|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Jenefer Johnson Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Nie 20:14, 27 Mar 2011 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 723 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn
|
Gest przyzwania w wykonaniu Collisa nie spodobał jej się. Za położenie palca na jej ustach, by je zamknąć i uniemożliwić jej mówienie, w pierwszej chwili chciała mu go odgryźć. Ale gdy usłyszała jego argumentację i przyznanie racji odnośnie Majki, odpuściła niemal w jednej chwili. Kolejny członek klubu o nazwie Skąd-jesteś-ty-ruda-małpo.
Spodobała jej się również propozycja "współuczestnictwa" w obserwacji Majki. Nie dlatego, że pokazywała zaufanie Collisa względem niej. Nie. Przede wszystkim dawała nadzieję na to, że coś się będzie działo. Nawet, jeśli tym "czymś" miało być tylko podglądanie małolaty.
Niemal bez zastanowienia zaczęła zbierać się do wyjścia, gdy pojawił się Peter. Rychło w czas, chłopie. Chwilę temu gotowa byłam szukać cię, by wreszcie się z tobą rozmówić. A teraz...? A może jednak?
- Majka? Tak, była - Zza baru wyciągnęła swoje adidasy i wsunęła je na bose stopy, po czym zaczęła wiązać. - Poszła z Collisem do drewutni. Myślę, że powinieneś tam szybko iść - uśmiechnęła się słodko i niewinnie. Była straszliwie ciekawa, co wyjdzie z tej konfrontacji. Dokończyła wiązanie butów, strzepnęła niewidoczne pyłki ze spodni i podeszła do Petera. Objęła go ramieniem i zaczęła prowadzić w kierunku drzwi. - Jeżeli zaraz tam pójdziesz, to z pewnością ich złapiesz. Ja muszę tymczasem... No wiesz - uśmiechnęła się przepraszająco, po czym oderwała się od Petera i podtruchtała w kierunku wciąż otwartych drzwi i wybiegła na zewnątrz. Nie przejmując się za bardzo faktem, że Peter prawdopodobnie będzie kolejną osobą traktującą ją jak wariatkę, zaraz po zejściu z werandy pubu zagłębiła się między drzewa i krzewy otaczające osadę, idąc na skróty i kierując się ostrożnie w kierunku drewutni.
[drewutnia, "od tyłu"]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
|
 |
Peter Edwards Zakładnik
|
Wysłany:
Nie 20:59, 27 Mar 2011 |
|
|
Dołączył: 09 Mar 2010
Posty: 591 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 1/5
|
- Jak to "poszła z Collisem do drewutni"?
Jenefer objęła go ramieniem i podprowadziła niemal pod wyjście, w międzyczasie sugerując mu pośpiech. Gdy uśmiechnęła się do niego przepraszająco, poczuł jak drobna igiełka wbija mu się głęboko w mózg zalewając go falą złości.
- I co to ma niby znaczyć Jenefer, że jak się pospieszę to ich tam pewnie jeszcze złapię?!
Krzyknął za znikającą kobietą, ale drzwi w tej chwili właśnie się zamknęły, uniemożliwiając usłyszenie odpowiedzi na te słowa. Stał jeszcze przez chwilę w miejscu a potem ruszył i pchnął z impetem drzwi, nie przejmując się kompletnie faktem, że głośno uderzyły w ścianę. Z zaciśniętymi w pięść dłońmi poszedł w kierunku drewutni.
[Drewutnia]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Patsy Moderator
|
Wysłany:
Pon 0:28, 28 Mar 2011 |
|
|
Dołączył: 05 Mar 2010
Posty: 901 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wejście Petera, zaskoczyło go i trochę zdenerwowało. W końcu to od niego zaczęła się ta cała akcja, której końca nie mógł przewidzieć. To jego chciał przecież skompromitować i udowodnić, że był zabójcą (którym był Curtis, ale to Patsy'emu umknęło), pan T postanowił działać na własną rękę i w rezultacie skończył z kulką w łbie.
