www.rasshamra.fora.pl - witaj! Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości.
Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna                    FAQ
                Szukaj
             Użytkownicy
          Grupy
       Galerie
    Rejestracja
Zaloguj
Placyk
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 48, 49, 50 ... 66, 67, 68  Następny  
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna -> Miasteczko Ras-Shamra
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Peter Edwards
Zakładnik
PostWysłany: Nie 12:58, 13 Cze 2010


Dołączył: 09 Mar 2010

Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/5

- Co się stało, że tak siedzisz? Ta skrzynia była prawdziwa?
Postanowił nie owijać w bawełnę, tylko pytać prosto z mostu.
- Nie mów mi tylko, że w tej skrzyni było... kolejne ciało.
Peter spocił się, pomimo chmur było mu gorąco i duszno, na przemian z dojmującym uczuciem chłodu.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Atena
PostWysłany: Nie 13:54, 13 Cze 2010


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 513
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Prędko pokręciła głową coby chłopaka uspokoić
- Nie, nie było - powiedziała po chwili i zeszła z ostatniego stopnia zbliżając do chłopaka jakby chcąc by słowa które powie nie dotarły do uszu osób trzecich
- Prawdziwa... z całkiem ciekawym i niepokojącym wnętrzem - powiedziała nieco tajemniczo i złowrogo. Rzuciła spojrzenie w kierunku drzwi i okien chcąc się upewnić iż mała Sophie nie słyszy tej rozmowy i ponownie spojrzała na Petera
- Powinieneś to zobaczyć... nie wiem co zrobić z takim znaleziskiem - dodała rozkładając bezradnie ręce - ona jest hmmm pełno w niej segregatorów o każdym z nas - wyjawiła w końcu patrząc chłopakowi w oczy. W jej samych można było zauważyć zarówno strach jak i zdziwienie.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Pon 22:07, 14 Cze 2010


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Chmury utrzymywały się nad wyspą, otulając ją szczelną kopułą. Nastało południe, ale mieszkańcy wydawali się nieświadomi tego faktu. Co prawda ciężka atmosfera napawała niepokojem, jednakże co niektórzy postanowili nie poddawać się tym nastrojom. Kilkuosobowa grupka latała po wiosce, jak kot z pęcherzem ogłaszając, że organizują w barze wieczorną imprezę na cześć opuszczenia wyspy. Cała grupka wierzyła – albo tylko chciała wierzyć – że lada dzień będą mogli wrócić do domu.

Do Ateny i Petera podbiegła młoda kobieta o szerokim i szczerym uśmiechu, który jednak był szpecony przez brzydki zgryz.
- Przyjdźcie wieczorem do baru! – mówiła głośno, rozentuzjazmowana. – Pożegnamy to ponure cholerstwo przed wylotem!
Zanim zdążyli zareagować, dziewczyna już podbiegała do innych, nielicznych zresztą na placyku, ludzi.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Claude Beaumarchais
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Wto 21:33, 15 Cze 2010


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 896
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Claude wkroczyła za Jenefer na placyk. Oparła dłonie na kolanach, wzięła kilka głębokich oddechów. Powroty do wioski zawsze sprawiały, że oddychała z ulgą, jakby wracała do czegoś bezpiecznego. Ale po chwili orientowała się, że przecież wcale tak nie jest, Omiotła spojrzeniem otoczenie. Zauważyła Petera rozmawiającego z Ateną, a potem jakaś dziewczyna powiedziała coś do nich gestykulując energicznie i pobiegła do baru. Claude zastanawiała się chwilę, o co mogło chodzi. Popatrzyła pytająco na Jenefer, ale ostatecznie wzruszyła ramionami. Była zmęczona. Nie miała ochoty na żadne nowinki. Po prostu bała się trochę, że mogą one dotyczyć czegoś nieprzyjemnego.

