|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Alisse
|
Wysłany:
Pon 15:24, 25 Paź 2010 |
|
|
Dołączył: 24 Paź 2010
Posty: 15 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Miała parę koncepcji na fajne fotki i mimo, że było zimno, i zaraz ubłociła sobie spodnie, nie zwracała na to obecnie uwagi. Plac zabaw od samego przyjazdu ją korcił. Na dodatek ten był troszeczkę zaniedbany, farba odłaziła trochę tu, trochę tam. Można powiedzieć, że idealny do jej planu, a jeśli by się jeszcze udało uchwycić nie tylko deszcz, a błyskawicę nad nim, to by było w ogóle niewiarygodnie. Miała mało czasu, do świtu pozostała ledwo godzina. Podejrzewała, iż burza też nie potrwa długo. Bez dalszej zwłoki zabrała się za pracę. Tak ją to pochłonęło, że nie zwróciła uwagi na to iż czas uciekł szybciej niż się spodziewała.
Dopiero, gdy ulewa przeszła w mżawkę skończyła. Przeciągnęła się i zdała sobie sprawę z tego, że strasznie jest jej zimno. Zadrżała. Nie miała ochoty jeszcze wracać, chociaż mogłaby się przynajmniej przebrać. Rozejrzała się szukając znajomych twarzy. Chyba na nich jednak było za wcześnie, bo oprócz paru osób widzianych już wcześniej parę razy, nie dostrzegła nikogo z kim się zaprzyjaźniła. Jakaś dziewczyna robiła rozgrzewkę. Bez skrępowania podeszła do niej i się uśmiechnęła.
- Hej. Jestem Alisse, chyba się jeszcze nie znamy. - Wyciągnęła rękę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
Jenefer Johnson Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Pon 18:58, 25 Paź 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 723 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn
|
Właśnie kończyła skłony i szykowała się do biegu, gdy zobaczyła kątem oka podchodzącą do niej postać. Dziewczyna. Czarnowłosa. Jen nie była pewna, ale zdawało jej się, że twarz dziewczyny mignęła jej parokrotnie w pubie czy na placyku, ale nie dałaby ręki sobie za to uciąć. A na pewno nie znała jej imienia.
Dostrzegła wyciągniętą w swoim kierunku rękę i poruszające się usta. Dziewczyna coś mówiła, ale jej słowa zagłuszał Steven Tyler, ryczący prosto w uszy Jen o tym jak zadziwiająca jest wiara w to, że wszystko będzie w porządku.
- Przepraszam - uśmiechnęła się lekko, wyciągając odruchowo prawicę do uścisku, a drugą dłonią wyciągając sobie słuchawki z uszu. - Miałam słuchawki... Co mówiłaś?
Jeszcze dwa tygodnie temu przedstawiłaby jej się i opowiedziała pół historii życia, ale teraz... lepiej uważać. Kevin nauczył ją ostrożności. Tak samo chociażby Ray. Zawieranie nowych znajomości niekoniecznie było dobrym pomysłem. Chociaż... W sumie wszyscy jedziemy na tym samym wózku...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Robert
|
Wysłany:
Pon 20:13, 25 Paź 2010 |
|
|
Dołączył: 06 Mar 2010
Posty: 326 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt
|
Robert wyszedł z domku i pierwszym co zobaczył, albo raczej co poczuł, była ławka leżąca pod jego domkiem tuż przy schodach. Jej strategiczne położenie sprawiło, że Robert ubrudził całkiem czyste do tej pory spodnie i przeklął głośno. Upadek należał jednak do tych 'bez konsekwencji na życiu i zdrowiu', więc Robert szybko wstał i przesunął ławkę na jej wcześniejsze miejsce.
Gdy ustawił tą, a także kilka innych ławek leżących w pobliżu Robert odkrył, że nie wie gidze jest Claude. Pamiętał, że mówiła, że chce iść do Jenefer, ale dopiero teraz uświadomił sobie, że nie ma pojęcia, w którym domku ona mieszka. Szukając w głowie jakiejkolwiek wskazówki, gdzie JJ mogła mieszkać - a nie chciał pukać w godzinach porannych do wszystkich domów, bo na pewno ktoś lubi sypiać do południa - zaczął iść po placyku w bliżej nieokreślonym kierunku. Nie mógł jej znaleźć, ale nagle z głębokiego myślenia wyrwały go czyjeś głosy. Pierwszej osoby nie rozpoznał, ale drugą już tak. Podniósł głowę i zobaczył JJ w sportowym ubraniu i jakąś drugą dziewczynę, której nie poznał. Nie zdziwiło go to jednak, bo poznał do tej pory tylko zdecydowanie mniejszą część mieszkańców wioski. Przez chwilę się jeszcze zatrzymał, nie będąc pewnym, czy wypada im przerywać, ale szybko wyrzucił tę myśl z głowy.