Toteż, gdy chłopak wyszedł Patsy odetchnął i ponownie się rozluźnił. Skończył trzecie piwo i odłożył butelkę. Starał się wsłuchać w muzykę, ale nagle pojawiła się myśl- dawno nie jadł nic porządnego, zaczynało mu brakować normalnej kuchni. Wszedł do spiżarni, w poszukiwaniu czegoś nadającego się do zjedzenia. Nie liczył na jakieś wymyślne specjały, ale miał nadzieję na chociaż, jakąś mrożoną pizzę do mikrofalówki.
Oczywiście.. Nie znalazł nic.
-Kurwa- skwitował swoje bezowocne poszukiwania i wrócił na swoje miejsce, po drodze chwytając kolejną butelkę z piwem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Ryan Crower
|
Wysłany:
Czw 13:45, 31 Mar 2011 |
|
|
Dołączył: 05 Mar 2010
Posty: 430 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Przez cały czas przysłuchiwał się rozmowom w pubie. Wszystkie wydawały mu się co najmniej podejrzane. Ruda udawała, że potrzebuje pomocy Collisa, do podwędzenia paru butelek z alkoholem. Jakby kogokolwiek obchodziło to czy ,ałolata się schla, czy nie. Widocznie miała zamiar zaciągnąć go gdzieś za pub. Nie zdziwił się, gdy Collis na to przystał. Wyglądał na takiego, który leci na spódniczki.
Potem przyszedł jeszcze Peter, ale i on dzięki wskazówkom Jen poszedł z nią do drewutni.
To całe zamięszanie trochę go zaniepokoiło, jednak nie miał zamiaru odrywać się od tak przyjemnego zajęcia, jakim było nicnierobienie.
Raj na ziemi przerwały strzały z broni palnej. Ryan upuścił butelkę z piwem i wstał od baru.
Kurwa! Pozabieram im te zabaweczki!
Wyciągnął z kabury broń, sprawdził zawartość magazynka i pobiegł w kierunku drewutni.
[Drewutnia]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Sob 8:01, 02 Kwi 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Zapadał zmierzch, nie zmieniając ani na jotę stanu ducha mieszkańców osady. Wieść o zdarzeniach przy drewutni rozniosła się lotem błyskawicy dając pożywkę do kolejnych plotek, opowieści i wzmagając strach. Wraz z zapadającą ciemnością ludzie bojaźliwie wycofali się do swych domów, oczekując poranka i światła słonecznego.
Nastała duszna, wilgotna noc której czerń zdawała się być nieprzenikniona. Dżungla była cicha, jednak wyczuwalne w powietrzu napięcie było niemal elektryczne, jak chwila spokoju przed nadchodzącą burzą.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Czw 14:16, 07 Kwi 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Dzień 25.
Słońce nieśmiało wyjrzało zza horyzontu, przebijając się przez chmury, które zasnuwały niebo w dość nieznacznym stopniu. Dzień zapowiadał się pogodnie i spokojnie. A jednak wszyscy czuli narastający niepokój.
Wszyscy bywalcy pubu udali się do własnych domków.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Patsy Moderator
|
Wysłany:
Sob 1:38, 09 Kwi 2011 |
|
|
Dołączył: 05 Mar 2010
Posty: 901 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Zdarzenia przy drewutni mało go obeszły, raz się już zaangażował, o czym przypominała mu rana i ból w ramieniu, a on nie miał zamiaru powtarzać tego za cenę ratowania świata. Więc gdy wszyscy ruszyli do drewutni, Pat jakby nic się nie działo wypił kolejne piwo i wypalił kolejnego papierosa.
