|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
shan
|
Wysłany:
Pią 11:25, 30 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 29 Kwi 2010
Posty: 51 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Wrocław
|
Shannon uśmiechnęła się po raz kolejny uśmiechając się. Nie zdawała sobie sprawy z tego, że jest trochę nieproszonym gościem w tej ich rozmowie. Z reguły była dośc cham*ką osobą co przejawiało się właśnie takim zachowaniem.
Usiadł na boku przy Lynette.
- Piękna noc prawda? - Rzuciła uśmiechając się czarująco. Chciała nawiązac jakąś rozmowę. Nie zdawała sobie za bardzo sprawy z "dziwności" tego miejsca... zakrwawione przedmioty... i inne tajemnicze zjawiska nie wywoływały u niej cienia strachu. Sądziła, że wszystko można przecież załatwic pieniędzmi... rozsiadła się wygodnie patrząc w stronę zniszczonego domku.
- Naprawdę strasznie mi żal tego miejsca... bo wiecie tam się stało coś strasznego,... ciekawe czy ktoś zginął... wiecie mój 5... a może 8 chłopak... - Zastanowiła się chwilę. - Był w każdym bądź razie strażakiem... i co nieco się na tym znam... - Rozpoczęła swą kolejną historię, którą często opowiadała przy różnych okazjach... niektóre wyssane były z palca, niektóre podkoloryzowane, inne całkiem prawdziwe a inne pod słyszane i troszeczkę przerobione. - W każdym razie powiedział by jedno: "Takiego czegoś nikt nie miała prawa przeżyc". - Po czym zachichotała przyglądając się swoim paznokciom.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
|
 |
Joshua Coffman Templers
|
Wysłany:
Pią 11:29, 30 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 01 Kwi 2010
Posty: 264 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Joshua doszedł pod zgliszcza domku numer trzy i usiadł naprzeciwko nich na ławce. Wlepił spojrzenie w Petera, Lynette i Shannon, nie zauważając ani nie słysząc Jenefer idącej jego śladem. Na placyku nie było zbyt wiele roślinności, która mogłaby stwarzać szelest. Teraz dla odmiany wpatrywał się w zgliszcza domku i powybijane szyby.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Peter Edwards Zakładnik
|
Wysłany:
Pią 11:51, 30 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 09 Mar 2010
Posty: 591 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 1/5
|
- Dziękuję, Lynn.
Usiadł na ławce, niewyraźnie mówiąc. Nie był już pijany, ale chory od olbrzymiego kaca. Przed oczami ciągle przewijał mu się nocny koszmar, jakiego doświadczył zasypiając na piasku nad oceanem. Śniło mu się, że spoglądał z wysokiego klifu hen daleko w morze, gdzie jak mała kropka jawiła się mu druga wyspa, na której brzegu coś stało i patrzyło się wprost na niego. A potem wyspa zaczynała się przybliżać, powoli i nieubłaganie. Z rozmyślania wyrwał go głos Lynette. Popatrzył się na kobietę załzawionymi oczami, nie pojmując co ona do niego mówi.
- C-co?
Wtedy podeszła do nich blondynka. Przedstawiła się jako Shannon i bez żadnych ceregieli opowiedziała im jakąś historię, z której niewiele więcej pojął niż ze słów Lynette.
Widzisz Peter w nocy wybuchł pożar. Twój dom został zniszczony.
Peter poczuł, jak znaczenie tych słów zaczyna w końcu do niego docierać.
- To ni-e-emożliwe.
Absurd mieszał się z pojęciem rzeczywistości, co w połączeniu z kacem dawało piorunujący efekt szoku. Jego twarz była teraz pozbawiona wszystkich reakcji, i jeśli to możliwe wręcz biała. Poczuł jak ciężko zwala się plecami na oparcie ławki, starając się złapać oddech. O ile wcześniej głowa go bolała, tak teraz był to stan o wiele gorszy niż to możliwe. Omdlenie przyjąłby z radością, lecz tak się nie stało.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Lynette
|
Wysłany:
Pią 11:59, 30 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 05 Mar 2010
Posty: 428 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Nie słuchała paplaniny blondynki, obserwowała uważnie twarz Petera, przestraszona jego reakcją.
