www.rasshamra.fora.pl - witaj! Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości.
Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna                    FAQ
                Szukaj
             Użytkownicy
          Grupy
       Galerie
    Rejestracja
Zaloguj
Dżungla
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 33, 34, 35 ... 51, 52, 53  Następny  
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna -> Wyspa
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Jenefer Johnson
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Wto 19:27, 20 Kwi 2010


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 723
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn

Zmęczenie kolejną nocą podczas której ledwo zmrużyła oczy dawało o sobie znać, rozlewając się falą ciężkiego, ołowianego lenistwa po całym ciele. Wlokła się za Ryanem, jakby to ona była ranna. Miała stanowić straż tylną, ale czuła, jak z każdym krokiem opuszczają ją siły. Nadejście świtu potraktowała z obojętnością, Nie zareagowała również na pozdrowienia i pytania ludzi kręcących się mimo wczesnej pory po placyku wioski.
Ryan szedł w kierunku przychodni, więc Jen dreptała za nim niczym pisklak za mamą - kurą.

[przychodnia]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Joshua Coffman
Templers
PostWysłany: Śro 20:41, 21 Kwi 2010


Dołączył: 01 Kwi 2010

Posty: 264
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Zadziwiającym jest, jak szybko posiłek stawia na nogi. Zaledwie piętnaście minut po spożyciu śniadania, Joshua poczuł się lepiej a po sennej marze pozostały jedynie blade wspomnienia. Wstał więc spod drzewa, narzucając na plecy swój plecak. Ruszył tą samą drogą, którą tutaj trafił.
Miałeś szczęście Josh, że Cię nie śledzili. Zostawiłeś po sobie śladów, że znaleźli by Cię z klapkami na oczach.
Mimowolnie uśmiechnął się do siebie, po drodze mijając plamę krwi widniejącą obok drzewa pod którym doszło do strzelaniny.
A więc mają broń i posiada ją ta dziewczyna z domku Boswell.
Podążył w kierunku miasteczka, konsekwentnie ignorując chłód i mgłę. Na dzisiaj nie miał żadnych planów na odwracanie uwagi. Dzisiaj będzie działał inaczej. Joshua Coffman wszedł w zarośla i ślad po nim się urwał.

[Miasteczko]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Nie 9:50, 25 Kwi 2010


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Czas płynął nieubłaganie, wciągając słońce coraz wyżej nieba. Chmury znikły, rozgonione przez oceaniczne wiatry, a mieszkańcy wyspy mogli podziwiać błękit czystego nieba. Nastało południe.

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
John Robertson
PostWysłany: Pon 8:39, 26 Kwi 2010


Dołączył: 28 Mar 2010

Posty: 134
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Raźno wkroczyli do dżungli. Może to przez fakt, że byli (względnie) wypoczęci, a może przez to, że nikt w nikogo nie mierzył ze spluwy, nikt nie miał skrępowanych z tyłu dłoni. Robertson zastanawiał się czy to się na nim odbije, to i jeszcze zamknięcie tamtej dziewczyny w drewutni. Miał nadzieje, że nie. W gruncie rzeczy byli kwita - on dostał po mordzie, przegłodzili go przez dobę z kawałkiem, zostawiając w kiepskich warunkach. Jacob powinien to rozumieć. Ale John nie wiedział czy tak samo zrozumie to gwałtowność łysego mężczyzny. Ostrożność. Nie mogę sobie pozwolić na luksus poczucia bezpieczeństwa. Robertson wysunął się na prowadzenie, obierając odpowiednią ścieżkę. Senne koszmary ulotniły się w popołudniowym słońcu, a chłód dżungli przyjemnie orzeźwiał.

- Kiedy ma ktoś ma po was przylecieć? - zapytał trochę niepewnie. Nie mógł sobie przypomnieć czy padła wcześniej odpowiedź na to pytanie. - Może zdołamy stąd uciec zanim ci z drugiej wyspy będą chcieli coś przedsięwziąć. O ile w ogóle mają jakieś plany w stosunku do was. Nie mam zielonego pojęcia.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jacob Upper
PostWysłany: Pon 9:35, 26 Kwi 2010


Dołączył: 10 Mar 2010

Posty: 562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice

Jacob drgnął słysząc pytanie mężczyzny.

- Była mowa o roku... - mruknął na wspomnienie swoich - zapewne - mitycznych dwóch milionów dolarów, które miał otrzymać za udział w "projekcie". - Nie jestem pewien, czy dobrze zrozumiałem, ale po dwóch tygodniach chyba miała nas czekać wizytacja. To by wypadało... Za dwa, trzy dni? Straciłem poczucie czasu na tej wyspie.

