|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Carmen Hierro
|
Wysłany:
Pon 10:19, 06 Wrz 2010 |
|
|
Dołączył: 07 Mar 2010
Posty: 303 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Biegła bez trudu, uswiadamiajac sobie, ze na dobra sprawe, to odpuscila sobie tylko kilka dni. Przebiegla cala osade, wzdluz dzungli.
Witala sie z napotkanymi mieszkancami wyspy , miedzy innymi machenla reka do Roberta. Nastepenie spojrzala w glab dzungli, w ktorej to zawsze dzieje sie cos dziwnego. Postanowila pobiec na plaze i z powrotem.
[dzungla/plaza]
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Carmen Hierro dnia Pon 10:19, 06 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
 |
|
 |
Jacob Upper
|
Wysłany:
Pon 12:07, 06 Wrz 2010 |
|
|
Dołączył: 10 Mar 2010
Posty: 562 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice
|
Gdy Jacob wkroczył do miasteczka, sprawiało ono wrażenie wyludnionego. Wiatr przetaczał śmieci i liście po trawnikach, szeleścił stronami porzuconej przez kogoś na chodniku książki. Całości ponurego widoku dopełniało kilka przewróconych leżaków i zapomnianych koców, których właściciele gdzieś znikli - kto wie, jak dawno temu.
A tam co się dzieje...? - zagadnął sam siebie Jacob, widząc nieznaczne poruszenie w okolicach drewutni. Dwóch mężczyzn - jednego jak przez mgłę kojarzył - pilnowało drzwi szopy. Po ich minach łatwo było wywnioskować, że nie zamierzają nikogo ot tak sobie przepuścić. Mogli coś ukrywać. Albo kogoś więzić. Jacob dałby sobie rękę odjąć, że chodziło o to drugie.
Tymczasem na jednej z ławek wypatrzył swojego współlokatora, świętego Roberta od Kanapek. Jacob obserwował przed dłuższą chwilę mężczyznę, ale nie zdecydował się podejść. Nie miał ochoty wracać jeszcze do swego domku, wystarczająco już się w nim ostatnimi czasy nasiedział, wycofany z życia miasteczka, na wpół oszalały - a przynajmniej chwilowo niedysponowany. Pokręcił głową. Teraz wypadało nadrobić zaległości... Wizję, której doznał na polanie w zachodniej części dżungli, pamiętał już tylko wyrywkowo i oczywiście nie przykładał do niej większej wagi. Coś jednak nie dawało mu spokoju w przemowie Jamesona, tego złego upiora z mroków przeszłości.
Coś na temat ratowania.
Jacob zważył w dłoniach strzelbę i z lekkim uśmiechem spojrzał na wysłużone drewno kolby.
Czy był tu po to, aby kogoś ratować?
Nie, niekoniecznie.
Wolnym krokiem ruszył w stronę baru, przybierając swoją typową, ponurą minę i pogwizdując pod nosem jakąś kaleką melodię.
[pub]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Robert
|
Wysłany:
Pon 20:49, 06 Wrz 2010 |
|
|
Dołączył: 06 Mar 2010
Posty: 326 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt
|
Coraz więcej osób przechodziło obok i Robert uznał, ze lepiej byłoby, gdyby wrócił do domku. Zobaczył nawet jak jakaś dziewczyna, którą ledwo znał z widzenia pomachał do niego, co go tak zaskoczyło, że zanim zdążył zrobić cokolwiek już zniknęła w dżungli... Wstał więc i ruszył do domku. Idąc tak przypomniał sobie jedną z tych nielicznych piękniejszych chwil w swoim życiu, zanim wszystko co mu zostało, legło...
Ich glaube, daß die Welt sich noch mal ändern wird.
Und dann Gut über Böse siegt.
Daß irgendjemand uns auf unser'n Wegen lenkt
Und unser Schicksal in die Hände nimmt.
Ja, ich glaube an die Ewigkeit.
