www.rasshamra.fora.pl - witaj! Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości.
Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna                    FAQ
                Szukaj
             Użytkownicy
          Grupy
       Galerie
    Rejestracja
Zaloguj
Placyk
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 56, 57, 58 ... 66, 67, 68  Następny  
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna -> Miasteczko Ras-Shamra
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Claude Beaumarchais
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Nie 19:39, 12 Gru 2010


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 896
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Pomimo tego, że zrobiło się jaśniej, Claude wcale nie czuła się bezpieczniej czy raźniej. Ledwo wyszła z domku poczuła się nieswojo. Rozejrzała się po placyku w poszukiwaniu czegoś, co wzbudza w niej taki niepokój. Nic. Porozrzucane gałęzie, placyk zdecydowanie potrzebował uprzątnięcia zbędnych elementów. Nie było to jednak nic nadzwyczajnego. Claude jeszcze raz rozejrzała się nerwowo. Nagle poczuła coś wilgotnego na ręce, podskoczyła jak oparzona, a Elton popatrzył na nią, przekrzywiając łeb.

- Mówiłam ci, żebyś mnie tak nie straszył. - zaśmiała się i pozwoliła, żeby pies jeszcze raz polizał ją po ręce.

Potem zeskoczyła ze schodków. Chciała przejść się z Eltonem wokół miasteczka.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jenefer Johnson
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Nie 23:17, 12 Gru 2010


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 723
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn

Podbiegała parę kroków, lecz zabandażowana noga znów dała znać o sobie nagłym bólem, więc zwolniła. Intensywnie myślała na temat tego, co właśnie wydarzyło się w pubie. Kim była ta dziewczyna? Czy to może ja się tylko wygłupiłam? Na Junonę, a jeśli Peter mówił prawdę? W takim razie zachowałam się jak idiotka!

Kontrolka w jej umyśle wciąż błyskała ostrzegawczo, więc sama nie była przekonana, czy to, o czym myśli jest prawdą. Chciałaby, żeby tak było. Bo jaka była inna alternatywa? Kogo Peter jej przedstawił? Gościa, który teleportował się tu z "USS Enterprise"? Rozbitka, którego statek zatonął u brzegów Wyspy?

Pogrążona w myślach, szła na oślep. Z zadumy wyrwało ją dopiero szczekanie psa. Podniosła głowę i zobaczyła Claude z Eltonem, idących niedaleko niej.

- Claude! - krzyknęła i pomachała w jej kierunku, po czym skręciła i ruszyła na spotkanie przyjaciółki.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Claude Beaumarchais
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Nie 23:55, 12 Gru 2010


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 896
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Odwróciła się na dźwięk własnego imienia. twarz Claude od razu rozpromieniła się na widok przyjaciółki. Pomachała jej. Elton chyba też się ucieszył, bo merdając ogonem przypadł do Jenefer i zaszczekał kilka razy radośnie. Claude popatrzyła na psa z rozczuleniem. Wydawało się, że wszystko jest ok, ale gdy husky nie był czymś zajęty to w jego oczach było widać tęsknotę za panem. Dylan, gdzie ty się do diabła podziewasz? - pytała w myślach. Do głowy przychodziły jej same mało optymistyczne odpowiedzi.


- Cześć, JJ. - powiedziała, gdy już stanęły obok siebie. Ruchem głowy wskazała na placyk. - Niezła granda, prawda?

Czuła się rozluźniona po połowie mocnego drinka.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jenefer Johnson
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Pon 0:33, 13 Gru 2010


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 723
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn

Pies podbiegł do Jen, szczeknął kilkakrotnie, na co dziewczyna zesztywniała i zamarła na chwilę.

- On nie gryzie... za mocno? - spytała, jednocześnie zdezorientowana i przestraszona. Nie znała się na psach. Nie znała ich zachowań, nie potrafiła czytać ich emocji. Dla niej pies był po prostu zwierzęciem, czyli zdolnym do wszystkiego.

- Granda? - nie zrozumiała najpierw, ale ruch głowy Claude wskazał na zmaltretowany wichurą placyk i Jen skinęła głową. - Tak... faktycznie.

Głowę miała zaprzątniętą jeszcze spotkaniem w pubie i w zasadzie tylko tym chciała się z brunetką podzielić. Kwestia śmietnika, jakim się stał placyk odpływała na dalszy plan.

- Claude, czy znasz niejaką Maję? Taka ruda, włosy ma do tąd - pokazała palcem na swoim ramieniu - nieco młodsza ode mnie... od nas - poprawiła się szybko. Podobno mieszkała w domku Petera, przed wybuchem. I siedziała w samolocie z Dafne. Znasz ją? Powiedz, że tak bo zaraz zwariuję...

