|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Joshua Coffman Templers
|
Wysłany:
Sob 21:55, 17 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 01 Kwi 2010
Posty: 264 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Na niebie ponad miasteczkiem widniała łuna ognia, rozjaśniająca mroki nocy. Joshua trzymał mężczyznę za nogi, ciągnąc go przez dżunglę w ciemnościach. Wkroczył on w gęstwinę krzaków, po drodze układając sobie plan "na wszelki wypadek". Przeciągnął go jeszcze kawałek i rozejrzał się wokół, szukając wzrokiem czegoś, co mogłoby mu posłużyć za sznur. Po dwóch, maksymalnie trzech minutach dostrzegł w ciemnościach zwisające z drzew liany, mogące mu posłużyć za pożądany przedmiot. Bez lepszego pomysłu, podszedł do drzewa i uwiesił się na niej, napinając ją do granic możliwości.
W imię jej świętobliwości Bena..
Pomyślał sarkastycznie i zaczął przecinać lianę, po chwili spadając wraz z nią z wysokości dwóch metrów na ziemię.
- Kur...
Zaklął na głos, starając się zebrać do kupy, nie rozżalając się nad potłuczonym tyłkiem. Podszedł do nieprzytomnego mężczyzny i zawiązał mu ręce wraz z nogami w taki sposób, aby każde szarpnięcie zaciskało pętlę mocniej. W tym momencie mężczyzna mruknął coś, odzyskując przytomność. Joshua natychmiast przytknął mężczyźnie do gardła nóż.
- Jeden krzyk a umrzesz. Kim jesteś?
Jego głos był chłodny, nie było w nim żadnych emocji. Gdy chciał, potrafił nawet ukryć zmęczenie, a trzeba wiedzieć, ze Coffman był cholernie zmęczony.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Joshua Coffman dnia Sob 21:57, 17 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
 |
|
 |
Sam
|
Wysłany:
Sob 22:12, 17 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 07 Mar 2010
Posty: 167 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Adrenalina podskoczyła Samowi, gdy usłyszał kroki z tyłu. Chciał się odwrócić, ale nie zdążył, dostał w łeb, jęknął i upadł. Zapanowała ciemność.
Otworzył oczy, głowa bolała go cholernie. Przed sobą zobaczył tego kogo gonił. Próbował się poruszyć, ale poczuł, że jest związany, zaczął się szarpać, ale po chwili zorientował się, że to nie ma sensu, bo więzy zaciskają się jeszcze bardziej, więc przestał.
- Kim jestem?! Kurwa! Kim wy jesteście?! Czemu nas mordujecie?! Co wam, do kurwy nędzy, zrobiliśmy?! - wściekłość kipiała w Samie, gdyby go rozwiązano, zrobiłby z Joshem tak złe rzeczy, że to co widział w dzieciństwie to by było święte.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Joshua Coffman Templers
|
Wysłany:
Sob 22:39, 17 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 01 Kwi 2010
Posty: 264 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
- Zamknij mordę.
Rzucił ostro i mocniej przycisnął nóż do gardła Sama, robiąc na nim małe nacięcie. Mężczyzna cofnął głowę, co było zrozumiałe w tej sytuacji.
- Na twoim miejscu, odpowiadałbym grzecznie na pytania. Pamiętaj chłopcze, że to ja trzymam nóż. Jedno bezużyteczne słowo, a nie będziesz miał okazji wypowiedzieć ich więcej. Tak jak tamtych dwoje z domku.
Joshua uśmiechnął się do siebie.
- Pytam po raz ostatni. Kim jesteś?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Jenefer Johnson Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Sob 22:55, 17 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 723 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn
|
Nogi zapadały jej się w gęstą roślinność. Pociecha z tego była taka, że odgłos jej kroków był tłumiony niczym na najlepszym dywanie. Szła niemal po omacku, rozglądając się i mierząc bronią do każdej większej plamy cienia czy głośniejszego dźwięku dochodzącego do niej. Bała się. Więcej, była przerażona. Jej dłonie były spocone (wiedziała już po co na okładzinach chwytu pistoletu nacięta była ta śmieszna kratka), jej oddech był płytki i nerwowy.
Mimo szarej ciemności, wkrótce zauważyła świeżo wygniecioną roślinność - jakby ktoś wlókł coś ciężkiego. Ruszyła ostrożnie śladem.
- Pytam po raz ostatni. Kim jesteś? - usłyszała wkrótce męski, obcy głos.
Broń automatycznie podskoczyła do góry. Podeszła bliżej i zobaczyła dwie ciemne sylwetki - jedną leżącą na ziemi i drugą pochylającą się nad nią.
