|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Atena
|
Wysłany:
Czw 16:28, 15 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 513 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Popołudnie spędzone na rysowaniu w towarzystwie wesołej i rozgadanej Sophie
pozwoliły Atenie odprężyć się, wyciszyć i zapomnieć o wszystkich nieprzyjemnościach
których doświadczyła od czasu zgłoszenia się do projektu White Raven.
Tych kilka godzin zleciało także bardzo szybko i artystka po raz kolejny przypomniała
sobie wymowny cytat "Co dobre szybko się kończy".
Pokazywały sobie z dziewczynką swe prace, komentowały je, doradzały sobie nawzajem
w wyniku czego obok nich można było zauważyć kilkanaście różnych obrazków.
- Cieszę się że mogę mieć tu powiernika, a nawet dwóch!
Atena zaśmiała się zamiast wyjawiać o co chodzi.
Słońce chyliło się już ku zachodowi przynosząc w końcu oczekiwaną przez tak wielu
ochłodę i wytchnienia gdy obok obu malarek przystanął Sam.
- Co się stało? - spytała marszcząc czoło i wstając z trawy zmartwiona nie samym
tym faktem co bardziej tym iż taką wesołą sielankę swymi słowami mężczyzna śmiał przerwać.
Atena zerknęła na małą która również przerwała swoje zajęcie uważne spojrzenie przenosząc na Sama i złapała mężczyznę za łokieć odciągając o kawałek
- Co jest? - powtórzyła pytanie czując jak serca momentalnie jej przyśpiesza.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
Sam
|
Wysłany:
Czw 20:05, 15 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 07 Mar 2010
Posty: 167 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Sam złapał się za twarz, nie znał Tanga, nie zamienił z nim nawet słowa, tyle co widział go w przychodni pierwszy i ostatni raz. Żywego.
Zabrał dłonie z twarzy.
- Tang.. Tang nie żyje - powiedział nie patrząc na Atenę. Dopiero po tym co powiedział, dotarło to w pełni do niego. Tang nie żył, już go nie będzie. Stracili kolejną osobę, której Sam nie zdążył poznać. Łzy spływały mu po twarzy, która nie wyrażała w tym momencie nic - Morderca.. O matko, morderca jest w przychodni, to on postrzelił Tanga. Tang stracił za dużo krwi, próbował nas ratować, nie wiem.. O Boże! - W tym momencie Sam zaczął się trząść, był całkowicie załamany, przestraszony. Ryczał jak dziecko. Usiadł pod drzewem, próbując się opanować, jednak nie udawało mu się to. Tang odszedł, tak po prostu. Już go nie będzie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Peter Edwards Zakładnik
|
Wysłany:
Czw 21:27, 15 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 09 Mar 2010
Posty: 591 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 1/5
|
Przyglądał się chwilę Atenie i Samowi... oraz małej dziewczynce, która tak bardzo wyróżniała się z całego otaczającego ich świata, że niemal była dżunglową fatamorganą. Zmarszczył brwi, czując w swym wnętrzu trudny do pojęcia smutek spowodowany śmiercią Tanga. Zauważył poruszenie pomiędzy tą dwójką osób, które obserwował. Niemal natychmiast się domyślił czego dotyczy ich rozmowa.
- Cześć.
Rzucił podchodząc do Ateny i Sama. Nie potrafił wyzbyć się smutku ze swojej twarzy.
- Dowiedziałaś się już zatem...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Atena
|
Wysłany:
Czw 21:48, 15 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 513 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Słuchała słów Sama z pewnym niedowierzaniem, oburzeniem oraz niezrozumieniem.
Jak to Tang został postrzelony? Przez kogo?
Atena była zdezorientowania gdyż te strzępki informacji które przekazywał jej
chłopak nie potrafiły dziewczynie niczego konkretnego powiedzieć. Niczego poza śmiercią.
Patrzyła na Sama w głębi duszy wkurzając się na tego jego mazgajstwo które nie uspokajało
tylko potęgowało strach i brak poczucia bezpieczeństwa. Po raz kolejny.
Dziewczyna po raz kolejny szarpnęła chłopaka za ramię znowu odciągając go dalej
i rzucając strwożone spojrzenia Sophie. Musiała ją odprowadzić do domu ale
na samą myśl o pozostawieniu jej samej zimne ciarki przeszły jej po plecach i karku.
