|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Czw 17:45, 08 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Claude uśmiechnęła się ciepło do Roberta. Z twarzy znikł zacięty wyraz, wyraźnie złagodniała. Co prawda nie mogła się pozbyć podejrzliwości, ale fakt, że Robert chciał jej pomóc stał się balsamem dla jej sponiewieranej przed chwilą duszy.
- Ten facet, którego zamknęliśmy w drewutni. - mówiła szybko. Twarz osłaniała ramieniem, bo wiatr non stop ciskał gałązkami i listowiem. - Wywinął nam numer. Przez naszą nieostrożność ja wylądowałam związana w drewutni, a nieznajomy wyprowadził Jacoba w dżunglę. Chciałam... - wycie wiatru zagłuszyło westchnienie. - To moja wina. Muszę go jakoś odnaleźć.
Chociaż kiepsko to widzę...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
Robert
|
Wysłany:
Czw 18:06, 08 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 06 Mar 2010
Posty: 326 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt
|
Bardzo szybka odpowiedź Claude i to, co powiedziała mocno zaskoczyło Roberta. Nie wiedział co o tym myśleć i przez chwilę się zastanowił czy dobrze robią idąc do faceta posiadającego broń i mającego Jacoba za 'zakładnika'. Jednak wspomnienie o 'jej winie' przeważyło te argumenty i uznał, że musi ruszyć za nią.
-No dobrze. - zaczął powoli ciągle trawiąc poszczególne informacje - Gdzie ten koleś zabrał Jacoba? W którym kierunku? - spytał będąc pewnym, że Claude to wie.
Spojrzał na Dylana idącego z przodu. On może sprawić jeszcze dużo problemów, ale widocznie Claude mu coś obiecała... Jakąś dużą kupę pieniędzy... Chociaż z drugiej strony.. Jest bezwzględny. W krytycznej chwili może go zabić, czego ani ja, ani Claude nie jesteśmy w stanie zrobić... - zamyślił się na chwilę i dodał w myślał - Czy ja na pewno nie jestem w stanie kogoś zabić? Czy ja jestem wciąż tym samym człowiekiem? Odpędził się od tych myśli i spojrzał na znów na Claude oczekując na odpowiedź.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Robert dnia Czw 18:07, 08 Kwi 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Czw 18:56, 08 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Kolejny raz odgarnęła z twarzy przemoczone włosy. Robiła to z uporem maniaka, chociaż wiatr i tak wyprawiał z nimi, co chciał. O deszczu już nie wspominając. Przypuszczała, że nie ma na niej już ani jednej suchej nitki.
Pytanie Roberta sprawiło, że przewróciła oczami w geście irytacji.
- Skąd mam wiedzieć?! - podniosła głos, wichura znów zaczęła zagłuszać każdy dźwięk. - Byłam zamknięta w drewutni! Nie mam pojęcia, w którą stronę poszli. Przypuszczałam, że na południe, ale teraz...
Rozłożyła bezradnie ręce i pokręciła głową.
- TO ESKAPADA NA ŚLEPO, ROBERCIE! - starała się przekrzyczeć przeciągły grzmot.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Robert
|
Wysłany:
Czw 19:03, 08 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 06 Mar 2010
Posty: 326 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt
|
Robert zupełnie o tym nie pomyślał przez co na chwilę go zamurowało. szybko się otrząsnął jednak i podbiegł do Claude by powiedzieć, co o tym myśli. Starał się mówić na tyle głośno, by Dylan także go usłyszał.
- Słuchaj, jeśli nie wiemy gdzie iść, to może lepiej zaczekajmy na nadejście ranka i odejście tej przeklętej burzy. - krzyknął najgłośniej jak się dało mimo swojej chrypy - Bo w takich warunkach to my ich na 99% nie znajdziemy, a jeszcze sami się zgubimy... A i pewnie oni nie podróżują w taką pogodę, znaleźli jakąś jaskinię, czy po prostu schowali się pod gęstymi drzewami... Jeśli idzie w konkretne miejsce to teraz go nie znajdzie, więc także musi czekać na nowy dzień.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Dylan Jarre Moderator
|
Wysłany:
Czw 20:33, 08 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 356 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Przez kilka minut napierał przed siebie ogarnięty furią i... Bezsilnością. W głowie zrodziło się co najmniej kilka sensownych ripost na zarzuty, który postawiła przed nim Claude. Jak zwykle. Kurwa, jak zwykle! Dopiero PO zakończonej kłótni zaczyna obmyślać sensowne argumenty, które mogłyby przechylić szalę "zwycięstwa" na jego stronę. "Ciekawe co by powiedziała, gdybym..." , "A co jeśli..."