- Rzuć broń - powiedziała starając się, by jej głos był twardy i stanowczy - i wstań. Ręce na kark. Sam? - rzuciła pytanie w kierunku leżącej postaci.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Sam
|
Wysłany:
Sob 22:55, 17 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 07 Mar 2010
Posty: 167 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Sam nie mógł nic zrobić, jak tylko odpowiadać na pytania mężczyzny. Był związany, miał nóż przy gardle.
- Jestem uczestnikiem tego, cholernie pechowego projektu, White Raven. Taki eksperyment, organizatorzy zostawili nas tu na rok, i każdemu wypłaci po 2 miliony po tym zasranym roku. Ale coś mi się zdaję, że im nie pykło, bo ktoś musiał się wpierdolić i nas powyrzynać!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Ryan Crower
|
Wysłany:
Sob 23:03, 17 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 05 Mar 2010
Posty: 430 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wszedł w gęstwinę. Rozejrzał się, ale jedyne co dostrzegł, to pnie pobliskich drzew.
Zgubił Jen, zgubił napastnika.
- Cholera... - warknął.
Nagle do jego uszu doszły niewyraźne strzępki rozmów. Nie wiedział jednak skąd pochodzą.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Carmen Hierro
|
Wysłany:
Sob 23:15, 17 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 07 Mar 2010
Posty: 303 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Carmen przeciskała się przez krzaki. Noc byłą wyjątkowo ciemna, co tylko utrudniało jej drogę. Biegnąc przez dżunglę, wpadła na kogoś. Szybko spojrzała na twarz mężczyzny.
- Ryan. - Powiedziała szpetem sama się dziwiąc, że nie krzyknęła.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Ryan Crower
|
Wysłany:
Sob 23:21, 17 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 05 Mar 2010
Posty: 430 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Podskoczył, gdy Carmen na niego wpadła.
- Carmen? A Ty co tu robisz?! - mówił starając się być cicho. - Zgubiłem ich...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Sam
|
Wysłany:
Nie 3:18, 18 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 07 Mar 2010
Posty: 167 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Zza krzaków wyłoniła się Jen.
Dzięki Bogu!
- Do góry ręce! Słuchaj pani! - miał ochotę rozszarpać go na strzępy.
Zdecydowanie Jen miała przewagę, tamten miał schowaną broń, więc gdyby chciał ją wyciągnąć, Jen zrobiłaby to co do niej należy. Postrzeliłaby go? Sam mógł mieć tylko nadzieje. Z reguły kobiety nie lubiły zabijać, te normalne. Jen zdecydowanie była normalna.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Joshua Coffman Templers
|
Wysłany:
Nie 9:54, 18 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 01 Kwi 2010
Posty: 264 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
A może właśnie o to im chodziło? Żebyśmy was powyrzynali jak małe prosiaczki przed świętami?
Miał ochotę podzielić się tą myślą ze skrępowanym mężczyzną, zapamiętując jego każde słowo.
- Mam Cię nazywać pieprzonym Pinokiem? Zapewne Twoja macierz dała Ci jakieś normalne imię...
Wtedy usłyszał szelest, ale było już za późno na odpowiednią reakcję.
- Rzuć broń i wstań. Ręce na kark. Sam?
Och, zatem to ta panienka z domku niejakiej Boswell.
- Do góry ręce! Słuchaj pani!
Na dźwięk tych słów Joshua roześmiał się donośnie, szczerze ubawiony tym zdaniem i jego dwuznacznością. W krzakach przed nim coś się poruszyło, po chwili zrywając się z głośnym ptasim krzykiem do lotu. W ślad za jednym ptakiem poszły inne, zagłuszając nieco pierwsze słowa Josha.
- A to dobre. Mam rzucić broń? Może stanie się wręcz przeciwnie panienko? Może Ty rzucisz broń?
Zwinnie przeturlał się za Sama i podniósł go za krępującą jego kończyny linę, w wyniku czego więzy zacisnęły się jeszcze mocniej odcinając dopływ krwi do jego rąk i stóp. W tej chwili Sam znajdował się w pozycji pół leżącej, pół klęczącej, stanowiąc lekko wypukłą tarczę dla Josha.
- Bo widzisz Pani mego serca, nie jestem w tej dżungli sam. Dla przykładu za moimi plecami znajduje się pewien człowiek o ksywce Siwy, który w momencie gdy padnę na ziemię ranny albo martwy, włączy się do akcji. A on... - zrobił wymowną pauzę - jest większym piromanem niż ja.
Wyjrzał zza ramienia mężczyzny, spoglądając na Jen słabo oświetlaną przez księżyc i łunę ognia. Ocenił odległość pomiędzy nimi i ewentualne możliwości. Jak wcześniej się domyślał - kobieta miała broń.
