|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Atena
|
Wysłany:
Sob 19:25, 27 Mar 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 513 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Z nietęgą miną przykucnęła obok chłopaka delikatnie dotykając jego twarzy
by obejrzeć zranienie na głowie
- Paskudna sprawa - zawyrokowała po chwili i spojrzała na Petera
- Będziemy musieli zawrócić do miasteczka - dodała nie kryjąc nawet żalu
z takiego obrotu sprawy. Nie mają szans w tym momencie szukać ani Lynn
ani tajemniczej chatki. Puścić rannego bez niczyjej pomocy równało się ze
skazaniem go na śmierć a i z nim nie mogą się włóczyć po dżungli.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
|
 |
Peter Edwards Zakładnik
|
Wysłany:
Sob 20:58, 27 Mar 2010 |
|
|
Dołączył: 09 Mar 2010
Posty: 591 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 1/5
|
Skinął głową. Zrobiło mu się żal Lynn, w jego oczach pojawiły się na chwilę łzy.
- Zaraz przyjdę.
Rzucił do towarzyszy i odszedł na chwilę, obierając kierunek na najbliższe gęste zarośla. Gdy przekroczył ich linię, upewnił się czy był wystarczająco od nich oddalony. Oparł się o pień pobliskiego drzewa, nie mogąc powstrzymać w sobie żadnej skraplającej się emocji. Minęło trochę czasu, poczuł się lepiej. Mógł już wrócić do pozostałej dwójki ludzi.
Widzisz mazguło, czego się nie dotkniesz, zaraz to spieprzysz. Zawsze Ci to powtarzałem i miałem rację.
W głowie Petera pojawił się głosik ojca, wiecznie szyderczy i skory do słownej chłosty. Potrząsnął głową, starając się pozbyć z niej wszelkich śladów obecności nieproszonych myśli. Po chwili wyszedł z gęstwiny, podchodząc do Sama. Uklęknął przy nim, zarzucając sobie rękę mężczyzny na szyję.
- Chyba będziesz musiała nieść siekierę Ateno. Nie możemy jej zostawić.
Miał nadzieję, że na jego twarzy nie było śladów łez. Wątpił w to jednak, cały był zbyt brudny, aby to było możliwe.
- Wstajemy Sam. Musimy wracać do wioski.
Pomógł mężczyźnie wstać, choć on sam miał z tym problem.
- Ruszajmy. Ta dżungla mnie osłabia pomimo swojego piękna.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Teddy
|
Wysłany:
Sob 22:21, 27 Mar 2010 |
|
|
Dołączył: 21 Mar 2010
Posty: 55 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
|
Szli już dobre dwa kilometry. Carmen nie wyglądała jakby lubiła takie długie spacerki, ale pozory mylą. Ted zapalił kolejnego papierosa. Szukać psa w dżungli, może być porównywalne z igłą w stogu siana. Już dawno coś mogło go zabić, lecz Ted nie dopuszczał do siebie tej myśli.
- Jak Ci się podoba ten spacerek? - Rzucił do Carmen, spokojnym głosem. Zaciągnął się papierosem, gdy nagle usłyszał szczekanie.
- O cholera! - Rzucił się biegiem w stronę szczekania. Biegł przez zarośla, na oślep.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Sam
|
Wysłany:
Sob 22:28, 27 Mar 2010 |
|
|
Dołączył: 07 Mar 2010
Posty: 167 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
- Nie, nie możemy wrócić, a Lynn? A jak jej się coś stało? - Sam nie chciał, aby przez niego zginęła kolejna osoba - Musimy jej pomóc i w końcu złapać tego psychola raz na zawsze!
Próbował wstać, Peter pomógł mu. Sam oparł się o drzewo pod którym wcześniej leżał i spojrzał na towarzyszy.
- Nie zostawimy jej - powiedział stanowczo. Potem spojrzał w bok, gdyż jego uwagę przykuły barwne kolory, które rozkładały się na ziemi. Widok był okropny, ogromne plamy krwi, ciemnej i bielszej, połyskującej w słońcu, mieszały się z zielonkawymi kolorami liści i czarną ziemią. Widok był jak po wojnie.
- Nie zostawimy jej! - powtórzył, tym razem głośniej i ruszył do przodu, lecz po chwili upadł z braku sił, nie mógł nawet normalnie postawić nogi.
Nieee, niee cholera!
- Nie wracamy do żadnej wioski, pozwolicie tak po prostu zostawić Lynn na pastwę tego świra? Zabił już jedną osobę! O jedną za dużo!
Próbował wstać jeszcze raz, udało mu się. Jednak z ruszeniem do przodu było trudniej, Sam robił kilka kroków i cofał się do drzewa, aby nie upaść z powrotem.