- Peter... - złapała mężczyznę za dłoń, ale nie wiedziała jak ma dokończyć rozpoczęte zdanie. Bo co się mówi w takich momentach? Będzie dobrze? Nie będzie. Jest coraz gorzej. Wsiedliśmy na diabelski młyn i za cholerę nie możemy go zatrzymać, chociaż każdemu zbiera się już na wymioty.
- Poradzisz sobie - spróbowała po czym odwróciła się do Shannon.
- Zamknij się - rzuciła ostro do Bogu ducha winnej dziewczyny. Bezskutecznie spróbowała przypomnieć sobie jej imię.
Wiedziała, że ławka na placyku nie jest teraz najodpowiedniejszym miejscem dla Petera.
- Zamknij się i pomóż mi go stąd zabrać.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Peter Edwards Zakładnik
|
Wysłany:
Pią 12:27, 30 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 09 Mar 2010
Posty: 591 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 1/5
|
Wzbraniał się przed pomocą Lynette i Shannon, choć z trudem przypomniał sobie jej imię. Wstał i ruszył powolnym krokiem w kierunku swojego domku, bojąc się zobaczyć co z niego zostało. Już z oddali widział pojedyncze większe szczapy drewna, leżącego tu i ówdzie, jakby potężny wybuch rozrzucił części domu po okolicy. Lynette szła chyba za nim, bo słyszał czyjeś kroki. Możliwe nawet, że szła też Shannon. Zauważył kątem oka mężczyznę siedzącego na ławce i przyglądającego mu się otwarcie, ale nie zwrócił na niego większej uwagi. Stanął przed zgliszczami i obrzucił je wzrokiem. Nadal było mu słabo, a teraz dodatkowo jeszcze zrobiło mu się niedobrze, co zaowocowało kolejną salwą wymiotów. Gdy skończył, mógł mówić.
- Jak to się stało? Kiedy?
Nie podniósł się jednak z kolan, wpatrując się w miejsce gdzie jeszcze wczoraj o tej porze buszował po lodówce w poszukiwaniu jedzenia, które zabrał ze sobą na plażę. Wypuścił z rąk siekierę i zrzucił z pleców plecak, obydwa te przedmioty ciążyły mu za bardzo.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Sam
|
Wysłany:
Pią 13:20, 30 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 07 Mar 2010
Posty: 167 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Sam wyszedł z przychodni, poczuł przy tym taki, mało znaczący, kontrast. Przychodnia była mocno oświetlona, biała, nie napawał strachem, ale gdy z niej wyszedł ogarnęła go ciemność, mrok, wszystko mogło się zdarzyć. Gdzieniegdzie paliły się światła w oknach, jednak to i tak nie burzyło złowrogiego nastroju.
Szedł tak rozglądając się czy nie ma gdzieś Lynn, każdy szmer powodował u niego napięcie, jednak doszedł jakoś na środek placu, nie zobaczył jej, ale w oddali stała Jen. Zachowywała się trochę dziwnie, szła trochę wolniej, jakby się czegoś obawiała. Ale dopiero wtedy zauważył, że szła za kimś. Sam nie widział jego twarzy, więc zaczął iść w jego stronę. Nie znam go?pomyślał trochę zdziwiony, większość osób już znał, a jego jeszcze na placu nie widział. Tamten patrzył w zupełnie inną stronę, tam gdzie stał Peter - dziwnie wyglądający, jakaś blondynka i.. Lynn! Lecz Sam nie zmienił kursu, szedł w stronę "nowego", lecz w ostatniej chwili postanowił dołączyć do Jen. Może nie bez powodu ona go śledzi..
- Śledzisz go? - powiedział nagle, wyskakując prawie z ciemności - Kto to?
Nie spodziewając się odpowiedzi, wyprzedził ją i przyczajony zaczął coraz bliżej podchodzić. Kiedy był już wystarczająco blisko, wytężył wzrok i próbował wyłapać rysy twarzy. Podszedł o krok bliżej i widział już wyraźniej. Osłupiał. To był ten sam mężczyzna, który wyprzedził go, ten który był u Lynn w domu, ten którzy wysadził "trójkę".
