www.rasshamra.fora.pl - witaj! Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości.
Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna                    FAQ
                Szukaj
             Użytkownicy
          Grupy
       Galerie
    Rejestracja
Zaloguj
Placyk
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 39, 40, 41 ... 66, 67, 68  Następny  
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna -> Miasteczko Ras-Shamra
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Sophie Rosalie Morris
PostWysłany: Czw 11:09, 29 Kwi 2010


Dołączył: 07 Kwi 2010

Posty: 53
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Ciemno? Do licha to prawda, słońce już prawie znikło za drzewami!- pomyślała Sophie ze strachem. A jej serce zabiło jeszcze mocniej kiedy znowu zobaczyła tamtego złego człowieka który wyszedł razem z blondynkąz baru. - Dobra Atena po prostu cię zaprowadzę! Chodźmy stąd i to szybko! - krzyknęła i znowu złapała Atenę za rękę. Tym razem nie szła tylko nadbiegała, co dla dorosłej kobiety nie stanowiło żadnego problemu. Tymczasem placyk zalewała kaszmirowa łuna zachodzącego słońca.


[pas startowy]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jenefer Johnson
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Czw 14:03, 29 Kwi 2010


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 723
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn

Szałas... Pustelnik jakiś czy co? I jakim cudem uchował się tutaj, nie wiedząc o wydarzeniach ostatnich dni?
- Faktycznie... - odpowiedziała ostrożnie. Dzwonek alarmowy wciąż dzwonił.
Słyszałam już twój głos... czy nie? Co jest w tobie tak diabelnie nie tak jak być powinno?
- No, wiesz przecież sam. Na szczęście jak do tej pory nikt nie zginął... Znałeś pozostałe osoby mieszkające w "trójce"? A co do "sielskiego życia" to... tak. Szczerze powiedziawszy na takie właśnie liczyłam.
- Jeśli chodzi o zapasy, to nie ma z tym jak na razie problemu. W każdym domku, do którego się wprowadzisz, zapasów jest sporo. Ciekawe zresztą, kiedy zaczną się kończyć...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
shan
PostWysłany: Czw 16:11, 29 Kwi 2010


Dołączył: 29 Kwi 2010

Posty: 51
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Wrocław

Shannon siedziała na ławce w bikini opalając się.
Uwielbiała to zajęcie. Mogła by tak siedziec całymi dniami nic nie robiąc.
Sączyła drinka ze szklanki i obserwowała przez swe okulary przeciw słonecznie tą "Wioskę Wariatów"... Niech tylko ojciec się dowie! - Myślała za każdym razem kiedy działo się coś dziwacznego. Dziewczyna ziewnęła leniwie. Nigdy nie uczestniczyła w wydarzeniach rozgrywających się tutaj... bo po co? Nie chciała skończyc jak niektórzy a 2 mln$ nie robiły na niej specjalnego wrażenia biorąc pod uwagę pieniążki rosnące w banku w Gold Coast. Tak właściwie to po co tu przyjechałam? a tak... z nudów! - Pogrążyła się we wspomnienia zapominając o wszystkim i odrywając się od tej dziwacznej rzeczywistości.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Joshua Coffman
Templers
PostWysłany: Czw 18:47, 29 Kwi 2010


Dołączył: 01 Kwi 2010

Posty: 264
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Zatem musisz być typową blondi kochanie, skoro liczyłaś na dwa miliony za darmo. Z rzadkimi, ale jednak objawami inteligencji.
- Ano nie wiem Jenefer, gdyż jak Ci powiedziałem, zjawiłem się tutaj po raz pierwszy od naszego przybycia na wyspę.
Po raz pierwszy, ale chyba nie ostatni złotko.
- Cóż Jenefer, zatem wybieram się do domku numer... pięć? Po zapasy, a potem wynoszę się stąd do diabła. Jakbyście czegoś ode mnie chcieli - radzę szukania mnie we wschodniej części dżungli. I właściwie, to nie wiem dlaczego Ci to mówię. Być może od dzisiaj zacznie mi doskwierać samotność?
Zakończył sarkastycznym zdaniem i zostawił Jenefer samą sobie. Zbliżył się do domku o numerze piątym i bez pukania wszedł do środka.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
shan
PostWysłany: Czw 19:06, 29 Kwi 2010


Dołączył: 29 Kwi 2010

Posty: 51
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Wrocław

Shannon wstała z ławeczki. Otuliła się jedwabnym szalem w kolorze niebieskim i udała się powolnym krokiem do swego domku, który dzieliła z kimś... nie znała ich do końca, ale chyba już nadszedł właściwy czas by to uczynic.