Tak udało mu się już opanować jak iść, stąpał na tych częściach stopy, które go nie bolały. Może i dziwnie to wyglądało, ale za to chłopak mógł iść, z czego był bardzo zadowolony. Co chwilę pochylał się, prawie upadając, więc szedł blisko drzew i krzaków, aby w razie czego mieć sie czego złapać.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Carmen Hierro
|
Wysłany:
Sob 22:46, 27 Mar 2010 |
|
|
Dołączył: 07 Mar 2010
Posty: 303 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Cały czas gdy szli, przestała myśleć o odnalezieniu psa, natomiast jej myśli wypełniała ciekawość zobaczenia wioski, osady która była teraz ruiną.
Nie zdarzyła odpowiedzieć na pytanie Teda, gdy obydwoje usłyszeli szczekanie. Tedd zerwał się pierwszy, Carmen zaraz za nim, biegła nie tak szybko, na ile ją było stać.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Atena
|
Wysłany:
Sob 23:34, 27 Mar 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 513 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Odsunęła się od chłopaka gdy ten zdecydowanie odrzucił ich pomoc próbując iść sam.
Z grymasem na twarzy i rzucając wystraszone spojrzenie Peterowi obserwowała
poczynania Sama. W końcu nie mogac patrzeć jak On się męczy narażając na
niebezpieczeństwo tylko dlatego iż chciał strugać bohatera podeszła bliżej
- Przestań do cholery! Ledwo potrafisz chodzić! - krzyknęła mając nadzieję
iż podniesiony głos ostudzi pomysły chłopaka
- Nie będę z Tobą się kłócić - rzekła i dając znak Peterowi złapała Sama
pod ramię próbując zawrócić w stronę w którą wydawało się iż powinni iść.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Peter Edwards Zakładnik
|
Wysłany:
Sob 23:37, 27 Mar 2010 |
|
|
Dołączył: 09 Mar 2010
Posty: 591 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 1/5
|
Tej emocjonalnej huśtawki Peter nie mógł dłużej wytrzymać.
Najpierw broń wycelowana w jego czoło, pożegnanie z kotem, wiadomość o śmierci Miny, spotkanie z dzikim kotem w dżungli, potem pojawienie się Sama, dwa strzały mogące kogoś zabić, porwanie Lynette, jego gniew a potem rezygnacja, bezowocny pościg za mordercą a teraz także wielkie zmęczenie, głód i pragnienie, przymus wybrania mniejszego zła. To był za duży pakiet uczuć jak na tak krótki czas. Peter podszedł do mężczyzny i złapał go za ubranie, nie pozwalając mu odejść ani kroku dalej. Chwilę potem wymierzył mu policzek, delikatny acz zarazem na tyle mocny, by go otrzeźwić. Widział zaskoczenie we wzroku mężczyzny.
Chyba zadziałało.
- Lynette prawdopodobnie już nie żyje. Od momentu gdy morderca ją porwał, a my padliśmy ze zmęczenia na glebę, minęła cała noc. Nie mamy szans na jej odnalezienie, sami nie mamy pojęcia gdzie jesteśmy. Jesteśmy głodni, odwodnieni, śmiertelnie zmęczeni i przerażeni. Niektórzy z nas potrzebują pomocy lekarza, skoro mają zakrwawioną twarz oraz posiniaczone ciało i nie pamiętają jak do tego doszło. Ledwo trzymasz się na nogach, wleczesz się a nie idziesz. Jeśli więc pójdziemy jej szukać w twoim towarzystwie, nigdy jej nie znajdziemy bo w pewnym momencie padniesz i nie wstaniesz, a ja nie mam ochoty kopać kolejnego grobu. Jeśli zostaniesz, umrzesz zabity przez panterę albo padniesz z głodu, z powodu rany, z czegokolwiek, kurwa!
Wrzasnął. Na chwilę zamilkł, wsłuchując się w echo niesione po lesie.
- Lynette nie żyje.
A jeśli żyje, niech Bóg się nad nią zlituje.
- Zaakceptuj to i wracaj z nami do wioski, by uratować nasze własne życie. Albo zostań tutaj i idź do przodu, na pewną śmierć. Nawet jeśli się na niego natkniesz, on ma broń palną, a ty jedynie będziesz miał siekierę, której nie zdołasz podnieść nawet do ciosu.
Puścił go, pozwalając aby Sam oparł się swobodnie plecami o drzewo.
- Wybieraj mądrze.
