www.rasshamra.fora.pl - witaj! Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości.
Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna                    FAQ
                Szukaj
             Użytkownicy
          Grupy
       Galerie
    Rejestracja
Zaloguj
Pub
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 67, 68, 69 ... 74, 75, 76  Następny  
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna -> Miasteczko Ras-Shamra
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Collis Lancaster
PostWysłany: Sob 11:10, 05 Mar 2011


Dołączył: 06 Lut 2011

Posty: 160
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Collis z wdzięcznym skinieniem głowy przyjął butelkę od Jenefer, która najwyraźniej musiała być w dobrym humorze, skoro na koszt firmy rozdawała nie tylko kawę, ale i swoje uśmiechy. Odwzajemnił je zresztą. Spróbować, mówisz? - przechylił szyjkę do ust, nie spuszczając blondynki z oczu. - Wierz, nie ma takiego utworu, który pasowałby do dziewczyny "Letnia-Sukienka-w-Adidasach". Daj się poznać to porozmawiamy inaczej. Przy czym w Lancasterze nie było ani krzty szyderstwa. Po prostu Jenefer różniła się od kobiet, które poznał. Trochę. Ale to wystarczyło, by wzbudzić zainteresowanie.

- Więc spróbujmy. - uśmiechnął się.

Skinął nieznacznie ręką, by i jemu nalano kawy, po czym ześlizgnął się nonszalancko ze stołka z zamiarem opanowania listy szafy grającej. Przeszukiwał przez chwilę listę utworów. Wiedział, co włączy. Perkusja i gitary (zresztą do złudzenia przypominające Franza Ferdynanda) rockandrollowego Do you wanna The Kooks rozbrzmiały po sali.

And i was hopin
That you had an atlas in your head
So fed up of
The same old man
Theres broken bedrooms and there are broken hands
You were so fed up of the same old broken man


Collis zdążył wrócić do baru. Przysiadł na swoim miejscu, uniósł do ust parującą filiżankę z kawą i wlepił wzrok w Jenefer, czekając na jej reakcję przy refrenie.

An do you wanna
Do you wanna
Do you wanna make love to me
I know you wanna
I know you wanna
I know you wanna make love to me


- No, chyba, że "p"ieprzenie też nie wchodzi w grę.

Powiedział to poważnym tonem głosu, chociaż miał ochotę się roześmiać. Wyraz twarzy blondynki był bezcenny i to nie dlatego, że wyglądała idiotycznie - wręcz przeciwnie. Lancaster odstawił kawę, splótł dłonie i oparł na nich podbródek. Uśmiechnął się przepraszająco. Miał nadzieję, że dziewczyna należy do tych osób, które swoją inteligencję wyrażają między innymi dystansem do świata.

- Wybacz mi te szczeniackie wybryki, Jenny. Bywają... - uniósł dłoń, jakby szukał odpowiedniego słowa. - ostentacyjne. Następnym razem znajdę coś od serca. Obiecuję. Więc przy kolejnym parzeniu kawy nie pluj mi proszę do filiżanki, ok?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jenefer Johnson
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Sob 13:19, 05 Mar 2011


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 723
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn

Podświadomie chyba takiej reakcji Collisa się spodziewała. Może nawet sama go do tego sprowokowała swoim zachowaniem. Jednak gdy zobaczyła szelmowski uśmiech mężczyzny i usłyszała słowa refrenu, nie mogła się opanować i prychnęła krótkim śmiechem.

- Przepraszam - opanowała się szybko. Odrzuciła włosy do tyłu i zrobiła najbardziej kuszącą minę, na jaką było ją w tej chwili stać. Oparła się o ladę baru, pochylając się ku mężczyźnie i wpatrując się w niego.

- Nie, proszę pana - wymruczała głosem ociekającym słodyczą. - Nie wchodzi. Aby zasłużyć na takie przywileje, musi się pan postarać znacznie bardziej, niż tylko dedykacja piosenki...

Uśmiechnęła się, puściła oko i oderwała się od baru.

