynią - podążał przed siebie w absolutnym milczeniu ze spojrzeniem utkwionym w ziemi. Dziwne to było spojrzenie, pozbawione jakiegokolwiek wyrazu - świadczyło o tym, że jego właściciel toczy wewnętrzną walkę ze samym sobą. Walkę, którą najwyraźniej przegrał, bowiem w chwilę potem zatrzymał się gwałtownie i oparł rękę o pobliskie drzewo, tarasując drogę zaskoczonej dziewczynie.
- Posłuchaj... - powiedział powoli. Nawet się nie pokwapił, by nawiązać kontakt wzrokowy. - Nie wiem czy twoje wywody wynikają z bezradności, czy wyjątkowo żałosnego poczucia humoru. Niewiele mnie to, szczerze mówiąc, obchodzi. Ostrzegam tylko - jeśli choć przez chwilę rozważałaś na poważnie możliwość zrobienia mnie w konia... Jeśli mnie wykiwasz... - pokręcił głową. - Przysięgam na Boga, że znajdę twoją zagubioną spinkę i wyślę ją do diabła, choćby miała to być ostatnia rzecz, jaką w życiu zrobiłem. Naprawdę nie wiesz na co mnie stać, mała. NIE - ZADZIERAJ - ZE MNĄ. - zaakcentował każde jedno słowo, cedząc je przez zęby.
Dopiero teraz łypnął z byka na Claude. Nie żartował. Naprawdę nie żartował. Miał ogromną nadzieję, że to wyczuła, że nie wejdzie z nim w niepotrzebną dyskusję na temat swojej nietykalności, wyższości dobra nad złem. Powtórka wczorajszej kłótni nie wchodziła w rachubę. Nie dzisiaj.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Dylan Jarre dnia Pon 14:15, 12 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Pon 20:55, 12 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Czuła się coraz gorzej, nie potrafiła nad tym zapanować. Dylan mówił, ale jego groźby dochodziły do niej przytłumione, jakby trzymała głowę pod wodą. Chciała odepchnąć rękę, która ją blokowała, ale w ostateczności tylko się o nią oparła.
Nie jest dobrze. Naprawdę nie jest dobrze. - nawet własne myśli rozbrzmiewały w jej głowie jakoś bełkotliwie. - Na dodatek znowu włączył mu się agresor. Jezu, Claude, kogoś ty poprosiła o pomoc?... Poprosiła... Dobre sobie.
Gdyby nie była tak bardzo osłabiona i otępiała, zapewne przeraziłaby się wyrazu twarzy mężczyzny, tonu, jakim wypowiadał każde słowo.
- Przestań się unosić, Dylan. - szepnęła. - Nie mam siły ci tłumaczyć, że nie zamierzam się z tobą naciągać o głupie pół miliona. Wściekasz się, bo boisz...
Nie dokończyła. Zacisnęła kurczowo palce na ręce Dylana. Rozpaczliwie rozkazywała swoim nogom, by utrzymały ją w pionie. Poczuła, jak wszystkie jej zmysły przestają odbierać jakiekolwiek bodźce. W głowie jej zaszumiało. A potem osunęła się na ziemię.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Dylan Jarre Moderator
|
Wysłany:
Pon 21:24, 12 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 356 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
- Claude - wymamrotał ze zmieszaniem. Tylko cudem wyratował dziewczynę przed upadkiem. Kierowany odruchem, złapał ją tuż nad ziemią, podkładając rękę pod plecy.
- Niech to... - powoli przeszedł w kucki, usadawiając ją na ziemi. Dłonią podtrzymywał jej głowę. - Niech to Szlag...
Zagryzł wargi i rozejrzał się dookoła. Świetnie. Po prostu świetnie.
Jeszcze tylko tego brakowało, mała. Jeszcze tylko tego brakowała żebyś mi tu teraz odpłynęła... W samym środku zasranej dżungli...