- Kto go postrzelił? - zapytała cicho by zaraz usłyszeć obok głos Petera. Obrzuciła go
spojrzeniem a widząc plecak przypomniała sobie o wycieczce. Już nie wiedziała czy
znowu w obliczu kolejnej tragedii plany wszystkich się zmienią czy też mężczyzna
ma zamiar mimo wszystko urządzić zabawę.
- Kto? - powtórzyła pytanie kierując je do Petera i puszczając rękę Sama.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Atena dnia Czw 21:48, 15 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
Peter Edwards Zakładnik
|
Wysłany:
Czw 21:55, 15 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 09 Mar 2010
Posty: 591 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 1/5
|
Nie za bardzo rozumiał pytanie Ateny.
- Tang nie żyje, postrzelił go Curtis.
Widząc przerażenie w oczach kobiety, dodał szybko nim zaczęła wpadać w panikę.
- Morderca jest w przychodni i aktualnie sam umiera, raczej nikogo już nie skrzywdzi. Lynette, Ty, Carmen i reszta jesteście bezpieczne.
Starał się to powiedzieć bez ulgi w głosie, ale jednak się ta sztuka mu nie udała.
- Śmierć Tanga zatem nie poszła na marne. Prawda Sam?
Zapytał go, pragnąc go pocieszyć tym faktem.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Peter Edwards dnia Czw 22:21, 15 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
Sam
|
Wysłany:
Pią 14:15, 16 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 07 Mar 2010
Posty: 167 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
- No niby tak - powiedział, uspokojony już Sam - Musimy przesłuchać Curtisa, czemu zabił tamte dziewczyny, chyba, że wyjdzie, że jest zwykłym szaleńcem. A na to wychodzi. Ehh - westchnął głęboko - Co za pojebana wyspa - ostatnie zdanie powiedział ze śmiechem w głosie - No to żeśmy trafili.
Popatrzył na Atenę i Petera.
Inni ludzie nic nie wiedzą, ani o porwaniu Lynn, ani o Curtisie, Tangu. Nic. Z jednej strony powinni się dowiedzieć, a z drugiej lepiej nie potęgować strachu.
- Trzeba to jakoś nie wiem, zrobić w ukryciu. Schować Curtisa, bo w każdej chwili ktoś może wejść do przychodni, chociażby po głupi plaster, a wtedy wszyscy spanikują. Trzeba działać szybko.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Peter Edwards Zakładnik
|
Wysłany:
Pią 15:40, 16 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 09 Mar 2010
Posty: 591 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 1/5
|
- Nie wiem co zrobisz Sam. Ja... decydować nie będę o tym co z nim dalej będzie i jak. Byle tylko przestał stanowić zagrożenie. Gdy wychodziłem z przychodni był umierający.
Co poniekąd rozwiązałoby problem. Jeśli przeżyje nie ukrywać tego przed ludźmi i zamknąć go w jakimś pokoju, szopie, drewutni.. Wszystko jedno, byle pod kluczem.
Swej myśli nie wypowiedział na głos.
- Idę do pubu...
Nie chciał nikogo urazić mówiąc, że chciałby na plażę pójść sam. Był smutny i głęboko poruszony śmiercią Tanga, ale jednocześnie chciał się odstresować, wręcz musiał. Zarzucił siekierę na ramię i odszedł pospiesznym krokiem w kierunku pubu.
[Pub]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Atena
|
Wysłany:
Pią 21:00, 16 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 513 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Zamachala rekoma jakby wzbraniajac sie przed tego typu działaniami. Nie chciała
mieć do czynienia z owym morderca ani nie zamierzała podejmować decyzji o jego dalszym losie.
- Ja nic nie muszę - odpowiedziała na słowa Sama cofając się w stronę drzewa.
Jak dla niej ta rozprawka za długo trwała a już tym bardziej widząc odejście Petera
postanowiła oddalić się póki może. Pokręciła jeszcze raz głowa widząc spojrzenie
stojącego przed nią chłopaka i zaraz odwróciła się w kierunku wyczekującej ja Sophie
- Chodźmy do domu bo już późno - rzekła zbierając pozostawione na trawie rzeczy
i posyłając wymuszone uśmiech swej towarzyszce.