- Więc jak będzie? Zabijesz mnie, ryzykując przy tym życie tego tu Zbuntowanego Pinokia?
Wyjął pistolet wolną ręką i ponad ramieniem Sama wycelował nim w Jenefer.
- A może zrobimy jeszcze inaczej? Policzę do trzech i zaczniesz uciekać w obronie swojego życia? Ten tu nie umrze, o ile okiełzna swój języczek. Prawda Pinokio?
Wystrzelił, lecz nie w Jenefer. Kula przemknęła obok niej, trafiając w drzewo dwa metry dalej. Po dżungli rozległ się huk wystrzału. Mężczyzna instynktownie schował się za plecy Sama, jednym okiem obserwując to co się zaraz stanie. Był gotowy aby zerwać się i uciec w gęstwinę krzaków po lewej.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Carmen Hierro
|
Wysłany:
Nie 10:14, 18 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 07 Mar 2010
Posty: 303 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Strzepała okruszki ziemi z rąk i znowu spojrzala się na Ryana.
- Szukam Petera. Musi byc na plaży. - On i tak nie wie o co chodzi Cam...
- Moment.. zgubiłeś Jen? Ona może być sam na sam z mordercą i tym popieprzonym gościem od pożaru? - Nie mogła uwierzyć w to, że Ryan zostawil ją samą, że ją zgubił, to jest żołnierz?
W oddali słyszala jakieś krzyki, dialog jakiejś rozmowy.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Carmen Hierro dnia Nie 10:19, 18 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
 |
Ryan Crower
|
Wysłany:
Nie 10:40, 18 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 05 Mar 2010
Posty: 430 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
- Tak, zgubiłem Jen! - powiedział zdenerwowany. Po raz kolejny, rozejrzał się po okolicy. Znów nie zobaczył żadnych śladów.
Względną ciszę przerwał odgłos strzału.
- O cholera! - zaklął próbując wyłapać, skąd wystrzelono. - Carmen... Ja muszę odnaleść Jen, nie wiem gdzie jest Peter, nie widziałem go. Uważaj na siebie! - rzucił i pognał wgłąb dżunglii.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Jenefer Johnson Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Nie 11:07, 18 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 723 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn
|
Jen nie znała tego mężczyzny. Jego pewność siebie i sposób zachowania nie kojarzyły jej się z nikim, kogo znała.
Huk strzału przeraził ją tak, że wszystkie mięśnie odmówiły jej posłuszeństwa. W pierwszej chwili nie wiedziała, co się dzieje i padła plackiem w gęstą roślinność. Panika i przerażenie zdominowały ją. Co ty sobie, idiotko, myślałaś? Że podda się i na kolanach o litość będzie błagał? Ten facet prawdopodobnie właśnie wysadził w powietrze dom. I zabił w nim trzy osoby. A teraz ma się przestraszyć głupiej blondi?
Jej serce biło jak oszalała. Przez chwilę nie mogła złapać tchu.
Zastrzeli mnie. Zabije nas wszystkich…
Wciąż miała broń. Po chwili zdała sobie również sprawę z tego, co napastnik właśnie powiedział i z tego, że w gęstwinie niskiej roślinności jest teraz praktycznie niewidoczna. Zwłaszcza przy tym świetle, gdy ona sama ledwo widziała obu mężczyzn jako ciemną plamę na tle szarości.
Wymierzyła broń ponad tą plamę, zamknęła oczy i wystrzeliła dwukrotnie, raz za razem naciskając spust.
Nagle strach zniknął. Sece się uspokoiło.
- Wyściubisz tylko głowę, a dostaniesz kulę między oczy! - krzyknęła. - Poza tym myślisz, że ścigałabym cię sama? RYAN! - wydarła się licząc, że jej współlokator jest gdzieś naprawdę blisko - Ryan, mam go!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Carmen Hierro
|
Wysłany:
Nie 11:18, 18 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 07 Mar 2010
Posty: 303 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Carmen zaczeła biec za Ryanem. Peter może żyć, leżeć spokojnie na plaży, Jen teraz może potrzebowac pomocy.
Uslyszała wołania Jen.
Biegła tuż za Ryanem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Ryan Crower
|
Wysłany:
Nie 11:31, 18 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 05 Mar 2010
Posty: 430 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wypadł z gęstwiny. Przed sobą miał Jen. Wycelował przed siebie.
- Co tu się dzieje? - wycedził przez zęby. - Nikogo nie widzę!
Przy bladym świetle księżyca, dostrzeżenie czegokolwiek graniczyło z cudem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
 |