- Poza tym szczeniackie wybryki mi nie przeszkadzają. Ja sama potrafię czasem być niezłą zołzą i zdaję sobie z tego sprawę. A następną kawę może pan parzyć sobie sam, nie będzie wtedy ryzyka.

Zmrużyła oczy patrząc na mężczyznę i przygryzła paznokieć. Chwilę zastanawiała się, czy powiedzieć to, co urodziło się jej właśnie w głowie.

- I jeśli mogę odwdzięczyć się dedykacją, to kiedyś widziałam tu piosenkę która mogłaby pasować do sytuacji... - odezwała się, gdy włączona przez Collisa piosenka dobiegła końca. Podeszła do szafy, chwilę wertowała listę i po chwili z głośników popłynęły pierwsze takty "Going under" Evanescence.

Now I will tell you what I've done for you
Fifty thousand tears I've cried
Screaming deceiving and bleeding for you
And you still won't hear me
Going under


- Jest pan człowiekiem, przez którego kobiety płaczą, prawda? - odwróciła się do Collisa i podeszła do niego powolnym, kołyszącym się krokiem. - Nie wygląda mi na takiego, który mógłby stworzyć szczęśliwy, trwały związek...

Don't want your hand
This time I'll save myself
Maybe I'll wake up for once
Not tormented daily defeated by you
Just when I thought I'd reached the bottom
I'm dying again


- A ja niczym innym nie jestem zainteresowana, jeśli mam być szczera - raz jeszcze puściła do niego oko i wróciła za bar.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Collis Lancaster
PostWysłany: Sob 14:11, 05 Mar 2011


Dołączył: 06 Lut 2011

Posty: 160
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Jenefer, cóż, była dla Collisa podlotkiem, uroczym - choć już bardzo ładnie opierzonym - ptaszkiem. Mogła mieć nie więcej niż dwadzieścia lat, toteż z uznaniem kiwnął głową, gdy świadomie podjęła grę. W innym wypadku jej uwodzicielskie ruchy doprowadziłyby Lancastera do tego stopnia cynizmu, w jakim był w stanie zrobić wszystko byle zaciągnąć dziewczynę do łóżka. I skrzywdzić. Bo nie znosił małolat, którym się tylko wydawało, że wiedzą czego chcą. Na szczęście osobowość Jenny omijała taki schemat szerokim łukiem.

Kiedy w głośnikach zabrzmiała piosenka puszczona przez blondynkę, nie dał po sobie poznać niechęci do Amy Lee. Wokalistka miała niezły głos, ale była zbyt gotycka, jak na Collisa. Uśmiechnął się do Jenefer, upijając łyk piwa, którym się nieomal zadławił, gdy usłyszał pytanie. Zerknął spode łba na barmankę. Zapomniał na chwilę o obserwacjach, fałszywych zależnościach jakie tworzył z uczestnikami projektu. Zapomniał o tym, że ma wszystko gdzieś poza chęcią wydymania White Raven w wielkim procesie, gdy już wrócą do domu. Zapomniał, bo pytanie - co z niechęcią musiał przez sobą przyznać - zbiło go z tropu. Odchylił się na stołku na tyle, na ile to było możliwe, trzymając dłonie na blacie.

- Istnieje zasada, według której zawsze ranimy najbliższych. - urwał na chwilę. Nie chciał wyjść na zbyt sentymentalnego gościa, którym zresztą nie był. - Tak, kobiety, które kochałem, płakały przeze mnie. Te, które pieprzyłem, płakały, bo nienawidziły siebie i widziały to w moich oczach. - uniósł dłonie w ironicznym geście bezradności. - Wszystko jedno.

Nagle zdał sobie sprawę, że trochę się wygłupił. Jenefer wcale nie zależało na poważnej odpowiedzi. Lancaster poślizgnął się na własnych zasadach gry. I ta świadomość sprawiła, że uśmiechnął się szelmowsko, co nadało mu przez chwilę chłopięcego uroku.