Postanowił dać mu czas do namysłu. Zostawił go tam gdzie stał, opadając bez sił na ściółkę pod drzewem, gdzie uprzednio mężczyzna leżał. Schował twarz w swoich dłoniach, przymykając zmęczone i przekrwione od zmęczenia oczy. Akurat teraz potrzebował, aby ktoś powiedział mu, że zrobił wszystko co mógł w sprawie porwanej zrobić. Miał wielkie wyrzuty sumienia z powodu Lynette, z powodu tego że nawrzeszczał na mężczyznę, z powodu tego, że żyje i egzystuje wśród ludzi. Przedstawiał sobą widok siedmiu nieszczęść.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Peter Edwards dnia Sob 23:43, 27 Mar 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
 |
Atena
|
Wysłany:
Nie 0:01, 28 Mar 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 513 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Takiej reakcji Petera się nie spodziewała! Gdy tylko złapał On Sama za ubranie Atena odstąpiła od nich o krok zaraz zdając sobie sprawę z dobrego wyboru.
Te uderzenie oraz kanonada słów zamurowało nie tylko Sama ale takżę Atenę.
Może by i próbowała ich rozdzielić ale teraz nie bardzo miała czasu by zareagować.
Ze stresem wysłuchawszy słów swego towarzysza od początku wyprawy
stała bezradnie patrząc jak po chwili opada On na ziemię i ponownie wygląda
na totalnie podłamanego.
Kątem oka zerknęła na Sama który też nie wyglądał dobrze i nie mogła zdecydować
co zrobić, do kogo podejść ani co powiedzieć.
Jak Ona ma podejmować decyzję gdy wokół tylko osoby które same potrzebują pomocy.
Objęła się własnoręcznie ramionami czując jak zimne dreszcze przebiegają
całe jej ciało i rozglądnęła wokoło. Gdzie iść? Co robić?
Napotykając spojrzeniem leżącą na mchu siekierę podniosła ją i patrząc na uchwyt odezwała się
- Chodźmy - cichy głos wydobył się na zewnątrz jakby znowu decydujący
ponownie co robić - Miasteczko nie powinno być daleko - dodała o wiele głosniej.
Ona wraca bo wie że bez jedzenia i wody osłabieni nie dadzą rady.
Jeśli Sam nie zamierzał zgadzać się z ich decyzją mógł pozostać w dżungli.
Ona nikogo na siłę ciągnąć nie będzie.
Jednak w głowie już układała plan ponownej wyprawy w poszukiwaniu Lynn oraz chaty.
Bez słowa podeszła do Petera i położyła mu dłoń na ramieniu tym samym zachęcając do wstania.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Teddy
|
Wysłany:
Nie 2:08, 28 Mar 2010 |
|
|
Dołączył: 21 Mar 2010
Posty: 55 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
|
Biegł jakieś 500 metrów, nie oglądał się za Carmen. Wiedział, że jego pies jest blisko i może mu pomóc. Przez tą wędrówkę był już zmęczony, ale nie miał czasu o tym myśleć. Wyskoczył z zarośli i znalazł się na jakimś otwartym terenie. Zobaczył swojego psa, chciał do niego biec, aby go złapać. Gdy był już od niego w odległości 10 metrów, zamurowało go... Koło psa stał lampart, szykujący się do ataku. Mężczyzna nie wiedział co zrobić.
- O nie... Już po nim... - zdołał jedynie wyszeptać.
Zaraz za nim z zarośli wybiegła Carmen. Zdążył ją złapać, bo biegnąca dziewczyna mogłaby zwrócić na siebie uwagę kota. Teraz oboje stali nieruchomo, obserwując sytuację. Pies też nie zamierzał uciekać. Nie było jakimś jamnikiem, to rasa stworzona do walki. Teddy zawsze uważał, że ma on cechy gameness - mimo strachu i bólu, nigdy się nie poddawał i walczy. Ted wolałby jednak, żeby tym razem odpuścił sobie walkę i rzucił się do ucieczki. Oszust chyba nie zdawał sobie sprawy z tego, jak groźny jest przeciwnik, może był to dla niego po prostu większy kot, jeden z tych które niejednokrotnie rozszarpywał w Los Angeles. Zaczął warczeć, zrobił krok do przodu - to było jego największym błędem. Pantera widocznie poczuła się zagrożona, ponieważ rzuciła się na psa. W mgnieniu oka rozszarpała mu gardło.
- Nie! - Krzyknął Teddy, a na jego policzkach pojawiły się łzy. - Wymiękł, kochał tego psa, swojego jedynego przyjaciela. Chciał rzucić się na lamparta, nogi jednak nie pozwoliły mu na to... i dobrze. Wpatrywał się tylko w ciało psa bezsilnie. Drapieżnik dalej nie zwracał na nich uwagi. Przeszedł kawałek dalej i własnie teraz Ted zrozumiał co się stało. Za kotem szły wystraszone młode. Pies chciał zrobić im krzywdę, a matka musiała ich bronić. Nie uśmierzyło to bólu który odczuwał. Teraz po prostu płakał, tak ten facet... płakał.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Peter Edwards Zakładnik
|
Wysłany:
Nie 9:20, 28 Mar 2010 |
|
|
Dołączył: 09 Mar 2010
Posty: 591 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 1/5
|
- Wrócimy po nią. Znajdziemy tą pieprzoną chatkę.
