www.rasshamra.fora.pl - witaj! Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości.
Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna                    FAQ
                Szukaj
             Użytkownicy
          Grupy
       Galerie
    Rejestracja
Zaloguj
Dżungla
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 47, 48, 49 ... 51, 52, 53  Następny  
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna -> Wyspa
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Collis Lancaster
PostWysłany: Nie 23:50, 17 Kwi 2011


Dołączył: 06 Lut 2011

Posty: 160
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Mam nadzieję, że odstrzelisz sobie dupę. Collis Lancaster źle znosił odmowę, zwłaszcza jeśli odmawiał mu jakiś szczeniak o emocjonalności większej, niż ustawa przewiduje dla prawdziwego mężczyzny. Nic jednak nie mógł zrobić - postrzał bolał jak cholera, Collis był słaby. Ledwo chodził, więc o odebraniu broni siłą nie było nawet mowy. Już nawet znosił rozkazy-prośby Edwardsa. Dotarcie do wioski naprawdę zaczynało urastać do najważniejszej rzeczy w życiu Lancastera i miał zamiar sprawić, by nie stała się również ostatnią. Więc, gdy dzieciaki zdecydowały się wyruszyć, bez protestu podniósł się z trawy i ruszył w stronę wioski.

- Twoja uprzejmość, Edwards, jest godna podziwu. - sarknął.

Wlekąc się przez dżunglę, zastanawiała się nad projektem White Raven i nad tym, co do tej pory się wydarzyło. Założenie, że Majak była podstawiona przez Luska roztrzaskało się. Co nie zmieniało faktu, że nadal mogła być podstawiona. Przez skurwoli z drugiej wyspy na przykład. To by nawet miało sens. Okręca sobie Petera wokół palca, a gówniarz potem zrobi dla niej wszystko. Lancaster zawsze wiedział, że ludziom nie można ufać, a teraz utwierdzał się w tym jeszcze bardziej. Postanowił, że porozmawia o tym z Edwardsem. Bynajmniej nie z powodu troski o jego uczucia. Zwyczajnie było bezpieczniej uświadomić mu parę kwestii, żeby nie zrobił w przyszłości niczego głupiego.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Peter Edwards
Zakładnik
PostWysłany: Pon 18:46, 18 Kwi 2011


Dołączył: 09 Mar 2010

Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/5

Chłopak w odpowiedzi na jej zacięcie i poprawę wypowiadanego zdania, odpowiedział jedynie gestem położenia dłoni na jej ramieniu.
Słabe wsparcie, ale jednak.
Ruszyli w kierunku wioski, która była już niedaleko. Biegli przecież spory kawałek, ciągle zbliżając się do wioski. Do chłopaka zaczęło docierać, że dzień się dla niego jeszcze nie skończył, Peter musiał szybko ostrzec ludzi, porozmawiać z Majką o tym czy im powiedzieć o planach tubylców, zorganizować jakąś obronę. Dla niego cała sprawa urosła do niebotycznych rozmiarów i skłoniła go do odpowiedzialności na tyle wielkiej, że nie mógł jej już uniknąć. Było za późno na chowanie głowy w piasek i chcąc nie chcąc, będzie musiał zdradzić tożsamość Majki oficjalnie, zanim Collis rozdzieli tę informację poczynając od szpitala. Mówiąc o tym samemu reszcie osadników, miał nadzieję pokierować ich strachem i gniewem tak, by dziewczynie nie stała się krzywda. Tylko jak przekonać do tego Majkę? Jakie argumenty jej przedstawić? Czy w ogóle jakiekolwiek są?
- No widzisz, zawsze możesz się jeszcze czegoś ode mnie nauczyć, Lancaster.
Skoro Ty mi po nazwisku, to co ja się będę...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Maja Donowan
Templers
PostWysłany: Pon 19:58, 18 Kwi 2011