- Niech to szlag. - mruknął pod nosem i odgarnął ręką kolejną bezpańską gałąź. Już nawet nie liczył licznych zadrapań, jakich nabawił się na na twarzy i dłoniach.
W pewnym momencie usłyszał za sobą męski głos. Ktoś do nich dołączył, ale nie pokwapił się, żeby sprawdzić kto to taki. No bo i miał to gdzieś. Jak zwykle. W milczeniu stawiał kolejne kroki, starając się wymijać podejrzane bajorka i śliskie kamienie.
- Jeśli idzie w konkretne miejsce to teraz go nie znajdzie, więc także musi czekać na nowy dzień. - dotarło do jego uszu. Odpowiedział śmiechem. Co prawda nie usłyszał tego nikt, oprócz niego samego, ale i co z tego? Zrobił to dla zasady.
No i masz swoich życzliwych sąsiadów, mała. "Wracajmy do domu". A teraz chodź tu i powtórz, że to ja jestem nieużyty.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Dylan Jarre dnia Czw 20:36, 08 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Czw 21:09, 08 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Brnęła w gąszczu. Wolała nie myśleć co rozwścieczona burzą flora zrobiła z jej twarzą. Co prawda zasłaniała się, jak mogła, ale co chwilę smagały ją jakieś gałęzie i liście. Co jakiś czas patrzyła na plecy Dylana, klnąc pod nosem. Nie odwrócił się ani razu. W dodatku wydawało jej się, że przyspieszył.
Super. Leziesz przed siebie i nawet cię nie interesuje czy twoja dłużniczka nadal jest za tobą. Według twoich przypuszczeń sama bym zginęła, więc dlaczego spieprzasz? A potem co? Będziesz wyciągać pół miliona od trupa, a w ramach nieosiągalnego pocałunku zrobisz sobie nekroparty? - warczała w myślach, znów ogarnął ją gniew.
Wiatr rozszarpywał słowa Roberta i nie do końca słyszała każde z nich, ale sens wypowiedzi zrozumiała.
- Robercie! - rzuciła w jego stronę niezbyt uprzejmie, wciąż targana nerwami. - Gdzie niby chcesz się teraz zatrzymać?! W szczerym... W szczerej dżungli?! Nie musiałeś tu przychodzić! - krzyknęła z wyrzutem, gdzieś w czaszce darły się słowa Dylana. - Przecież... Przecież nic nie będziesz z tego mieć! Prócz kilku zadrapań i siniaków!
Jak dobrze pójdzie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Czw 23:34, 08 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Dzień: 9
Felerna grupa poszukiwaczy zaginionej spinki nie miała innego wyboru jak tylko przeczekać gdzieś noc. Z braku możliwości zaszyli się w konarach jednego z wielkich drzew. Byli przemoczeni, a ich nastrojów nie można było nazwać szampańskimi. Szybko jednak zasnęli snem bez snów.
Nieoczekiwanie burza zaczęła słabnąć. Wyglądało na to, że pogoda na wyspie zazwyczaj zmieniała się bardzo gwałtownie. Słońce z łatwością przedzierało się przez resztki chmur. Temperatura podniosła się o kilkanaście stopni, gorący poranek zapowiadał upalny dzień.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Game Master dnia Czw 23:58, 08 Kwi 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
Dylan Jarre Moderator
|
Wysłany:
Pią 18:23, 09 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 356 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Obudził się jako pierwszy, gdy lekki powiew wiatru strącił na niego kilka zimnych kropel wody, zalegających na liściach kosmatego drzewa, pod którym postanowili obozować. Niepocieszony przetarł dłonią zaspane oczy i zmusił się do przejścia w pozycję siedzącą. Szyja narywała od leżenia w niewygodnej pozycji, zacisnął na niej zmarzniętą dłoń i poruszał na wszystkie strony z nadzieją, że nieprzyjemny ból ustąpi za kilka minut.
