www.rasshamra.fora.pl - witaj! Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości.
Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna                    FAQ
                Szukaj
             Użytkownicy
          Grupy
       Galerie
    Rejestracja
Zaloguj
Dżungla
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... , 51, 52, 53  Następny  
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna -> Wyspa
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Joshua Coffman
Templers
PostWysłany: Pią 9:27, 05 Sie 2011


Dołączył: 01 Kwi 2010

Posty: 264
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Coffman nie miał innego wyjścia jak udawać twardziela. Ciało Jenefer Johnson ciążyło mu okropnie, w przenośni i dosłownie. Spędził na nogach już zdecydowanie za dużo czasu i jedynym efektem starań była tylko panienka w ciąży, na dodatek panienka, której chętnie sprzedałby dużą dawkę cierpienia. W normalnych okolicznościach Josh odmówiłby zrzucenia z siebie tego ciężaru, jednak polecenie wydane przez Judy przyjął z czymś na kształt wdzięczności.
- Ponosisz ewentualne konsekwencje.
Rzucił krótko, spoglądając z góry na rozwój sytuacji.
- Przy okazji oddaj mi moją broń, w razie kłopotów pobawię się w strzelanie do kaczek. Tylko psa myśliwskiego mi brak, bo w zasadzie jest mało przytomny. Czym ją naszprycowałaś że taka pokorna?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jenefer Johnson
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Pią 15:45, 05 Sie 2011


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 723
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn

Miarowe kołysanie powoli zaczęło ją wybudzać z dziwnego odrętwienia, w które zapadła po zaaplikowanym jej przez Judy zastrzyku. Starała się rozchylić powieki, ale to, co zobaczyła nie zachęcało do pobudki. Widok zielonej ściany dżungli falował, rozmazywał się, rozpływał i pojawiał na powrót, wywołując powoli, ale nieubłaganie narastające nudności. Nie zwracała uwagę na docierające do niej jak przez mgłę głosy koncentrując się na zrozumieniu tego gdzie jest i co się z nią dzieje.

Została usadzona na ziemi, jednak dopiero krótkie uderzenie w policzek ocuciło ją. Świat przestał wirować, do jej uszu dotarły normalne dźwięki. Przed sobą zobaczyła twarz Judy i... musiała przyznać przed samą sobą, że bała się tej kobiety. Cofnęła się tak daleko, jak tylko mogła, starając się wtopić w pień drzewa, o które była oparta plecami i bez słowa skinęła głową dając do zrozumienia, że rozumie postawione jej ultimatum.

Zaryzykowała szybkie spojrzenie na boki - otaczała ich dżungla. Gdzie byli? Dokąd szli? Mogli być wszędzie, Jen mogła być nieprzytomna zarówno godzinę, jak i dobę. W brzuchu burczało jej stado wygłodniałych wilków, w zaschłych ustach czuła dziwny posmak, który mógł być spowodowany podanymi jej lekami. Bolała ją głowa.

- Dokąd... - wychrypiała przez wyschłe gardło. Odkaszlnęła i spróbowała ponownie. - Dokąd mnie ciągniecie? - jej głos był wciąż drewniany i szorstki. - Gdzie jesteśmy? - Zerknęła na przeguby swoich rąk i na kostki. Nie była skrępowana. Napastnicy albo o tym nie pomyśleli, albo liczyli, że w nieznanym miejscu dżungli dziewczyna nie będzie im próbowała uciec.

- Pić mi się chce... - poskarżyła się cicho.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Judy Walker
Templers
PostWysłany: Pią 19:21, 05 Sie 2011


Dołączył: 03 Maj 2011

Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

Bezbronność blondynki była ujmująca. Judy podobało się to o wiele bardziej niż harde usposobienie i bojowe podejście do każdej sytuacji. Poza tym... odkąd zorientowała się, że Jenefer jest w ciąży, naprawdę nie chciała, by dziewczynie stała się krzywda. Oczywiście do pewnych granic. O których zresztą Judy teraz nie myślała. Zrzuciła plecak obok siebie i dopiero wtedy oddała Coffmanowi broń, nie wypuściła jej jednak z dłoni, gdy ten po nią sięgnął. Przez chwilę oboje trzymali za broń w napięciu.

- Strzelaj do czego chcesz. - powiedziała wolno, sugestywnie. - Ale do niej nawet nie mierz. Nie próbuj jej nawet grozić. Nie chcesz, żebym była twoim wrogiem, prawda?

Dopiero wtedy puściła broń. I nawet niespecjalnie ją obchodziło, jak Coffman to odebrał. Była pewna, że gdy będzie już po wszystkim, dogadają się między sobą. Namiętnie i agresywnie. To powinno uregulować ich stosunki. Teraz jednak odwróciła się do dziewczyny, podając jej wyciągniętą z plecaka wodę.