Dołączył: 26 Paź 2010

Posty: 217
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Collis zostawał nieco w tyle. Widziała, że kiepsko znosi przedzieranie się przez dżunglę, na czoło wystąpiły mu kropelki potu. Niemniej jednak ograniczała się tylko do oglądania za siebie, do sprawdzania, czy wszystko jest w porządku i czy Collis daje sobie radę. Nie garnęła się zbytnio do pomagania. Facet zachowywał się, jakby wszystkich lekceważył, igrał sobie w każdej sytuacji, był nieprzewidywalny. Majka kolejny raz pomyślała, że to zła i amoralna wersja Sergieja. Westchnęła na wspomnienie przyjaciela. Po chwili w głowie pojawiły się również te dotyczące rodziny. Czy miała ich już nie zobaczyć? Jeśli Coffman przekaże wszystko Linusowi to pewnie nie będę się mogła pokazać w domu. - zagryzła wargę. - Wszystko byłoby łatwiejsze, gdyby Pete po prostu go zastrzelił... Nie wyobrażała sobie tego, ale chyba właśnie taka była prawda. Zastanawiała się, jakie będą konsekwencje i co w związku z tym planuje Peter. Mógł nadal ją chronić. Albo stanąć po stronie swoich. Bo może Joshua miał rację. Może zawsze będzie obca i nie ma na co liczyć ze strony ludzi przybyłych niedawno na inną wyspę. Obejrzała się jeszcze raz na Lancastera, upewniając się, że jest zajęty swoim kiepskim zdaniem i brnięciem naprzód. Potem zrównała krok z Edwardsem.

- Pete, nie zostawisz mnie, prawda?

Nie do końca tak miało brzmieć pytanie, ale Peter był jedyną osobą, której ufała. I oczywiście znaczył o wiele więcej niż tylko sprzymierzeniec. Toteż chciała mieć pewność, że chłopak jest po jej stronie. Z gorzkim rozbawieniem pomyślała, że Pete jest kiepskim kłamcą, więc będzie wiedzieć, czy mówi prawdę.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Wto 6:13, 19 Kwi 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Ben ruszył za Robertsonem. Zadawał swojemu towarzyszowi serię chaotycznych pytań, udając zagubionego rozbitka, ale uzyskiwał tylko zdawkowe odpowiedzi. John natomiast czujnie obserwował "Gale'a".

Punktem wyjścia poszukiwań Jacoba i Claude była chata, która po dość niedługim czasie ukazała się ich oczom.

[domek w dżungli, Panowie]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Peter Edwards
Zakładnik
PostWysłany: Wto 13:17, 19 Kwi 2011


Dołączył: 09 Mar 2010

Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/5

- Nie zostawię Cię.
Peter nie musiał kłamać, rola dziewczyny w jego umyśle zaczęła się rozrastać na inne dziedziny życia niż tylko protekcja i znajomość. Oprócz niezidentyfikowanego uczucia wspólnoty, odczuwał teraz także coś na kształt silnego przywiązania, niemal wręcz uzależnienia od jej obecności w pobliżu. Zważając na czas jaki się znali i który ze sobą spędzali, to bardzo krótko aby osiągać takie rezultaty jeśli chodziło o charakter Petera.
- Ale będziemy musieli porozmawiać zanim położysz się spać. Na temat Coffmana i planów Linusa względem naszej wioski. Muszę coś zrobić, pomimo że większości ludzi z którymi mieszkam w osadzie, po prostu nie znam.
Miał nadzieję, że do Majki nie dotarła jeszcze lekko zamaskowana wiadomość, że Peter jest postawiony przed dokonaniem wyboru. Wyboru pomiędzy całą prawdą a kłamstwem, które ze względu na okoliczności w osobie Collisa już nie będzie miało szans się utrzymać.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Collis Lancaster
PostWysłany: Wto 16:53, 19 Kwi 2011


Dołączył: 06 Lut 2011

Posty: 160
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Collis wlókł się wolno i ostrożnie, zagryzając wargi z bólu, jaki dostarczały mu rana i wycieńczenie. Pnącza obwijały mu się wokół nóg, każdy wystający korzeń wydawał się za wysoki. Stracił wiele krwi, ledwo trzymał się na nogach. A właściwie nie trzymał, bo kolejny korzeń okazał się przeszkodą nie do przejścia - Lancaster upadł na kolano. Sapnął gniewnie, aczkolwiek efekt irytacji został zniszczony przez marny wygląd mężczyzny oraz jego chrapliwy oddech.

