Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Nie 9:50, 25 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Mężczyźni zdecydowali się na sen. Niezależnie od tego, czy plan Robertsona miał jakiś sens musieli odpocząć. Natychmiast.
Czas płynął nieubłaganie, wciągając słońce coraz wyżej nieba. Chmury znikły, rozgonione przez oceaniczne wiatry, a mieszkańcy wyspy mogli podziwiać błękit czystego nieba. Nastało południe.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Game Master dnia Nie 11:06, 25 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
John Robertson
|
Wysłany:
Nie 11:14, 25 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 28 Mar 2010
Posty: 134 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
John wtulał twarz w poduszkę. Własne łóżko jeszcze nigdy nie wydawało mu się tak wygodne. Przynajmniej w momencie, w którym na nie opadał z szaleńczą potrzebą snu. Teraz obudził się nagle obudzony koszmarem.
- Nigdy nie odpuszczasz, co? - zwrócił się do Wyspy sennym głosem.
Opadł na poduszkę i od razu zasnął. Zdążył się już przyzwyczaić do nagłych koszmarów. Początkowo było ciężko. Nie przesypiał nocy, trząsł się ze strachu, obrazy, które serwowała mu Wyspa sprawiały, że bał się zasypiać. Ale dni mijały, tygodnie, lata. Tak, zdążył się przyzwyczaić. Musiał.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Jacob Upper
|
Wysłany:
Nie 16:12, 25 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 10 Mar 2010
Posty: 562 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice
|
Chociaż wersalka była niewielka i twarda, Jacob z lubością rozłożył się na niej i nakrył pachnącym wilgocią kocem. Na stole obok zostawił opróżnioną do połowy butelkę - alkohol szumiał mu lekko i przyjemnie w głowie. Teraz mógł już spokojnie zasnąć. Co stało się znacznie szybciej niż zdążył o tym pomyśleć.
*
Jacob obudził się zlany potem. Nie, "zlany" to za mało powiedziane. Brudną koszulę miał tak mokrą, jakby przed chwilą ktoś wrzucił go do basenu.
W chatce panowała nieznośna duchota. Powietrze było ciężkie, wilgotne, rozgrzane. Wokół pozostawionych na stole resztek jedzenia krążyły muchy. Jacob obserwował ich koliste ruchy spod na wpół przymkniętych powiek, wsłuchany w monotonne brzęczenie. W ustach czuł kwaśny posmak wypitego wcześniej alkoholu. Westchnął i powoli wyprostował się do pozycji siedzącej, na co jego ciało zaprotestowało w swoim naturalnym języku - bólu. Jacob z trudem opanował chęć walnięcia się z powrotem na poduszkę. Wstał i przeciągnął się, wyraźnie słysząc trzeszczenie kości. Ziewnął.
Ponieważ z pokoju Robertsona dochodziło stłumione pochrapywanie, Jacob postanowił, że trochę rozejrzy się po chatce i w jej okolicy.
Chociaż w pomieszczeniu znajdowało się niewiele mebli i ozdób, Jacob uważnie przyglądał się każdemu szczegółowi, który mógł rzucić trochę nowego światła na postać ich właściciela. Widać tu było dużą dbałość w postaci licznych przeróbek i napraw, schludność i precyzję w rozstawieniu przedmiotów.
- Facet jest przecież żeglarzem - pomyślał Jacob biorąc do ręki niewielkie pudełko wykonane z łupiny kokosa, a potem odstawiając je na swoje miejsce. Brakowało tutaj natomiast czegoś... Osobistego. Pamiątki. Jakiegoś drobiazgu łączącego Johna Robertsona z jego poprzednim życiem. Jacob mimowolnie przypomniał sobie o swoim drobiazgu, który zabrał ze sobą na tę przeklętą wyspę. O pewnym zdjęciu, które już setki tysięcy razy rozrywał w myślach, deptał, palił i zakopywał, nadal jednak nie potrafiąc się zdobyć na taki czyn.
Nie mając nic lepszego do roboty, wyszedł z chatki i okrążył ją. Dopiero teraz zorientował się, jak nieduży był ten budynek, niewiele większy od drewutni, w której jeszcze trzy dni temu Jacob uwięził Robertsona. Z drugiej strony chaty natrafił na zbitą z desek studnię - niewątpliwie własnoręcznie wykopaną przez Johna lub tego drugiego... Jacob znowu zapomniał imienia.
Posługując się prymitywnym kołowrotkiem opuścił wiadro na dno, a potem wciągnął je do góry i ściągnął z łańcucha. Choć woda była mulista, Jacob upił kilka głębokich łyków, a resztę wylał sobie na głowę. Parsknął, czując przyjemnie zimny dreszcz przebiegający po plecach. Odstawił wiadro i wrócił do chaty, zostawiając za sobą mokry ślad pojedynczych plam wody, które od razu zaczęły parować i niknąć.
Zapukał do drzwi gospodarza.