- Cóż, Jenny. Wygląda na to, że wspólne życie nie jest nam pisane.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jenefer Johnson
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Sob 21:11, 05 Mar 2011


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 723
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn

- Na Junonę, jak ja to przeżyję... - teatralnym gestem otarła wyimaginowaną łzę z oka i spojrzała na szelmowsko uśmiechniętego Collisa. Dopiero teraz zdała sobie sprawę z faktu, że odpowiedź mężczyzny na zadane mu - z pewnością niedyskretne - pytanie nie była zwykła błazenadą ani wygłupem, lecz była szczera. Aż do bólu. Spojrzała mu w oczy, chcąc zobaczyć echo tej szczerości, chcąc zajrzeć aż w jego duszę.

Kim ty jesteś naprawdę? Jakim człowiekiem? Kto ukrywa się pod tą maską, za tym murem cynizmu i niechęci do ludzi?

W tej jednej chwili pojęła, kogo jej Collis przypominał. Był jak Miles. Ale nie ten miły, sympatyczny chłopak, w którym się zakochała. Był jak Miles-którego-Jen-nienawidziła. Tak się zachowywał, gdy ze swoimi kolegami grzebał w silniku kolejnego Camaro czy innego Chargera. Z papierosem w kąciku ust, butelką piwa stojącą na bloku silnika, traktując Jen z mieszaniną uszczypliwości i dystansu. Fasada drętwego skurwiela ukrywająca złote serce.

Duszkiem niemal wypiła pół kubka letniej już zaledwie kawy i odstawiła go na blat.

- Wygląda na to, że znów spędzimy tę noc we dwójkę, na pogaduchach. Jutro też ma pan zamiar przyjść? Może przyniosę scrabble, żeby nam się nie nudziło...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Collis Lancaster
PostWysłany: Nie 3:35, 06 Mar 2011


Dołączył: 06 Lut 2011

Posty: 160
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Głośniki wypluwały z siebie muzykę, którą Collis kojarzył, ale niekoniecznie znał. To musiał być jeden z tych przelotnych przebojów, które są modne przez jeden sezon, a których wykonawców nawet się nie pamięta. Jednak dał sobie spokój, zdzierżył, nie poszedł, by znów przerzucić muzyczny tor na swojego iPoda. Na razie interesował go sposób, w jaki Jenefer na niego patrzyła. Trochę przenikliwy, trochę jakby starała się go zrozumieć. Nie rób tego, dziewczynko. Przecież jest tak miło. - skrzywił się w myślach.

- Nie masz swoich bogów, że wzywasz tych rzymskich? - uśmiechnął się.

Ręka sama sięgnęła po paczkę w kieszeni koszuli, a potem papieros wylądował w ustach. Już miał zapalać, ale przypomniał sobie, jak blondynka reaguje na nikotynę. Odłożył więc papieros. Z wyraźną niechęcią, z miną "Nienawidzę ograniczeń". Znów oparł łokcie na blacie, przechylił się do przodu.

- Znam lepsze zabawy niż scrabble. - zaśmiał się. - Niestety uzgodniliśmy już, że nie wchodzą w rachubę. - milczał przez chwilę. - Słuchaj, Jenny, co myślisz o tym całym projekcie? Jak bardzo racjonalnie do tego podchodzisz?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jenefer Johnson
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Nie 21:34, 06 Mar 2011


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 723
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn

- Rzymskich bogów jest tylu, że mogą się przydać na każdą okazję i nigdy ich nie zabraknie - usiadła na wysokim stołku za barem, oparła łokieć o blat, a brodę na dłoni. - Zresztą... to tylko słowa. Wyrażenie. Nie mam "swoich bogów" i nie jestem wierząca. Przestałam wierzyć, gdy... - przerwała i przygryzła wargę. Wcale nie zamierzała się zwierzać obcemu. Człowiekowi znikąd. - Gdy stwierdziłam, że wiara nic mi nie dała.

Uciekła wzrokiem w bok. Miała nadzieję, że Collis zrozumie i nie będzie dalej drążył tematu. Toteż gdy usłyszała jego pytanie o Projekt, była mu niemal wdzięczna. Za to i za jeszcze jedną rzecz - odłożony na blat baru, niezapalony papieros świadczył o tym, że mężczyzna uznał jej wczorajszą - nieco złośliwie przedstawioną - prośbę.