Cofnął się szybkim krokiem do dziewczyny.
- To on, to ten koleś, ten terrorysta, ten co mnie postrzelił, kurwa, to on! - krzyknął prawie - Czemu wy nic nie robicie?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Sam dnia Pią 13:21, 30 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
 |
Joshua Coffman Templers
|
Wysłany:
Pią 14:48, 30 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 01 Kwi 2010
Posty: 264 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Joshua siedział obserwując trójkę ludzi stojących przed zgliszczami trójki. Rozbawiła go nawet zbieżność liczby osób i numeru domku. Za swoimi plecami nieco po lewej usłyszał szelest, ale to nic dziwnego, biorąc pod uwagę dwójkę ludzi obserwującą go od jakiegoś czasu. Jeszcze bardziej upewnił się w swym przekonaniu, że ktoś go śledzi, gdy usłyszał prawie okrzyk.
To Pinokio.
Przemknęło mu przez myśl, a bezczynność poszła w zapomnienie. Joshua zerwał się z ławki i zaczął uciekać wprost przed siebie, obierając kierunek na dwie kobiety i mężczyznę. W biegu złapał za swój nóż, a światło księżyca odbiło się w jego ostrej krawędzi. Joshua obrał kierunek na mężczyznę, który właśnie wstał i zdołał ledwo odwrócić głowę w jego kierunku. Joshua zastosował taką samą taktykę, jak poprzedniego wieczoru. Tym razem jednak pościg miał zatrzymać Peter. Chwycił nóż lepiej w swoją rękę i z kamiennym wyrazem twarzy zamierzył się nim do ciosu na pierś Petera. W oczach Edwardsa dostrzegł przerażenie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Peter Edwards Zakładnik
|
Wysłany:
Pią 14:55, 30 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 09 Mar 2010
Posty: 591 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 1/5
|
Nim Lynette zdołała odpowiedzieć na jego pytanie, Peter usłyszał za sobą jakiś stłumiony okrzyk i odgłos biegu, zbliżającego się do ich grupki. Ledwo się odwrócił a już został powalony na ziemię. Zamknął oczy przy upadku, ale żadnego dodatkowego bólu nie czuł. Wiedział jedynie, że ktoś obok histerycznie krzyczy a on rękoma trzyma czyjąś rękę, próbującą go zadźgać. Słyszał jak mężczyzna wiszący nad nim parska wściekle a potem nagle jego ramię przeszył ból zatapianego w nim ostrza noża. Krzyknął przeciągle i zebrawszy swoje siły przewrócił mężczyznę na bok. Jego ramię ponownie przeszył ból, ale ostrze zostało wyjęte. Pogrążył się w ciemności, bo teraz tych emocji było zdecydowanie za dużo jak na psychikę Petera. Zemdlał. *
* - GMa uprasza się o odjęcie mi pktów życia w tym poście.
- 3 PŻ
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Peter Edwards dnia Pią 15:05, 30 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
 |
Joshua Coffman Templers
|
Wysłany:
Pią 15:03, 30 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 01 Kwi 2010
Posty: 264 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Twarz Joshuy rozciągnęła się w uśmiechu, gdy mężczyzna wrzasnął i obaj padli na ziemię. Choć napierał z całych sił, nie udało mu się wyrządzić Peterowi większej krzywdy prócz głębokiego rozcięcia jego ciała na ramieniu. Joshua nie spodziewał się, jakiegokolwiek działania ze strony zszokowanego mężczyzny i gdy wyciągnął nóż, nie był przygotowany na to, że chłopak przewróci go na bok jednym silnym szarpnięciem, któremu nie miał siły się sprzeciwić. Zdezorientowany krzyknął, szybko się podnosząc.
- Ktokolwiek za mną pójdzie sukinsyny, ten umrze! GWARANTUJĘ WAM TO!
To nie były przelewki, już nie. Po raz drugi sprawa się spieprzyła, ale to jeszcze nie jest koniec jego odwiedzin w tej wiosce. Jutro wieczorem zapłonie kolejna pochodnia, tak sobie Joshua poprzysiągł przebiegając przez zgliszcza domku numer trzy i wbiegając w krzaki. W dłoni trzymał zakrwawiony nóż.