- Hej Jenefer! - powiedział dość głośno, bo jeszcze nie był zbyt blisko - Wiesz gdzie jest Claude?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Jenefer Johnson Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Pon 21:32, 25 Paź 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 723 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn
|
Usłyszała swoje imię i odwróciwszy głowę zobaczyła idącego w kierunku niej i ciemnowłosej nieznajomej mężczyznę. Krótkie poszukiwanie w pamięci zaowocowało przypomnieniem jego imienia.
- Robert - skinęła głową na powitanie. - Claude? Jest u mnie w domku... chwilę temu jeszcze spała, ale jest tam na pewno - przyjrzała się Robertowi, jego ubłoconym spodniom i nietęgiej minie. Przypomniała sobie, co wczoraj mówiła Claude. O tym, że Robert też widział tajemniczego mężczyznę w ciemnym garniturze. - Coś się stało?
Chciała zapytać Roberta o jego spotkanie z Mężczyzną w Garniturze, lecz nieznajoma dziewczyna wciąż stała obok, a Jen uświadomiła sobie, że mówienie przy niej, w sposób tak otwarty, o dziewczynce albo mężczyźnie w może wywołać u niej strach lub panikę. Albo ona też pomyśli, że jestem wariatką...
Wyobraziła sobie siebie siedzącą w kółeczku terapii grupowej. Witajcie wszyscy, jestem Jenefer i widzę duchy. Tak, jestem wariatką. Witajcie w klubie normalnych inaczej.
Nie wiedziała co powiedzieć. Robert stał i się wahał, brunetka patrzyła to na Jen, to na Roberta.
- Poznajcie się - przerwała chwilową ciszę. - To jest Robert, a to jest... emmm... - spojrzała pytająco na dziewczynę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Alisse
|
Wysłany:
Wto 1:24, 26 Paź 2010 |
|
|
Dołączył: 24 Paź 2010
Posty: 15 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Nawet nie zauważyła podchodzącego mężczyzny. Była zbyt zamyślona.
- Alisse Montgomerry. Miło mi poznać. - Trochę było jej głupio, może ta dwójka wcześniej się tutaj umówiła? Nie do końca na to wyglądało, ale wiadomo? Nie, nie, nie. Nie będę tworzyć dziwacznych powiązań. Była zła na sama siebie, mimo że się pilnowała, a przynajmniej starała się pilnować, tworzyła w myślach zawiłe powiązania miedzy znajomymi, a nawet kolegami i kolezankami z pracy, które koniec końców prowadziły do tego, że wolała unikać wszystkich nie chcąc im w czymś przeszkadzać. Zwróciła się do kobiety.
- Jennifer, tak? Jeśli byś na mnie poczekała jakieś 5 minut, zrzucę te przemoczone spodnie, to chętnie z tobą pobiegam, moja kondycja pozostawia wiele do życzenie i wreszcie muszę coś z tym zrobić.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Alisse dnia Wto 10:40, 26 Paź 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
Jenefer Johnson Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Wto 6:08, 26 Paź 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 723 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn
|
- Jenefer - poprawiła automatycznie. - To przez mojego tatę. A co do biegania... jasne, nie ma sprawy Alisse - uśmiechnęła się z lekkim przymusem. No pięknie. Ledwo wyślizgałam się z towarzystwa Ryana, a już mam następną towarzyszkę do biegów. Mam nadzieję, że nie będzie wymagała ode mnie dyskusji podczas joggingu.
- Nie ma sprawy - dodała uprzejmie mimo swoich myśli. - Poczekam. O ile nie przebierasz się w takim tempie jak ja, bo umrę tu z nudów.
Miała nadzieję, że nieobecność dziewczyny będzie sposobnością do zamiany paru zdań z Robertem "w cztery oczy".