- Jeśli mam być szczera to uważam, że ten cały Lusk i reszta zrobili z nas idiotów. Skusili nas bajońską sumą, wmówili, że to będą wakacje w tropikach, a my, jak łatwowierne dzieciaki, uwierzyliśmy im - zmarszczyła brwi. - W sumie czemu mielibyśmy im nie wierzyć? Przecież nie na każdej wysepce na Pacyfiku pojawiają się upiorne dziewczynki, zjawy, niespodziewani goście znikąd, ludzie nie mordują się wzajemnie ani nie uznają biegania z bronią za paskiem za coś normalnego! - podczas monologu Jen nakręcała się złością tak, że ostatnie słowa niemal już wykrzyczała, dając upust hamowanej i ukrywanej od dawna frustracji. - Do cholery, normalnie żałuję, że tu przyleciałam...

Automatycznym, nerwowym ruchem chwyciła leżącego na blacie papierosa Collisa, wsadziła go sobie do ust i rozejrzała w poszukiwaniu zapalniczki. Dopiero widząc zdziwioną minę mężczyzny zrozumiała swoją gafę. Zaklęła i wyrzuciła papierosa do kosza na śmieci.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Jenefer Johnson dnia Nie 22:31, 06 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Collis Lancaster
PostWysłany: Nie 23:04, 06 Mar 2011


Dołączył: 06 Lut 2011

Posty: 160
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Chętnie pogawędziłby na tematy teologiczne, wdał w dyskusję dotyczącą istnienia bogów. Niestety Jenny swoje zwątpienie wiązała z - jak mu się zdawało - jakimś traumatycznym wydarzeniem, więc wolał nie zaczynać. Z doświadczenia wiedział, że gdzie za dużo żalu, tam umyka logika.

Rozchylał coraz bardziej usta w uśmiechu, patrząc, jak w dziewczynie buzują emocje. Lubił, jak komuś puszczały nerwy, bo czasami było to lepsze niż kino. Jednak, gdy sięgnęła po papieros, momentalnie zmarszczył brwi. Zastanawiał się, co sprawia, że tak rozpaczliwie chce rzucić.

- A więc palisz. - powiedział spokojnie. - Obraz twojej uroczej zaciągającej się osóbki, nie był tylko moją imaginacją. Czemu rzucasz teraz, gdy stres sięga zenitu?

Po chwili pozwolił sobie wrócić do tematu White Raven.

- Te wszystkie duchy i niewyjaśnione zjawiska to tylko prosty trik. Chcieli nas przestraszyć, co też im się zresztą udało. Nie oglądasz Discovery? Z dzisiejszą techniką są w stanie oszukać każdy z naszych zmysłów. Nie ma upiornej dziewczynki, nie ma żadnego ducha wyspy. Są ie bardziej realne niż rzymscy czy jacykolwiek inni bogowie. - mimowolnie zaczął mówić wykładającym tonem profesora (którym pewnie mógłby zostać...). - White Raven bada zachowania społeczne. Sama popatrz. Prawie pięćdziesiąt osób o różnej przeszłości, doświadczeniach, statusie społecznym, inteligencji zamkniętych na ograniczonej przestrzeni. Niespełniona obietnica w postaci pustego pasu startowego po dwóch tygodniach miała nas nakręcić. Widzisz, co się dzieje, jak zachowują się ludzie. Nic tylko usiąść z ołówkiem i notować. Jesteśmy eksperymentem. - łyknął piwa. - A te niespodziewane śmierci... Cóż, to jest właśnie to, co się popierdoliło. W końcu zabraliśmy ze sobą jakiegoś szajbusa. Mówię ci, Jenny, sukinsyny z White Raven zesrają się od wypłacania odszkodowań, bo z pewnością będą to sumy większe niż dwa miliony.