- Czy tylko to? - zapytał sam siebie - Oczywiście, że nie. - w gruncie rzeczy, cały cholerny plan Jacoba diabli wzięli. Nie tak to miało wyglądać. Zdecydowanie nie tak.

- Zastanawiałem się... - zaczął, przeskakując nad jakimś malutkim strumyczkiem przecinającym ścieżkę. - To, o czym mówiłeś... Czego ludzie z White Raven, którzy zorganizowali naszą wspaniałą krajoznawczą wycieczkę, właściwie chcą? Jeśli jest to faktycznie ta sama organizacja, dlaczego zostawili ciebie na pastwę losu? Dlaczego nie mieliby zrobić tego samego z nami? Widziałem kiedyś taki kretyński film... Nie pamiętam tytułu, ale chodziło o wyspę na której rozbił się statek kosmiczny. Grupa żołnierzy zostaje na nią wysłana tylko po to, żeby przekonać się czy morderczy kosmita który wybił tam wszystkich żyjących ludzi, dalej panoszy się w dżungli. Żołnierze myślą, że ich zadaniem jest rozminowanie terenu. Tak naprawdę są tylko przynętą. Pieprzonym mięsem armatnim - zamilkł, wpatrując się w jakiś odległy punkt przed sobą. - Może przesadzam, ale biorąc pod uwagę naszych leśnych kompanów, brzmi trochę znajomo... Może wysłali nas tu, żeby sprawdzić, czy jest już bezpiecznie.

A może nie? Może po prostu zaczynamy świrować i szukać spisku tam, gdzie go nie ma...?


- Tak czy inaczej, czas pokaże - zakończył, nie chcąc dalej brnąć w te ponure rozważania.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Jacob Upper dnia Pon 9:38, 26 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
John Robertson
PostWysłany: Pon 21:47, 26 Kwi 2010


Dołączył: 28 Mar 2010

Posty: 134
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Robertson wzruszył ramionami, oczywiście na tyle, na ile umożliwiał to plecak. Odsunął jakąś paprotkę, by nie uderzyła go w twarz.

- Zadajesz pytania, na które nie znam odpowiedzi. - powiedział, wpadając w drobne gałązki i próbując się z nich uwolnić. - Mój White Raven prowadził jakieś doświadczenia nad wyspą. A wasz... - pokręcił głową. - Może chodzi o to samo? Tylko nikt normalny nie zgodziłby się tutaj zostać na rok za darmo. I stąd ten cały projekt. Jesteście mięsem armatnim i królikami doświadczalnymi w jednym.

Podnosił wysoko nogi, by nie zahaczyć o wystające korzenie, zasłaniał się dłońmi przed napierającymi na niego krzakami. Utonąwszy w myślach, potykał się czasem, ale nie zwalniał. Im szybciej dotrą do wioski tym lepiej. Tym bezpieczniej.

- Dwa, trzy dni. - mruknął. - Jestem tego bardzo ciekaw.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jacob Upper
PostWysłany: Wto 12:39, 27 Kwi 2010


Dołączył: 10 Mar 2010

Posty: 562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice

Sucha, pozbawiona emocji odpowiedź Robertsona była dokładnie tym, czego Jacob się spodziewał - doskonale współgrała z jego własnym podejściem.

- Nadzieja matką głupich... - mruknął do siebie. Myślał o tym, co może się stać, kiedy powrócą do miasteczka. Nie miał pojęcia, jak mógłby przekonać pozostałych do... No właśnie, do czego? Do tego, żeby wszyscy natychmiast zaczynali się zbroić przeciwko jakiejś innej frakcji? Jacob sam przecież z początku nie wierzył w historię Robertsona, dopóki nie wyskoczył na nich ten uzbrojony mężczyzna. A może był to ten sam człowiek, który wykończył Japonkę i Daphne? Jacob pokręcił głową, próbując skupić uwagę na czymś innym. Dalsze gdybanie nie miało żadnego sensu, dopóki nie skonfrontuje się wszystkich faktów i domysłów.

I co, znowu będziesz się pakował w wir wydarzeń?
- zganił sam siebie. - Miałem zamiar trzymać się na uboczu. Sprzątać knajpę i wieść sielskie życie. Ale gdzie tam, kurwa. Po co? Lepiej zgrywać jakiegoś cholernego szeryfa... Ech, Upper, ty skończony idioto...

