Pub

-A ja ci powiem jeszcze raz - jego ton "nie znosił sprzeciwu" , a przynajmniej Pat miał nadzieję, że tak jest - nie mam pieprzonej siekiery.

Zaczęła cofać się w kierunku wyjścia, kręcąc przecząco głową.
- Nie... to nie jest prawda... Dafne zaginęła, owszem, ale... ona żyje... To jakiś żart, prawda? - oczy Jen zrobiły się wielkie jak spodki.
Dziewczyna potknęła się o próg pubu, odwróciła się i jak strzała pomknęła na przełaj, przez osiedle.

[placyk]

Spojrzał na Petera i na Pat'a.
- Panowie spokojnie, skoro potrzebujesz siekiery, to równie dobrze mogę ci dać maczetę, działanie jest podobne. Nie uważasz? - Mruknął.
- Ale wiesz, tu jest wiele dzikich zwierząt, muszę mieć coś do obrony... Masz może coś takiego? - Uśmiechnął się fałszywie.
- Wiesz, taki zastaw, coś takiego, czy chwilowa wymiana. Nazwij to jak chcesz.

Peter zszedł z krzesła, bez słowa wychodząc z baru. Bardziej przypominało to ucieczkę, bowiem ta jego krucha i chwilowa pewność siebie została zburzona przez słowa Pata jak domek z kart.
Wychodząc przez myśl przeleciało mu jedno zdanie.
Teraz żeś się zbłaźnił Pete. Przecież poszukują Cię listem gończym, a ty wchodzisz do pubu, prosisz o siekierę i chwilę potem mówisz że Daphne nie żyje. Brawo!
Słów Pana T. zwyczajnie nie usłyszał. A może to i lepiej dla niego?

[Placyk]

-T- powiedział i wskazał by mężczyzna się zbliżył- chcesz się zabawić w Jamesa pieprzonego Bonda? - spytał.

Dołączył: 13 Mar 2010 Posty: 51 Przeczytał: 0 tematów Ostrzeżeń: 0/5

Curtis siedział ciągle w kącie pubu. Przyglądał się klientom lokalu, ale nieodzywał się. W końcu podszedł do lady.
- Masz tu sporo pracy. -Zwrócił się do barmana. - Spędzasz tu cały czas?-Dodał po chwili.
Rozejrzał się po pomieszczeniu.

- Nie, chce być Johnem pieprzonym Rambo. James Bond był dla mnie za cienki, miałbym go na strzała. - Zaśmiał się.
- A jeśli już jesteśmy przy kinie? Widziałeś Rambo IV? Uważam, że trochę nierealne, ale sieka jest, więc można obejrzeć.

Machnął ręką i wskazał T zaplecze. Następnie zwrócił się do nowego
-Ano trochę pracy tu jest, na przykład takiego zaplecza nie ogarnąłem do teraz i właśnie idę tam z tym wielkoludem- wskazał na Thomasa - więc coś ci podam i zaraz wracam.

Poszedł na zaplecze zdziwiony nieco zachowaniem Pata.
Ciekawe o co chodzi... - Pomyślał.
Czekał teraz, aż Patsy przyjdzie i powie o co chodzi...

Dołączył: 13 Mar 2010 Posty: 51 Przeczytał: 0 tematów Ostrzeżeń: 0/5

Rzucił okiem na alkohole.
- Cokolwiek szefie, sam wybierz. -Powiedział. - Mam za sobą ciężki dzień i obawiam się, że nie jeden taki mnie tu jeszcze czeka. Więc... Coś mocniejszego poproszę

-Się robi- jego stosunek do nowego był neutralny. Podał mu butelkę Wódki i kieliszek i zniknął na zapleczu.
-Powiem wprost - powiedział nie siląc się nawet na wstępy - nie jest dobrze. Ktoś zginął, ktoś się dziwnie zachowuje. White Reven wysłało nam tu Hannibala Lectera chyba. Jakkolwiek - powiedział uważając czy nikt nie podsłuchuje - uważam, że ten cały koleś, który chciał siekierę, śmierdzi na kilometr podejrzeniami. Dlatego trzeba go śledzić, ktoś musi wziąć pieprzone sprawy w swoje ręce - powiedział robiąc pauzę - idź z nimi na tą wycieczkę na plażę i obserwuj tego kolesia ok? - spytał.

Spojrzał na Pata ze zdziwieniem, ale i ekscytacją.
- Załatwione, już dawno nic nie robiłem, a nie lubię bezsilnie siedzieć. Karty na stół, maczeta w ruch.
Zróbmy to...
- Idę, mam nadzieję, że się uda. - Powiedział.
T, szybko wyszedł z baru.
[placyk]

Odprowadził go wzrokiem. Chciał chwilę być sam. Teraz zrozumiał. Zrozumiał dlaczego jest tak a nie inaczej. W tej krótkiej chwili poczuł się conajmniej jak kapitan. Jak szef. Ktoś kim chciał być przez całe życie. W końcu wyszedł z zaplecza i wrócił pod ladę.

Dołączył: 03 Mar 2010 Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów Ostrzeżeń: 0/5

Pora dnia: Południe

Słońce niemal niezauważenie wspięło się ku zenitowi. Mieszkańcy Ras - Shamra, pochłonięci swoimi problemami, wręcz tego nie zauważyli. Dzień, choć sprzyjający wszystkim piękną pogodą, nie był w stanie rozproszyć ponurych myśli większości uczestników projektu...

Dołączył: 12 Mar 2010 Posty: 12 Przeczytał: 0 tematów Ostrzeżeń: 0/5

Na odtrutkę najlepszy będzie alkohol, stwierdziła, klin klinem, posiedzę tu przy szklanecce trunku, ujęła w dłoń naczynie, zresztą póki co i tak nie mam nic innego ciekawszego do roboty..może chociaż pijana poczuję się lepiej i w końcu się z kimś zaznajomię.
Popijając gin z tonikiem zatopiła się we wspomnieniach.