- Hej... Peter! - rzucił przed siebie, a gdy chłopak się odwrócił dodał: - Mógłbyś... No wiesz...

Podparł się ręką, by nie przewrócić się na ściółkę. Musiał dać sobie czas na odpoczynek. No i czekał, aż Edwards pomoże mu wstać. Nie miał zbyt dużego wyboru, bo alternatywą było pozostawienie Collisa na pastwę losu. Na śmierć. Peter nie był tego typu osobą. Gdy tylko Lancaster poczuł, jak chłopak bierze go pod ramię, a Majka stoi w dość znacznej odległości od nich, zwęszył okazję na powiedzeniu chłopakowi tego i owego. Miał na to tyle czasu, ile dotarcie do dziewczyny - czyli niewiele, może dwie minuty, a może nawet nie to.

- Słuchaj, Peter. - powiedział pospiesznie szepcząc, z wyraźnym wysiłkiem. - Ani ty, ani ona nie jesteście moimi wrogami. Ale uważaj na Majkę, ludzie... daj mi skończyć, do cholery! Ludzie oszukują, Peter. Zwłaszcza, jeśli mają jakiś cel. A celem tamtych jesteśmy my. Nie zapominaj o tym. Może ruda czuje coś do ciebie, ale zawsze będzie należeć do obcych. Coffman miał w tym względzie rację. Nie każę ci jej wydawać. Po prostu miej ją na oku i nie daj się omotać. Bo lada moment zrobisz dla niej wszystko, niezależnie od tego, jak będzie to głupie.

Nabrał ze świtem powietrze, kończąc swój szybki monolog. Nie chciał dodawać niczego więcej. Byli już niemal przy dziewczynie i kolejne zdania mogła usłyszeć.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Peter Edwards
Zakładnik
PostWysłany: Czw 8:32, 21 Kwi 2011


Dołączył: 09 Mar 2010

Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/5

Peter odwrócił się i spostrzegł jak Collis upada na kolano, nie mając siły by wstać. Zresztą powiedział to. Chłopak podszedł do mężczyzny i pomógł mu wstać, jednocześnie widząc że daleko już nie zajdzie. Postanowił przemilczeć fakt, że jeśli chodzi o udzielenie pomocy, to na niego zawsze można liczyć, poza tym duma Collisa nie zniosłaby raczej tego zbyt dobrze. Ujął go pod zdrowe ramię i zaczął prowadzić w stronę czekającej dziewczyny. Zastanawiał się do czego pospiesznie zaczęty wywód Lancastera doprowadzi, a gdy zorientował się o co chodzi, chciał mu natychmiast przerwać. Otworzył usta i miał powiedzieć, żeby przestał, ale uciszono go. Podminowany chłopak wysłuchał więc cierpliwie wykładu Lancastera (w którym jednak kryło się trochę prawdy, do czego Edwards przyznać się nie chciał), jednak nic odpowiedzieć na to nie zdążył bo byli już przy Majce. Peter rzucił w jej kierunku uśmiech, który raczej wyszedł krzywo niż w docelowym zamiaru sympatycznie.
- Chcecie odpocząć trochę? Potrzebujesz tego Collis?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Czw 21:29, 21 Kwi 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Słońce chyliło się ku zachodowi, mrok pochłaniał Wyspę stopniowo i konsekwentnie. Dżungla mruczała cicho, obserwowała. Lepkimi mackami strachu dosięgała niemal każdego, wzbudzała niepokój. A wszystko to kontrastowało z bezchmurnym niebem, które było usiane milionami gwiazd, a przez środek przebiegała jasna smuga Drogi Mlecznej.