[Mieszkanie]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Czw 21:34, 29 Kwi 2010


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Ostatnie promienie słońca topiły się w oceanie. Rozgwieżdżone niebo wydawało się zapowiadać spokojną noc, ale czy taka miała być w istocie?

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Peter Edwards
Zakładnik
PostWysłany: Czw 22:25, 29 Kwi 2010


Dołączył: 09 Mar 2010

Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/5

Księżyc oświetlał drogę idącej przez dżunglę dwójce ludzi. Rozgwieżdżone niebo przygniatało swym ogromem obolały mózg Petera, nie zdolnego do jakiegokolwiek działania. Poruszał się jak żywy trup, z tym opuchniętym ciągle nosem i sińcami pod oczami. Półgodzinny spacer zamienił się w ponad ośmiogodzinną drogę męki, na której krańcu nie czekał żaden prysznic ani żadne zimne mleko. Nawet łóżka teraz nie posiadał, a Peter jeszcze o tym nie widział. Carmen milczała przez całą drogę, nie nawiązując z nim żadnej rozmowy, co nie było w jej stylu. Martwiło go to trochę, ale większą część jego myśli zajmował tak czy siak kac. Kot plątał się pomiędzy nogami chłopaka od czasu do czasu domagając się pieszczot. Peter przeszedł przez zarośla, nie starając się nawet odepchnąć liści siekących go boleśnie po twarzy. Wyszli z zarośli obok baru, mając do przebycia większą część placyku, gdzie stały ich domki. A raczej domek Carmen. Peter szedł do przodu, nie zatrzymując się i nie rozglądając na boki. Wprost śnił na jawie o zimnym prysznicu. Nawet nie zauważył kiedy Carmen zniknęła, a on wlókł się dalej sam. Wyglądał jak siedem nieszczęść, zwracając w ten sposób na siebie uwagę ludzi. Był w połowie placyku.

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Lynette
PostWysłany: Czw 22:36, 29 Kwi 2010


Dołączył: 05 Mar 2010

Posty: 428
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Gdy wściekła Lynette wybiegła z przychodni na niebie zaczynały już pojawiać się pierwsze gwiazdy. Nie przypuszczałaby, że spędziła tam aż tak wiele czasu. Niczym dziecko przycisnęła zaciśnięte pięści do oczu, po części aby zatamować łzy i uniknąć pytań z serii "co ci się stało?", na które stanowczo nie miała siły odpowiadać, a po części dlatego, że chciała wymazać obraz uśmiechniętego Curtisa na szpitalnym łóżku, który wciąż majaczył jej przed oczami. To niewiarygodne, że on tam był. Naprzeciwko łóżka Patsy'ego, którego postrzelił, obok ciała Tanga, którego zabił, kilkaset metrów od cmentarza, gdzie leżały jego ofiary.
Przestań, do jasnej cholery - przestań się nakręcać. Co zrobisz? Zabijesz go?

Lynn przetarła dłońmi twarz i ruszyła przed siebie. Na placyku kręciło się kilka osób, niektórzy rozmawiali. Jedna z postaci szła wyraźnie nienaturalnie, jakby z trudem.
Zaraz.... Peter! Przecież to Peter!
Lynn podbiegła do niego, nie zwracając uwagi na to, że ludzie gapią się na nią jak na wariatkę.
- Pater! - zawołała, wpadając na niego, tak, że o mało nie przewróciła ich obu na ziemię. Po chwili, gdy złapali równowagę, kontynuowała:
- Nie było cię w domku! Jak to dobrze, że nie było cię w domku.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Lynette dnia Czw 22:37, 29 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Jenefer Johnson
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Pią 6:02, 30 Kwi 2010


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 723
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn

Nie była śpiąca. Może sprawiło to przyzwyczajenie ostatnich dni, kiedy to chodziła spać dość późno i spała krótko, może dzisiejszy sen w ciągu dnia - mniejsza o to. Po rozmowie z "Kevinem" (jakoś to imię nie pasowało jej do poznanego dzisiaj człowieka) nie mogła znaleźć miejsca. Pokręciła się po okolicy, zajrzała na chwilę do pubu, do przychodni, zaniosła swoje rzeczy do domu i przebrała się w dżinsy i jeden ze swoich ulubionych t-shirtów z logiem Stanforda, a potem zjadła coś lekkiego.
Wróciła na plac gdy niebo już ściemniało, a na niemal bezchmurnym niebie świecił księżyc i mrugały gwiazdy.
Spojrzała w niebo i odnalazła szybko Krzyż Południa, wiszący nisko nad horyzontem. Pas Drogi Mlecznej przecinał nieboskłon wyraźną smugą dzieląc go na dwie nierówne części. Mimo to niebo wydawało jej się obce. Nie widziała tutaj wiele ze znajomych sobie gwiazd i gwiazdozbiorów, które można było obserwować w bezchmurne noce z okolic NYC. Niektóre - owszem. Niektóre także znała z książek. Reszta pozostawała bezimienna. Odnalazła Oriona i posiłkując się trzema gwiazdami jego pasa odnalazła Syriusza i gwiazdozbiór Wielkiego Psa, potem Kruka i rozciągniętego na pół nieboskłonu Węża.
- Peter! - usłyszała okrzyk Lynn i spojrzała w półmrok placyku. Lynn właśnie obejmowała kogoś, kto sam z siebie chyba ledwo stał. Jen podeszła bliżej i złowiła wzrokiem spojrzenie Petera. Ulga rozlała się po jej ciele niemal wyczuwalną falą. Żyje. Nic mu nie jest. Czyli dzięki Niebiosom Carmen miała rację.
Uśmiechnęła się i skinęła mężczyźnie głową na powitanie. Nie podchodziła jednak jeszcze bliżej, zostawiając go pod opieką Lynn.
Nie miała co ze sobą zrobić.
Przecież noc jest jeszcze młoda...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Joshua Coffman
Templers
PostWysłany: Pią 9:00, 30 Kwi 2010


Dołączył: 01 Kwi 2010

Posty: 264
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Ociekająca seksem blondi została w swoim mieszkaniu. Dziwił go ten fakt, zważywszy na to, że nie powiedział jej gdzie ma szukać Megan. Wyleciało mu to całkiem z głowy. Tymczasem placyk zalały ciemności, rozjaśniane przez gwiazdy w które wpatrywała się Jenefer. Nocną ciszę przerwał okrzyk biegnącej Lynette, wokół której zgromadziło się teraz zainteresowanie Josha. Mężczyznę którego omal nie przewróciła, określił na młodego chłopaka, którego twarz znał z identyfikatora. Niósł on siekierę, a raczej siekiera niosła jego.
Ciężki dzionek mieliśmy?
Przystanął przed werandą domu numer 5 i nie przerywał obserwacji trojga ludzi.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Peter Edwards
Zakładnik
PostWysłany: Pią 9:07, 30 Kwi 2010


Dołączył: 09 Mar 2010

Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/5

Jego mina przybrała znak zapytania, gdy kobieta zaczęła do niego biec z radosnym okrzykiem ulgi. Gdy jednak kobieta na niego wpadła, jego żołądek wywinął fikołka a Peter choć próbował, nie dał rady nie skulić się wpół i odskoczyć na bok. Niemal natychmiast gdy wykonał tą czynność, kolejną rzeczą jaka się stała, było wymiotowanie na sucho po raz setny tego dnia. To była istna tortura dla jego zmęczonego ciała. Jeszcze przez chwilę nie był w stanie wykrztusić z siebie żadnego słowa. Dopiero gdy się wyprostował, spojrzał na Lynn i wycharczał z trudem.
- Przepraszam, chyba się zatrułem winem. Co masz na myśli, że to dobrze, że mnie nie było w domku? Stało się coś?
Kot wplątał się pomiędzy ich nogi, przysiadając pomiędzy nimi i wpatrując się w ich twarze niebieskimi ślepkami.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Joshua Coffman
Templers
PostWysłany: Pią 9:10, 30 Kwi 2010


Dołączył: 01 Kwi 2010

Posty: 264
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

On kompletnie nic nie wie o tym, że wysadziłem jego domek w powietrze. Będzie świetny teatr, musisz to zobaczyć Joshua, będziesz miał ubaw.
Joshua poruszył się i powoli odmaszerował w stronę zgliszczy domku numer trzy. Widział kontem oka jak Edwards wymiotuje, ale nie wzbudziło to żadnych uczuć w Coffmanie, pomimo tego że on wielokrotnie przechodził przez to samo. Nawet w ciemnościach było widać, że Peter się spił, a teraz choruje.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jenefer Johnson
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Pią 9:35, 30 Kwi 2010