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Jenefer Johnson dnia Wto 6:10, 26 Paź 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
Alisse
|
Wysłany:
Wto 10:47, 26 Paź 2010 |
|
|
Dołączył: 24 Paź 2010
Posty: 15 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
- Dzięki. Postaram się streścić. Na razie, rzuciła do mężczyzny. - I nie zwlekając dalej poszła do mieszkania. I najwyższy czas, bo glany zaczęły jej przesiąkać. A mokre spodnie wcale nie poprawiały humoru. Miała nadzieję, że się nie rozchoruje.
[Domek nr. 11]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Jenefer Johnson Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Wto 15:04, 26 Paź 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 723 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn
|
Robert nie wyglądał na zbyt rozmownego, Jen zaś nie miała za bardzo chęci dzielić swój niemal intymny czas (Ja, moja muzyka i bieg przed siebie) z niemal nieznajomą dziewczyną, którą właśnie po świńsku odesłała do domu i nie rozwiała jej nadziei na wspólne bieganie.
- Robert... - podeszła do niego bliżej i zniżyła głos do szeptu. Sama nie wiedziała dlaczego, ale... - Claude mówiła, że też widziałeś tego mężczyznę w ciemnym garniturze. Ja te go widziałam. Chciałabym o nim z tobą o nim porozmawiać... ale później może - zerknęła szybko w stronę sąsiedniego domku sprawdzając, czy Alisse jeszcze nie idzie. - Claude jest u mnie w domku, idź do niej, jeśli chcesz ją złapać - gestem wskazała na pobliski domek, opatrzony numerem "10". - A ja uciekam. Jakby ta ciemnowłosa dziewczyna mnie szukała to powiedz jej, że się źle poczułam... albo, że się rozmyśliłam i zrezygnowałam z biegu, dobrze?
Uśmiechnęła się lekko do Roberta, wcisnęła ponownie słuchawki w uszy i ruszyła spokojnym, niezbyt szybkim biegiem w kierunku drogi na lotnisko. Nie prosto jednak, lecz zataczając łuk koło przychodni. Aby uniknąć "przypadkowego" spotkania z Alisse. Nie zwracała uwagi na coraz liczniej pojawiających się na placu mieszkańców Ras - Shamry, zatopiona we własnych myślach wspominała poranne biegi z Shannon, a później z Milesem. Czemu się nie chcesz ode mnie odczepić, Miles? Czemu wciąż mnie dręczysz wspomnieniami o tobie? Wymazałeś mnie ze swojego życia. Zamknąłeś przede mną księgę swoich wspomnień, wyrwawszy uprzednio kartki, na których pojawiałam się ja. Ale ja tak nie potrafię. Jesteś cały czas przy mnie mimo, że tego nie chcę. Chcę, żebyś zniknął, zostawił mnie w spokoju... W wyobraźni ujrzała znów jego twarz, jego lekko ironiczny uśmiech, który tak bardzo lubiła. Jego wyimaginowana postać biegła obok niej. Nie ma tak lekko, Księżniczko - zdawał się mówić. - Musisz odcierpieć swoje...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Jenefer Johnson dnia Wto 15:41, 26 Paź 2010, w całości zmieniany 3 razy
|
|
|
Robert
|
Wysłany:
Wto 15:22, 26 Paź 2010 |
|
|
Dołączył: 06 Mar 2010
Posty: 326 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt
|
Robert spojrzał uważnie na Jenefer. Niewiadomo czemu pomyślał, że ona po prostu mu powie gdzie jest Claude i na tym się skończy. Zaczął się zastanawiać, czy powiedzieć jej o Jacobie, ale nie wiedział, czy byłoby to odpowiednim ruchem. Następnie spojrzał na dziewczynę rozmawiająca z JJ. Powiedziała swoje imię - Alisse - więc podał jej rękę na przywitanie. Po chwili powiedziała jeszcze kilka słów i poszła do swojego domku. Nagle JJ podeszła bliżej i zaczęła szeptać o mężczyźnie w czarnym garniturze.
- Tak widziałem go. - odpowiedział również szeptem od razu, ale JJ nie przestała mówić, wiec posłuchał ja do końca przytakując głową, a kiedy skończyła przypomniał sobie szybko jeszcze jedna rzecz i dodał. - W którym mieszkasz domku? Bo w sumie to jeszcze nigdy u ciebie nie byłem.