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Maja Donowan
Templers
PostWysłany: Pią 12:14, 22 Kwi 2011


Dołączył: 26 Paź 2010

Posty: 217
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Na stwierdzenie Petera, że będą musieli porozmawiać skinęła lekko głową. Chociaż nie wierzyła, by miała na to siły. Była brudna, zmęczona i głodna, o bezradności i niepewności już nie wspominając. Marzyła tylko o przespanej nocy, po której wszystkie problemy same się rozwiążą. A na razie skupiała się na znaczeniu słów Petera: "Nie zostawię cię, ale będziemy musieli porozmawiać". To brzmiało, jak warunek. Mimo wszystko ufała mu. Nie miała innego wyjścia.

Usłyszawszy wołanie Collisa, odwróciła się. Peter nawet się nie wahał, by mu pomóc i Majka uśmiechnęła się mimowolnie z rozczuleniem. Gdy jednak zauważyła, że usta Lancastera się poruszają i mówi coś szybko (i dużo) do Petera, zmarszczyła brwi. Bo Edwards nie odpowiedział. Bo gdy już do niej podeszli posłał jej sztuczny uśmiech. Co musiał usłyszeć? Collis był świetnym manipulatorem, zdążyła się już o tym przekonać, i fakt ten zmroził dziewczynę. A jeśli wywołał w Peterze wątpliwości? Poczuła złość i niechęć do Collisa. Jeśli masz mieszać, to wolę, żebyś zdechł! Odwróciła się (może nieco ostentacyjnie) od obu mężczyzn. Zmierzch sprawił, że robiło się ciemno, a dżungla znowu zaczynała być nieprzyjemna. Zadrżała. Strach sprawił, że wyostrzała wzrok, starając się dostrzec jakieś szczegóły. I oto między drzewami dostrzegła niewyraźny, ledwo widoczny prześwit, a za nim... placyk? Postąpiła kilka kroków. Tak, nie było wątpliwości. To był placyk. Wyciągnęła przed siebie wskazujący palec i obejrzała się przez ramię.

- Jesteśmy już prawie na miejscu! - ucieszyła się.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Czw 19:37, 05 Maj 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

26. dzień

Ciemność ustępowała porannym promieniom słońca. Już od wschodu było duszno, jasnym było, że do południa temperatura stanie się nieznośna. Dżungla ucichła, a mieszkańcy na chwilę pozbyli się upiornego niepokoju.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Sob 22:41, 14 Maj 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

[b]Słońce wspięło się wysoko nad horyzontem. Południe przyniosło ze sobą jeszcze wyższą temperaturę.[/b

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Judy Walker
Templers
PostWysłany: Nie 9:04, 22 Maj 2011


Dołączył: 03 Maj 2011

Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

Nie czekała. Niewiele obchodził ją bezużyteczny w tym momencie stan Coffmana. Pomyślała beznamiętnie, że lepiej byłoby dla niego, gdyby pozbierał się w miarę szybko. W przeciwnym razie zamelduje to Benjaminowi. Poza tym informacje, które posiadał mogły być użyteczne, bo przecież był na wyspie obcych od kilku dni. Na pewno coś wiedział, a to mogłoby przyspieszyć sprawy. Ale i bez tego Judy była pewna powodzenia swojej misji. Znała wyspę, odnalezienie Donowan to tylko kwestia czasu.

Z wyczuciem przemierzała dżunglę. Zwracała uwagę na każde zmysłowe doznanie. Słyszała brzęczenie owadów, krzyki ptaków w oddali. Słońce głaskało po ramionach, czasem raziło w oczy. Kolory, zapach, odczucia... Judy zmarszczyła lekko brwi. Miała wrażenie, że tutaj jest inaczej. Jakby coś wisiało w powietrzu, jakby sielska atmosfera była udawana, jakby rzeczywistość mogła zmienić się w każdej chwili. Z pewnością nie miała takiego wrażenia przy ostatniej wizycie. Pamiętałaby.