Co robić w takich sytuacjach? Powolnym ruchem zsunął z ramienia plecak i wydobył z niego butelkę wody. Niechętnie (gdyż była to jedna z ostatnich mineralek, jakie zabrał ze sobą - a przecież Bóg raczy wiedzieć, ile jeszcze przyjdzie im tutaj zabawić) odetkał nakrętkę i zwilżył usta Claude. A potem znowu. I jeszcze raz.
- Claude... - warknął, klepiąc ją po bladym policzku. - Claude, do jasnej cholery, nawet się nie wygłupiaj...
Położył butelkę tuż obok pnia drzewa i wlepił spojrzenie w nieprzytomną. Nie miał pojęcia jak się zachować.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Pon 22:16, 12 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Nastało południe.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Wto 6:49, 13 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Otworzyła oczy i rozejrzała się zdezorientowana po swoim pokoju, w Angoulême, we Francji. Patrzyła na krzyczącego Guido, na jego zacięty i zrozpaczony wyraz twarzy. Jak w zwolnionym tempie widziała jego dłoń zaciskającą się na jej nadgarstku. I to, co stało się potem. Przymknęła oczy i wybiegła z pokoju niemal na ślepo, bo wyglądało na to, że teraz, w tym kiepskim wspomnieniu, Guido się nie powstrzyma. Zbiegła po schodach, chciała jak najszybciej uciec z domu, wyjść, nie wracać. Drzwi stawiały opór, a gdy już się z nimi uporała i wypadła na zewnątrz, okazało się, że znów znajduje się w obszernym korytarzu własnego domu. Zamrugała zdezorientowana. Ponowiła próbę wydostania się kilkakrotnie, chociaż wiedziała, że to niewykonalne. W końcu upadła na kolana i schowała twarz w dłoniach. Tak bardzo chciała o tym zapomnieć. Dlaczego musiała do tego wracać?
Powietrze wdarło się gwałtownie do płuc Claude. Jęknęła cicho, przyłożyła rękę do czoła ostrożnym ruchem, a potem powoli - zasłaniając nieco oczy przed światłem - podniosła powieki. Leżała wsparta o pień drzewa. Dylan siedział niedaleko, wlepiając w nią zniecierpliwiony wzrok. Robert czaił się gdzieś w pobliżu. Zamknęła oczy. Koszmar, który wydawał się trwać całą wieczność, zupełnie pozbawił ją chęci do życia. Co nie oznaczało, że zamierzała się poddać.
- Przepraszam. - szepnęła, suche gardło prawie nie wydało dźwięków. - To się nie powtórzy... To... - chciała wstać, ale ciało odmówiło posłuszeństwa. - Dajcie mi jeszcze chwilkę.
Starała się unikać wzroku Dylana.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Dylan Jarre Moderator
|
Wysłany:
Wto 7:09, 13 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 356 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Kiedy Claude otworzyła oczy, usiadł ciężko na ziemi i przetarł twarz dłonią. W ostatniej chwili powstrzymał się przed odetchnięciem z ulgą.
- Och, zamknij się. - prychnął. - Przestań zgrywać panią Nic Mi Nie Jest, bo, jak Boga kocham, pochowam cię tutaj żywcem... Masz. Napij się. - podstawił Claude butelkę z wodą.
Dziewczyna wyglądała jak duch. Aktualnie bałby się ją wysłać z pokoju do do kuchni po talerz pieprzonych tostów - jak więc rozważyć opcję kontynuowania przemarszu przez największe zarośla, jakie w życiu widział na oczy? Nie. Trzeba odpocząć. W końcu nie miał zamiaru dźwigać jej do miasteczka... Oczywiście gdziekolwiek by ono nie było...
Poza tym , pomyślał, przywierając plecami do pnia drzewa, mowa przecież o zdrowiu kobiety, która nosi w portfelu czek na pół miliona dolarów.