W końcu po pewnym czasie zdał sobie sprawę, że w Pubie spędził niemal całą noc. Wyszedł i udał się na placyk, obserwować, budzącą się do "życia" osadę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Nie 10:57, 17 Kwi 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Poranek przeciągał się leniwie i spokojnie, a południowe godziny nadeszły niezauważalnie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Czw 21:28, 21 Kwi 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Słońce chyliło się ku zachodowi, mrok pochłaniał Wyspę stopniowo i konsekwentnie. Dżungla mruczała cicho, obserwowała. Lepkimi mackami strachu dosięgała niemal każdego, wzbudzała niepokój. A wszystko to kontrastowało z bezchmurnym niebem, które było usiane milionami gwiazd, a przez środek przebiegała jasna smuga Drogi Mlecznej.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Jenefer Johnson Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Nie 22:21, 24 Kwi 2011 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 723 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn
|
Pub był pusty, a jego wnętrze spowijał półmrok, rozświetlony jedynie przez niewielką lampkę za barem. Wyłączona była również szafa grająca - po raz pierwszy czasu, gdy Jen zaczęła pełnić swoje nocne "dyżury". Nie zapalając światła Jen podeszła prosto do niej i włączyła urządzenie. Nie czekając, aż rozjarzy się kolorowymi lampkami i zacznie grać, ruszyła w kierunku baru, zahaczając o pobliski stolik, na którym pobłyskiwały świetlnymi refleksami pustawe, brudne szklanki. Chwyciła je w ręce i w tej samej chwili niemal wypuściła na podłogę, gdy w sali pubu rozległ się ogłuszający odgłos grzmotu burzy, a zaraz po nim kolejny. Rozszerzonymi ze strachu oczami rozejrzała się po wnętrzu i dopiero charakterystyczne dźwięki syntetyzowanego fortepianu, które nastąpiły chwilę później uświadomiły jej, że to szafa grająca - jak zwykle ustawiona bardzo głośno - rozpoczęła swój wieczorny koncert.
Riders on the storm.
Riders on the storm.
Into this house we're born
Into this world we're thrown
Like a dog without a bone
An actor out on loan.
Riders on the storm. - rozległ się głęboki głos Jima Morrisona.
- O, nie... tylko nie takie posępne klimaty proszę... - jęknęła i odstawiwszy szklanki na bar, wróciła do grającego urządzenia.
There's a killer on the road.
His brain is squirming like a toad.
Take a long holiday
Let your children play.
If you give this man a ride
Sweet family will die.
Killer on the road. - Morrison nie dawał za wygraną.
- Jasne Jimmy. Strasz mnie dalej - mruknęła Jen i nacisnęła klawisz losowego wyszukiwania następnego utworu.
When I was young
I never needed anyone
And making love was just for fun
Those days are gone... - rozległo się z głośników.
- A co ja, Bridget Jones jestem? - mruknęła Jen i znów nacisnęła klawisz.
I've been down-down-down
I've been down this road
Walking the line that's painted by pride
And i have made mistakes in my life that i just can't hide.
- Ally McBeal też nie - jęknęła i nacisnęła znów wyszukiwanie. Zdecydowanie nie takich utworów szukała.
Rozległy się dźwięki gitary akustycznej, a potem głęboki głos Shauna Morgana:
I wanted you to know I love the way you laugh
I wanna hold you high and steal your pain away...
- Może być... - Jen odwróciła się w stronę baru i po chwili stała już za nim, w blasku jedynej lampki myjąc w zlewie brudne szklanki i śpiewając w duecie z Amy Lee:
'Cause I'm broken when I'm open
And I don't feel like I am strong enough
'Cause I'm broken when I'm lonesome
And I don't feel right when you're gone away
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Pon 11:40, 25 Kwi 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Mimo że Eddie zaznaczył wagę spotkania (wszak chodziło o postrzelonego człowieka), nie wszyscy pojawili się w pubie. Od trupów (a było ich przecież siedem) trudno było wymagać obecność. Niektórych mieszkańców wioski nie było w domkach. W skutek czego zebrało się jakieś dwadzieścia osób. Wśród których nie mogło oczywiście zabraknąć Raya Washingtona i Bootsa Fiedlera (Kwadratowoszczękiego).
Eddie podszedł do nieco zdezorientowanej Jenefer.