Może i kontynuowałby swój wywód, ale stwierdził w duchu, że i tak się rozgadał. Zupełnie niepotrzebnie.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jenefer Johnson
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Pon 14:36, 07 Mar 2011


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 723
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn

- Mówiłam już wczoraj. Szkodzi mi na cerę - odwróciła głowę licząc, że Collis nie zauważy jej skrępowania. To nie był temat, który chciałaby omawiać z każdym, a Collis wciąż jeszcze nie zasłużył na to, by Jen mogła go nazwać przyjacielem. Owszem, był miły. Miło się z nim rozmawiało. Nie był bufonowaty i nie traktował Jen nie jak głupią blondynkę, a przynajmniej Jen jeszcze tego nie odczuła. Ale... no właśnie, wciąż było "ale". Pierwsze wrażenie, które Jen odniosła, rozmawiając z nim na placu. No i... wciąż pozostało lekkie uprzedzenie. Mężczyzna co prawda deklarował swoją niechęć do Raya i naśmiewał się z niego, ale... Ale był jednym z "jego" ludzi. Albo wciąż jest...

Z zamyślenia wyrwał ją monolog Collisa na temat jego teorii odnośnie White Raven.

- Studiowałam na Stanfordzie - odpowiedziała mu, gdy skończył. - No... nie wiem, czy pan kojarzy. Philip Zimbardo? Stanfordzki eksperyment więzienny? Sądzi pan, że to coś w tym stylu, tylko wymknęło się spod kontroli? - zmarszczyła brwi, lecz po chwili pokręciła z powątpiewaniem głową. - Chciałabym w to wierzyć. Ale... - spod oka zerknęła na Collisa. - Widział pan tą małą zmorę? Tą dziewczynkę? Albo tego faceta w garniturze? Przecież...

A może właśnie to prawda? Tłumaczysz sobie wszystko, co się dzieje w okół jako nadprzyrodzone moce i spotkania z duchami, a może wyjaśnienie jest nieco bardziej realne. Discovery? Pogromcy duchów? Eksperyment psychologiczny?

- No sama nie wiem... - wlała sobie soku pomarańczowego do kubka po kawie, wypiła duszkiem i skrzywiła się. W naczyniu musiały zostać resztki kawy, co w połączeniu z sokiem dało niezbyt smaczny efekt. - Ma to ręce i nogi ale...

W jej głowie pojawiła się śmiała myśl.

- Jak według pana można by zdemaskować taką mistyfikację? Gdyby to się udało, wiele osób w naszej osadzie odetchnęłaby z ulgą. Przestaliby się bać. Przestaliby... no sam pan wie. Mniejszy stres, spokojniejsze życie. To jak?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Jenefer Johnson dnia Pon 23:39, 07 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Collis Lancaster
PostWysłany: Pon 18:59, 07 Mar 2011


Dołączył: 06 Lut 2011

Posty: 160
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

- Zimbardo? - Collis zastanowił się, przywołując w pamięci przebieg eksperymentu amerykańskiego psychologa. - Powiedzmy, że coś w tym stylu. Tylko w wersji "hard". No i jakoś oprawców nam brakuje.

Nie mogąc zapalić w obecności Jenefer, założył sobie papieros za ucho, a zapalniczka posłużyła jako zabawka, którą przekładał między palcami. Podejrzewał, że jeszcze kilka minut, a będzie musiał wyjść na zewnątrz. Niedokarmiony rak uniemożliwiał klarowne myślenie.

- Dziecko i facet w garniturze. - kiwnął głową na znak, że wie o czym jest mowa. - Dziewczynka mnie nie nawiedziła, garniturowca widziałem kilkakrotnie. Nic specjalnie dziwnego mnie w nim nie uderzyło. A już na pewno nikt mnie nie zmusi, żebym uznał tych dwoje za duchy. - przewrócił oczami. - Pojawiają się i co z tego? Zauważyłaś w jakich okolicznościach? W mrokach nocy, przy migoczącym świetle... Ktoś ostatnio mówił o przejmującym chłodzie. To oddziaływanie na zmysły, nic więcej. Jak zaczynasz się bać, mózg sam zaczyna generować niestworzone rzeczy. Bo nieprawdopodobne wyjaśnione jest bezpieczniejsze od niewyjaśnionego prawdopodobnego. Tak działają ludzkie lęki. Tyle.