- Zabieramy cię na naszą wyspę. - odpowiedziała, zastanowiła się przez chwilę. Co mogłoby uspokoić dziewczynę? - Nikomu z twoich przyjaciół nic się nie stało. To nie był nasz cel, chcieliśmy tylko informacji. Wybacz, jeśli nasze metody są zbyt agresywne.

Kiedy dziewczyna skończyła pić pomogła jej stanąć na własne nogi, przytrzymała lekko, gdy się zachwiała, a potem lekkim szturchnięciem nakazała iść za Coffmanem.

- Chyba nie muszę ci przypominać, żebyś nie próbowała uciekać.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jacob Upper
PostWysłany: Sob 15:11, 06 Sie 2011


Dołączył: 10 Mar 2010

Posty: 562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice

- Uwolnić... - mruknął Jacob, usiłując zachowywać spokój, co z każdym krokiem widma stawało się coraz trudniejsze. Wystarczyło, że na chwilę zapomniał o ostrożności, a już dawał się wywodzić w pole, hipnotyzowany szumem dżungli i słowami Almy (To NIE jest Alice...!) zlewającymi się w jedną całość. Widział przecież, do czego jest zdolny ten upiór. Wyczuwał też jego złośliwą, złą naturę. A jednak teraz niewiele brakowało, by ich spotkanie zamieniło się w sielską pogawędkę przy ciasteczkach i kawie. Najgorsze było jednak wcale nie to, że Jacob nie miał pojęcia, czy widmo mówi prawdę, lecz to, że w ogóle zaczął dopuszczać do siebie taką możliwość.

- To znaczy? - zapytał cicho, przez ściśnięte gardło. - Jeśli faktycznie wiesz, "co się we mnie dzieje", wiesz również... Wiesz, że możesz mnie od tego uwolnić tylko w jeden sposób. Za który pięknie dziękuję, ale nie skorzystam - dodał w myślach, nie odważywszy się powiedzieć tego na głos. Jeżeli Alma chciała go dopaść i pożreć duszę, czy cokolwiek miała w zwyczaju robić z nękanymi przez siebie ludźmi, mogła to zrobić tu i teraz. Jacob nie byłby się w stanie obronić. Miał teraz trzy możliwości: poddać się temu upiornemu, lecz w dziwny sposób kojącemu, głosowi, spróbować ucieczki albo przedłużać, blefować. Zdecydował się na to trzecie rozwiązanie.

- To ty potrzebujesz pomocy - powiedział ledwie dosłyszalnie. Czy rzeczywiście tak przed chwilą nie pomyślał? Każda poprzednia manifestacja Almy (lub tego, co Robertson nazywał "duchem wyspy"), aż skrzyła się od czystej wściekłości. A Jacobowi to uczucie było bardzo bliskie, przecież hodował je w sobie i pielęgnował przez lata. Zamknął oczy, nie mogąc dłużej znieść widoku pochylonego nad nim widma.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Nie 19:42, 07 Sie 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Kolejny szmer, chichot w ruchu listowia, w szemrzącym strumieniu. Alice przykucnęła przed Jacobem, by spojrzeć z dołu na jego twarz. Zupełnie zlekceważyła słowa mężczyzny, jakby w ogóle jej na tym nie zależało.

- Myślę, że powinieneś ruszać do wioski. - tym razem czysty głos Alice wydobył się z jej ust. - Myślę, że powinieneś być tam szybciej niż. A już na pewno powinieneś załadować broń.

Gdy Jacob otworzył oczy, widma już nie było. Pozostał tylko śmiech, który nie wróżył nic dobrego.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Joshua Coffman
Templers
PostWysłany: Wto 9:37, 09 Sie 2011


Dołączył: 01 Kwi 2010

Posty: 264
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Coffman odebrał broń, mierząc się przez chwilę wzrokiem z Judy. Nie wróżyło to nic dobrego, ale rozumiał, że im mniej Jenefer Johnson stawia oporów, tym szybciej i łatwiej uda się im dostać na wyspę.
- Miej ją na oku Walker. To, że jest w ciąży wcale nie zamieniło jej we współpracującego aniołka. Nie-panna Johnson, jakby nie patrzeć, ciągle jest sobą.
Był zmęczony. Kleiły się mu oczy, podejrzewał że ogólnie nie pociągnie długo.
- Musimy dostarczyć Cię na naszą wyspę, byś mogła być tam bezpieczna. Tutaj stało się to niemożliwe.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jacob Upper
PostWysłany: Śro 13:59, 10 Sie 2011


