|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Jacob Upper
|
Wysłany:
Pią 11:10, 05 Lis 2010 |
|
|
Dołączył: 10 Mar 2010
Posty: 562 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice
|
Kiedy ciepło bliskiego ciała Claude znikło, Jacob wzdrygnął się, jakby wyrwano go z półsnu. Dokoła zdążyła już zapaść ciemność, a oni wciąż stali na schodach przed domkiem jak sparaliżowani. Ile czasu mogło minąć? Czy Jacob nie wyszedł tutaj z kubkiem kawy dopiero przed chwilą?
- Kiedy John do mnie celował - podjął spokojnym, choć trochę smutnym głosem - też myślałem, że cię już nie zobaczę. Ale, jak widać, złego licho nie bierze - uśmiechnął się lekko, pochylając się nisko i składając na włosach dziewczyny delikatny pocałunek.
Złego licho nie bierze? - pomyślał - A po co? Tu przecież zło samo idzie do licha.
Gdy Claude zaproponowała wejście do środka, skinął głową i położył jej dłoń na ramieniu, prowadząc do drzwi wejściowych domku.
[domek]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
Eric Borovsky
|
Wysłany:
Sob 10:24, 06 Lis 2010 |
|
|
Dołączył: 04 Lis 2010
Posty: 123 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Zamiast do przychodni, ruszył w kierunku pubu. Miał ochotę pogrążyć się w rozmyślaniach wspomaganych oparami alkoholu. Może znaleźć kogoś, z kim dałoby się zamienić ze dwa zdania?
Samotnie w swej samotni samotny rozmyślał,
Samotność swą samotną samotnie przeżywał...
Skąd mu się to w głowie pojawiło? Chyba jakiś fragment zasłyszanego kiedyś wiersza... No nie, żeby czuł się samotny. Po prostu...
Czas się wreszcie zacząć odzywać do ludzi - wzruszył ramionami i skręcił na dróżkę prowadzącą do pubu.
[pub]
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Eric Borovsky dnia Sob 10:25, 06 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Śro 11:14, 10 Lis 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Dzień: 18
Słońce unosiło się powoli nad horyzontem. Chmury niemal całkowicie znikły, zapowiadał się upalny dzień. Spokój był aż podejrzany. Niektórzy z mieszkańców mieli czasem wrażenie, że słyszą nawoływania, wypowiedziane niemal szeptem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Czw 20:56, 11 Lis 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Elton wybiegł pierwszy, nie oglądając się na Claude, skoczył obwąchiwać pobliskie krzaki. Dziewczyna położyła łokcie na balustradzie werandy, jedną ręką podparła policzek. Było przyjemnie. Nie to, co ostatnio. Słońce dodawało otuchy w tych trudnych dla wszystkich chwilach. Niewielkiej co prawda, ale zawsze.
Mokre włosy opadały jej na twarz. Sięgnęła do kieszeni szortów w poszukiwaniu jakiejś frotki czy gumki. Miała tendencję do zostawia takich przedmiotów po kieszeniach ubrań. Uśmiechnęła się triumfalnie, odnalazłszy gumkę. Niedbale związała w kok na czubku głowy. Kilka kosmyków wymykało się tu i tam.
Ależ tu teraz spokojnie. Jak na wakacjach. Jak na takich wakacjach, jakie mi obiecałeś, Guido, ty mendo.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Jenefer Johnson Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Pią 0:46, 12 Lis 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 723 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn
|
Wyszła przed dom pierwsza, z przyzwyczajenia chciała już włożyć słuchawki w uszy, ale zerknęła kątem oka na idącego za nią Ryana i upchnęła je w futerale razem z iPodem. Zrobiła parę podskoków, kilka skłonów i uśmiechnęła się do mężczyzny.
- Masz jakieś preferencje? Ja zwykle biegnę na lotnisko, a tam biegnę wzdłuż pasa startowego, zawracam i z powrotem na placyk. Na pasie startowym jest płasko i równo, można biec zarówno wolno, jak i trochę pobawić się w sprint. No i miejsca jest na tyle dużo, że nie trzeba się rozpychać łokciami. Oj nie ociągaj się... - puściła oko i powoli truchtając zaczęła biec tyłem ścieżką biegnącą wokół placyku, obserwując jednocześnie wahającego się Ryana.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Ryan Crower
|
Wysłany:
Pią 17:58, 12 Lis 2010 |
|
|
Dołączył: 05 Mar 2010
Posty: 430 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Pas startowy oznaczał dobre parę kilometrów biegu po twardym gruncie.
