|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Jenefer Johnson Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Nie 20:50, 10 Paź 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 723 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn
|
Zasłuchana w dźwięki muzyki płynącej prosto w jej uszy, dobiegła do płyty lotniska. Tej samej, na której nieco ponad dwa tygodnie temu postawiła po raz pierwszy stopę na tej przeklętej wyspie. Zatrzymała się na chwilę, spojrzała na otaczającą dżunglę przez perspektywę gładkiej i równej, jasnoszarej, betonowej płyty, po czym puściła się sprintem w kierunku jej przeciwnego końca. Biegła, wkładając w to całą swoją siłę i energię, przyspieszając, jakby mogła zamienić się sama w samolot, wystartować i polecieć prosto do NY.
Dobiegłszy do końca pasa, zatrzymała się i pochyliła, opierając dłonie na kolanach. Dyszała ciężko, była spocona, a serce tłukło się jej w piersi jak oszalałe. Zero kondycji.
Z powrotem biegła już spokojniej. Wróciła na placyk, zatoczyła koło. Mijając drogę na cmentarz, nie patrząc w tamtą stronę wtuliła głowę w ramiona i przyspieszyła kroku. Dobiegając już do swojego domu zmieniła zdanie i skręciła w kierunku przychodni. Ciekawe, czy Jacob już wyszedł czy jest tam jeszcze...
[przychodnia]
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Jenefer Johnson dnia Nie 20:51, 10 Paź 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Śro 20:49, 13 Paź 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Myślała, że świeże powietrze dobrze jej zrobi. Przedpołudniowa duchota dnia wywołała zupełnie inne odczucia. Zwłaszcza, że z jakiegoś powodu wydawało jej się, że jest noc. Zmarszczyła brwi, wyswobodziła się spod ramienia Jacoba. Podeszła kilka kroków do przodu, niepewna co właściwie chce zrobić.
Pieprzę to! - zaklęła w myślach. Mam dość tej cholernej wyspy. Chcę wrócić do przyjaciół, ojca, nieznośnego brata i... - urwała. Czy naprawdę tęskniła przez ten czas za Pierrem w jakiś szczególny sposób? - Chcę wrócić do Francji, do schroniska, może później wybrałabym się jednak na studia. Ale... Odwróciła się, by spojrzeć na Jacoba. No właśnie. Ale. Przez chwilę wyglądała jak ktoś udręczony. I rzeczywiście tak się czuła. Uczucie to wcale, a wcale jej się nie podobało. Było źle, najprawdopodobniej będzie jeszcze gorzej. Tym razem naprawdę nie chciała się poddawać. Będę dawną sobą. Muszę. Tylko czy jestem wystarczająco silna... Uśmiechnęła się nie tak szczerze i szeroko, jak zamierzała, ale i tak promienniej niż przez ostatnie dwa dni.
- Jeśli będziemy się trzymać razem, to chyba nie będzie tak, źle, prawda? - głos nadal miała cichy i ochrypły. Pewnych rzeczy nie dało się ukryć.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Pią 6:13, 15 Paź 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Słońce zawisło w zenicie. Mieszkańcy wyspy niedługo mieli się jednak cieszyć ładną pogodą. Z północy nadchodziły ciemne deszczowe chmury i to nadchodziły z nienaturalną szybkością. Wiatr się wzmógł. Temperatura spadła do zaledwie kilkunastu stopni. Drobne ptactwo poderwało się z wrzaskiem z drzew. Zaniepokojeni ludzie wychodzili na werandy, ale szybko chowali się w domkach. Bardzo dobrze pamiętali ostatni huragan.
Nastało południe.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Jacob Upper
|
Wysłany:
Pią 11:49, 15 Paź 2010 |
|
|
Dołączył: 10 Mar 2010
Posty: 562 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice
|
- Mam taką nadzieję - odparł krótko i wcale nie bez przekonania, namyślając się jednak nad znaczeniem tego, co powiedziała Claude. Trzymanie się razem mogło mieć sens, ale nie w dużej grupie. Niewielu było mieszkańców Ras Shamry, którym Jacob ufałby na tyle, żeby chcieć z nimi współpracować. Większość nadal miał za skończonych głupców, chociaż nie obnosił się z tym tak otwarcie jak dwa tygodnie temu. A zachowanie niektórych - na przykład w kwestii Robertsona - tylko utwierdzała Jacoba w swoim przekonaniu.
- Nie czuję się tutaj pewnie... - mruknął, rozglądając się po miasteczku. - To tak, jakbyśmy sami siebie wystawiali na wystrzał.