Po chwili ruszył do domku, który wskazała JJ.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Robert dnia Wto 17:27, 26 Paź 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Wto 16:48, 26 Paź 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Kontakt z wilgotnym powietrzem na zewnątrz sprawił, że Claude przeszły ciarki. Zarzuciła kaptur na głowę, dłonie wcisnęła głęboko w kieszenie bluzy. Placyk wyglądał, jak pobojowisko. Może nie tak strasznie, jak po huraganie sprzed kilku (kilkunastu?) dni, ale nie grzeszył zbyt wielką estetyka. Potem jej wzrok padł na odbiegającą JJ i Roberta, który patrzył akurat w stronę domku nr 10. Claude podniosła dłoń w powitalnym geście.
Nie ruszała się z miejsca. Podniosła głowę, zapatrzyła się w ciemne od deszczowych chmur niebo. Mżawka nieprzyjemnie chłodziła skórę. Dziewczyna zamknęła oczy, nabrała w płuca powietrza i wypuściła je bardzo wolno. To zaskakujące, jak bardzo spokojna była przez ostatnie godziny. I że w ogóle było to możliwe. Nie myślała, że będzie jeszcze do tego zdolna. A jednak. Tylko jak długo? Do kolejnego kontaktu z duchem? Albo czyjeś śmierci? Wolała, by żadna z tych sytuacji nie miała miejsca.
Wcisnęła głowę między ramiona. Miała zamiar udać się do domku Jacoba, zatrzymała się jednak na schodkach, widząc, że Robert podąża w jej kierunku. Dlaczego szukasz mnie o tak wczesnej porze, Robercie? Coś się stało? - myślała trochę zaniepokojona i nieco podejrzliwie. Zeskoczyła na mokrą trawę, a potem wyszła Robertowi na spotkanie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Robert
|
Wysłany:
Wto 17:27, 26 Paź 2010 |
|
|
Dołączył: 06 Mar 2010
Posty: 326 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt
|
Tuż po tym jak stracił Jenefer z pola widzenia zobaczył Claude wychodzącą z domku. Ona też go zauważyła i zauważyła również, że idzie w jej kierunku, wiec nawet nie musiał wołać, by na niego zaczekała.
- Witaj Claude. - Zaczął powoli ostrożnie dobierając słowa. - Wczoraj w nocy stało się coś... Coś bardzo dziwnego... Niedługo po tym jak poszłaś do Jenefer, Jacob nagle wyskoczył przez drzwi... - tu się zatrzymał na moment, bo na język cisnęło mu sie juz 'jakby zobaczył ducha', ale w moment przystopował, bo nie było to odpowiednie porównanie. - Wyskoczył przez drzwi, a ja pobiegłem za nim, ale od razu zniknął mi w krzakach. Znalazłem go dość szybko, ale on... Był inny. Inny niż zawsze. Siedział na małej polance i... Nie wiem jak to powiedzieć, był jakby lekko nieobecny. A przy tym całkowicie padnięty, lekko doszedł do domu... Powiedział jeszcze... - Zrobił dłuższą pauzę. - Powiedział, że widział jakąś przeklętą dziewczynkę...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Wto 22:23, 26 Paź 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Słuchała Roberta w skupieniu, a z każdym kolejnym słowem pięści zaciskały się w kieszeniach bluzy. Przede wszystkim niepokojące było to, że od razu przeszedł do rzeczy. Żadnych farmazonów, konwenansów. Do tego urywał zdania, zastanawiał się nad odpowiednimi słowami. Nawet nie do końca trafiał do niej sens. Po trzecim zdaniu miała już tylko wrażenie, że stało się coś złego. Czuła, jak blednie. Oczy rozszerzały się w poczuciu lęku. Gdy padło ostatnie zdanie, Claude puściła się biegiem w stronę domku numer dwa.
Powiedział, że widział jakąś przeklętą dziewczynkę... - dźwięczało jej w uszach, kiedy przemierzała placyk. Nie miała przed oczami żadnego obrazu, żadnej konkretnej wizji. Niepokój zawładnął całym organizmem. - A co jeśli...? Jeśli...? Nie kończyła zdań, w głowie miała chaos. Był inny. Inny niż zawsze. - powtarzała słowa Roberta. ...był jakby lekko nieobecny... Powiedział, że widział jakąś przeklętą dziewczynkę...
