|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Peter Edwards Zakładnik
|
Wysłany:
Śro 22:09, 23 Lut 2011 |
|
|
Dołączył: 09 Mar 2010
Posty: 591 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 1/5
|
Peter szybko przeciął placyk, zajadając się kanapką która przez pośpiech nie wyglądała może najlepiej, ale sprawdzała się jako pożywienie. Gdzieś przed oczami mignęły mu twarze dwóch mężczyzn, z czego jedna zwracała uwagę krwawiącym nosem. Miał ochotę przystanąć i zapytać się co zaszło, ale uznał że zapyta kogoś później. Zauważył też resztki zbiegowiska i ludzi wracających do domów, najwyraźniej podekscytowanych wydarzeniami które miały przed chwilą miejsce. Peter wszystko to zignorował, wchodząc w północną część dżungli, gdzie znajdowała się droga na plażę.
[Dżungla]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Śro 23:19, 23 Lut 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Poranek nieoczekiwanie przeszedł w południe. Czyste niebo nie zwiastowało żadnych niemiłych zmian pogodowych.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Czw 12:03, 24 Lut 2011 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Słońce w zenicie nie tylko ogrzewało Claude, ale i wywoływało zawrót głowy. Niewielka zmiana, zważywszy na fakt, że od jakiegoś czasu mogła tylko pomarzyć o spokoju myśli. Tyle się wydarzyło przez ostatnie dwadzieścia cztery godziny. Tyle się wydarzyło przez ostatnie trzy tygodnie. Zastanawiała się jak bardzo się zmieniła i czy będzie mogła nadal być sobą. Czy uda się odzyskać Claude Beaumarchais, która wsiadała do samolotu żegnana przez przyjaciół? Czy warto ją odzyskać? Zazwyczaj rozluźniała się, gdy miała jeszcze przy sobie Eltona i mogła podrapać go za uchem, pogłaskać po sierści. Uświadomiła sobie boleśnie, że raczej nie będzie miała już takiej okazji. Zdążyła się przyzwyczaić do Eltona.
Wzdychając ciężko, usiadła prosto, rozejrzała się. Po awanturze z Dylanem pozostała tylko rozbita butelka. Trąciła czubkiem trampka jeden z kawałków szkła. Przecież potrafisz być inny. - pomyślała z żalem. - Wiem to. Nie potrafiła przyznać się sama przed sobą, że może się mylić. Jeszcze raz powiodła wzrokiem po placyku, po każdym z domku, pubie, przychodni... I przypomniały jej się słowa Jenefer, że powinna porozmawiać z Ericiem.
Może go nie będzie. - myślała, udając się do przychodni.
[niewielka przychodnia]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Sob 9:03, 26 Lut 2011 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Zaraz po wyjściu z przychodni, myśli Claude znów zaczęły biec swoim własnym torem, krętymi serpentynami wokół wydarzeń ostatnich dni. Fakt, czuła się spokojniej, ale nie wiedziała dlaczego - z powodu tabletek czy może dojrzałego podejścia Erica. A czego się spodziewałaś, Claude? - dawno niesłyszany głos Guido zaśmiał się gdzieś w kącie umysłu. - Mógłby być twoim ojcem. To jasne, że przerasta cię doświadczeniem. Dziewczyna westchnęła i było to równoznaczne z opornym przyznaniem bratu racji.
Wyciągnęła woreczek z kieszeni, znów przyglądając się tabletkom. Ziółka. - prychnęła. - Ale jeśli mają pomagać... Przed wejściem na werandę domku numer dwa, wysypała jedną na dłoń. Stwierdziła, że to z pewnością nie zaszkodzi. Nie chciała, by zdenerwowanie i stres związane ze zmianą relacji z Jacobem, kłótnią z Dylanem i utraceniem Eltona oraz rozmową z Ericiem wróciły. Nie teraz. A melisa, witaminy i cośtam jeszcze brzmiało zupełnie niegroźnie.
Nieprzyjemny smak ponownie rozszedł się po ustach Claude, drażniąc kubki smakowe. Zignorowała to, wbiegła po schodkach, po czym przekroczyła próg domku.