- Edwards chciał zwołać zebranie. - wyjaśnił. - Przed chwilą pojawił się na placyku z rannym Lancasterem i... - zmarszczył brwi. - I jakąś rudą dziewczyną, zapomniałem nazwiska. Mówię ci, z Collisa lało się jak z ruskiego szlaufu. Na szczęście Borovsky wszystkim się już zajął. Co za burdel...
Ostatnie słowa rzucił na odchodne i jakby bardziej do siebie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Patsy Moderator
|
Wysłany:
Pon 14:26, 25 Kwi 2011 |
|
|
Dołączył: 05 Mar 2010
Posty: 901 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wszedł do Pubu, spotkanie o którym słyszał jeszcze się chyba nie zaczęło, ludzie nerwowo się rozglądali, rozmawiali, czekając na wyjaśnienie swojej obecności w lokalu.
Patsy ignorując mijanych mieszkańców, wszedł za bar, wyciągnął butelkę piwa, otworzył i oparł się o ścianę oczekując dalszego rozwoju wypadków.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Peter Edwards Zakładnik
|
Wysłany:
Nie 13:02, 01 Maj 2011 |
|
|
Dołączył: 09 Mar 2010
Posty: 591 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 1/5
|
Peter przystanął przed pubem, oddychając możliwie głęboko. Wersja wydarzeń którą wymyślił, była spójna i na szczęście prawdziwa, pomijająca jednak pewne ważne fakty. Takie jak likwidacja ich wioski i pochodzenie Majki. Chłopak na uginających się nogach wszedł do pubu, czując jak momentalnie zwracają się na niego oczy zebranych ludzi. Wśród nich widział Raya, Patsiego, Ronniego... i Jenefer. Gdy Peter ją zobaczył, poczuł jak wszystko może nagle runąć na łeb na szyję, jeśli blondynka zostanie dopuszczona do głosu przez innych ludzi. Ignorował natrętne spojrzenia, przedzierając się w okolice kominka, skąd miał nadzieję, być dobrze słyszalny. Odruchowo, niemal niezauważalnie sprawdził broń za paskiem spodni, dodając sobie odwagi tym gestem. Stanąwszy obok kominka, mógł zaczynać przemowę.
- Proszę o uwagę, bo jest coś, o czym powinniście wiedzieć. Wczoraj po południu zostałem porwany wraz z Collisem i Majką, przez człowieka który zabił dwie kobiety wysadzając mój domek, w którym szczęśliwie mnie nie było. Ten człowiek przedstawiał się jako Kevin, choć jego prawdziwe imię i nazwisko brzmi Joshua Coffman. Kazał on naszej trójce przenieść na plażę skrzynię leżącą w pobliżu pasa startowego. Zrobiliśmy to, niosąc ją na zmianę całą poprzednią noc. Joshua posiadał broń, na pewno słyszeliście strzały, jakie padły za drewutnią. Groził nią nam przez cały czas. Gdy dotarliśmy na plażę, Collis ponownie rozpoczął negocjacje z Coffmanem i... wiecie on jest irytujący. Puściły mi nerwy i rzuciłem się na niego z pięściami, Coffman chciał nas rozdzielić i podszedł do nas bliżej... i wtedy sypnięto mi piaskiem w oczy a Collis rzucił się na Coffmana. W szamotaninie padł strzał i Lancaster padł na piach, Joshua chciał go dokończyć strzałem w głowę...
Wspomnienie tego momentu z plaży, wywoływało w Peterze strach i złość. Dał sobie chwilę na uspokojenie oddechu.