Kiedy zobaczyła na werandzie Jacoba, pijącego spokojnie kawę, zatrzymała się gwałtownie. Oparła dłonie o uda, dyszała jakby przebiegła kilkaset, a nie kilkadziesiąt metrów. Zwiesiła głowę, wzięła głęboki oddech, by się uspokoić. A więc jednak wszystko jest w porządku - pomyślała z ulgą. Weszła powoli po schodach i bez zastanowienia uczepiła się ręki Jacoba. oparła głowę o jego ramię.
- Boże, jak wy mnie czasem straszycie. - szepnęła.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Jacob Upper
|
Wysłany:
Śro 12:03, 27 Paź 2010 |
|
|
Dołączył: 10 Mar 2010
Posty: 562 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice
|
Biorąc pod uwagę tempo, w jakim do Jacoba podbiegła Claude, mógłby spodziewać się, że za chwilę dostanie tęgą burę - obojętnie z jakiego powodu. Dlatego gest dziewczyny zaskoczył go podwójnie. Lewa dłoń zadrżała mu mocno, a kilka kropel kawy spadło na mokre od deszczu drewno schodów.
- Próbuję się dopasować do tutejszych standardów - powiedział z ukrywanym rozbawieniem, a potem podrapał dziewczynę po karku jakby była jego wnuczką, a nie sąsiadką. - No, co ci tam ten brodaty kapuś naopowiadał?
Jacob doskonale wiedział, jak będzie brzmiała odpowiedź, ale i tak zadał to pytanie, nie odrywając palców od skóry Claude. Upił łyk kawy, patrząc przed siebie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Śro 12:27, 27 Paź 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Drgnęła, gdy Jacob dotknął jej karku. Przez chwilę czuła się, jak maskotka, jak uspokajane zwierzątko. Podniosła głowę, opierając brodę na ramieniu Jacoba, by móc patrzeć na jego opanowaną twarz. Nawet gdyby to upiorne dziecko siadło ci na kark, zachowałbyś spokój, nie? Skąd to masz, Jacob? To niewzruszenie i zdystansowanie do wszystkiego, co się dzieje? Hmm?
- Mógł po prostu powiedzieć, że ją widziałeś. - oparty podbródek sprawiał, że mówiła trochę niewyraźnie. - Ale urywał zdania, ostrożnie dobierał słowa. Mówił, że się zmieniłeś, że byłeś inny. Albo coś w tym stylu. Myślałam, że stało ci się coś złego.
Uśmiechnęła się lekko, przymykając oczy. Ciepła dłoń Jacoba przyjemnie ogrzewała kark. Claude oczywiście nurtowało milion pytań odnoszących się do spotkania z upiorną dziewczynką, ale na razie wystarczało jej to, że Jacob jest cały i zdrowy. Przynajmniej na pierwszy rzut oka.
- A tego bym nie chciała. - mruknęła, dopowiadając do poprzedniej wypowiedzi. - Cieszę się, że masz już lepszy humor.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Jacob Upper
|
Wysłany:
Śro 12:47, 27 Paź 2010 |
|
|
Dołączył: 10 Mar 2010
Posty: 562 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice
|
Mam lepszy humor? - zdziwił się w myślach tą wypowiedzią. A później zreflektował się. Być może rzeczywiście tak było, pomimo wczorajszego wieczoru. A może to właśnie wczorajszy wieczór napełnił Jacoba tym specyficznym spokojem, który odczuwał odkąd wstał z łóżka.
- No, przyznaję się do błędu - powiedział cicho, zerkając na Claude kątem oka. - Jeżeli "ona" oznacza dziewczynkę żywcem wyciętą z azjatyckiego horroru - to tak, widziałem ją. Podczas burzy. Chciałem ją dorwać... A dorwałem chyba coś zupełnie innego.
Umilknął. Nie wiedział, jak przejść do drugiej części relacji - i, czy przechodzić do niej w ogóle.
- Na skraju dżungli - odezwał się wreszcie, głosem lekko zmienionym i przytłumionym - Na skraju dżungli zobaczyłem coś... Pojawiło się nagle... - słowa przychodziły mu z dużym trudem, nie potrafił z nich sklecić opisu tego, czego doświadczył. - Wyobraź sobie nadciągającą falę. Falę zła, bólu, rozpaczy... Szaleństwa... To przeszło przeze mnie. Tak jakby... Nie wiem, zimno. Przeraźliwe zimno...
Nawet teraz zadygotał, na samo wspomnienie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|