Pub

-Nie wiem co masz na myśli mówiąc "sprzęt", ale żetony, kości i karty mam ze sobą. Można wydzielić jakąś salkę dla palących, skombinować zielone obrusy i quasi kasyno gotowe. Przydałby się też krupier i Panie podające drinki - rozmarzył się.
- Allister - wyciągnął prawicę. Cholerny cwaniaczek, myśli, że mnie wycycka. Niedoczekanie. Vegas to mój drugi dom - pomyślał.

-Patsy- powiedział ściskając rękę.
-W takim razie ten problem mamy z głowy - Może nie jest taki głupi na jakiego wygląda - co do personelu, miasteczko jest pełne damulek, które wyglądają jakby zeszły właśnie z pieprzonego wybiegu - zaśmiał się.
-Rodzi się tylko pewien problem - przerwał, budując napięcie, a przynajmniej starając się to osiągnąć - nie ma tu sensownych stawek.

Przekroczył próg pomieszczenia zirytowany. Szybko odpalił papierosa. Powoli się uspokajał. Podszedł do dwóch mężczyzn rozmawiających, w jednym z nich rozpoznał barmana.
- Można liczyć na zimnego Heinekena, kierowniku? Jakieś ciekawe tematy do rozmowy? Musiał wyjść chociaż na chwilę, dostaję kurwicy. Nie spodziewałem się że zastanę innych nocnych marków.

-Cholerna racja. Pieniądze są nam niepotrzebne, zapas alkoholu , papierosów i żarcia też pewnie spory. Gra bez szansy zysku to zabawa dla dzieciaków. Mamy tu jakiś deficytowy towar? Dostęp do komórki, internetu, stara łajba żeby się stąd wydostać i niepostrzeżenie wrócić? Może to będzie nagroda. Albo wreszcie procent z tych cholernych obiecanych 2 milionów baksów. Taka gra na kredyt. - wymieniał jednym tchem możliwości. Ale wciąż czegoś brakowało.

Słowa George'a przypomniały mu, że pora już późna.
Wypadałoby się wyspać. Podszedł do lodówki i wyją charakterystyczną butelkę. Podał ją McNulty'emu.
-Ey George- rzucił na powitanie, następnie zwrócił się do Allistera
-No właśnie. Możemy zagrać w sumie o zapasy. Jakieś ekstra porcje przy dostawach.

- Niezły pomysł. Zwiększyłbym jednak poziom. Przegrany żyje 3 dni o suchej mordzie. Czy coś w tym stylu.
Strzepnął papierosa i spojrzał na nich z uwagą.

-Siemasz George. Przywitał nowo przybyłego. Ranne ptaszki. - pomyślał.
-To jak Patsy ogarniesz temat, drinki i lalunie, krupierzyć będziemy sami, coś trzeba robić w tym opuszczonym miasteczku. Ten przybytek trzeba rozruszać , jak i wszystkich mieszkańców. Może jakiś koncercik co kilka dni , zrobię użytek ze swojej gitary, a sam też się rozerwę? -zaproponował.

-Dobry pomysł Allister- powiedział. Ziewnął. Zastanowił się. A pieprzyć, dam im szansę - czy gdybym teraz poszedł do domku, mogę liczyć że nie opróżnicie zapasów - spytał śmiejąc się - trzeba znaleźć cholerny klucz do tego gówna- wskazał drzwi od zaplecza, a następnie drzwi wejściowe do baru.

-Bez obaw. Kilka piwek zejdzie ale zapasy pozostaną nietknięte. Dobra Patsy dogadamy się jakoś przy okazji. Spokojnej nocki. Uścisnął dłoń barmanowi.

- A czy wzięcie dwóch, może trzech butelek whiskey za pazuchę uznasz za opróżnianie zapasów?
Spojrzał na niego z kamienną twarzą.
Po chwili roześmiał się.
- Niee, żartuję, chętnie popilnuję przybytku.

-Możecie korzystać z uroków tego miejsca- zaśmiał się - ale nie do przesady, zresztą - machnął ręką i odwrócił się w stronę wyjścia.
-Spokojnej nocy.

-George nie wiem czy lubisz magiczne papierosy, ale ja wprost za nimi przepadam - powiedział, odkręcił butelkę whisky odpalił skręta i wygodnie się rozsiadł. Tak trzeba przemyśleć sprawę kasyna- pomyślał. A myśli były coraz bardziej odległe i coraz bardziej zabawne. Zaczął się chichrać sam do siebie, po chwili się zmęczył, dokończył skręta i przysnął oparty o butelkę Johnny Walkera.

Poklepał Allistera lekko po ramieniu. Zasnął on z godzinę temu. Do tego czasu George sam obrócił butelkę whisky i był mocno rozradowany.
- Może mógłbym się na fajkę pokoju załapać?
spytał ucieszony.

Ocknął się. Zerknął na Georga,
-Fajka pokoju mówisz. A niech stracę!- wyjął swojego magicznego papierosa, odpalił ,zaciągnął się głęboko.
-Reszta dla Ciebie przyjacielu, idę się przespać. Oddał skręta i powolnym krokiem udał się do mieszkania.

Pierwsze promienie słońca wpadające przez okna zwiastowały dobrą pogodę... Nastał dzień czwarty... Nikt z uczestników projektu nie wiedział jeszcze, w jakie wydarzenia będzie on obfitował.