[domek nr 2]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Pon 22:10, 28 Lut 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Słońce dotarło do granicy horyzontu i zanurzyło się w oceanie, pozwalając nocy objąć w posiadanie obie wyspy. Dżungla ucichła, jednak pozostało wyczuwalne napięcie, nieokreślone uczucie wywołujące niepewność i strach, przypominające wpatrywanie się prosto w ślepia przyczajonej do ataku pumy. Niektórzy gotowi byliby przysiąc, że w ciemnych zakamarkach widzieli nieokreślone, ruchome kształty. Inni mieli uczucie, jakby ktoś wciąż przypatrywał im się spośród drzew i liści.
Nastała noc budząca nieuchwytne lęki...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Pon 16:51, 07 Mar 2011 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Dzisiejszy wieczór wydawał się Claude niespecjalnie przyjazny. Wbiła dłonie głęboko w kieszenie bluzy, głowę schowała w ramionach, udając, że to chociaż namiastka bezpieczeństwa. Na wszelki wypadek trzymała się blisko Jacoba. Przypomniała jej się ich pierwsza wyprawa do dżungli, na polanę. Dręczył ją ten sam niepokój pomieszany z pewnego rodzaju ekscytacją. Aby uciec od tych myśli, zastanawiała się przez chwilę nad pozostawioną na lodówce wiadomością dla JJ. Prędzej czy później krótka wiadomość "JJ, POSZŁAM Z JACOBEM NA COŚ W RODZAJU SPACERU. NIC MI NIE JEST. NIE MARTW SIĘ" dotrze do przyjaciółki. I rozzłości. Co do tego Claude nie miała wątpliwości. Najpierw sama przestrzega Jenefer przed wypadami do dżungli, wygłasza wywody jakie to niebezpieczne, a potem sama wymyka się w nocy z plecakiem przewieszonym przez ramię. Właściwie to chyba się nawet cieszyła, że nie musi informować o tym osobiście. Westchnęła i westchnienie to rozeszło się głucho po placyku, a Claude wzdrygnęła się wyraźnie.
[chłopaki, kieruję nas do dżungli, nie ma co przeciągać]
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Claude Beaumarchais dnia Wto 19:30, 08 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Śro 19:48, 09 Mar 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Dzień 23.
Mrok powoli, aczkolwiek konsekwentnie dawał się pokonać przez pierwsze promienie wschodzącego słońca. Mieszkańcy Ras-Shamry, znużeni i wciąż niepocieszeni nieprzybyciem Luska, budzili się z niejasnym uczuciem, że coś jest nie tak. Dżungla ucichła zupełnie. Nie poruszył się ani jeden listek, żaden ptak nie wydawał z siebie dźwięku, nie mówiąc już o owadach. Cisza była nienaturalna, a przez to budząca niepokój. Ludzie podświadomie szukali swojego towarzystwa.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Nie 21:45, 13 Mar 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Słońce niespodziewanie szybko sięgnęło zenitu, czego zajęci sobą mieszkańcy nawet nie zauważyli. Co prawda cisza nadal ogarniała całą Wyspę, ale teraz w powietrzu pojawiło się coś nowego - ledwo odczuwalne drgania. Jakby stało się pod kolumną na koncercie i odczuwało basy całym ciałem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Collis Lancaster
|
Wysłany:
Wto 7:19, 15 Mar 2011 |
|
|
Dołączył: 06 Lut 2011
Posty: 160 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Słońce zawisło w zenicie, a Collis siedział na schodkach werandy pubu, paląc kolejnego papierosa. Cała ta zabawa z wpadaniem na pewną uroczą blondynkę i dotrzymywaniem jej towarzystwa sprawiła, że Lancaster stracił z oczu priorytety. A priorytetem z pewnością było dowiedzenie się o co w tym wszystkim chodzi tak, by później nie zostać w dupie. Miał kaprys znaleźć się na wygranej pozycji, co ostatecznie doprowadziło go do rozpatrywania odwiedzić Raya. Nie chodziło bynajmniej o sympatyzowanie z niedoszłym liderem. W kręgu zainteresowania była raczej pukawka, którą posiadał.