- Pójdę się odświeżyć, zrobić ze sobą jakiś porządek. - zwróciła się do blondynki z uśmiechem. - Jeśli tylko masz ochotę, wpadnij później do mnie. Zrobimy sobie coś dobrego do jedzenia. Miło było spędzić z toba czas na plaży.

Pomachała przyjaciółce na pożegnanie i ruszyła w stronę domku Jacoba. Zastawiała się, co porabiają domownicy i czy wszystko jest w porządku.

[domek Jacoba]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jenefer Johnson
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Śro 6:41, 16 Cze 2010


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 723
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn

Jen pożegnała się z Claude i usiadła na ławce, chcąc odsapnąć chwilę po "spacerze" przez dżunglę. Odprowadziła wzrokiem przyjaciółkę, zobaczyła również chowającego się do domku Johna - nowego mieszkańca osady.
Siedziała tak dłuższą chwilę obserwując mieszkańców łażących bez celu tu i ówdzie, albo biegających i dyskutujących o czymś w podnieceniu w małych grupkach. Szczególną uwagę zwróciła na siebie młoda, ciemnowłosa kobieta, którą Jen znała z widzenia, ale z którą nie zdążyła się bliżej zapoznać.
Jak ona miała na imię? Mary? Marie? Miriam? Nie pamiętam...
Z urwanych strzępków zdań które udało się Jen dosłyszeć wynikało, że ona i parę jeszcze osób organizują imprezę pożegnalną w barze.
Niegłupi pomysł. Jeżeli Lusk faktycznie nas zabierze... - po ostatniej rozmowie z Peterem, Lynn i Claude, Jen miała coraz gorsze przeczucie co do jutrzejszego dnia. - Impreza jako pożegnanie z Wyspą. Szkoda tylko, że nie wszyscy na niej będą. Impreza pożegnalna może zamienić się w stypę...
Nie ciągnęło jej do domu. Sama myśl o pustym domku, braku pozostałych domowników i czterech ścianach otaczających ją była dołująca. Owszem. Chciała się wykąpać, położyć w "swoim" łóżku, ale... to mogło poczekać.
Zaburczało jej w brzuchu. Przecież niedawno jadłam?
Sięgnęła do plecaka po butelkę wody i zaczęła przetrząsać boczne kieszenie w poszukiwaniu jakiegoś zapomnianego suchara z paczki, którą zabierała na plażę. Zamiast jedzenia w bocznej kieszeni znalazła swój wyłączony telefon komórkowy.
Ten sam, który odebrała w recepcji hotelu, na samym początku projektu.
Dziewczynie łzy zakręciły się w oczach. To było ledwie dwa tygodnie temu. Niecałe dwa tygodnie. A wydawałoby się, że minęły całe wieki.
Przypomniała sobie pierwsze chwile z nowopoznanymi członkami eksperymentu spędzane na rozmowach w barze, niemal bezsenną noc, lotnisko...
Czy gdyby wówczas wiedziała co się stanie na wyspie, zrezygnowałaby?
TAK - odpowiedziała sama sobie bez wahania.
Włączyła telefon i po chwili wyświetlacz rozjarzył się niebieskim logiem Motoroli. "Brak sieci - tylko połączenia alarmowe" - pojawił się napis na wyświetlaczu.
Nie zrażona tym wybrała szybko numer do mamy i wcisnęła guzik z zieloną słuchawką.
"Połączenie nie może być zrealizowane" - odpowiedział wyświetlacz telefonu.
Tylko alarmowe? - wybrała 911.
"Połączenie nie może być zrealizowane".
Spuściła głowę. Po jej policzkach popłynęły łzy.
Tak bardzo bym chciała, żeby ten cholerny samolot jutro wylądował...
Otworzyła menu i wybrała "nowa wiadomość". Szybko napisała SMSa wiedząc, że i tak nie będzie w stanie go wysłać.