Pomyślał o mężczyźnie, który zaatakował jego i Johna w dżungli.
- Zresztą, chrzanić to - zirytował się podwójnie, nie tylko na Claude, ale przede wszystkim na siebie. - Po co się cały czas zamartwiać? Będzie, co będzie. Naśladuj szczura i próbuj przetrwać, to sobie zawsze powtarzam... Teraz na przykład - urwał, przyglądając się ciemniejącemu niebu - Teraz bym się stąd wyniósł tak szybko, jak to możliwe.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Pią 12:50, 15 Paź 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Zastanowiła się chwilę nad tym, co powiedział Jacob. Rzeczywiście, nie powinna się zamartwiać, bo czy to miało jakikolwiek sens? Tak naprawdę nikt nie miał za bardzo na nic wpływu. Zadręczanie się tylko pogarszało sprawę. Doskonale to rozumiała, ale pogoda nie wprawiała w dobre samopoczucie. Claude objęła ramiona. Zaczynało się robić chłodno.
Super, kolejna anomalia. - westchnęła.
- Zaraz może się zacząć niezła burza. Cholera, mam nadzieję, że nie będzie taka, jak ostatnio. - powiedziała jakby do siebie. Potem zwróciła się do Jacoba. - Chodźmy do domku, co? Jestem głodna, muszę wziąć prysznic i tam chyba będziemy bezpieczniejsi niż tutaj, na werandzie. A na pewno przyjemniej.
Popatrzyła z niepokojem na niebo. Nie mogła się powstrzymać od wspomnień ostatniej burzy. Wtedy pierwszy raz spotkała to upiorne dziecko. Zadrżała. Ponadto wtedy Jacob został poważnie zraniony.
- A jak już coś zjemy, a huragan nie zmiecie nas z powierzchni ziemi to zmienię ci opatrunek - skinęła głową na ramię Jacoba. - i zobaczymy czy rana w ogóle się goi.
Uśmiechnęła się. Dziwne, ale z jakiegoś powodu czuła się troszkę lepiej. Może dlatego, że słowa Jacoba stawiały ja do pionu. Zeszła ze schodków. Odwróciła się i skinęła głową, jakby mówiła "No chodź", po czym skierowała się w stronę domku.
[domek]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Jacob Upper
|
Wysłany:
Pią 16:17, 15 Paź 2010 |
|
|
Dołączył: 10 Mar 2010
Posty: 562 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice
|
Jacob przystał na propozycję Claude i podążył za nią w stronę swojego domu. Wzmianka o prysznicu, posiłku i opatrunku przypomniała mu, jak bardzo się ostatnimi dniami zaniedbuje. A przecież nawet, kiedy włóczył się jako bezdomny ulicami Camden, Filadelfii i innych miast, pamiętał o takich prozaicznych sprawach jak higiena...
Wchodząc na werandę po schodkach, obrócił się, słysząc za plecami jakieś zamieszanie. Zobaczył biegnącą i wykrzykującą coś Jenefer. Z trudem powstrzymał się, aby nie parsknąć śmiechem. W życiu nie spotkał się z tak zaawansowanym stadium ADHD.
[domek]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Jacob Upper
|
Wysłany:
Śro 14:22, 20 Paź 2010 |
|
|
Dołączył: 10 Mar 2010
Posty: 562 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice
|
Jacob wybiegł na placyk. Szybki rzut oka wystarczył, aby przekonać się, że nikogo nie ma w pobliżu. Nie tracąc czasu, rzucił się w stronę krzaków, w których przed kilkunastoma sekundami zniknęła tajemnicza dziewczynka. Po lewej stronie widział skąpane w szarości zgliszcza sąsiedniego domku. Przeciął trawnik. Jego ciężkie, wojskowe buty zostawiały ślady w ziemi.
- Chcesz się pobawić?! - rzucił, zagłębiając się w zarośla. - Już ja cię nauczę... - mruczał z niezrozumiałą nawet dla siebie złością. Miał zamiar przytargać dziewczynkę, choćby za włosy, przed oblicza Claude i Jenefer, i pokazać im, że ten przerażający upiór jest niczym więcej jak zwykłym dzieckiem. Pytania, co dziecko miałoby robić na wyspie, nie zdążył już sobie zadać. W tym właśnie momencie jego noga utknęła w pędach jakiejś egzotycznej rośliny i tak już została.