Und daß jeder jedem mal vergibt.
Alle werden wieder voreinander gleich.
Jeder kriegt, was er verdient.
Ich glaube, daß die Welt einmal in Frieden lebt.
Und es dann wahre Freundschaft gibt.
Und der Planet der Liebe wird die Erde sein.
Und die Sonne wird sich um uns drehn.
Das wird die Zeit, oohooh
in der das Wünschen wieder hilft.
Das wird die Zeit, oohooh
in der das Wünschen wieder hilft.
Oohoohoo hoho
in der das Wünschen wieder hilft.
Lekko zamyślony otworzył drzwi i wszedł do środka.
[domek nr 2]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Carmen Hierro
|
Wysłany:
Pon 22:24, 06 Wrz 2010 |
|
|
Dołączył: 07 Mar 2010
Posty: 303 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Gdy dobiegła na placyk, zauważyła Pomarańczową, prześwitującą tkanine, a raczej jej skrawek, który leżał na żywo zielonej trawie. Przypomniala jej się niejaki obraz "Flaming June" namalowany przez Leighton'a.
Usiadła na ławce, aby odpocząć, nie biorac tkaniny do rąk, pozwalając jej się obijać o ziemie wraz z kolejnym podmuchem wiatru, aż w końcu dotarła do dżungli, do tej części dżungli, w ktorej jeszcze Carmen nie było.
Wstala po malu i ruszyla w strone swojego domku.
[Dom]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Jenefer Johnson Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Wto 14:33, 07 Wrz 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 723 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn
|
Fukając i burcząc coś pod nosem, doszła niemal do drzwi swojego domku, gdy nagle przyszła jej do głowy myśl.
Jacob
Ten facet na pewno będzie miał wystarczającą siłę przebicia. I pewnie też będzie chciał się dowiedzieć, co tak naprawdę zaszło w nocy. Dlaczego tak się stało.
Zawróciła i niemal biegiem ruszyła w kierunku domku nr 2
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Jacob Upper
|
Wysłany:
Wto 20:43, 07 Wrz 2010 |
|
|
Dołączył: 10 Mar 2010
Posty: 562 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice
|
Jacob, pogrążony w rozmyślaniach o swojej koszuli, omal nie wpadł na siedzącą na schodkach Jenefer i nie przekoziołkował nad jej głową. W ostatniej chwili uskoczył na bok, trafiając podeszwą wojskowego buta na krawędź pierwszego stopnia - centymetr od pośladka dziewczyny - i tylko cudem utrzymał równowagę, wsparłszy się na poręczy.
Chciał zakląć wyjątkowo paskudnie, a nawet krzyknąć coś, jednak powstrzymał się. Sam sobie był winny.
- Idziesz czy nie? - wymamrotał rozeźlony. Zastukał podeszwami w drewniane stopnie, zbiegając na trawnik. Strzelbę trzymał opuszczoną, aby nie prowokować niepotrzebnych spojrzeń i pytań. Kiedy Jenefer podążyła za nim, Jacob odwrócił się w jej stronę ze spokojniejszym już obliczem. - I co to było za jedzenie? To, które wylądowało na ziemi?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Jenefer Johnson Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Wto 22:40, 07 Wrz 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 723 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn
|
Wystraszyła się, gdy Jacob próbował ją rozdeptać, ale zaraz zerwała się i podbiegła za nim.
- Nic szczególnego... trochę kanapek - odpowiedziała. - Ale to, jak mnie potraktowali, trochę mnie zabolało... Zamierzasz tego użyć? - wskazała na strzelbę w ręku Jacoba i dotknęła rękojeści swojego pistoletu ukrytego pod bluzeczką.
Uśmiechnęła się lekko, gdy spoza krzewów wyłoniła się drewutnia. Obaj strażnicy więźnia wciąż tam stali. Jen złapała się na myśli, że wcale nie zmartwiłaby się, gdyby Jacob zrobił im krzywdę. Co się z tobą dzieje? - ofuknęła samą siebie - Ucieszyłoby cię to? Krzywda innych?