Przynajmniej przestało padać, pomyślał, omiatając spojrzeniem ciemnobłękitne niebo wytarte z chmur. Pomyślałby kto, że jeszcze kilka godzin temu miało się ku apokalipsie...
Jego towarzysze spali kamiennym snem. Zupełnie, jakby nie przeszkadzało im leżenie na zaroszonej trawie, porywisty wiatr i zabłocone ubrania, które wprost przylepiały się do skóry. Denerwował go ten fakt...
I jeszcze ten cały Robert... Co on sobie w ogóle wyobraża? Wpadł do dżungli jak ostatni kretyn - bez ekwipunku, prowiantu i odpowiedniego ubrania. Jeszcze tylko brakuje, żeby taszczył ze sobą aparat i lornetkę. Do diabła, myśli, że będą go niańczyć? Że sprezentują mu śniadanko, poczęstują wodą i pożyczą suche skarpety na przebranie?
O nie, nie. Przeliczysz się pan, panie Cruzoe. Spróbuj się tylko uskarżyć na głód, albo pragnienie, to jeszcze dostaniesz po pysku i zostawię cię z głową w pierwszej lepszej dziupli, jaka rzuci mi się w oczy.
Westchnął. Zanim zabrał się za pałaszowanie śniadania, wypalił dwa papierosy i przemył twarz mineralną wodą.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Dylan Jarre dnia Pią 18:26, 09 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Sob 16:00, 10 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Otworzyła oczy, krzywiąc się. Była to nie tyle reakcja na światło, co raczej nagłe uświadomienie sobie swojego obolałego ciała. Podparła się obiema rękoma, by utrzymać pozycję siedzącą i rozejrzała się nieprzytomnie, niepewna gdzie właściwie się znajduje. Jej spojrzenie zatrzymało się na siedzącego już Dylanie, to wystarczyło, by odświeżyć pamięć. Patrzyła na niego uparcie, a jej - o dziwo - jeszcze nie ugaszona złość była potęgowana przez bezradność. Bo gdzie niby mieli się teraz udać?
W dodatku czuła na sobie mokre i brudne ubrania. Marzyła o prysznicu, czystych rzeczach. Soku pomarańczowym. Westchnęła głośno.
Jacob. Gdzie jesteś, do cholery? - pomyślała na poły z rozpaczą, na poły z gniewem. - Lepiej, żeby nic ci nie było!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Dylan Jarre Moderator
|
Wysłany:
Nie 13:48, 11 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 356 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Otworzył pierwszą paczkę sucharów i poszperał w niej ręką, równocześnie rzednąc na twarzy i wzdychając do nieba, jakby właśnie dowiedział się, że za niedługo żywcem obedrą go ze skóry. Cały prowiant (jak i reszta przedmiotów znajdujących się w plecaku) przemoknął na wskroś. Z obrzydzeniem wpakował do ust pierwszy kęs. Nawet nie było potrzeby, żeby rozdrabniać go zębami.
- Pyszności... - przełknął i wlepił wzrok w otwarte pudełko. Minęła dłuższa chwila, zanim zdecydował się sięgnąć po dokładkę.
Tymczasem - choć pochłonięty jedzeniem nie zauważył tego od razu - Claude wyrwała się z uścisku snu i zaczynała oceniać beznadziejność swojej sytuacji. Rzucił jej przelotne spojrzenie (będące swojego rodzaju przywitaniem), przepijając kolejnego suchara paroma łykami mineralnej wody.