- ... ale nie pozwoliłem mu na to, odbierając mu z sukcesem broń. Joshua uciekł, bo nie potrafiłem go zabić. Wtedy otwarliśmy skrzynię. W środku była masa dokumentów z informacjami o każdym z nas. O mnie, o Tobie, o Curtisie, o Majce... o wszystkich. W tych teczkach i segregatorach były zdjęcia, opisy i historia naszego życia od początku do chwili wylotu z NY. Collis krwawił, Joshua czaił się w krzakach i pomimo braku broni był ciągle niebezpieczny. Dlatego Collis podpalił wszystkie dokumenty, a my stamtąd uciekliśmy. Uciekając słyszałem jak Coffman wrzeszczał za nami, że wróci i nas wszystkich wybije do cna. Podejrzewam, że tak właśnie się stanie. On tutaj wróci i zemści się, za stratę zawartości skrzyni. Mam nadzieję, że nic z niej nie zostało. Musimy się przed nim jakoś obronić. Ten człowiek jest szaleńcem podobnym do Curtisa, tylko że dwukrotnie bardziej niebezpiecznym. Dodatkowo, jest jeszcze jedna informacja, o której nie wiecie. Coffman powiódł nas na plażę, skąd w oddali widać... drugą wyspę. Sądzę że jest on tubylcem i że pochodzi właśnie z tej drugiej wyspy i mam złe przeczucia, że jest ich tam więcej.
Miał wrażenie, że zaraz ktoś wyskoczy i go zje. Peter ze zdenerwowania cały świecił się od potu, po części od wspomnień, po części od napięcia. Miał ochotę strzelić sobie w łeb, że postanowił sobie zwołać zebranie, niczego wcześniej nie ustaliwszy z Majką.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Pon 11:11, 02 Maj 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wszystkie pary oczu utkwione były w Edwardsie. Przez chwilę panowała grobowa cisza, nawet dźwięki dobiegające z szafy grającej były jakby odległe.
- Co ty opowiadasz, chłopcze! - wyrwał się jakiś mężczyzna w średnim wieku. - Czy to jakaś kolejna zagrywka White Raven?
- Ciekawe jak niby miało nam umknąć, że są jacyś inni ludzie w pobliżu? - prychnęła Alisse Katherine O'Connor - Przecież przełaziliśmy wyspę chyba wzdłuż i wszerz.
Wykrzykiwano jeszcze inne pytania - była w nich irytacja, złość i strach. Trudno było wyłapać coś konkretnego w narastającym gwarze.
- A ja najchętniej wysłuchałbym jeszcze Lancastera. - odezwał się Ray głośno, a reszta przycichła wyraźnie. - Bo może wcale nie jest tak, jak nasz młody przyjaciel mówi. Bo może tylko chroni swój własny tyłek. Tubylcy na drugiej wyspie? Dokumenty z naszym szczegółowym życiorysem? - Proszę cię! Łatwiej jest mi uwierzyć, że sam postrzeliłeś Lancastera z powodu... Bóg sam jeden wie z jakiego!
- Co jeśli rzeczywiście musimy się przed kimś bronić? - odezwała się cicho jakaś blondynka.
- Co jeśli Edwards kłamie? - Ray wyraźnie przedrzeźniał kobietę. Potem zwrócił się do chłopaka. - Co, Edwards? Kłamiesz?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Patsy Moderator
|
Wysłany:
Pon 20:05, 02 Maj 2011 |
|
|
Dołączył: 05 Mar 2010
Posty: 901 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Gdy Peter zaczął swoje wystąpienie, Patsy początkowo z rozbawieniem reagował na wypowiadane przez niego pierdoły, o tajemniczych podpalaczach i mordercach. Cała historia przypominała wyssane z palca teorie spiskowe o kontrolującym cały świat tajnym stowarzyszeniu - Illuminati. O czym kiedyś oglądał na jednym z kanałów telewizyjnych.
Kiedy jednak Edwards napominał o skrzyni z teczkami na każdego, Patsy z większą uwagą przysłuchiwał się rewelacjom Petera, odetchnął z ulgą gdy ten wspomniał, że teczki zniszczono. I wtedy przyszła bomba.
Druga wyspa. Nawet jeżeli tego całego Coffmana by wymyślił, po co zmyślać drugą wyspę?
Gdy Peter skończył, Patsy odczekał chwilę, aż wściekły tłum zasypie go pytaniami, po czym gdy zapadła chwilowa cisza rzucił
-To mamy przesrane. Przesraniutkie-
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
 |