Westchnęła ciężko. Tęskniła za fajkami.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Wto 23:12, 07 Wrz 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Zatrzymała się w połowie schodków. Chaos w głowie wywoływał oczywistą dezorientację. Stres szarpał strzępki nerwów. Claude rozglądała się pośpiesznie, niepewna tego, co próbuje dostrzec. Może miała nadzieję na samolot z Luskiem na pokładzie i ludzi tłumnie zmierzających na pas startowy. Wzięła kilka głębokich wdechów.
Opanuj się.
W pierwszej chwili chciała pobiec w stronę drewutni. Była niemal pewna, że Jacob nie będzie spokojny i raczej wątpiła, by w razie czego JJ go powstrzymała. Claude już nawet postawiła kilka kroków w stronę - jak jej się zdawało - przyszłego zamieszania. Zatrzymała się jednak. Coś w głębi umysłu podpowiadało, że nie chce brać w tym udziału. Odwróciła się więc na pięcie i skierowała w stronę swojego dawnego domku. Nie spodziewała się, że Dylan przyjmie ją z otwartymi ramionami. Zresztą wcale ją to nie obchodziło, bo celem stał się Elton. Dziewczyna tęskniła za dotykiem psiego futra, sapaniem starego husky'ego i spojrzeniem dwukolorowych oczu. Mimowolnie uśmiechnęła się do siebie.
[domek Dylana, Claude, Patsy'ego]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Lynette
|
Wysłany:
Wto 23:59, 07 Wrz 2010 |
|
|
Dołączył: 05 Mar 2010
Posty: 428 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Lynette nawet nie zamknęła za sobą drzwi. Przecież tak tego pilnowała od czasu, gdy w jej domku pojawił się morderca. A teraz? Teraz miała to już wszystko gdzieś. Jeśli coś ma się stać to niech się stanie. Teraz. Niech los nie gra z nią w berka. Usiadła na ławce, chowając dłonie w rękawach bluzy. Ostatnio coraz częściej było jej zimno. Bała się, że TO wraca. Ona była nawet pewna, że wraca. A może nigdy jej nie opuściło? Może po prostu zadusiła to, odepchnęła od siebie. Znowu czuła się jak wtedy, jak po wypadku Lisy. Poczucie pustki, niemoc, obezwładniający strach i coraz więcej tabletek.
Wtedy udało jej się podnieść. Miała rodzinę, ojca który ją bardzo kochał, dobry ośrodek.
Dzisiaj była sama, a liczba pastylek nasennych które ukradła z przychodni systematycznie malała.
Lynn poczuła pierwszy raz od kilku dni przemożną chęć bycia z drugim człowiekiem, zwykłej rozmowy.
Przesunęła palcami dłoni po ogniwach bransoletki. Dobrze było czuć opuszkami znajome kształty.
Uwagę Lynn przykuła Claude z impetem zamykająca za sobą drzwi do jednego z domków. Po jakimś czasie wróciła z psem Dylana skaczącym u jej nóg. Kobieta wstała z ławki i ruszyła w kierunku domku, do którego weszła Claude.
Jeśli nie będzie chciała rozmawiać, to najwyżej mnie wyrzuci.
[domek Jacoba]
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Lynette dnia Śro 0:03, 08 Wrz 2010, w całości zmieniany 3 razy
|
|
 |
Jacob Upper
|
Wysłany:
Śro 1:36, 08 Wrz 2010 |
|
|
Dołączył: 10 Mar 2010
Posty: 562 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice
|
- Kanapki - rzucił lekkim tonem Jacob, brnąc przez placyk i kopiąc od niechcenia porozrzucane tu i ówdzie śmieci. - Moglibyście stanąć w cholerne szranki z Robertem. Ma facet do tego smykałkę.