Nigdy nie był w stanie startować w jakiś konkursach biegowych. Nawet jakby mógł, nie podjął by się rywalizacji w zawodach typu Best Ranger Competition, ale ostatnio już zupełnie stracił formę.
Tu, na wyspie, prowadził zupełnie inny tryb życia niż dotychczas. Liczył jednak, że te raptem parę kilometrów, nie będzie dla niego dystansem stanowiącym szczególne wyzwanie.
- Dobra, prowadź. - rzucił ruszając po krótkiej rozgrzewce.
Zrównał się z Jen.
- Nie, żebym próbował Cię niańczyć... Ale na pewno możesz teraz biegać? No wiesz...
Uśmiechnął się po chwili.
- Ha! I już wiem, skąd te Twoje przedziwne preferencje kulinarne w ostatnim czasie.
[Pas startowy?]
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ryan Crower dnia Pią 17:58, 12 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
Jenefer Johnson Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Pią 23:44, 12 Lis 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 723 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn
|
Starała się złapać taki rytm kroków, by bez problemu biec równo z Ryanem i jednocześnie nie męczyć się zbyt mocno. Spojrzała na mężczyznę kątem oka.
- Jak na razie brzuch nie dynda mi między kolanami, więc nie wydaje mi się, żeby mi to szkodziło. Zresztą - mówienie i bieganie zdecydowanie prowadziło do lekkiej zadyszki - ciąża to nie choroba, jak mawia Claude.
[pas startowy]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Sob 16:13, 13 Lis 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Elton biegał po placyku, ganiając za śmieciami i patykami, które walały się po trawniku, nieuprzątnięte po ostatniej burzy. Radosne szczekanie z pewnością słyszeli wszyscy mieszkańcy Ras-Shamry. A przynajmniej Claude miała takie wrażenie. Pokręciła głową z niedowierzaniem. Czy Dylan przypadkiem nie mówił, że to staruszek? Po czym zniknęła w domku. Wróciła po chwili. W jednej ręce miała kanapkę, w drugiej mały worek psiej karmy. Zeskoczyła ze schodków i pomachała karmą w stronę Eltona.
- Elton! - skierowała się w stronę baru. - Chodź piesku, zjemy w pubie. Przy okazji zorientujemy się, jak wygląda.
[pub]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Wto 21:02, 16 Lis 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Leniwy poranek płynnie przeszedł w równe leniwe p o ł u d n i e. Mieszkańcy Ras-Shamry powoli starali się coraz bardziej aktywnie, ale nie do końca w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Niektórzy zdawali już sobie sprawę, że zapasy żywności będą się stopniowo kurczyć. Stawali się podejrzliwi, tworzyli małe zamkniete grupki. Dodatkowo ludzie zaczęli coraz częściej i głośniej mówić o tajemniczym mężczyźnie w czarnym garniturze, którego nikt nie znał, nie kojarzył ani z hotelu, ani z samolotu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Lynette
|
Wysłany:
Sob 0:50, 20 Lis 2010 |
|
|
Dołączył: 05 Mar 2010
Posty: 428 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
- ... i mówię ci, ja go tutaj wcześniej nie widziałem, a przecież kto jak kto ale ja znam tu wszystkich - mężczyzna wykonał zamaszysty gest dłonią i uderzył się w pierś jakby dla potwierdzenia swoich słów.
- .... może on nas tu pilnuje i ...
- E, tam. Po prostu nie rzucał się w oczy.
Strzępki rozmów spacerujących docierały do siedzącej na ławce Lynn. Wszystko wskazywało na to, że tematem rozmów jest Nieznajomy z samolotu. Lynette miała nadzieję, że tak było.
- Halucynacje zbiorowe, lepsze od indywidualnych - mruknęła, chociaż zdawała sobie sprawę, że choćby nie wiadomo jak starała się bagatelizować sprawę, Mężczyzna w ciemnym garniturze jest jednym z najbardziej rzeczywistych bytów na tej wyspie.
Jej dłoń odruchowo powędrowała w stronę kolorowych zawieszek na bransoletce i palce zaczęły badać tak dobrze znany kształt poszczególnych jej elementów.