- Do diabła z tym! - krzyknął, szamocąc się z butem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Robert
|
Wysłany:
Śro 15:57, 20 Paź 2010 |
|
|
Dołączył: 06 Mar 2010
Posty: 326 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt
|
Robert wybiegł z domku dosłownie kilka - kilkanaście sekund po Jacobie. Jednak powodu jego wybiegnięcia nigdzie już nie było - a przynajmniej Jacoba ani nie widział, ani nie słyszał, w czym na pewno pomógł zaczynający padać deszcz.
-Jacob? - rzucił niepewnie, ale w miarę głośno.
Robert stał tak chwilę, i gdy już myślał, że nic mu nie odpowie, usłyszał, jak ktoś przeklął dość głośno. Odgłos dochodził z krzaków. Jacob! - pomyślał i pobiegł w tamtym kierunku.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Robert dnia Śro 15:57, 20 Paź 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Śro 16:35, 20 Paź 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Jacob poczuł się obserwowany. Przestał się szarpać z rośliną, spojrzał przed siebie. Kilka metrów przed nim stała dziewczynka. Miała założone za siebie dłonie, wzrok utkwiła w mężczyźnie. Wyglądała na wkurzoną, ale zdawała się czekam na Jacoba. Ten szarpnął nogą tak mocno, że pędy puściły. Ruszył w stronę dziecka. W miarę jak się zbliżał, gdzieś w głębi dżungli zaczął narastać głuchy ryk. Mężczyzna był już prawie przy dziewczynce, gdy spojrzał ponad jej głowę. Coś się zbliżało. I to bardzo gwałtownie. Nie widział dokładnie, ale był pewien, że gałęzie i liście uginając się pod nacierającą siłą, która po kilku sekundach wbiła się w plecy dziewczynki, przeszła przez ciało i stała się bardziej widoczna. Mglista postać z wrzaskiem naparła na Jacoba. Rozwiała się przy odbiciu z jego osobą. Mężczyzna zachłysnął się powietrzem. Nagle poczuł jakby zwalił się na niego żal i cierpienie, z jakimi miał do czynienia. Do oczu napłynęły mu łzy.
Zaraz potem burza rozszalała się na dobre. Dziewczynka znikła przy pierwszej błyskawicy. Rozlało się gwałtownie. Niemal nic nie było widać przez ścianę deszczu.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Game Master dnia Śro 16:43, 20 Paź 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
Jacob Upper
|
Wysłany:
Czw 13:37, 21 Paź 2010 |
|
|
Dołączył: 10 Mar 2010
Posty: 562 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice
|
Jacob siedział na ziemi, a deszcz lał się rzęsiście na jego zastygłe w bezruchu ciało. Słyszał swoje imię wołane przez kogoś, ale nie zwracał na nie uwagi. Nie był w stanie zdobyć się nawet na najmniejsze drgnięcie skamieniałych mięśni. Patrzył przed siebie, w tonące w zieleni i szarości miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą zobaczył dziewczynkę, zanim... Zanim stało się to coś.
Czymkolwiek to było.
Jacob tylko raz w całym swoim życiu czuł się tak, jak teraz. Stało się to, gdy zamknął za sobą cicho drzwi pokoju nr 105. Pustka w głowie, chłód w sercu. Tak jakby naraz wygaszono wszystkie jego myśli i uczucia, jakby on sam zwęglił się i zniknął. Trwało to kilkanaście sekund, chociaż Jacob - gdyby go później ktoś o to zapytał - mógłby mówić o długich godzinach, podczas których szkatułka koszmarów wysysała z niego duszę, aż nie zostało nic.
A później rzeczywistość znów zaistniała. Najpierw jako krople deszczu i łzy, które poczuł na swoich policzkach. Później jako wspomnienie tego, co przed chwilą doświadczył - wrażenie zostania zgniecionym przez lawinę najgorszych emocji, jakich może doznać żyjąca istota. Żal, cierpienie, ból i pretensja, za którą było już tylko zło w swojej najczystszej postaci. Nierozproszony mrok, którego cień pozostał teraz w pamięci Jacoba jak brudna smuga.
- To... - szepnął prawie bezgłośnie, gapiąc się w gęstą ścianę deszczu. - To...
Właśnie w tym momencie ciałem Jacoba szarpnęły torsje. Zgiął się, próbując powstrzymać odruch wymiotny.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Czw 18:01, 21 Paź 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wiatr targał gałęziami, zrywał listowie, z siłą obijał się o ściany domków. Po placyku walały się gałęzie. Ci, którzy zdecydowali się wyjść na zewnątrz, ledwo utrzymywali równowagę. Co jakiś czas błyskawica przeszywała niebo, a potem rozlegał się głośny grzmot. Wyglądało na to, że do rana z pewnością nic się nie zmieni.