- Jesteś mistrzynią w unikaniu konfrontacji. - oznajmił niechętnie, siląc się na lekki uśmiech. Miał nadzieję, że małe rozładowanie atmosfery wywrze na niej odrobinę optymizmu.
Acz na nim nie wywarło. Ani trochę.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Dylan Jarre dnia Wto 7:10, 13 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Wto 7:42, 13 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wzięła kilka głębokich wdechów. Powietrze zaczynało robić się nieznośne, nie mówiąc już o temperaturze. Co prawda jej kurtka leżała już obok, ale nie wyobrażała sobie, że będzie ją nieść. Że będzie w ogóle gdziekolwiek iść też nie. Usiadła wygodniej, po turecku, i wypiła kilka łyków wody. Głowa nadal ciążyła jej na karku. Ocknęła się z omdlenia, fakt, ale jakoś nie czuła się lepiej. Pociągnęła kolejny łyk wody. Rzuciła ledwo przytomne spojrzenie Dylanowi.
- Nie zawsze taki byłeś, co nie? - zaczęła w końcu. - Mam na myśli ten twój parszywy charakter.
Sama nie wiedziała dlaczego zadała właśnie takie pytanie. Chciała rozmową przedłużyć odpoczynek, a przecież to, co powiedziała najprawdopodobniej utnie całą rozmowę, wywoła napięcie (bo na burzliwą wymianę zdań raczej siły i ochoty nie miała), a w rezultacie będzie się spinać, by jak najszybciej ruszyć w drogę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Dylan Jarre Moderator
|
Wysłany:
Wto 8:05, 13 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 356 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Zerknął na nią skonfundowany, bezwiednie otworzył spękane usta. Szybko jednak przywołał się do porządku. Korzystając z faktu, że Claude nie zdołała zauważyć jego dezorientacji, przybrał obojętną minę i pogrzebał w ziemi patykiem.
Co to ma być, mała? Teraz zaczniesz mnie analizować? Rozbierać na czynniki pierwsze? zagryzł wargę A potem co? Będziesz próbowała znaleźć we mnie zalążek dobra i wyciągnąć go na światło dzienne? Udowadniać, że tak naprawdę to całkiem porządny ze mnie facet? Pewnie to dla ciebie nie pierwszyzna, co? Znam no ja już takie jak ty, mała. Aż za dobrze.
- Och, czyżbyśmy zaczynali urabiać atmosferę dla naszego małego pocałunku? - spytał na pozór spokojnie. - Poczekaj chociaż aż wrócimy do mieszkania. Przyniosę wino, włączę jakąś nastrojową muzykę...
Tego się z jej strony obawiał. "Terapii", psia jego mać.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Wto 8:34, 13 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Boże, jak on ją wkurzał! Chociaż miało to jakiś plus - ciśnienie jej się podniosło, krew napłynęła do twarzy i poczuła się odrobinę żywsza. Do szczęścia brakowało jej tylko pożywnego śniadania. Albo chociaż dobrego. Kawa i banany. Rozejrzała się za jakimś bananowcem. Ostatecznie mogła się obejść bez kawy, wystarczyła namiastka.
- Wiesz co? - zwróciła głowę w stronę Dylana. - A może wystarczy ci, że jestem zakłopotana drugim elementem umowy, co? Przecież tak naprawdę ci na tym nie zależy. - rozłożyła ręce. - A jeśli będziesz się upierać, to przynieś naprawdę dużo wina.
Nawet szybka zmiana tematu cię nie uratuje. - pomyślała zawzięcie. - Ty podręczysz mnie, ja podręczę ciebie. Fifty-fifty, Dylan. Ale nie była co do tego przekonana. Zazwyczaj przy celowym drażnieniu innych wymiękała jeszcze w przedbiegach.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Dylan Jarre Moderator
|
Wysłany:
Wto 8:49, 13 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 356 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Zaśmiał się krótko. Teraz dla odmiany rozmowa zaczynała mu się podobać.