[Dżungla]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Jenefer Johnson Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Pią 18:47, 30 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 723 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn
|
Sam wyskoczył na nią z nienacka. Zobaczywszy, kogo Jen obserwuje, krzyknął:
- To on, to ten koleś, ten terrorysta, ten co mnie postrzelił, kurwa, to on! - krzyknął prawie - Czemu wy nic nie robicie?
- Co? Jesteś pewien? - oczy Jen zrobiły się wielkie jak spodki. Ale wystarczyło tylko jedno spojrzenie na Sama, by mieć pewność.
Skurwysyn nas wyrolował! Zrobił z nas kompletnych idiotów!
W ręku Jen pojawił się pistolet.
- Zostań tu - warknęła do Sama, a sama ruszyła w kierunku "Kevina". Jednak to, co się chwilę potem stało, zaskoczyło chyba wszystkich. W ciągu chwili sytuacja na placy zmieniła się. "Kevin" doskoczył i dźgnął Petera i nim ten padł na ziemię. Obcy krzyknął
- Ktokolwiek za mną pójdzie sukinsyny, ten umrze! GWARANTUJĘ WAM TO!
Jeszcze w trakcie jego krzyku Jen ruszyła sprintem do przodu. Nieznajomy ruszył w kierunku dżungli. Była to ostatnia szansa, by dziewczyna mogła zrobić to, co planowała. Zatrzymała się, stanęła pewnie na obu nogach, oburącz ujęła pistolet, wycelowała w oddalającą się postać i systematycznie, raz za razem naciskając spust opróżniła cały magazynek. Piętnaście pocisków zaczęło ścigać uciekającego. Jen miała nadzieję, że choć raz trafiła.
Gdy skończyły się naboje, stała chwilę w ciszy, która zapadła po huku wystrzałów, trzymając wciąż oburącz pistolet z dymiącą lufą i zablokowanym w tylnej pozycji zamkiem, celując nim wciąż w miejsce, w którym zniknął "Kevin".
[GM-a proszę o ustalenie szans i prawdopodobieństwa trafienia i ew. obrażeń poszkodowanego]
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Jenefer Johnson dnia Pią 20:40, 30 Kwi 2010, w całości zmieniany 3 razy
|
|
 |
Sam
|
Wysłany:
Pią 19:07, 30 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 07 Mar 2010
Posty: 167 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
- Jestem, kurwa, jestem! - odpowiedział i w tym samym momencie usłyszał za sobą szelest liści, następnie odgłos biegu, a potem, od strony gdzie stał Peter i reszta - krzyk. Odwrócił się przerażony, bał się, że ktoś znów ucierpiał - O Boże..
Rozpętała się szamotanina.
- Zostań tu - powiedziała Jen i pobiegła do przodu, wtedy Sam ruszył w stronę rannego. Biegnąc usłyszał strzały, błyskawiczny strach i dreszcze przeleciały przez całe jego ciało, na szczęście, gdy odwrócił głowę, okazało się, że to Jen strzelała. Sam odetchnął z ulgą. Trafiła? Musi trafić. Jezu co tu się dzieje!
W tej chwili podbiegł do Petera, który był już nieprzytomny. Niestety Sam nie mógł go podnieść, jedna ręka nie była w stanie.
- Pomóżcie mi - powiedział do dziewczyn, chciał podnieść go razem z nimi, chociaż tyle mógł zrobić, druga ręka dalej była do użytku.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Jenefer Johnson Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Pią 20:49, 30 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 723 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn
|
Dopiero teraz uświadomiła sobie, jak szybko bije jej serce, w jakim krótkim, szarpanym oddechu unosi się jej pierś. Wciąż celowała w to samo miejsce i nie mogła oderwać od niego oczu. Adrenalina buzowała w jej żyłach.
Na Jowisza, coś ty zrobiła! Strzelałaś do człowieka?!
Opadła na kolano, przypadając do ziemi.
- Co z Peterem? - nie odwracając głowy rzuciła w kierunku obu dziewczyn, Sama i Petera. W jej głosie dźwięczały nutki histerii. - Żyje? Co z nim?!