Rozejrzała się w skupieniu. Ale po chwili ruszyła ponownie.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Joshua Coffman
Templers
PostWysłany: Nie 9:55, 22 Maj 2011


Dołączył: 01 Kwi 2010

Posty: 264
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Coffman nie miał innego wyjścia jak przywołać się do porządku, choć trwało to jeszcze dłuższą chwilę. Zdecydowanie za długą, jak na jego widzimisię. Joshua pocił się, od czasu do czasu drgały mu ręce ale nie dawał za wygraną, pomimo bólu całego ciała jaki odczuwał.
- Walker. Szukasz Czerwonego Kapturka? Opowiedzieć Ci może coś ciekawego?
Warknął ze złością nie przejmując się nienaturalną barwą głosu, jaką z siebie wydawał. Poza tym nie przejmował się, lecz pamiętał o fakcie, że blisko mu było do tego aby skończyć życie z ręki Judy. Był wściekły i przed czynieniem zła powstrzymywał go jedynie brak sił fizycznych i uszczerbek na psychicznych.
- Wiesz że Sarenka przygruchała sobie obcego?
Obserwował jej reakcję, zupełnie nie rozumiejąc dlaczego kobieta rozgląda się po otoczeniu, jakby miało ono zaraz ich zjeść. Przystanął, opierając się o drzewo. Łapał oddech.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Joshua Coffman dnia Nie 9:55, 22 Maj 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Judy Walker
Templers
PostWysłany: Nie 10:43, 22 Maj 2011


Dołączył: 03 Maj 2011

Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

Nie chciała patrzeć na Coffmana. Jego postawa i zachowanie wyraźnie ją drażniły, wywołując gniew. Wolałaby nie musieć się opanowywać, ale to mogłoby się bardzo źle skończyć dla mężczyzny, a Benjamin z pewnością nie byłby zadowolony z trupa jednego z najlepszych ludzi. Zmełła w ustach przekleństwo. Joshuę ratowała lojalność Judy w stosunku do lidera oraz to, że był świetny w łóżku.

Odwróciła się na dźwięk głosu Coffmana. Czy wyłapuję w twoim głosie złość? - zaśmiała się w duchu szyderczo. - I o co się tak wkurzasz? Że nie znasz swoich własnych możliwości? Że trzeba po tobie poprawiać?

- Nie musisz mi niczego opowiadać. Do wszystkiego mogę dojść sama.

Milczała przez chwilę. A potem Coffman znów zadał pytanie. Szybko doszła do wniosku, że Sarenką nazywana jest młodziutka Donowan. Judy aż zaświeciły się oczy. I nawet powstrzymała się przed szarpnięciem Joshui za to, że zatrzymuje się tak szybko i opóźnia marsz.

- Przygruchała? - powtórzyła ze śmiechem. - Świetnie. Szykuje się jeszcze lepsza zabawa. Z bonusami. - uniosła lekko kuszę tak, jakby miała strzelać do góry. Była to tylko demonstracja. - Ciekawe jak bardzo poruszy ją jego śmierć. Co? Jak myślisz, skarbie? - przeniosła roziskrzone spojrzenie na mężczyznę.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Joshua Coffman
Templers
PostWysłany: Nie 10:56, 22 Maj 2011


Dołączył: 01 Kwi 2010

Posty: 264
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

- Otóż to, otóż to słodka Judy. Mam zamiar odstrzelić mu jaja, jak już przestanie być użyteczny. Młoda Donowanówna będzie z tego powodu pewnie straszliwie rozpaczać.
Joshua uśmiechnął się do siebie, powstrzymując się na chwilę ze sprzedawaniem informacji, że Linus chce jednego z nich.
- Poza tym wątpię, żebyś do wszystkiego doszła sama.
Coffman odbił się od drzewa zbliżając się do Judy powoli, patrząc na nią jednocześnie ze złością i pewnego rodzaju fascynacją.
- Są sprawy, w których dojść możesz tylko ze mną.
Rzucił jej na ucho, wymijając ją i idąc do przodu.
- Od jak dawna Linus tutaj przebywa? Mamy się z nim spotkać?
Ton jego głosu zdradzał, że wolałby tego uniknąć.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna -> Wyspa Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 47, 48, 49 ... 51, 52, 53  Następny
Strona 48 z 53

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach



fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo


Programosy
Regulamin