Collis podniósł się zwinnie i skierował się do swojej ósemki, planując przy okazji swoje kolejne kroki. Gdzieś w połowie pstryknął kiepem w trawnik. A kiedy już miał wchodzić na werandę własnego domku, z dziesiątki wytoczył się - o ile Lancaster dobrze pamiętał i kojarzył - Ryan Crower, były żołnierz. Nie było im dane się poznać, ale Collis właśnie postanowił zmienić ten stan rzeczy. Zwłaszcza, że w ręku mężczyzny była dłoń. Collis wolał w razie czego być po stronie Rryana niż przeciw niemu.
- Hola, hola, kolego! - zawołał, unosząc obie dłonie w obronnym geście. - Małe polowanie w południe? - skinął głową na broń.
Mam nadzieję, że - kurwa - nie na mnie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Ryan Crower
|
Wysłany:
Wto 12:47, 15 Mar 2011 |
|
|
Dołączył: 05 Mar 2010
Posty: 430 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Zeskoczył ze schodów werandy i przez chwilę gnał w kierunku placyku. Zwolnił, obrócił się i spojrzał w kierunku chatki. Wyglądała zupełnie normalnie. Kwiaty i ciepła barwa fasady budynku, zadawała się go uspokoić. Zwrócił się znów w kierunku pubu i pomaszerował w jego stronę.
Po jakimś czasie natknął się na Collisa. Był to prawdopodobnie ten sam 'dżentelmen', który proponował Jen asystę przy powrocie do domku. Facet zwrócił uwagę na jego broń. Ryan zreflektował się i pospiesznie schował ją do kabury.
- Raczej ucieczka... - Rozejrzał się po okolicy. - Nie miałeś ostatnio jakiś zwidów? - zapytał, choć wolałby ugryźć się w język.
Zmierzył wzrokiem Collisa.
- Mam na myśli takie, zupełnie na trzeźwo...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Collis Lancaster
|
Wysłany:
Wto 18:58, 15 Mar 2011 |
|
|
Dołączył: 06 Lut 2011
Posty: 160 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Nie mógł się powstrzymać od kpiarskiego uśmiechu, ale nie silił się zbytnio, by go ukrywać. Cokolwiek się stało, Ryan z pewnością lada moment sam się zorientuje, jak zabrzmiał. Collis wyciągnął w jego stronę prawicę.
- Collis Lancaster - przedstawił się, potem uścisnął pewnie dłoń mężczyzny.
Jeśli już mowa o trzeźwości, to zastanawiam się nad twoją, kolego. Obaj mierzyli się wzrokiem. Lancaster dostrzegł w Ryanie jakieś dziwne rozgorączkowanie i nerwowość. Najwyraźniej coś się stało, najwyraźniej miało to związek ze "zwidami". Bo z jakiego innego powodu ex-żołnierz wypadłby na zewnątrz z bronią gotową do strzału?
- Jeśli masz na myśli rzekome duchy, które ostatnio nękają mieszkańców Ras-Shamry, to muszę cię rozczarować. Omijają mnie z daleka. - rzucił pogodnie, dając wyraz temu, że zupełnie w nie nie wierzy. Wyciągnął paczkę papierosów, jednym poczęstował Ryana, po czym kontynuował. - No, to przed czym tak uciekasz?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Joshua Coffman Templers
|
Wysłany:
Śro 23:50, 16 Mar 2011 |
|
|
Dołączył: 01 Kwi 2010
Posty: 264 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Joshua dotarł na skraj dżungli otaczający placyk, z uwagą obserwując co się na nim dzieje. Widział dwóch mężczyzn, rozmawiających ze sobą z czego jeden z nich wyglądał mu na kogoś, kto ma powód do rozgorączkowania, widocznego nawet z odległości. Przyjrzał się temu drugiemu, rozpoznając w nim faceta, którego akta widział w skrzyni. Nie przyglądał się im bliżej, teraz tego żałował. Odległość z jakiej ich obserwował była zbyt duża, aby usłyszeć ich słowa, więc Coffman zreflektował się i postanowił porzucić obserwację, z której raczej nic nie wyniknie. Cichutko ruszył dalej, notując w pamięci jedynie nerwowość drugiego z mężczyzn. Dla bezpieczeństwa pozostał w dżungli.