Chcesz się podroczyć, mała? Nie ma sprawy. Jeśli cię to kręci...
- Mówisz, że "zakłopotana"? - wzruszył ramionami. - Możesz być pewna, że po tym co ci zafunduję, będziesz mnie prosić żebym zgasił światło.
Czerpał z tego przyjemność. Z faktu, że Claude podchodziło do pocałunku jako do czegoś, co niejako połączy ją z jej całkowitym przeciwieństwem. Przeciwieństwem, którego tak nienawidzi. Dobro poda dłoń wcielonemu złu. Nie, nie tylko poda mu dłoń. Ono wepcha mu język do ust "w iście hollywoodzkim stylu".
- No co z tobą, mała? Naprawdę tak się wzdrygasz na myśl o małym dreszczyku hormonalnym? Przecież każdy z nas zasługuje na odrobinę szaleństwa. Zobaczysz - machnął ręką. - nie tylko twoja "zagubiona spinka" zna się na rzeczy.
A nawet jeśli zna się na niej lepiej niż ja, będziesz musiała zacząć się od niej odzwyczajać... Bo nie ma żadnych szans, żebyś ją jeszcze kiedykolwiek zobaczyła na oczy.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Dylan Jarre dnia Wto 8:50, 13 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Wto 9:10, 13 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wlepiała w Dylana wzburzone spojrzenie. Nie znosiła, kiedy ktoś do niej tak mówił. W takich sytuacjach zawsze był przy niej Guido i zazwyczaj przetrącał komuś szczękę. A ponieważ siedziała w tym wszystkim sama, zaciskała tylko usta w wąską linię. Wcześniej wydawało jej się, że Dylana szybko znudzi ta cała gadka o pocałunku i nawet jeśli do czegokolwiek dojdzie to nie będzie to nic takiego. Teraz zaczynała się bać jego słów.
- Nie wzdrygam się na dreszczyk. - wysyczała. - Wzdrygam się na przymus. I co niby rozumiesz przez to, że "zagubiona spinka zna się na rzeczy". Coś sugerujesz? Insynuujesz?
To jest po prostu takie... NIE W PORZĄDKU! Była wściekła.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Dylan Jarre Moderator
|
Wysłany:
Wto 9:29, 13 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 356 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
- Insynuuję? - prychnął. - Chcesz powiedzieć, że wywaliłaś pół miliona i pocałunek w zamian za znalezienie kogoś, kto nawet nie zapewnia ci odpowiedniej rozrywki? No dalej, mała, nie możesz być aż tak naiwna... Prawda? Hej... - wyciągnął szyję, doglądając Roberta, plączącego się między drzewami. - Hej, Robert! Możesz się zgubić?! Ta panienka daje pół miliona i francuski pocałunek w zamian za odnajdywanie ludzi, których zobaczyła pierwszy raz na oczy!! Podzielimy się po połowie!! - posłał Claude złośliwe spojrzenie. - Chcesz się w to dalej bawić? Zobaczyć kto kogo złamie? - cisnął w zarośla patykiem. Uprzednio wygrzebał nim całkiem sporą dziurę w ziemi. - Intrygujesz mnie, mała. Zaczynasz być dla mnie wyzwaniem.
Nie kłamał. Czuł się jak naukowiec, któremu dostarczono zwłoki kosmity wraz pozwoleniem na przeprowadzenie sekcji zwłok. Dylan dostał w swoje ręce esencję wszelkiego dobra. Postanowił ją poznać. A potem okiełznać.
Dlaczego? Żeby coś sobie udowodnić? A może żeby udowodnić coś Claude? Pokazać jej, kto ma przewagę, kto ma rację... Nie był do końca pewien. Po prostu rozłożył karty z zamiarem rozegrania małej partii. Bez żadnych pobudek.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Dylan Jarre dnia Wto 9:30, 13 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|