- I cóż zrobimy z tak pięknie rozpoczętym dniem, mała? - mruknął. Zastanawiał się czy na tyle głośno, by dziewczyna zdołała go dosłyszeć.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Dylan Jarre dnia Nie 13:49, 11 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Nie 14:38, 11 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
W odpowiedzi na pytanie Dylana wzruszyła ramionami. Skąd u diabła miała wiedzieć? Teraz cała ta eskapada wydawała się jeszcze bardziej absurdalna i nie na miejscu niż w nocy. O ile to w ogóle możliwe. Claude miała wrażenie, że próg niedorzeczności został przekroczony już bardzo dawno temu. Wyciągnęła rękę i szturchnęła Roberta. Jeśli mieli łazić na ślepo po dżungli, to zacząć od zaraz. Jakoś nie wyobrażała sobie porannej pogawędki w miłej atmosferze.
Wstała niespiesznie, ale i tak zakręciło jej się w głowie. Wsparła się o drzewo, miała nadzieję, że Dylan tego nie zauważył. Zjadliwe uwagi nie należały do jej porannych marzeń. Skrzywiła się. Miała wrażenie, że jeszcze moment i zwymiotuje.
Po prostu świetnie...
- Pozachwycajmy się pięknem tutejszej flory. - rzuciła cicho w ramach głośnej odpowiedzi na zadane pytanie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Dylan Jarre Moderator
|
Wysłany:
Nie 15:50, 11 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 356 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Uśmiechnął się pod nosem. Ironia na ustach Claude wydawała się dla niego równie groteskowa, co myśl o popowym love song w wykonaniu Merilyna Mansona. Był przekonany, że dziewczyna porzuciła wszelakie nadzieje związane z odnalezieniem zaginionej spinki. Zapewne teraz przeklina się w duchu za to, że w ogóle opuściła miasteczko. Kierowana impulsem i wrodzoną troską o resztę społeczeństwa, nie tylko wyrzuciła w błoto więcej pieniędzy niż kiedykolwiek widziała na oczy, ale jeszcze wpakowała się w - czego nie da się ująć inaczej - niezłe gówno. Dylan obserwował, jak z trudem podnosi się z ziemi i przywiera do pnia drzewa. Podziwiał ją za upór. Za to, że minie wiele czasu zanim otwarcie przyzna się do swojej niemocy, bezradności. W tym przypadku byli do siebie bardzo podobni. Chyba tylko ta świadomość powstrzymała go od rzucenia kolejnej ironii.
- Jesteś moim wyspowym John'ym Cleese - odparł, po czym sam zrobił użytek ze swoich nóg. - Głodna? - rzucił w kierunku Claude paczką sucharów.
Robiło się coraz cieplej. Wszystko wskazywało na to, że za kilka godzin słońce spuści im wcale mniejszy wycisk niż wczorajsza ulewa. Mimochodem przypomniał sobie swoją pierwszą przeprawę w puszczy u boku Lynette i zaklął w duchu.
- Który kierunek obieramy, kapitanie? - spytał, rozglądając się po ścianach zarośli.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Dylan Jarre dnia Nie 20:44, 11 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
Robert
|
Wysłany:
Nie 16:38, 11 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 06 Mar 2010
Posty: 326 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt
|
Pod wpływem szturchnięcia Robert w końcu się obudził. Kurde, znowu wstałem tak późno, ta wyspa na mnie dziwnie działa... Przetarł oczy i dotarły do niego jakieś słowa o zachwycaniu się florą, więc uznał, że jeszcze śpi i wziął łyka wody. Spojrzał na Dylana i jego minę kiedy jadł suchary i całkowicie się załamał. Trudno, trzeba będzie nazbierać owoców. Chociaż pewnie nawet by mi ich nie dał, więc na jedno wyjdzie... Wstał i zdjął kurtkę, w której spał. Ubranie pod nią także było w beznadziejnym stanie.
- Z tego co wiem, to nie wiemy w którym kierunku poszedł ten koleś z Jacobem, ale raczej zaprowadził go do swojej, ekhm, ‘kryjówki’. – powiedział - Albo zbudował sobie jakąś chatkę, w której mieszka, albo żyje sobie w jakiejś jaskini. Powinniśmy raczej za nimi się rozejrzeć. – spojrzał na Claude oczekując, że go poprze.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Nie 22:40, 11 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Chciała złapać suchary. Niestety jej ciało nie poddało się woli umysłu. Paczka upadła pod jej nogami. Pomyślała, że musi się znów schylić, a potem wstać. A żołądek z jakiegoś powodu wywracał się na druga stronę. W dodatku słowa Roberta wyprowadziły ją z równowagi. Myślał, że co? Nie mogą znaleźć dwóch facetów, ale jak rozejrzą się za chatą to będzie łatwiej? Policzyła do dziesięciu, ale i tak musiała go zignorować. Zdecydowanie była ostatnio za bardzo nerwowa.