Wbiła pięści w kieszenie jeansów i natrafiła na wydruk.

- A, przy okazji... zobacz... - rozpromieniła się wyciągając swój skarb. - Nasz nowy pan doktor był tak łaskaw i zrobił mi USG!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Claude Beaumarchais
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Pon 23:46, 13 Gru 2010


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 896
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Claude przysłuchiwała się Jenefer, która tłumaczyła wygląd Mai. Starała się przypomnieć sobie tego typu dziewczynę. Ruda? Rudą bym zapamiętała... Elton podbiegł do Claude, pokręcił się przy jej nogach i znów zaczął węszyć po placyku. Dziewczyna założyła ręce na piersiach, spojrzała w zamyśleniu na JJ.

- Nie przypominam sobie żadnej rudej z trójki. Z tego, co wiem Peter mieszkał tylko z Juno i Emmą. A Daphne... Czy po jej śmierci jakaś kobieta nie lamentowała, że siedziała z nią w samolocie? - pokręciła przecząco głową. Nie, na pewno jej nie kojarzę. - Nie, nie wiem. O co chodzi, JJ? Wyglądasz na wzburzoną.

Claude szybko zapomniała o niepokoju, gdy zobaczyła zdjęcie dziecka. Az podskoczyła z radości. Niemal wyrwała wydruk z rak przyjaciółki, by lepiej mu się przyjrzeć, a potem rzuciła się jej na szyję. Po czym nachyliła się i powiedziała do brzucha JJ:

- Jesteś śliczny! - zaśmiała się, podniosła wzrok na przyjaciółkę. - Pan doktor? Masz na myśli Erica?

Nie wiedzieć czemu, zarumieniła się. Do diabła, Claude, czasem zachowujesz się, jak nastolatka z żeńskiego liceum.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jenefer Johnson
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Wto 11:07, 14 Gru 2010


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 723
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn

Takiej reakcji oczekiwała od Claude. Roześmiała się radośnie, zapominając na chwilę o niepokojach.

- Tak, Eric... znasz go? - zdziwiła się nieco słysząc jego imię. - Jak zobaczyłam tam faceta w fartuchu z logo White Raven na piersi to myślałam, że przylecieli po nas wreszcie - zachichotała. - Powiedział, że obejmuje kontrolę nad przychodnią. Siedzi tam pewnie i teraz i robi porządki. Nawet mnie na kawę zapraszał, ale odmówiłam. A Peter się już pytał, czy wybrałam imię... - przypomniała sobie spotkanie w pubie.

- Claude... wyobraź sobie, że przed dosłownie chwilą w pubie widziałam Petera z właśnie tym rudzielcem, Mają. Peter starał mi się wytłumaczyć, że ona przyleciała z nami, ale jakoś mi się to kupy nie trzyma... Ja jej nigdy nie widziałam! A rudzielca chyba bym skojarzyła, no nie? Chodź, sama zobaczysz! - zrobiła parę kroków tyłem w kierunku pubu i zaczekała na przyjaciółkę.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Claude Beaumarchais
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Wto 23:25, 14 Gru 2010


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 896
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Jenefer zrobiła parę kroków w stronę pubu, ale Claude stała nadal w miejscu. Ledwo skończyło się to dziwaczne i trochę straszne zjawisko atmosferyczne, ledwo otrząsnęła się po wizycie tego cholernego upiornego bachora, a teraz co? Miała się pakować w jakieś dochodzenie? Nie miała ochoty bawić się w detektywa. Wbrew jej wcześniejszym słowom wypowiedzianym do Jacoba, że trzeba działać i zdobyć jak najwięcej informacji, Claude zaczęła przyjmować jedną z pozycji obronnych - ignorancję. A raczej chciała przez chwilę przyjąć, bo w końcu bez słowa ruszyła za przyjaciółką.

Zobaczymy co to za zjawisko. Może to bardziej ktoś na zasadzie Johna, a nie Kevina... O ile to rzeczywiście jest ktoś z zewnątrz. Mam wrażenie, że tutaj nigdy nie można być pewnym czegokolwiek w stu procentach.


Klepnęła się w udo, by przywołać do siebie psa. Zaraz potem Claude, JJ i Elton wkraczali do pubu.

[pub]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Wto 9:59, 21 Gru 2010


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Mrok powoli otulał wyspę. Ostatnie promienie słońca gasły za wciąż szczelną kopułą chmur, zwiastując koniec kolejnego dnia projektu. Niektórzy zaczęli popadać w panikę, jednak Ray zdołał tłumić te zachowania w zalążku.