Cytat:
MAMO TESKNIE ZA TOBA I CHCE JUZ WRACAC. TU JEST STRASZNIE. ZALUJE ZE TAK CI NAKLAMALAM O SOBIE. 3MAJ SIE. <3 :*


Nacisnęła przycisk "Wyślij".
"Błąd sieci - wiadomość nie może być wysłana. Czy zapisać w folderze >Do wysłania<?"
"Tak".
Położyła telefon obok siebie i wróciła do kontemplacji osady.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Sob 13:18, 19 Cze 2010


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Powoli zapadał zmierzch, a noc zapowiadała się na dość ponurą.

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
John Robertson
PostWysłany: Nie 11:57, 20 Cze 2010


Dołączył: 28 Mar 2010

Posty: 134
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

John otworzył Claude drzwi. To był jeden z tych gestów, które zaczynał sobie przypominać. Nie potrafił ocenić czy przychodzi mu to z łatwością. Siedem samotnych lat na wyspie wiele zmieniło. Niemniej jednak powoli zaczynał się odnajdować w kontaktach międzyludzkich.

Zatrzymał się na werandzie. Odetchnął głęboko. Głowa nadal lekko go bolała, ale patrząc w niebo uświadomił sobie, że to chyba najmniejszy problem. Chmury były nienaturalnie gęste, nisko wiszące. Ponadto zaczynała tworzyć się mgła. Nie było szans, żeby w takich warunkach wylądował na wyspie samolot. O ile w ogóle jakiś przyleci.

Do diabła. - zaklął w duchu. Taki scenariusz wcale mu się nie podobał.

Zauważył siedzącą na ławce Jenefer. Pomyślał, że towarzystwo dwóch mieszkanek wioski będzie jeszcze bardziej działało na jego korzyść. Mimo że blondynka chciała mi przestrzelić łeb.

- Hej, Jenefer! - pomachał do dziewczyny, czując się naprawdę głupio. Tak dawno nie podnosił głosu. Ponadto dawno do nikogo nie machał w taki sposób.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Claude Beaumarchais
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Nie 12:30, 20 Cze 2010


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 896
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Claude najpierw zdziwiło zachowanie Johna, potem uśmiechnęła się lekko. Jego zachowanie sprawiało, że zaczynała się przekonywać do niego. Daj chłopakowi szansę. - przypomniała sobie słowa Jacoba. Wyglądało na to, że znał się na ludziach lepiej niż ona. Zachichotała cicho. Bo przecież to oznaczało, że nie pomyliła się na samym początku, okazując Johnowi tyle serca.

Również pomachała do JJ. Po czym wskazała na Johna i pokiwała głową, dając znak, by przyjaciółka zajęła się Johnem. Sama miała zamiar pójść do baru i przygotować się stolik na ich wejście.

- Pójdę już do baru. - uśmiechnęła się. - Postaraj się przekonać JJ, by ci towarzyszyła.

Zanim zdążył zaprotestować, zeskoczyła ze schodków i ruszyła w stronę pubu.

[pub]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jenefer Johnson
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Nie 19:35, 20 Cze 2010


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 723
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn

Wyrwana z zadumy okrzykiem Johna drgnęła, po czym odwróciła się w kierunku mężczyzny idącego w towarzystwie Claude.
W pierwszej chwili miała ochotę zrobić najbardziej odpychającą minę na jaką było ją stać, ale po chwili zreflektowała się. John nic jej nie zrobił, więc nie zasłużył na takie traktowanie. Poza tym to Jen celowała do niego pistoletem. I jeszcze jedno. John przeżył na tej wyspie 7 lat. Jeżeli Lusk następnego dnia miał nie przylecieć, doświadczenie i wiedza Johna staną się nieocenione.
- John - uśmiechnęła się słabo - Claude - puściła oko do przyjaciółki. - Na bogów Tartaru, zasiedziałam się tu... Idziecie na tą pożegnalną imprezę? - domyśliła się zwracając uwagę na strój i makijaż Claude oraz na czyste ubranie Johna. - Może i ja pójdę... Ale najpierw muszę coś ze sobą zrobić. Nie zdążyłam się nawet rozpakować...
Widząc odchodzącą Claude, wstała z ławki i z poważną miną podeszła do Johna.
- Jeśli mogę mieć do ciebie prośbę... Nie chcę tylko żebyś myślał, że jestem przewrażliwiona. Ale... gdy ostatnim razem miała być w naszej osadzie impreza, ktoś napadł mnie i wywlókł w dżunglę. Czy w związku z tym... mogłabym prosić ciebie, żebyś tym razem mi towarzyszył? Proszę cię tylko, żebyś zaszedł ze mną do domku, tam się przebiorę i za sekundkę pójdziemy do baru. Dobrze? Proszę? - Chwyciła swój plecak i tyłem zaczęła iść w kierunku "swojego" domu.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
John Robertson
PostWysłany: Nie 19:55, 20 Cze 2010