- Idę - przełknęła ślinę. - siku. Dajcie mi chwilę.
Powlokła się w stronę najbardziej gęstych krzaków, nie zaszczycając mężczyzn nawet spojrzeniem. Jedyne na czym jej zależało, to skupić się na swoim kiepskim samopoczuciu. I zdusić je w zalążku. Potykała się co kilka kroków. Gdy już była dostatecznie daleko, by jej nie słyszeli (ale oczywiście nie na tyle, by miała trudności z powrotem) kucnęła i oparła się dłońmi o wilgotną glebę. Wzięła kilka głębokich wdechów, a kiedy to nie pomogło po prostu zwymiotowała. Oczy zaszły jej łzami, palce zacisnęły kurczowo w ziemi. Rozpłakała się, próbując zdusić wszelkie głośniejsze dźwięki. W głowie szalała jej tylko jedna myśl, że to wszystko ją przerasta, że jej głupia, że nic dobrego z tej wyprawy nie wyjdzie, że tylko straciła resztki honoru, zgadzając się na warunki Dylana. Zagryzła wargi i pociągnęła nosem ostatni raz.
Tak, jakby mógł cokolwiek od ciebie wyegzekwować, Claude. - wzięła kilka kolejnych głębokich wdechów. - Tylko ile warte byłoby moje słowo...
Klapnęła na tyłek. Rozejrzała się nieprzytomnie. W niektórych liściach zebrała się deszczówka, grzechem byłoby z tego nie skorzystać. Nieudolnie zbierając wodę w dłonie, najpierw przepłukała usta, potem twarz. Nadal czuła się, jakby ktoś wsadził ją do karuzeli, ale przynajmniej żołądek był uspokojony. Przynajmniej na chwilę. Dźwignęła się z wysiłkiem, a potem wolnym krokiem wróciła do mężczyzn. Starała się wyglądać lepiej niż się czuła. Wskazała na ścianę zarośli za Dylanem.
- Tam.
Nie miała pojęcia, gdzie dojdą. Kierunek wskazała zupełnie na chybił trafił.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Dylan Jarre Moderator
|
Wysłany:
Nie 23:33, 11 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 356 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Kiedy Claude wróciła do obozu, Dylan był gotowy do drogi. Zmienił koszulę na świeżą (a przynajmniej trochę mniej wilgotną niż ta, w której spędził noc), odfajkował krótki masaż mięśni i przerzucił przez ramię plecak lżejszy o dwie butelki wody i paczkę sucharów. Całość przygotowań uwieńczył głośnym, zrezygnowanym westchnięciem. Postarał się o to, by wszyscy je usłyszeli - ot, żeby nikt nie pomyślał, że zapłonęła w nim iskierka optymizmu.
- Pani płaci - pani dowodzi. - oznajmił w odpowiedzi na komendę dziewczyny, po czym dziarskim krokiem zanurkował w pobliskie zarośla.
Przebieg wędrówki klasyfikował się do półki rzeczy z etykietką "z motyką na słońce". Błoto starało się pochłonąć stąpające po nim buty, ostatecznie jednak oswabadzało je z głośnym cmoknięciem niezadowolenia. Jakkolwiek, był to fakt, do którego można się było przyzwyczaić. O wiele bardziej irytujące okazały się liście drzew pokryte zimnymi kroplami ubiegło nocnego deszczu. Woda wlatująca za kołnierz i rękawy koszuli z czasem doprowadzała do szewskiej pasji, nie pozwalając się na niczym skupić.
- Jak tam? - Dylan odczekał chwilę, aż Claude zrówna z nim kroku. Podjął rozmowę, korzystając z faktu, że Robert wysunął się na lekkie prowadzenie. - Coś jesteśmy dzisiaj nie w humorku?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Dylan Jarre dnia Nie 23:43, 11 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|