Z dżungli dobiegały złowieszcze śmiechy. Mieszkańcy ignorowali je, jak mogli, ale część zaczynała już myśleć, że zwariowali.

Nastała noc.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Claude Beaumarchais
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Wto 15:02, 28 Gru 2010


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 896
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Od dłuższego czasu noce w miasteczku Ras-Shamra nie miały nic wspólnego z radosnymi wakacjami. Dziwne i straszne odgłosy dochodzące z dżungli przerażały, toteż nic dziwnego, że Claude wzdrygnęła się i objęła ramiona dłońmi. No cóż, komu w drogę... - mruknęła w myślach. Szybko zeszła ze schodków. Była wdzięczna psu, że trzyma się blisko nogi. Czuła się bezpieczniej. Ale i tak, przy każdym głośniejszym odgłosie podskakiwała przestraszona. Żałowała, że domek Jacoba jest na drugim końcu placyku. Tęsknie spojrzała na swoje byłe miejsce zamieszkania. W oknach było ciemno, wybite okno przynosiło skojarzenie raczej rudery. Od stanu domku interesowało ją jednak coś innego.

- Dylan... Patsy... - mruknęła, marszcząc brwi. - Gdzie wy się, do cholery, podziewacie?

Miała dziwne przeczucie, że nie powinna tam iść. Ale przecież to był jej domek i miała tam jeszcze dość sporo swoich rzeczy. Elton pisnął cichutko, gdy dziewczyna ruszyła w stronę domku numer siedem. Niepewnie patrzył za swoją przybraną panią. W końcu podbiegł do dziewczyny.

[domek nr 7]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Claude Beaumarchais
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Wto 20:47, 28 Gru 2010


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 896
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Stała na werandzie domku numer siedem. Starała się przeniknąć wzrokiem ciemność, patrząc w stronę celu - domku numer dwa. Wydawał się taki odległy, zwłaszcza że dżungla nadal śmiała się upiornie. Te dziwaczne odgłosy trwały permanentnie od dwóch czy trzech dni i Claude zaczęła już myśleć, że są one nawet naturalne. Przerażające, ale mimo wszystko... Elton nerwowo ganiał po trawniku, węsząc coś zajadle. Jakby... no właśnie, coś wyczuwał. Rozejrzała się uważnie, nie ruszając się z miejsca. Ok, teraz naprawdę zaczynam się bać.

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Śro 11:40, 29 Gru 2010


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Pies nagle zatrzymał się i podniósł pysk, wpatrując się w coś znajdującego się obok domu, niewidocznego dla wciąż stojącej na werandzie Claude. Włosy na jego karku zjeżyły się, z gardła wydobył się cichy warkot. Dziewczyna patrzyła przez chwilę na psa rozszerzonymi ze strachu oczami, po czym usłyszała dźwięk, który sprawił, że jej serce na chwilę zamarło.

Poprzez szepty i ciche chichoty dżungli, do jej uszu dotarło oddalające się i niknące, jednak charakterystyczne i doskonale jej znane trzeszczenie siedziska fotela inwalidzkiego, które natychmiast przywołało dziewczynie wspomnienie brata.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Claude Beaumarchais
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Czw 0:09, 30 Gru 2010


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 896
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Elton zareagował na coś warczeniem i Claude natychmiast podążyła wzrokiem w stronę, która skupiła uwagę psa. Oparła dłonie na werandzie, by się wychylić. Ze zmarszczonymi brwiami starała się przeniknąć ciemność. Na próżno. Niewiadoma sprawiła, że serce Claude zaczęło bić szybciej. O wiele za szybko. A do krwiobiegu trafiła adrenalina, oczy rozszerzyły się ze strachu. Jeśli ktoś - albo coś - tam był, to stary husky na pewno go nie lubił.

- Hej! - krzyknęła zachrypniętym głosem. - Wyłaź! To nie jest śmieszne!

Wyłaź?! Odbiło ci? Zapewniam cię, że nie chcesz, żeby to wylazło. - głos Guido brzmiał głucho w zakamarkach umysłu Claude. Jak na zawołanie z dżungli dało się słyszeć odgłos... wózka inwalidzkiego? Dziewczyna odskoczyła, jak oparzona, gwałtownie oparła się o ścianę domku. Dłonie przyłożyła do ust. To niemożliwe... - strach sprawił, że dyszała ciężko. - Nie może cię tu być! Wplatała ręce we włosy, łapiąc się za głowę.