Dołączył: 28 Mar 2010

Posty: 134
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Gdy został z Jenefer sam na sam, wcisnął dłonie w kieszenie spodni. Chciał poczuć zimny chłód pistoletu, ostatnimi czasy tylko to sprawiało, że się uspokajał. Kieszenie były jednak puste - niewielki rewolwer wylądował z tyłu za paskiem jeansów. Robertson skrzywił się brzydko, ale zaraz zmienił wyraz twarzy na - wcale nie ładniejszy - uśmiech, aby Jenefer nie potraktowała jego miny jako odmowną odpowiedź.

- Nie ma problemu. - odparł i zrównał krok z blondynką.

Najwyraźniej tutejsze kobiety muszą mieć swoich bodyguardów. - zażartował w duchu.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jenefer Johnson
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Nie 20:16, 20 Cze 2010


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 723
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn

- Dzięki - klasnęła w dłonie. - Tutaj mieszkam - wskazała na "swój" domek. - Tylko... nie przestrasz się. Bo mam straszny bałagan - roześmiała się, przypominając sobie swoje szalone pakowanie przed wyprawą na plażę. Teoretycznie mieszkam z Carmen, Ryanem i Teddim, ale dawno ich już nie widziałam. Pewnie pomieszkują u kogoś innego... - paplając podprowadziła Johna do drzwi - i w związku z tym mieszkam sama.
Nacisnęła na klamkę i otworzyła drzwi.
- Proszę - uśmiechnęła się - czuj się jak u siebie w domu.
Dopiero po chwili uświadomiła sobie, że ani John ani ona sama nie chciałaby nazywać tego miejsca "domem". A jeśli chodzi o czucie się "jak u siebie", to wszyscy członkowie White Raven mieli najmniejszy staż na wyspie.

[dom]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
John Robertson
PostWysłany: Nie 20:31, 20 Cze 2010


Dołączył: 28 Mar 2010

Posty: 134
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

- Nie zrozum mnie źle, ale zostanę na zewnątrz- rzekł, nieco rozbawiony rozgadaniem dziewczyny. Jak dawno temu słyszałem dziewczęce trajkotanie? - . Zrób co tam potrzebujesz, by czuć się dobrze. I ładnie. A ja, wedle obietnicy, dopilnuję, by nikt nie wszedł do domku i nie zrobił ci krzywdy, ok?

Z wyrazu twarzy dziewczyny wyczytał jasno i wyraźnie: "nie, nie ok". Toteż wzruszył ramionami. Zanim jednak wszedł do domku rzucił krótkie spojrzenie ogarniające placyk. Robertson musiał mrużyć oczy, żeby wyłapać sylwetki w gęstniejącym mroku. Ci, którzy się po nim szwendali zmierzali w stronę pubu. Sprawdził czy broń jest na swoim miejscu i przekroczył próg domku.