Rzekł na głos, podnosząc wzrok na Atenę.
- Przepraszam za to wszystko.
Wykonał nieokreślony ruch rękami, chcąc oszczędzić sobie tłumaczenia za co przeprasza. Po chwili odetchnął i wstał. Popatrzył w stronę Sama.
- Wyruszamy w drogę powrotną.
Ale nie ruszył się z miejsca, obserwując co postanowi mężczyzna. Jeśli ruszy z nimi, Peter pomoże mu iść. Jeśli nie, weźmie siekierę z rąk Ateny i pójdzie przodem, by torować sobie drogę przez dżunglę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Carmen Hierro
|
Wysłany:
Nie 11:44, 28 Mar 2010 |
|
|
Dołączył: 07 Mar 2010
Posty: 303 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Carmen biegła zaraz za Teddym. Gdy sie zatrzymał, kobieta nie zdążyła zahamować , na szczęście złapał ją Ted. Patrzyła na bestialska scene.
Teddy zaczął płakać, Carmen poruszona ta sytuacja miała łzy w oczach. Nie wiedziała w jaki sposób ma uspokoić faceta. Płakał jak małe dziecko, Cam przypomniała sobie o tym jak ona sama przeżyła śmierć Viktora.
- Lepiej chodźmy stąd. - Objęła go jak tylko mogla i starała się odciągnąć faceta od areny walki.
- Wracajmy Teddy - Prosiła przez chwile, az łzy w koncu wyleciały z oczu i potoczyły sie w dół.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Sam
|
Wysłany:
Nie 12:04, 28 Mar 2010 |
|
|
Dołączył: 07 Mar 2010
Posty: 167 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Lynette nie żyje Sam powtarzał sobie słowa Petera w głowie Tak po prostu.. Sposób w jaki chłopak wypowiedział to zdanie był tak dosadny, tak mocny, że te słowa zniszczyły Sama emocjonalnie. Chociaż wiedział, że Peter miał rację, nie chciał w to wierzyć, ale wiedział też, że nie może tam iść na pewną śmierć. Z oczu ciekły mu łzy, cały dygotał, nie miał już żadnej nadziei, że cokolwiek się jeszcze ułoży.
- Dobrze.. chodźmy - wypowiedział te słowa próbując zachować przy tym jak największy spokój, bez żadnych emocji, chociaż w środku miał burzę emocjonalną. Wstał opierając się o drzewo, chciało mu się krzyczeć, ze złości, ze smutku i z bólu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Peter Edwards Zakładnik
|
Wysłany:
Nie 12:22, 28 Mar 2010 |
|
|
Dołączył: 09 Mar 2010
Posty: 591 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 1/5
|
- Przepraszam za ten policzek Sam. Chodźmy.
Podszedł i zarzucił sobie rękę mężczyzny na szyję. Doskonale wiedział, co on czuje. Sam nie chciał przyjąć do wiadomości słów, które padły z jego ust.
- Pomogę Ci.
Ruszyli w drogę powrotną po swoich śladach, a było ich wiele.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Sam
|
Wysłany:
Nie 13:11, 28 Mar 2010 |
|
|
Dołączył: 07 Mar 2010
Posty: 167 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
- W porządku, był mi potrzebny - powiedział idąc wspierany przez Petera. Policzek był Samowi potrzebny, aby się opamiętał i pomyślał racjonalnie.
Szedł patrząc na każdy swój krok i na ziemię. Chciał dojść do wioski jak najszybciej, chciało mu się spać, był strasznie głodny. Chciał już wyjść z tej przeklętej dżungli, z tego horroru. Nie mówił nic, bo był zbyt zdołowany, aby wydusić jakieś zdanie. Ciągle bał się o Lynn.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Teddy
|
Wysłany:
Nie 14:12, 28 Mar 2010 |
|
|
Dołączył: 21 Mar 2010
Posty: 55 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
|
Po chwili otrząsnął się. Przetarł oczy. Teraz nad żalem przewagę wzięła złość. Doszedł do najbliższego drzewa i zaczął walić w nie pięściami, klnąc głośno. Trwało to jakieś 2 minuty. Nie wiedział co ma ze sobą zrobić, po pierwsze wyjął papierosa i zapalił go. Sięgnął po swoją piersiówkę i wziął łyka. Poszedł w stronę dżungli. Przechodząc obok Carmen rzucił tylko:
- Tego nie było. - I wszedł w zarośla.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
 |