- Wspominałeś o jakiejś chacie... - zagadnął Robertsona, który szedł krokiem tak pewnym i sprężystym, jakby połowę życia służył w żandarmerii. - Jeśli tam, na zachodzie, czai się coś dziwnego, to jakim cudem twój kumpel Jones ją zbudował? I co stało się dalej? Byłeś tam kiedykolwiek?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
John Robertson
PostWysłany: Wto 13:26, 27 Kwi 2010


Dołączył: 28 Mar 2010

Posty: 134
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Kiedy Upper wspomniał o zachodniej cześci dżungli, Robertson drgnął niespokojnie, zgubił rytm kroków. Tamta część wyspy... Wzdrygnął się. Aura, która tam panowała, zdawała się dosięgać go nawet tutaj. A przynajmniej tak się czuł. Przypomniał sobie wszystko jeszcze raz. Klatka po klatce, jakby analizował jakiś film. Horror na przykład. Mimowolnie zaczął oddychać szybciej.

- Nie mam pojęcia dlaczego Jones zakwaterował się akurat w tamtej części dżungli. Nigdy tego nie zrozumiem.

Kolejne obrazy ze wspomnień. Nawiedzenia i koszmary w porównaniu z tym co się TAM dzieje były li tylko niewinnym pstryczkiem w nos od Wyspy.

- Raz byłem. - odpowiedział ciszej, niż zamierzał.

Nie podjął wątku. Nie chciał o tym rozmawiać, dziwiąc się przy tym sile wspomnień. Niemalże jakby wszystko wydarzyło się zaledwie wczoraj... Przyspieszył kroku. Jeśli zwolnimy, trzeba będzie spędzić w dżungli dwie, a nie jedną noc. Westchnął, ale westchnięcie to zostało zagłuszone szelest liści, które właśnie odgarniał ze swojej drogi.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jacob Upper
PostWysłany: Wto 21:53, 27 Kwi 2010


Dołączył: 10 Mar 2010

Posty: 562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice

- No dobrze, amigo - pomyślał Jacob nie kontynuując tematu. Doskonale wiedział, w którym momencie należy przestać drążyć drażliwy dla kogoś wątek - sam kończył dyskusję w bardzo podobny sposób jak teraz zrobił to Robertson. Postanowił w ogóle zamilknąć na jakiś czas i "cieszyć się" odgłosami natury.

W tej dżungli czuł się nieswojo; swoją własną, wielkomiejską i jakże odmienną od tej, zostawił na kontynencie, kilka tysięcy mil stąd. Tam, w aglomeracji, był w stanie przetrwać niezależnie od warunków, kierując się tylko i wyłącznie swoim szczurzym instynktem. Zawsze potrafił znaleźć jakąś norę, w której spędzał noc, wytargować od kogoś jedzenie albo mocniejszy trunek, gdy zima za bardzo dawała się we znaki. A tutaj? Krajobraz zaułków, podłych moteli i barów, opuszczonych ruder i zakorkowanych ulic zastąpił krajobraz dziewiczej ziemi, nieokiełznana przyroda eksplodująca wszystkimi odcieniami zieleni i brązu. A Jacob preferował przecież szarości i czernie, na których tle mógł przywdziać skórę kameleona. Tu nie miał takiego komfortu. I chociaż las gęstniał, wciąż czuł się tak, jakby stał nagi i wystawiony na widok tysięcy niewidzialnych oczu. Dżungla żyła.

To dało się wyczuć.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Czw 21:37, 29 Kwi 2010


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Ostatnie promienie słońca topiły się w oceanie. Rozgwieżdżone niebo wydawało się zapowiadać spokojną noc, ale czy taka miała być w istocie?

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
John Robertson
PostWysłany: Czw 22:24, 29 Kwi 2010


Dołączył: 28 Mar 2010

Posty: 134
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Zaczynało się ściemniać, każde drzewo wyglądało teraz obco, każdy krzak - jakby przed chwilą mijali taki sam. Robertson zatrzymał się i uniósł w górę głowę, wyobraził sobie, że dostrzega niebo przez koronę drzew. Wciągnął głęboko do płuc orzeźwiające wieczorne powietrze, po czym rozejrzał się wolno. Wskazał na konary jednego z potężnych drzew, które tworzyły coś na kształt zatoczki.

- Pięciogwiazdkowy hotel to to nie jest, no ale... - urwał i wzruszył ramionami. Przez chwilę dziwił się sam sobie, że jeszcze pamięta, co to jest luksusowy hotel.

Zrzucił plecak przy jednym z konarów, usiadł z wysiłkiem na ściółce. Zmęczenie dawało mu się we znaki. Potrzebował dłuższego odpoczynku, a tymczasem musiał się zadowolić kilkoma godzinami snu. Drzemki właściwie. Wyciągnął z plecaka butelkę alkoholu, którą skierował w stronę Jacoba.