Dołączył: 10 Mar 2010

Posty: 562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice

Jacob biegł, a gorące, kleiste powietrze wypełniało mu płuca. Teraz kierował się już wyłącznie intuicją, nie tracąc czasu na wyszukiwanie ledwie widocznej w gęstym poszyciu ścieżki. Taki bieg mógł się dla niego źle skończyć: zdradliwe gałęzie, pnącza i kamienie tylko czekały na to, aby się o nie potknąć. Ale Jacob ignorował ryzyko skręcenia kostki, po prostu przeskakując nad pojawiającymi się niespodziewanie przeszkodami. Myślami uparcie wracał do Almy i jej złowieszczych słów, sugerujących pośpiech. Nad samą naturą widma nie miał na razie możliwości się zastanawiać, ale rady upiora, który złośliwie przybierał postać Alice, wypełniły go niepokojem. Jeśli to, co usłyszał, nie mijało się z prawdą, mogło to oznaczać tylko jedno: osada i jej mieszkańcy byli w niebezpieczeństwie. Skoro zaś nie groziła im Alma, mogli być to tylko ci, którzy...

- Szlag! - wrzasnął, gramoląc się z ziemi. Dżungla odpowiedziała mu tylko szumieniem liści. Jacob chwycił do rak upuszczoną podczas upadku siekierę i kontynuował bieg. Karabin podskakiwał na jego ramieniu, boleśnie obijając mu biodro.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Jacob Upper dnia Śro 13:59, 10 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Jenefer Johnson
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Czw 22:05, 11 Sie 2011


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 723
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn

Między tą dwójką był konflikt. Czym spowodowany? Tego Jen mogła się jedynie domyślać. Pozornie działali razem, ale Jen mogłaby przysiąc, że oboje bali odwracać się do siebie plecami, bo nie byli pewni, czy to drugie nie wbije w nie noża.

Dziewczyna odetchnęła nieco gdy usłyszała, że Judy postanowiła ją chronić, ale z drugiej strony spowodowało to jeszcze większy napad lęku. Nagła zmiana zachowania Judy od momentu, gdy w jakiś pokrętny sposób domyśliła się ciąży, wypowiedziane przez oboje zdanie o tym, że zabierają ją na "swoja" wyspę - wypowiedziane z taką stanowczością, z przekonaniem nie wnoszącym sprzeciwu... Traktowali ją jak mobilny bagaż.

- Informacje? A co jeszcze chcecie wiedzieć? - Jen podniosła się i stanęła, rozłożywszy ręce w wyrazie zdumienia i wpatrując się w mierzących się wzrokiem Judy i Josha. - Na Odyna i bogów Walhalli, przecież wyciągnęliście już z nas wszystko, co tylko wiemy! Co jeszcze mamy wam powiedzieć? Czego chcecie ode mnie? Dlaczego mnie ciągniecie ze sobą?

Widząc zdumione i rozbawione spojrzenie obojga napastników splotła ręce na piersi i wysunęła brodę do przodu, starając się robić - mimo brudnej sukienki, która dawno straciła już fason i posklejanych w strąki włosów - wrażenie stanowczej i zdesperowanej.

W głowie pojawiła jej się myśl o ucieczce w dżunglę. Na razie było to niemożliwe, wręcz irracjonalne, ale Jen zaczynała być na tyle zrezygnowana, że ta myśl była coraz bardziej kusząca. Co więcej - oboje napastnicy zapewniali, że nikomu w osadzie nic się nie stało, ale jak w takim razie wyszli z Ras-Shamra? Dlaczego nikt ich nie ścigał, nie podążał za nimi?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Joshua Coffman
Templers
PostWysłany: Pią 11:25, 12 Sie 2011


Dołączył: 01 Kwi 2010

Posty: 264
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

- Jesteś w ciąży prawda?
Joshua pozwolił przerwać sobie spojrzenie w oczy Judy, posyłające w nią wyimaginowane błyskawice.
- Wiesz, że wyspa jest nawiedzona?
W jej oczach widział, że wie.
- Chcesz urodzić opętane dziecko, które pierwsze co zrobi, to Cię zabije? Które potem przyjdzie na moją wyspę i wyrżnie wszystkich ludzi, którzy ją zamieszkują? W zasadzie nie obchodzi mnie, czy chcesz. My nie możemy do tego dopuścić, dlatego podejmowanie decyzji czy zostaniesz czy też nie, nie należy już do Ciebie. Popłyniesz z nami.
Joshua uśmiechnął się do Jenefer, mrużąc przy tym oczy.
- Masz szczęście. Nie mogę Ci zrobić już krzywdy.
Popatrzył na Judy, ponownie mierząc ją spojrzeniem.
- Z dwóch powodów, z czego jeden grubo przekracza swoje możliwości. Idziemy, nie chcemy przecież zabijać twoich przyjaciół, którzy z pewnością ruszą Ci na ratunek.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jenefer Johnson
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Pią 21:25, 12 Sie 2011


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 723
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn

Wzdrygnęła się na sugestię Coffmana. Czy to miało znaczyć, że ten... duch, ta zjawa, ta upiorna dziewczynka mogłaby opętać jej dziecko? To przecież niemożliwe, niedorzeczne! A jednak... wiedziała, że tak właśnie może się stać. Że zainteresowanie tej strzygi brzuchem Jen nie było przypadkowe. Ale... czy to znaczyło, że Jen nie będzie mogła już wrócić do Ras-Shamra?