Nieznajomy powiedział, że w zachodniej części dżungli znajdzie chatkę a w niej odpowiedzi. A może nie tylko odpowiedzi, co koperty dotyczące POPRZEDNIEGO projektu White Raven. A więc ktoś tu był przed nimi. Pytanie tylko czy w takim samym celu. Czy to możliwe, że wcześniej przybyła tu taka sama grupa i Lynn nic o tym nie wiedziała?
Dziewczyna pokiwała głową z lekkim uśmiechem. Tak, było możliwe. Nawet jeśli trąbiłyby o tym wszystkie media było wysoce prawdopodobne, że do niezorientowanej w masowej kulturze kobiety nie dotarły nawet strzępki informacji. Ale przecież inni coś wiedzieliby na ten temat. Nawet jeśli ta pierwsza grupa wróciła bez szwanku do domu, to taki eksperyment musiałby odbić się po świcie szerokim echem. Pojawiało się więc pytanie, co robiła tutaj pierwsza z grup, gdzie się podziali jej członkowie i najważniejsze: kiedy to było? Rok temu? Dziesięć? Trzydzieści?
Lynn oparła się wygodniej na ławce, odchylając głowę do tyłu. Musi zorganizować wyprawę do tajemniczej chatki. Pozostawało pytanie kogo w te poszukiwania zaangażować. Oczywiście pierwsza myśl powędrowała od razu w stronę Ateny i Petera. Problem w tym, że po tym jak samolot nie wylądował o zapowiedzianym terminie, każde z nich zamknęło się trochę w świecie swoich własnych problemów i Lynn nie była pewna, czy będą chcieli się w to zaangażować. Kto poza tym? Przeszedł ją dreszcz, gdy przypomniała sobie co spotkało Patsy'ego, gdy próbował jej pomóc. Czy ma prawo ponownie kogoś narażać?
Uderzyła dłonią w jedną z desek. Tak, tak, tak. Przecież nie zrobi tego sama. A przecież wszyscy chcą się stąd wydostać, nie mogą tutaj tak po prostu siedzieć i opróżniać barową spiżarnię wyglądając aż z nieba przyleci ratunek, którego może nigdy się nie doczekają.
Dziewczyna w tym bojowym nastroju podniosła się z ławki i ruszyła w stronę pierwszego z miejsc, które jej przyszło do głowy.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Lynette dnia Nie 0:53, 21 Lis 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
Eric Borovsky
|
Wysłany:
Czw 12:16, 25 Lis 2010 |
|
|
Dołączył: 04 Lis 2010
Posty: 123 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Objawy kaca po "dożylnym dopalaczu" ustąpiły niemal całkowicie i Eric, poklepawszy pocieszająco na pożegnanie zwłoki leżące na łóżku obok wyszedł na placyk. Chwilę zastanawiał się, co ma teraz zrobić ze sobą i z nowym dniem. Grupki szepczących między sobą ludzi wyglądały zniechęcająco i odstraszały go od siebie wystraszonymi spojrzeniami rzucanymi wokół i rozmowami toczonymi ściszonym głosem. Do domku nie chciało mu się wracać. Bo co miałby w nim robić? Jeść mu się nie chciało - ilość glukozy, którą właśnie wchłonął z powodzeniem zastąpiła dobry posiłek.
Spojrzał w kierunku pubu i przypomniał sobie poznaną wczorajszego wieczora kobietę, z którą "spędził noc" przy barze. Postanowił sprawdzić, czy wciąż tam była. Mgliście pamiętał, że zostawił ją tam, kiwającą się sennie na barowym stołku...
Poza tym wnętrze pubu było z pewnością bardziej zachęcające i gościnne od tego placyku, szepczących ludzi i też szepczącej dżungli... Eric nie był do końca pewien czy to jeden z nielicznych, pozostałych objawów kaca, czy faktycznie do jego uszu docierały z dżungli jakieś dziwne dźwięki. Jakby szepty właśnie...
[Pub]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Sob 13:06, 27 Lis 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Całkiem pogodny dzień powoli stawał się mglistym wieczorem. Szepty przybierały na sile, wśród nich dało się też słyszeć chichoty. Po zmierzchu między domkami majaczyły czasem jakieś ulotne, ciemne sylwetki, trudno jednak było stwierdzić czy to jakieś konkretne osoby czy tylko nocny majak.