Nagle trzęsącymi się rękoma wyjęła z pistoletu magazynek. Wsadziła dłoń do kieszeni i wymacała kilka podwędzonych Ryanowi nabojów. Sześć. Tylko. I aż. Musi wystarczyć.
Załadowała magazynek nabojami, przeładowała broń. Proste, mechaniczne czynności. Uspokajające.
Skierowała broń pod kątem ku ziemi i nie wstając z klęczek odwróciła głowę w kierunku rannego i stojących przy nim ludzi.
- Żyje? - powtórzyła pytanie, tym razem już spokojnie.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Jenefer Johnson dnia Pią 20:50, 30 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
 |
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Pią 21:34, 30 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wystrzelone przez Jenefer pociski poszybowały w pogoń za Coffmanem. Większość z nich zakończyła swoją podróż w pniach drzew, albo w piasku. Jeden świsnął tuż nad głową uciekiniera, mijając ją o milimetry. Joshua na ułamek sekundy odwrócił się, aby ocenić zagrożenie i to wystarczyło, aby oberwał w brzuch. Krzyknął z bólu, ale nie przestał biec. Poruszał sie teraz znacznie wolniej, przyciskając dłoń do rany. Pocisk przeszył płytko ciało na wylot.
Josh, - 3 PŻ
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Carmen Hierro
|
Wysłany:
Pią 21:48, 30 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 07 Mar 2010
Posty: 303 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Peter w dżungli wyprzedzil znacząco Carmen. Sama dala mu taki znak, aby szedl i sie nią nie przejmował.
W końcu wyszła zza krzaków jedząc banana,oglądała grupkę ludzi stojących na placyku. Przyglądała się im z spokojem. Bylo w tym coś magicznego, w tym staniu i patrzeniu się na cudze życie, tak jakby stała w innym wymiarze.
Nagle jednak zaczeło się coś dziać. Peter został okaleczony, a Jen, jak jej sie zdawało, wystrzeliła kilka pocisków w stronę napastnika.
- Ktokolwiek za mną pójdzie sukinsyny, ten umrze! GWARANTUJĘ WAM TO! - Usłyszała to bardzo dobrze. Była ciekawa, czy ten tajemniczy osobnik zauważył ją na skraju dżungli.
Pobiec za nim? Może uda mi się w jakiś sposób go zatrzymać? Myślała szybko. Jednak szybko stchurzyła, była bardziej przystosowana do uciekania i ukrywania się niż do łapania zabójców.
Znalazła sie na placyku. Kiwneła głową do Jen i szybko podbiegła do Petera.
- Pomoge Ci Lynn! - Krzykenła do kobiety podbiegając. Peter jeszcze stał a po chwili runął na ziemie. Sam zaczął podnosić Petera.
- Szybko do przychodni!
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Carmen Hierro dnia Pią 21:57, 30 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
 |
Lynette
|
Wysłany:
Pią 21:53, 30 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 05 Mar 2010
Posty: 428 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Cała akcja rozegrała się w oczach Lynn błyskawicznie. Stała osłupiała, z krzykiem zamarłym na ustach i patrzyła jak Peter pada na ziemię.
Co robić? Co robić?
Była o krok od histerii. Próbowała wyłowić z natłoku myśli jakieś istotne wskazówki jak ma postąpić. Nawet nie spojrzała za uciekającym mężczyzną całą swoją uwagę skupiając na Peterze.
Nóż został wyjęty. To źle. To cholernie źle.
- Krwotok... chyba... zatamować krwotok - wybełkotała. Do rannego podbiegł Sam.
- Pomóżcie mi - powiedział, próbując podnieść chłopaka zdrową dłonią.
Czy powinniśmy go teraz ruszać? Pieprzona pustka w głowie. Rzuciła się na ziemię obok Sama i przykładając palec do szyi Petera, sprawdziła tętno, po czym pochyliła się sprawdzając oddech.
- Żyje - rzuciła ochrypłym głosem w stronę Jen - Nie ruszajmy go. Nie pogarszajmy sprawy - dodała, przyglądając się ranie.
- Czysty ręcznik, koszulka, cokolwiek. Albo w miarę czyste. Szybko. I sprowadźcie Annę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
 |