Najwyraźniej zasiał w Jenefer jakieś wątpliwości, bo ta zaczęła się nad czymś intensywnie zastanawiać, analizować. Collis obserwował to z rozbawieniem. Zapalniczka postukiwała miarowo o blat baru. Przestała, gdy padła propozycja "zdemaskowania mistyfikacji".

- Beze mnie, skarbie. - rzucił od razu.

Papieros wylądował w ustach, ale Lancaster nie zapalił go. Lekceważąco odwrócił się na stołku tyłem do dziewczyny, tak by móc oprzeć się o bar łokciami. Przechylił głowę przez ramię, odchylając się do tyłu i z tej pozycji patrząc na blondynkę.

- Naprawdę interesuje cię spokój innych? Chcesz się bawić w detektywa po to, by jakaś gruba Berta - miał tutaj na myśli Dabbie, z którą starł się na początku. - nie trzęsła tłuszczem ze strachu? - machnął ręką, zapatrzył się przed siebie. Mimochodem oceniając kolejny gówniany utwór muzyczny rozbrzmiewający po pubie - Nieważne. Chodzi o to, że wciąż nie mamy nic konkretnego. Chcesz się rzucić z siatką na ucharakteryzowanego dzieciaka? No proszę cię, to nie przejdzie. Jeżeli mamy cokolwiek demaskować, musimy wiedzieć, jak to wszystko dokładnie działa.

Mamy? Mamy?! - sarknął w duchu. Niemal wypluł przy tym papieros z ust. - Odkąd uczestnictwo w tym poronionym projekcie zakłada jakieś my?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Śro 19:47, 09 Mar 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Jenefer i Collis przenieśli się na fotele przy kominku, by tam kończyć swoje rozmowy i gdzie zresztą posnęli niemal nad ranem. Eric już tego nie widział, bo wcześniej postanowił się wynieść z pubu. Przy czym jego stan świadomości trudno było nazwać trzeźwym.

Dzień 23.

Mrok powoli, aczkolwiek konsekwentnie dawał się pokonać przez pierwsze promienie wschodzącego słońca. Mieszkańcy Ras-Shamry, znużeni i wciąż niepocieszeni nieprzybyciem Luska, budzili się z niejasnym uczuciem, że coś jest nie tak. Dżungla ucichła zupełnie. Nie poruszył się ani jeden listek, żaden ptak nie wydawał z siebie dźwięku, nie mówiąc już o owadach. Cisza była nienaturalna, a przez to budząca niepokój. Ludzie podświadomie szukali swojego towarzystwa.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jenefer Johnson
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Czw 20:04, 10 Mar 2011


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 723
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn

Ziewnęła i przeciągnęła się. To znaczy zamierzała. Gdy tylko poczuła, że nie leży w łóżku w domku, o którym już się przyzwyczaiła mówić jako o "swoim", otworzyła gwałtownie oczy. Chwilowe uczucie strachu ustąpiło na widok kominka w pubie i drugiego fotela oraz śpiącego na nim - z otwartymi ustami, z wygiętą do tyłu głową i wyglądającego w tej pozycji przekomicznie - Collisa.

Było jej zimno - spała bez przykrycia, a bluzeczka bez pleców i jeansowe szorty nie utrzymały ciepła ciała. Sięgnęła po leżący na podłodze koc przypominając sobie mgliście, że poprzedniej nocy spała pod nim Majka, ostrożnie, by nie budzić śpiącego nieopodal mężczyzny wstała z fotela i owinęła się kocem.

Była niewyspana i połamana. I zziębnięta. I miała ochotę na kawę, ale nie znów w towarzystwie Collisa. Starając się zachowywać cicho, nic nie mówiąc, wymknęła się z pubu, gasząc po drodze światło. Wciąż owinięta kocem, nie rozglądając się na boki, z głową wciśniętą w ramiona, potruchtała w kierunku domku zajmowanego przez Jacoba i Claude.