Spodziewał się pytania o strzelbę. Miał również przygotowaną odpowiedź. Taką, od której odechciałoby się ludziom kolejnych domysłów. Zaczynał jednak rozumieć, że nie wszyscy w "sąsiedztwie" myślą racjonalnie, wolą natomiast kierować się osobistymi pobudkami i zmiennym nastrojem. Na przykład Jenefer... Jacob pamiętał, jak omal nie powystrzelała ostatnim razem wszystkich w jego własnym salonie.
Dlatego odetchnął tylko głęboko, formułując nową myśl.
- W ostateczności - skinął powoli głową. - Ale nie jest naładowana. Broń wala się tu i ówdzie, lecz w okolicy mało kto handluje amunicją - skłamał z zadziwiającą łatwością - Zresztą, nie lubię takich zabawek. Same z tego problemy.
Przynajmniej w ostatniej części swojej wypowiedzi był szczery. Nagły dreszcz, który przebiegł mu po plecach, związany był z Robertsonem. Jacob miał nadzieję, że tylko oni dwaj znają położenie prawdziwej zbrojowni... I że tak pozostanie. Przynajmniej dopóki będzie to możliwe. Perspektywa ujrzenia mieszkańców Ras Shamry uzbrojonych po zęby napawała go lękiem. Co najmniej lękiem.
- Plusem nienaładowanej strzelby - kontynuował, przyglądając się majaczącej w oddali drewutni - jest możliwość wypierdolenia komuś z kolby w pysk. Oczywiście, w ostateczności - powtórzył. - I dobrze byłoby, gdybyś opanowała emocje. Idziemy tylko pogadać...
[drewutnia]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Jenefer Johnson Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Śro 7:57, 08 Wrz 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 723 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn
|
Zachichotała na komentarz o możliwości "wypierdolenia komuś z kolby w pysk", a przed jej oczami natychmiast stanęła wizja Kwadratowoszczękiego z wybitymi zębami i z krwawiącym, złamanym nosem. I... nie była to wcale nieprzyjemna wizja. Za to komentarz o opanowywaniu emocji sprowadził ją na ziemię. Przypomniała sobie swoje pierwsze spotkanie z Robertsonem, to jak jego i Jacoba trzymała na muszce. I o tym, jak później zareagowała.
- Przepraszam cię za tamto... - odezwała się cicho nie wiedząc, czy Jacob myśli o tej samej sytuacji co ona. - Zachowałam się jak histeryczka... I nie powinnam była do was celować.
Nie była pewna, czy Jacob usłyszał, ale nie kontynuowała tematu. Człapała po prostu o krok za mężczyzną w kierunku drewutni.
[drewutnia]
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Jenefer Johnson dnia Śro 7:59, 08 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
 |
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Pią 9:59, 10 Wrz 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Do południa chmury zostały niemal całkowicie rozwiane, a pełne słońce rozgrzewało nie tylko powietrze, ale również serca. Ludzie zaczęli gromadzić się przy pasie startowym, pewni, że oto nadszedł dzień przylotu Luska i ekipy Whirte Raven. Każdy chciał się wydostać z wyspy jak najszybciej.
Słońce sięgnęło zenitu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Atena
|
Wysłany:
Pią 10:53, 10 Wrz 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 513 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Dziewczyna, z wyraźnie wymalowanym na twarzy zmęczeniem i niepewnością i ze strachem który jakby wyrył swe piętno w jej oczach, stała na progu swego mieszkania.
Opierając się bokiem o futrynę, w opaćkanych farbą dłoniach, przekręcała palcami trzymany duży pędzel. Tak, od świtu zajęta czynnością która na chwilę pozwoliła jej odetchnąć i odciąć się od wydarzeń tu dziejących się prawie zapomniała który z kolei to jest dzień i co może przynieść. Wyboru wielkiego i tak nie było.