- Na dobry sen, Upper.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jacob Upper
PostWysłany: Czw 22:53, 29 Kwi 2010


Dołączył: 10 Mar 2010

Posty: 562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice

Gdy Robertson zarządził postój, Jacob oddalił się kilka metrów by ulżyć pęcherzowi. Zauważył, że dłonie drżą mu lekko, co nie było najlepszą oznaką. Po skończonej potrzebie przeszedł na drugą stronę ścieżki i nazrywał prawdziwy bukiet paproci. Tej nocy nie miał zamiaru spędzić bez choćby prowizorycznej poduszki. Zaczął przygotowywać sobie posłanie tuż obok swego towarzysza niedoli. Następnie oparł strzelbę o pień drzewa, ułożył się wygodnie na ziemi i przyjął podaną mu butelkę.

- Nie wiem, co bym bez ciebie zrobił - mruknął z pozoru ironicznie, lecz w głębi duszy czując prawdziwą wdzięczność. Już chyba tylko alkohol ratował go przed kompletnym załamaniem. - Mój dawny znajomy z innej rzeczywistości, Altermann, mawiał: "Dopóki na świecie istnieje wóda, nie grozi nam zagłada" - upił kilka głębszych łyków i oddał butelkę właścicielowi. - Szykuje się ładna noc - powiedział. - Kiedy wrócimy do miasteczka będziesz musiał rozmówić się z Claude. Wiesz o czym. To dobra dziewczyna - powiedział czując jak ogarnia go sen. - Naprawdę dobra dzie...

Ostatnie słowo przeszło w niezrozumiały pomruk. Chwilę później Jacob już spał.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
John Robertson
PostWysłany: Pią 13:20, 30 Kwi 2010


Dołączył: 28 Mar 2010

Posty: 134
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

- Za dobra. - skomentował krótko Robertson.

Pomyślał, że rzeczywiście będzie musiał porozmawiać z tą całą Claude, przeprosić. Nie było to jednak czymś, nad czym by się zastanawiał w jakiś szczególny sposób. Zdążył się zorientować, jaki dziewczyna ma charakter. Nie miał wątpliwości, że nie będzie z nią żadnych problemów. Nabrał alkoholu do ust, napawając się smakiem, potem przełknął z wysiłkiem. Coś było w słowach znajomego Uppera. Robertsona z pewnością czekałaby zagłada, gdyby nie miał na wyspie ani kropli napojów wyskokowych. Po prostu by nie wytrzymał. Oparł się wygodnie o korzeń i zapadł w czujny sen. Nadal wolał być ostrożnym.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Joshua Coffman
Templers
PostWysłany: Nie 8:41, 02 Maj 2010


Dołączył: 01 Kwi 2010

Posty: 264
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Za soba usłyszał strzały i poczuł kule, które szarpią jego ubranie, rozwiewane w biegu przez wiatr. Jedna z kul przeleciała tuż nad jego głową a gdy odwrócił się i wycelował w strzelającą Jenefer, to właśnie wtedy jej kula trafiła go w brzuch. Joshua krzyknął i skulił się, opadając na kolana. Nie było teraz mowy, aby się zemścić, a w jego umyśle roiło się aż od nieprzyjemnych myśli strachu. Nie był to strach przed śmiercią, to był strach przed Benem. Joshua wstał i powolnym biegiem rzucił się do ucieczki, przypadkowo oparł się gdzieś o drzewo, na zaledwie sekundę, by spojrzeć na brzuch. A właściwie to nie spojrzał. Wymacał palcami dziurę wlotową i wylotową, a potem ponownie ruszył do przodu wlekąc się właściwie nie idąc. Kierował się ku plaży, zostawiając za sobą ślady krwi.
- Kurwa!
Szepnął, wpadając na drzewo i zwalając się na ziemię od bólu. W krzakach coś zaszeleściło, Joshua nastawił uszu.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Nie 8:53, 02 Maj 2010


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Dzień: 11

Jenefer odnalazła ślady pozostawiane przez krew Coffmana, jednakże szybko je zgubiła. Wyglądało na to, że „obcy” radzi sobie w dżungli całkiem dobrze, nawet z tak poważną raną. Dziewczyna zaklęła pod nosem, ale nie pozostało jej nic innego, jak wrócić do miasteczka i się uspokoić. Natomiast oszust zdołał zrobić sobie prowizoryczny opatrunek i ruszył w stronę „domu”, licząc, że dotrze tam żywy.

Poranek przywitał mieszkańców wyspy ciepłymi promieniami słońca.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna -> Wyspa Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 33, 34, 35 ... 51, 52, 53  Następny
Strona 34 z 53

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach



fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo


Programosy
Regulamin