[placyk, domek nr 2]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Collis Lancaster
PostWysłany: Czw 23:05, 10 Mar 2011


Dołączył: 06 Lut 2011

Posty: 160
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Próba przewrócenia na drugi bok zakończyła się upadkiem z fotela. Collis szarpnął się gwałtownie i momentalnie podniósł do góry, zarzuciwszy jedną rękę za podłokietnik fotela. Dodatkowo potrącił puste butelki po piwie podpijanym przez całą noc i szczęk szkła rozległ się po pubie. Kilka sekund zajęło mu dojście do siebie, ale nie powstanie na równe nogi. Oparł się o fotel plecami, spojrzenie utkwił w pustym siedzisku obok. Są i dobre tego strony. - mechanicznymi, rutynowymi od lat ruchami sięgnął po papierosa. Zaciągnął się z wyrazem twarzy palacza zaspokajającego nałóg, którym zresztą był. Puste miejsce w fotelu mogło wzbudzać wiele pytań, ale Collis nie zwykł zadawać sobie jakichkolwiek o tak wczesnym poranku. Zwłaszcza, że obudził go upadek.

Po dopaleniu papierosa dotarł do baru. W pierwszej chwili chciał zrobić sobie jakąś zapiekankę, ale kac nienaturalną siłą doprowadził Lancastera do lodówki z piwem. Łyk zimnego trunku sprawił, że mężczyzna poczuł się nieco lepiej. No i pewnie uniknie bólu głowy. Przynajmniej do południa.

W głośnikach dźwięczały jakieś smętne melodyjki. Akurat o tej porze Collisowi nie przeszkadzał. Bo były nieinwazyjne, nie wdzierały się do łba, próbując na siłę ożywić. Do diabła, czuję się, jak w poniedziałki. Po ostatniej myśli zdecydował się jednak na barową zapiekankę, która okazała się obrzydliwa. Aż zaczął tęsknić za wszystkimi swoimi kobietami potrafiącymi przygotować kulinarne cuda. Jeszcze z ostatnim kęsem w ustach wyszedł na zewnątrz.

[placyk]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Collis Lancaster dnia Sob 14:19, 12 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Nie 21:38, 13 Mar 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Słońce niespodziewanie szybko sięgnęło zenitu, czego zajęci sobą mieszkańcy nawet nie zauważyli. Co prawda cisza nadal ogarniała całą Wyspę, ale teraz w powietrzu pojawiło się coś nowego - ledwo odczuwalne drgania. Jakby stało się pod kolumną na koncercie i odczuwało basy całym ciałem.

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Pią 17:42, 18 Mar 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Jeszcze zanim słońce zdążyło sięgnąć horyzontu, na niebie pojawiły się gęste chmury nadciągające z południa. Bardzo szybko zakryły niebo, mimo że na wyspie nie odczuwano podmuchu wiatru. Zapowiadała się czarna noc, podczas której trudno będzie cokolwiek dostrzec w ciemności.

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Collis Lancaster
PostWysłany: Nie 23:15, 20 Mar 2011


Dołączył: 06 Lut 2011

Posty: 160
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Teatralnym gestem otworzył drzwi, krzycząc od progu równie teatralnym głosem:

- Kochanie! Wróciłem!

Rzecz jasna nikt mu nie odpowiedział. Pub świecił pustkami, wyglądał tak, jak zostawił go o poranku. Puste butelki nadal walały się przy fotelach, pełna popielniczka z petami straszyła z barowego blatu. Ponieważ akurat dopalał papierosa, zgasił go wśród jego martwych pobratymców. Potem bez zastanowienia wyrzucił kiepy do kosza, a popielniczkę wrzucił do zlewu na zapleczu. Pub rozbrzmiewał którymś z kawałków The Smiths i Collis miał pewność, że jego iPod nadal jest na swoim miejscu. I chwała Bogu. - rzucił ironicznie w myślach. - Bo rozniósłbym w pył pół wiochy, by go odnaleźć. Życie tutaj bez dobrej muzyki całkowicie straciłoby sens. Obrał sobie za cel lodówkę, by po chwili wyciągnąć z niej dwie butelki piwa. Jedną z nich przesunął po blacie w stronę Ryana.

- Do dobrej zabawy brakuje nam jeszcze płci pięknej.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna -> Miasteczko Ras-Shamra Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 67, 68, 69 ... 74, 75, 76  Następny
Strona 68 z 76

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach



fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo


Programosy
Regulamin