- Rozczarowanie albo wyzwolenie - szepnęła do siebie nie zauważając jak kolejny zielony ślad tworzy się na jej jasnej koszulce. Może dlatego że było już na niej ich tyle że nie warto było przejmować się kolejnym? Albo może dlatego iż dziewczyna niemal złamana na duchu nie interesowała się w zasadzie niczym?
Wodząc wzrokiem po placu obserwowała dwójkę mieszkańców z którymi wiele kontaktu nie miała a którzy teraz wyciągali ze swego domku walizki i z uśmiechami kierowali się w stronę pasa startowego. Malarka zmieniła po chwili pozycję i teraz opierając się plecami zajrzała w głąb wnętrza wzrok kierując na wypchaną torbę która leżała nieopodal.
Po co się spakowałaś, głupia
Westchnęła kiwając głową. W środku gdzieś tliła się w niej jeszcze iskierka nadziei ale zwykle zostawała ona spychana przez rozum który jakby nie chciał pozwolić dziewczynie kolejny raz się rozczarować. Ta zaś odbiła się od futryny i odrzucając na deski werandy pędzel podeszła do schodków pomału schodząc na dół.
Wpychając dłonie w kieszenie skierowała się w losowo wybranym kierunku po chwili docierając do ławki stojącej o kilka metrów od jej domku. Obszedłszy ją dookoła przysiadła ciężko czując się jak starzec po kilkukilometrowym spacerze i stopy dźwignęła ku górze opierając je na siedzeniu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Ryan Crower
|
Wysłany:
Sob 18:51, 11 Wrz 2010 |
|
|
Dołączył: 05 Mar 2010
Posty: 430 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wyjątkowo jak na taką pogodę, Ryan szybko znalazł wolną ławkę. Cały tłum gromadził się teraz na pasie startowym. Ludzie z walizkami i plecakami, chcący wyrwać się stąd jak najszybciej.
Ryan nie łudził się tym, że ktoś po nich przyleci, a jednak miał nadzieję, że będzie miał okazję obić mordę temu całemu Luskowi.
Jeśli nie pojawi się dziś żaden kurewski samolot - wybuchnie panika...
Przypomniał sobie o pistolecie leżącym na podłodze pubu i zastanawiał się, do kogo może teraz należeć. Uznał, że warto będzie dowiedzieć się, kto w miasteczku posiada broń.
Kto mógłby to wiedzieć? Patsy? A może, ten kościsty łysol o twarzy nie wyrażającej żadnego z uczuć? Tylko gdzie oni teraz do cholery są?!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Atena
|
Wysłany:
Nie 10:29, 12 Wrz 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 513 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Poruszyła się nieznacznie, opuszczając stopy na ciemną ziemię i wstając po dosłownie sekundzie. Nie potrafiła usiedzieć w jednym miejscu zbyt długo. Tak samo niespokojna jak jej myśli musiała napięcie rozładować przynajmniej w jakimś ruchu. Choćby to miało być tylko chodzenie bez celu między domkami mieszkalnymi, głównym placem czy też pozostałymi budynkami. Wyciągając z kieszeni spodni gumkę zgarnęła włosy do tyłu niestarannie je związując i wolno kierując się bez celu.
Wzrokiem po kilku minutach natrafiając na siedzącego mężczyznę przystanęła zaintrygowana faktem iż ten jak pozostali nie szykuje się do wyruszenia na pas startowy i oczekiwania na samolot jak na zbawienie. Zrobiła krok w jego kierunku chyba nie mogąc znieść tej ciszy która panowała wokół niej. Tak jakby była zupełnie sama mimo gwaru który rozbrzmiewał dookoła.
- Dzień... dobry - odezwała, się będąc o kilka metrów od siedzącego, po chwili wahania czy taki zwrot jest odpowiedni w takim okresie. Podeszła bliżej przysiadając się i zerkając na dziewczynę przechodzącą obok i męczącą się ze zbyt wielką ilością bagażu jak dla jednej osoby.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
 |