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 723
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn

Po prawej usłyszała szmer rozgarnianej roślinności. Odwróciła głowę w tamtą stronę i zobaczyła ciemną postać idącą w kierunku zgliszcz domku. W pierwszej chwili myślała, że to wrócił ten sam człowiek, którego poprzedniej nocy z Ryanem gonili po dżungli i serce jej podskoczyło do gardła, a lewa dłoń powędrowała w kierunku broni. Po chwili jednak rozpoznała ubranie Kevina i postanowiła trochę go poobserwować. Powoli, starając się nie robić hałasu, ruszyła za mężczyzną, pozostawiając Petera i Lynn na placu.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Jenefer Johnson dnia Pią 9:36, 30 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
shan
PostWysłany: Pią 11:07, 30 Kwi 2010


Dołączył: 29 Kwi 2010

Posty: 51
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Wrocław

Shannon lekko kulejąc wyszła z domku. Nie zwracała zbytniej uwagi na piękne niebo i gwiazdki. Nigdy nie zwracała uwagi na to co kupic nie mogła. Nie lubiła nocy... osobiście nie wiedziała nawet dlaczego jest coś takiego jak noc. Szła ciemną ścieżką. Ku jej zdziwieniu po placyku kręcili się ludzie. Zauważyła Kevina. Uśmiechnęła się w jego stronę. Ruszyła w stronę tego Petera... nie znała go za dobrze, ale był nieźle spity stał razem z Lynn.
- Witam was. Nie wiem czy się przedstawiłam nazywam się Shannon... Shannon Doherty. - Uśmiechnęła się zalotnie do mężczyzny. [i]Co za ciacho.[/] - Stwierdziła oglądając dokładniej mężczyznę. Spostrzegła kota... nie przepadała za zwierzętami... najlepiej według dziewczyny prezentowały się na szyj jako piękne szale czy na podłodze przed kominkiem, ale takie żywe... nie miały dla niej żadnej wartości.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Lynette
PostWysłany: Pią 11:15, 30 Kwi 2010


Dołączył: 05 Mar 2010

Posty: 428
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Lynette popatrzyła na Petera z mieszaniną złości, współczucia i zdziwienia. Na pierwszy rzut oka było widać, że może i zatruł się winem, ale na pewno nie jedną lampką. Zdenerwowało ją, że drugi raz w ciągu dnia musi prowadzić gdzieś pijanego mężczyzną, ale z drugiej strony wiedziała, że Peter miał bardzo dobre powody, żeby się upić. Wszystkich ich sytuacja na tej wyspie przytłaczała. Poza tym wycieczka z winem na plaże w jakiś sensie uratowała go od śmierci. Gdyby był w domku nie miał by żadnych szans. O dziwo Lynn po raz pierwszy pomyślała o tym, że przecież Edwards miał współlokatorów. On ocalał, ale reszta? Czy wśród zgliszczy mieszkania znaleziono jakieś ciała?
Kobieta potrząsnęła głową, próbując skupić się na tym co się działo tu i teraz. Gdy chłopak doszedł nieco do siebie poprowadziła go do ławki.
Było dla niej jasne, że Carmen nie opowiedziała mu o tym co się stało w nocy. Tylko dlaczego ten cholerny zaszczyt przypadł akurat jej? Nie było jej nawet przy gaszeniu pożaru. Co odpowie, gdy Peter zacznie zadawać pytania? Nie wie, jaka była przyczyna pożaru, czy ktoś zginął, czy coś ocalało.
- Widzisz Peter - zaczęła ostrożnie, siadając obok niego na ławce - w nocy wybuchł pożar. Twój dom został zniszczony - postanowiła powiedzieć od razu prawdę.

Zanim Peter zdołał cokolwiek wydusić z siebie, podeszła do nich młoda blondynka, przedstawiając się.
Idealny moment... - pomyślała kobieta z ironią, przeczesując palcami włosy.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Lynette dnia Pią 11:17, 30 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna -> Miasteczko Ras-Shamra Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 39, 40, 41 ... 66, 67, 68  Następny
Strona 40 z 68

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach



fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo


Programosy
Regulamin