- Elton! - krzyknęła, a zaraz potem dodała niemal szeptem. - Do nogi, piesku, chodź do pani...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Eric Borovsky
PostWysłany: Czw 20:11, 30 Gru 2010


Dołączył: 04 Lis 2010

Posty: 123
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Szedł równym krokiem, zerkając co chwila na boki. Odgłosy otaczające go wcale nie należały do najsympatyczniejszych. Słyszał nie raz o nocnych odgłosach dżungli, ale według opowieści powinny być zgoła odmienne od tego, co słyszał wokół. Szepty, ciche głosy, czasem jakby lekkie chichoty i westchnienia... sceneria jak z nawiedzonego domu w tanim horrorze klasy "B". Brakowało tylko hektolitrów krwi, walających się wokół odrąbanych kończyn i wyłażących spod ziemi zombie.

Nie, żeby był tchórzem. Ale zdecydowanie negatywnie to wszystko wpływało na jego psychikę. Kątem oka zauważył jakiś ruch - jakaś jasna plama przemieszczała się przy schodach domku, który właśnie mijał. Spojrzał w tamtą stronę i zobaczył znajomy, psi kształt.

- Elton! - krzyknął w jego kierunku, a pies odwrócił ku niemu głowę i wywalił na wierzch długi na łokieć język.

Elton tutaj? Sam? W nocy? Z tego, co Eric zdążył już zauważyć, pies przeważnie kręcił się wokół swojej pani, co mogłoby wskazywać na to, że i Claude powinna tu być.

- Elton, piesku. Gdzie zgubiłeś swoją panią? - ruszył w jego kierunku rozglądając się wokół. Podszedł do psa, wyciągnął rękę, żeby go pogłaskać i dostrzegł na werandzie dziewczynę opartą o ścianę domku. Wyglądała na przestraszoną.

- Claude? - ruszył w jej kierunku i wbiegł po schodkach. - Claude, wszystko w porządku? Coś się stało?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Claude Beaumarchais
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Czw 20:58, 30 Gru 2010


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 896
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Stała skulona pod ścianą, która zdawała się stanowić jedyny punkt oparcia. Włosy opadały na twarz przerażonej dziewczyny, która zaciskała powieki tak mocno, że aż zaczęły ją piec. Szepty i dyskretne śmiechy mogła jeszcze jakoś znieść. Były straszne, ale neutralne. A wózek inwalidzki... Ten odgłos zdecydowanie nie był Claude obojętny. Co za szaleństwo! - mimo wewnętrznych krzyków, starała się uspokoić. Nagle, przez wewnętrzne głosy, przebił się jakiś inny. Dziewczyna podniosła nieco nieprzytomny wzrok na Erica. Ale czy to naprawdę on? - spytała samą siebie. Czuła, że niczego nie może być już pewna. Z wahaniem wyciągnęła dłoń. Położyła ją na klatce piersiowej mężczyzny, po czym zacisnęła jego koszulkę w dłoni. Materialny. Westchnęła w duchu, ale na zewnątrz też było widać, że odetchnęła z ulgą.

- Ta wyspa mnie wykończy. - powiedziała cicho.

Zorientowała się, że nadal ściska w dłoni materiał i pospiesznie cofnęła dłoń. Czuła się trochę głupio. Schowała ręce do kieszeni spodni, nie wiedząc, co z nimi zrobić.

- Dźwięki dochodzące z dżungli... - wyjaśniła, odwróciła wzrok z zakłopotanym uśmiechem. - Chyba oszalałam, panie doktorze.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Eric Borovsky
PostWysłany: Czw 21:46, 30 Gru 2010


Dołączył: 04 Lis 2010

Posty: 123
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

- Już dobrze... - odezwał się uspokajającym głosem choć wiedział, że dobrze nie jest. Bo czy sam przed chwilą nie myślał o tych szeptach i chichotach? Claude uspokoiła się wyraźnie, ale nie był to raczej efekt jego słów, tylko fizycznego dotyku.

- Chyba oszalałam, panie doktorze - powiedziała z zakłopotaniem.

- Jeśli miało to być zaproszenie do diagnozy i leczenia, to polecam się - odpowiedział uśmiechem. - I chętnie w tym ci potowarzyszę. Pytanie tylko jaką metodę leczenia wybierzemy... Wóda? Prochy? A może po postu chcesz się wygadać? Zaznaczam, że podobno jestem niezłym słuchaczem.

Wahał się przez chwilę, ale w końcu zrobił krok zmniejszając dystans między nimi, sięgnął w jej kierunku i objął ramieniem. Miał nadzieję, że Claude nie odczyta tego gestu źle. Nie chciał być nachalny, ale dać jej zapewnienie, gest bliskości i poparcia.

- Chodź - odezwał się po chwili - zaprowadzę cię do domu.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna -> Miasteczko Ras-Shamra Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 56, 57, 58 ... 66, 67, 68  Następny
Strona 57 z 68

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach



fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo


Programosy
Regulamin