[domek]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez John Robertson dnia Nie 20:37, 20 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Lynette
PostWysłany: Nie 22:12, 20 Cze 2010


Dołączył: 05 Mar 2010

Posty: 428
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Lynn wychodząc z baru minęła rozentuzjazmowaną młodą dziewczynę i dołączyła do rozmowy Ateny i Petera, którzy na jej widok przerwali rozmową o segregatorach. Po krótkiej naradzie, pełnej wątpliwości i prób wzajemnego pocieszenia zdecydowali, że ponieważ i tak zbliżał się wieczór, a błądzenie po dżungli w egipskich ciemnościach mijało się z celem, jutro rano podejmą decyzję o dalszych krokach.
Przyjaciele przekazali jeszcze Lynette wiadomość o planowanym na wieczór przyjęciu pożegnalnym w pubie, po czym rozeszli się do własnych mieszkań. Każde z nich miało o czym rozmyślać.

Chociaż pomysł ze świętowaniem w takich okolicznościach wydał się Lynette czystym obłędem, to po dłuższym zastanowieniu uznała, że to może to być dobry sposób na przeżycie kolejnej nocy bez koszmarów, a za to z butelką wina pod ręką. Może nawet uda jej się na chwilę zapomnieć o tym wszystkim.

Popołudnie spędziła więc na krótkiej, niespokojnej drzemce na kanapie, w salonie, poprzedzonej magiczną, usypiającą pigułką.

Przebudziła się już po zapadnięciu zmroku i swoje przygotowania ograniczyła do szybkiego prysznica, założenia świeżych ciuchów i przeczesania włosów.

Na placyku minęła kilka rozbawionych grupek mieszkańców. Wyglądało na to, że niektórzy wciąż jeszcze wierzą w pojawienia się wybawienia i zakończenie tego koszmaru.

Nadzieja matką głupich.

[bar]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Śro 18:22, 07 Lip 2010


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Dzień: 15

Słońce nie przeciskało się przez szczelną kopułę chmur. Kolejny poranek na wyspie raczej nie napawał pozytywną energią.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Robert
PostWysłany: Nie 20:16, 05 Wrz 2010


Dołączył: 06 Mar 2010

Posty: 326
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt

Robert powolnym krokiem wyszedł ze swojego domku na placyk. Oprócz niego na zewnątrz nie było nikogo innego, a cisza panująca w tych porannych godzinach była przeraźliwa, jakby chciała oznajmić, że pod nią schowany jest morderczy hałas, który zaraz się obudzi...

Robert szedł wzdłuż pasa domków. Minął zgliszcza 'trójki', niezbyt chętnie na nie patrząc. Następne 2 domki były już w dużo lepszym stanie, ale wybite jeszcze gdzieniegdzie szyby przypominały co się stało z poprzednim budynkiem. Doszedł do baru i zatrzymał się na chwilę. Tylko tam mógł mieć nadzieję, że spotkać żywą duszę. Jednak jakoś nie kwapił się do tego. Nie wiedział, co mógłby zrobić po wejściu. Nie znał prawie nikogo i musiałby siedzieć samemu w kącie. Na dobrą sprawę było to gorsze od samotnych spacerów...

W końcu poszedł dalej. Zobaczył w oddali przychodnię. Jeszcze wczoraj z chęcią by sie tam znalazł, ale dzisiaj już nie. Przeszedł obok kolejnych domów i zobaczył cmentarz. Szybko odwrócił wzrok. Nie, Robert nie miał ochoty być tu dłużej. Ale wiedział też, że musi...

Usiadł na jakiejś ławce, z której nie było widać cmentarza. Nagle wiatr zawiał trochę mocniej i zarzucił włosy zza ucha na oczy Roberta. Przypomniało mu to, jak długo już tu jest. Kiedy wyjeżdżał włosy były już przydługie. Teraz trzeba było je już skrócić o połowę natychmiastowo, a najlepiej nawet o trochę więcej...

Ciekawe, czy Claude zgodzi się obciąć mi te włosy. Jacoba chyba lepiej nie pytać, a tego całego Johna, to na pewno lepiej nie pytać...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna -> Miasteczko Ras-Shamra Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 48, 49, 50 ... 66, 67, 68  Następny
Strona 49 z 68

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach



fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo


Programosy
Regulamin