- Czas na nas! - zawołał.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Jacob Upper dnia Nie 22:13, 25 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
John Robertson
|
Wysłany:
Nie 22:34, 25 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 28 Mar 2010
Posty: 134 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Przewrócił się na drugi bok, wrócił do wcześniejszej pozycji, znów obrót. Otworzył ociężałe powieki, po to tylko, by gapić się kilka minut w sufit. Potem przeniósł wzrok na okno. Zastanawiał się ile mógł spać, cztery godziny? Pięć? W każdym razie stanowczo za mało. Ziewnął, rozwierając szeroko szczęki. A może jeszcze godzinkę? Skoro Jacob pewnie też śp... Pukanie do drzwi i głos Uppera przerwały myśl Robertsona. Zwlókł się z łóżka i - jeszcze sennymi ruchami - wyciągnął z szafy czyste ubrania. Kilka dni bez kąpieli zaczęły mu dotkliwie doskwierać. Kiedy wyszedł z pokoju, skinał tylko Jacobowi i bez słowa poszedł do łazienki. Po doprowadzeniu się do czystości wyszedł w znacznie lepszym nastroju.
- Lepiej zabierzmy coś ze sobą. Wolałbym, by podróż w drugą stronę upłynęła nam nieco bardziej komfortowo.
Odnalazł w sypialni wyświechtany plecak i poszedł do kuchni. Wrzucił do plecaka kilka konserw, butelki z wodą, owoce, whiskey, broń i paczkę nabojów oraz podniszczoną już bluzę.
- No to co? W drogę?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Jacob Upper
|
Wysłany:
Nie 22:49, 25 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 10 Mar 2010
Posty: 562 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice
|
Jacob pozazdrościł Robertsonowi czystych ubrań, ale potem z rozbawieniem pomyślał o swojej dawnej garderobie mieszczącej kilkanaście kompletów garniturów. Trudno, przeżyje. Przebierze się po powrocie do miasteczka, o ile nie zastrzeli ich jakiś leśny psychopata.
- Wezmę strzelbę - mruknął, bez pytania o pozwolenie schodząc do piwnicy i po chwili wracając z niej z bronią. - Tak na wszelki wypadek - powiedział widząc zdziwioną minę mężczyzny. - Ostatni raz strzelałem w wojsku, ale chyba jeszcze pamiętam jak się pociąga za spust. Zresztą, prędzej spodziewałem się po tej dżungli jakichś dzikich zwierząt niż niebezpiecznych ludzi... Na wszelki wypadek - powtórzył, bardziej sobie niż Robertsonowi. - Komu w drogę... - ruszył w stronę drzwi wyjściowych.
[dżungla]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
John Robertson
|
Wysłany:
Pon 6:59, 26 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 28 Mar 2010
Posty: 134 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Oczywiście. "Na wszelki wypadek". Nic ponad to.
Skinął głową, a gdy Jacob wyszedł, rozejrzał się jeszcze po domku. Przede wszystkim zamknął klapę do piwnicy i ukrył pod dywanem. Patrzył na swoje "dzieło" pod kilkoma kątami. Kamuflaż był pewniejszy niż zardzewiała, choć duża kłódka. Poza tym klapa była stara. Robertson podejrzewał, że wystarczy kilka mocnych kopnięć, by dostać się do środka. Ci z drugiej wyspy z pewnością umieli mocno kopać.
Zarzucił plecak na ramię, jeszcze raz obrzucił wnętrze uważnym spojrzeniem.
[dżungla]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Czw 21:38, 29 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Ostatnie promienie słońca topiły się w oceanie. Rozgwieżdżone niebo wydawało się zapowiadać spokojną noc, ale czy taka miała być w istocie?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Nie 8:54, 02 Maj 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Dzień: 11
Poranek przywitał mieszkańców wyspy ciepłymi promieniami słońca.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Nie 1:22, 09 Maj 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Południe nastało szybciej, niż można się było tego spodziewać. Wyspa zdawała się rządzić swoim własnym poczuciem czasu. Ciężkie chmury zawisły nad niebem, zwiastując deszcz.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Nie 11:52, 16 Maj 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Gęste chmury nadal wisiały nad wyspą, tworząc ponurą atmosferę. Zapowiadało się jednak na to, że noc będzie spokojna, choć chłodna.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Czw 22:50, 20 Maj 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Dzień 12
Zmartwienia i niepokoje, które zagościły w umysłach niektórych mieszkańców podczas nocy, rozwiały się o poranku razem z deszczowymi chmurami. Już od świtu promienie zaczęły ogrzewać wyspę. Nie było wątpliwości – przynajmniej do południa będzie pogodnie, ciepło i przyjemnie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Nie 23:30, 23 Maj 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Nastało południe. Niebo nadal było przejrzyste, pozwalając słońcu ogarnąć całą wyspę. Upał łagodzony był jednak łagodnym wietrzykiem ze wschodu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Sob 15:26, 29 Maj 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wieczorny półmrok powoli zaczął pochłaniać wyspę. Nastawała noc.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Nie 19:54, 30 Maj 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Dzień: 13.
Słońce kolejny raz wytoczyło swe cielsko zza horyzontu. Niebo w dalszym ciągu niemal raziło błękitem, tylko gdzieniegdzie można było zauważyć samotne kłębiaste chmury.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Sob 11:25, 05 Cze 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Dzień wlókł się niemiłosiernie, a mieszkańców wyspy ogarnęło tak wielkie znudzenie, że aż przytłumiło niepokój. Nastało południe. Nad wyspą powoli zaczęły gromadzić się chmury.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|