Nastała noc.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Robert
|
Wysłany:
Pią 15:55, 22 Paź 2010 |
|
|
Dołączył: 06 Mar 2010
Posty: 326 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt
|
- Jacob! Jacob! - krzyczał Robert wypatrując mężczyzny i idąc przez krzaki. Nie miał pojęcia, czemu wyskoczył z domu tak nagle. W głowie wciąż siedział mu dziwny mężczyzna, ale Jacob mógłby go nie rozpoznać tak od razu i tą opcję raczej wykluczał. Może John Robertson? - pomyślał, ale ta wersja wydarzeń tez go nie przekonywała...
Nagle zobaczył cos, czego się nie spodziewał. O ile miał nadzieję, że znajdzie Jacoba, to mógłby sie po nim spodziewać wszystkiego, tylko nie tego. Jacob, siedział na ziemi, praktycznie się nie ruszał, jakby był strasznie zamyślony. Nie, przypuszczenie, że znajdzie Jacoba w takim stanie nigdy nawet nie przyszło Robertowi na myśl.
- Jacob? - Zaczął lekko niepewnie. - Coś się stało? Wybiegłeś tak nagle i... - Zrobił minę, która miała by rzekomo wszystko wyjaśniać, ale po chwili zorientował sie, że Jacob nie patrzy w jego stronę, więc szybko dokończył zdanie. - No i biegłem za tobą.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Jacob Upper
|
Wysłany:
Nie 9:24, 24 Paź 2010 |
|
|
Dołączył: 10 Mar 2010
Posty: 562 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice
|
Chyba tylko przybycie Roberta pozwoliło Jacobowi wrócić do świata żywych. Nie wstawał jeszcze, obejrzał się tylko przez ramię i spojrzał na mężczyznę.
- Tu coś było - powiedział bardzo cicho. Drżał mu głos. - Nie wiem...
Potem zaczął się podnosić, korzystając z pomocy Roberta. Czuł bezwład kończyn. Zachwiał się lekko, jakby za dużo wypił. Nie miał ochoty przebywać tu ani chwili dłużej. Był wykończony - z czymkolwiek stanął przed chwilą twarzą w twarz, wyssało to z niego całkowicie energię.
- Widziałem tę waszą przeklętą dziewczynkę... - wyjaśnił, chociaż nie pamiętał już, czy Robert był jednym z "oświeconych". - I było coś jeszcze, z tyłu.
Chciał powiedzieć coś jeszcze, ale głos ugrzęznął mu w gardle. Był zbyt zmęczony, aby teraz próbować wytłumaczyć, co się stało.
- Wracajmy - poprosił. Zaczął przedzierać się przez zarośla, a w jego głowie kołatała się tylko jedna myśl.
Musiał zrewidować swoje poglądy.
[domek]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Robert
|
Wysłany:
Nie 10:54, 24 Paź 2010 |
|
|
Dołączył: 06 Mar 2010
Posty: 326 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt
|
- Spokojnie. Wróćmy do domku... - Powiedział nie za bardzo wiedząc, co mógłby jeszcze powiedzieć, ale formuła 'Wszystko będzie dobrze" jakoś mu nie pasowała.
Jaka przeklęta dziewczynka? - Pomyślał słysząc słowa Jacoba. - Ja widziałem tylko mężczyznę... - Spojrzał na Jacoba, ale po jego minie widział, ze nic nie przejdzie mu teraz przez gardło. - Hmh, pewnie Jacob i Claude widzieli wcześniej właśnie tą dziewczynkę... O tym mówili w domku... Ale teraz było 'coś jeszcze'... Nie podoba mi sie to...
Robert usłyszał jeszcze chęć powrotu, więc zaraz chciał chwycić Jacoba za ramię, ale ten wykorzystał resztkę sił w obronie swojej godności i nie skorzystał z usług Roberta, powoli ruszając każdą z nóg. Robert ze zrozumieniem spojrzał na niego i ruszył za nim.
[domek]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Nie 22:59, 24 Paź 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Dzień 17
Burza szalała przez całą noc. Pioruny i wichura wzbudzały co prawda niepokój, ale zmęczeni mieszkańcy Ras-Shamry i tak w końcu zasnęli niespokojnym snem. O poranku nad wyspą znów zaległa mgła. Z wiszących nisko chmur sączyła się mżawka. Placyk zamienił się w pobojowisko – poprzewracane ławki, gałęzie zalegające na ścieżkach, mokre liście oblepiające trawnik.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Game Master dnia Nie 23:14, 24 Paź 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|