Nastała noc.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Peter Edwards Zakładnik
|
Wysłany:
Sob 13:52, 27 Lis 2010 |
|
|
Dołączył: 09 Mar 2010
Posty: 591 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 1/5
|
Ostatnie dni Peter spędzał samotnie. Budził się zazwyczaj wczesnym rankiem i wychodził po cichu z mieszkania Ateny, by nikogo nie zbudzić choćby najmniejszym hałasem. Zabierał ze sobą stopniowo wszystkie rzeczy i wynosił je gdzieś do dżungli, z daleka od wioski która zdawała się pogrążać w coraz to większym szaleństwie. Dzisiaj miał zamiar zabrać resztę swoich rzeczy i zostawić wioskę wraz z jej szaleństwem za sobą, zamieszkać w innym miejscu wyspy i czekać na cud, nieokreślonego rodzaju cud. Jednak dzisiaj zaspał, krzątał się po pokojach unikając Ateny i innych domowników, nim się obejrzał zastała go noc. Peter po zmroku wziął więc resztę swoich rzeczy i wszedł z domku, nie żegnając się z nikim. Gdy przystanął na placyku, do jego uszu dobiegły szepty, wydawało się mu, że widzi jakieś sylwetki.
Nie daj się zwieść szaleństwu chłopcze, bo zdaje się że wiesz jakie to uczucie być obłąkanym. Weź się w garść i spieprzaj stąd, byle dalej.
Ruszył więc w kierunku pubu, starając się ignorować negatywną atmosferę drgającą wokół wioski. W pubie słychać było głosy a mimo wszystko chłopak potrzebował rozmowy z kimś, z kimkolwiek.
Musisz komuś powiedzieć gdzie będziesz, w razie jakby samolot z Luskiem przyleciał, by nas stąd zabrać.
Tak więc decyzja zapadła, nie było odwrotu. Peter pchnął drzwi pubu i zamknął je szybko za sobą, mimowolnie oglądając się za siebie, by zwalczyć uczucie, że ktoś za nim idzie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Pon 9:18, 29 Lis 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wchodząc na placyk miała nieodparte wrażenie, że coś jest nie tak. W głowie szumiało, wydawało jej się, że słyszy szepty. W większości domków co prawda palił się światła, ale zalegająca nad wioską mgła sprawiała, że i tak było raczej upiornie. W pewnym momencie dostrzegła jakiś zarys postaci i wzdrygnęła się na myśl, że ktoś wybiera się na spacery o tej porze. Poza tym było jej zimno. Przenikliwy wieczorny chłód nie miał nic wspólnego z ogrzewającym ciepłem dnia. Nagle Elton szczeknął i Claude odruchowo uczepiła się ramienia Erica. Zaśmiała się nerwowo.
- Nie przejmuj się, ja tak mam. Jeśli cię to krępuje, zachowuj się, jakby mnie tu nie było. - powiedziała cicho, bo nie zamierzała oddalać się od obiektu, który stanowił punkt bezpieczeństwa w tej budzącej grozę atmosferze.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Eric Borovsky
|
Wysłany:
Pon 10:42, 29 Lis 2010 |
|
|
Dołączył: 04 Lis 2010
Posty: 123 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
- Przejmować się? Nigdy - roześmiał się szczerze, choć atmosfera panująca wokół przypominała raczej scenografię z tandetnego horroru klasy B. Takiego, w którym z pod ziemi zaczynają wyłazić zmutowane króliki czy inne dziwolągi, by rzucić się na głównych bohaterów. Dziewczyna ściskała jego ramię i drżała. Ze strachu? Z zimna? Delikatnie odsunął od siebie Claude i zdjął koszulę, pozostając w samej koszulce bez rękawów, a następnie założył ją na ramiona dziewczyny.
- Przepraszam, że taka wygnieciona i niezbyt ciepła, ale niczego innego pod ręką nie mam... - uśmiechnął się przepraszająco. - W przychodni powinno być cieplej. Dasz radę to zrobić? Wiesz... nie naciskam. Jeśli to faktycznie twój przyjaciel... A zresztą... - chwycił wahającą się dziewczynę za rękę i pociągnął lekko w kierunku przychodni. - Myślę, że lepiej mieć to za sobą.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|