Że jest skazana na to, by zostać wywieziona? By zostać tu na zawsze? A co, jeśli Lusk dotrzyma w końcu słowa i przyśle samolot, by ich wszystkich zabrać? Jen nie będzie na wyspie, nie będzie zabrana. Ci ludzie będą jej pilnować. A mama? NYC? Normalne życie?

Pokręciła przecząco głową, patrząc na Coffmana. Ale jednocześnie wiedziała, że nic nie może zrobić. Postawi się - najwyżej zarobi znów zastrzyk od tej psychopatki i obudzi się już na ich wyspie. Nie postawi się - co zyska?

- Dobrze - powiedziała wbrew sobie, sama dziwiąc się swoim słowom. - Pójdę z wami. Nie będę robić problemów, nie będę uciekać, nie będę... Ale pod jednym warunkiem - dodała szybko. Zerknęła na Judy, potem znów na Coffmana. - Ani wy, ani nikt z waszych ludzi nie zrobi krzywdy nikomu, kto mieszka na tej wyspie. Wszyscy mieszkańcy mojej osady mają być pozostawieni w spokoju. Możecie mi to obiecać?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Nie 10:55, 14 Sie 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Mrok zaczął ogarniać obie wyspy. Wieczór nie „nadchodził”. Wieczór pożerał i pochłaniał. Brak słońca nie obniżył temperatury. Noc przynosiła ze sobą duchotę i parne powietrze. Trudno było to wytrzymać.

Judy, Coffman i Jenefer dotarli do plaży, gdzie bez problemu znaleźli łódź. Nad ich głowami świeciły gwiazdy i można by to uznać, za piękne zjawisko, gdyby nie okoliczności.

[Judy, Coffman, Jenefer --> Druga Wyspa]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Czw 22:57, 18 Sie 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Poranek, dzień 30.

Tuż przed wschodem Słońca temperatura gwałtownie, drastycznie spadła. Wilgoć zgromadzona w powietrzu niemal natychmiast skrystalizowała się w postaci warstwy szronu osadzającego się na liściach, trawie, drzewach i domach osady. A potem... wstało Słońce. A gdy pierwsze promienie dotknęły wyspy, ziemia zatrzęsła się, jednak nie przypominało to normalnego trzęsienia ziemi. Szarpnięcie było krótkie, pojedyncze, dość silne, ale nie powtórzyło się drugi raz. Bardziej przypominało uczucie, które towarzyszy upadku dużego ciężaru na ziemię - głuche tąpnięcie, wibracja spowodowana upadkiem sporej masy. Chwilę później temperatura powietrza zaczęła rosnąć, a szron intensywnie parować.

Niebo było czyste i bladobłękitne, a Słońce szybko nagrzewało wyspę, zwiastując kolejny gorący dzień.

Nastał 30 dzień pobytu na wyspie...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Pon 23:02, 22 Sie 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Zupełnie niepostrzeżenie i całkiem nieoczekiwanie poranek przemienił się w południe. Lejący się z nieba żar dawał do zrozumienia, że tropikalna wyspa jest tropikalną wyspą nie tylko z nazwy, zaś brak wiatru i wilgotne powietrze dżungli potęgowały jeszcze ten efekt. Morze było płaskie, liści roślin w dżungli nie poruszał nawet najsłabszy zefirek.

A właśnie, a'propos dżungli... po raz pierwszy była cicha. Bez szeptów, głosów, chcichotów i nawoływań. Była... naturalna.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Czw 10:46, 01 Wrz 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Noc leniwie ogarniała wyspę, która w dalszym ciągu wydawała się naturalna i spokojna. Rozgwieżdżone niebo urzekłoby niejednego. Mimo wszystko mieszkańcy nie mogli odpędzić się od myśli, że jest w tym jakaś pułapka.

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Pon 12:43, 05 Wrz 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Poranek, dzień 31.

Spokój pogody i całej wyspy w dalszym ciągu wprowadzały niepokój. Słońce wstało jak gdyby niespiesznie, sielankowo. Wiatr zrywał się tylko czasami, przywodząc na myśl raczej przyjemne orzeźwienie. Nawet temperatura wydawała się przyjemnie ogrzewać.

Alma uparcie milczała.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna -> Wyspa Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... , 51, 52, 53  Następny
Strona 52 z 53

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach



fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo


Programosy
Regulamin