[Domek Ronniego]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Peter Edwards Zakładnik
|
Wysłany:
Czw 0:38, 17 Mar 2011 |
|
|
Dołączył: 09 Mar 2010
Posty: 591 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 1/5
|
Wszedł na placyk powłócząc mocno nogami, za cel swojej podróży obierając domek w którym zamieszkał wspólnie z Majką. Przeszedł obok Collisa i Ryana nie dostrzegając ich, skupiając się tylko na dotarciu do werandy i pokonaniu paru stopni. Był głodny, pobrudzony krwią i spragniony do tego stopnia, że nie pokonał stopni werandy. Gdy tylko dotarł do poręczy, zawisł na niej i zsunął się na schodek, by unormować oddech i chwilę odpocząć.
Świadomość że był w domu, dodała mu otuchy i chłopak uśmiechnął się uśmiechem zawodnika po raz pierwszy zdobywającego złoty medal. Jakby mu teraz ktoś zrobił zdjęcie, z pewnością zostałoby ono nagrodzone jakimś Pulicerem. Częściowo może także przez to, że zabrudzona koszulka nosiła na sobie napis: "Im mniej wiesz, tym dłużej żyjesz."
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Ryan Crower
|
Wysłany:
Czw 17:22, 17 Mar 2011 |
|
|
Dołączył: 05 Mar 2010
Posty: 430 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Collisa wyraźnie rozbawiło jego pytanie. Jemu jednak nie było do śmiechu. Na ironiczny uśmieszek odpowiedział jedynie odpychającym spojrzeniem. Postawa Collisa wobec tych wszystkich zjaw, przypominała mu jego własną. Oczywiście, jeszcze sprzed wizyty dziewczynki w jego domku. Beztroska i pogarda dla ludzi wierzących w zjawiska paranormalne - którą wcześniej sam wręcz kipiał - irytowała go i wydawała się teraz zupełnie niepoważna.
Wyciągnął rękę i odwzajemnił uścisk przedstawiając się.
- Ryan Crower.
Collis wydawał się brnąć dalej.
- Omijają Cię z daleka... - powtórzył patrząc na niego spode łba. - To masz, kurwa, szczęście.
Odebrał papierosa i nerwowo odpalił go wyjętą z kieszeni zapalniczką.
- Przed małym, czarnowłosym bachorem... - mruknął i wypuścił dym kącikiem ust. - Może to wszystko brzmi idiotycznie, ale właśnie spieprzyłem z tego domku przed małym, czarnowłosym bachorem.
Minął ich Peter, więc umilkł. W końcu nie wszyscy musieli wiedzieć o kolejnej wizycie dziewczynki.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Collis Lancaster
|
Wysłany:
Czw 22:46, 17 Mar 2011 |
|
|
Dołączył: 06 Lut 2011
Posty: 160 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Zippo trzasnęła i po chwili Collis również się zaciągał. Jeszcze raz zerknął na Ryana. Nie wyglądał na faceta, który bał się byle czego. Poza tym, do diabła!, przecież był żołnierzem. Podczas misji widuje się gorsze rzeczy niż upiory. Cokolwiek wymyślono musiało być bardzo przekonujące.
- Mówię ci, brachu - dłonie zwyczajem Collisa powędrowały do kieszeni, papieros trzymał się w kącikach ust. - White Raven chce żebyśmy byli jak małe przestraszone kutasiki. Nie wiem jak robią, to co robią, ale prędzej uwierzę w tajną nanotechnologię, niż w zjawiska paranormalne. Więc lepiej nie strzelaj do bachora, bo jak poleje się krew, to nad resztą życia...
Przerwał zobaczywszy nadchodzącego... (Jak on miał? Peter.) Petera Edwardsa, "bezdomnego" z trójki. Dawno się nie pojawiał w miasteczku, a Collis przypomniał sobie o nim dopiero, gdy zainteresowała go ruda nastolatka. Chłopak wyglądał, jakby właśnie wrócił z nieudanego giganta.
- ...będziesz się zastanawiał za kratkami. - dokończył Lancaster, gdy Peter zniknął za rogiem jedenastki. Przeniósł spojrzenie na Ryana, zaciągając się. - To co? Po browarze?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|