Nie wiedziała czy odprowadzać ja do pustego mieszkania, czy czekać tam z nią na
jej ojca czy tez zabrać do siebie. Na razie jednak pragnęła po prostu odejść z tego miejsca.
Poszły.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Joshua Coffman Templers
|
Wysłany:
Pią 21:33, 16 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 01 Kwi 2010
Posty: 264 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Joshua usłyszał, jak z domu o numerze szóstym dobiega hałas i pospieszne dreptanie dwojga ludzi. Wyjrzał zza rogu, dostrzegając jak otyły mężczyzna i starsza kobieta schodzą ze schodów werandy, nie zamykając za sobą drzwi.
Idealna okazja.
Josh przemknął się na drugą stronę domku, mając przed oczami budynek który najprawdopodobniej mógł służyć za coś w rodzaju baru, karczmy albo składziku. Ponownie wyjrzał za róg, dostrzegając jak ludzie gromadzą się na placyku, tworząc zbiegowisko. Szybko przeskoczył przez werandę i wbiegł do domku, trzymając broń w pogotowiu. Nie znalazł jednak żadnego identyfikatora. Nie marnując więcej czasu wyskoczył przez okno, nie robiąc sobie przy tym krzywdy, gdyż wysokość nie była duża. Tak czy siak, wiedział już kto mieszka w domku numer sześć. Wbiegł w dżunglę i okrążył miasteczko. Upatrzył sobie kolejny domek, który odwiedzi. Rzucił przelotnie okiem na ludzi na placu. W oczy zaś rzuciła mu się kobieta, trzymająca za rękę dziecko i w głównej mierze właśnie obecność dziecka, sprawiła że na moment zbił się z tropu. Szybko się jednak otrząsnął, obserwując z krzaków reakcje poszczególnych osób.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Lynette
|
Wysłany:
Pią 21:36, 16 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 05 Mar 2010
Posty: 428 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Lynn powoli zeszła ze schodków werandy i pomachała do stojącego na placyku Sama. Już chciała do niego podejść, przywitać się i powiedzieć, że cieszy się, że opuścił już przychodnię, gdy nieoczekiwany wybuch dosłownie zwalił ją z nóg.
Klęczała na ziemi z niską pochyloną głową bojąc się podnieść wzrok. Nie chciała wiedzieć co się stało. Z całych sił zaciskała powieki. W jednej chwili wytrzeźwiała całkowicie, mimo, ze teraz wolałaby leżeć pijana we własnym łóżku i nie być świadomą niczego. W głowie pojawiły jej sie obrazy, które pamiętała z pamiętnego poranka 11 września. Chociaż na placyku zapanowało złowrogie milczenie Lynette mogłaby przysiąc, że słyszy krzyki zakrwawionych ludzi czekających na pomoc medyczną, łkania matek, które straciły dzieci i jęki umierających na szpitalnych noszach.
- Uspokój się - powiedziała do siebie głośno - uspokój się.
Zmusiła się do otwarcia oczu i powstania. Dom Petera stał w płomieniach. Myśl, że mężczyzna mógł być w środku sparaliżowała ją. Zrobiła krok w stronę trójki, po czym cofnęła się, nie wiedząc co robić.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Jenefer Johnson Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Pią 22:06, 16 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 723 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn
|
Biegła żwirową alejką, wpatrzona tylko w płomienie na wprost niej. Nie widziała nic innego. Ominęła drzewo rosnące na skraju placyku i z rozpędem wpadła na kogoś, przewracając tą osobę i siebie zarazem.
- Przepraszam - zaczęła się gramolić z ziemi. W migotliwym świetle płomieni dostrzegła Lynn, na którą przed chwilą wpadła.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Lynette
|
Wysłany:
Pią 22:17, 16 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 05 Mar 2010
Posty: 428 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Głośny odgłos sprowadził Lynette na ziemię.
Czy to było...?
Odwróciła się gwałtownie wbijając wzrok w zamknięte drzwi swojego mieszkania.
To niemożliwe.
Boże, czy ktoś tam jest?
Za jej plecami nadal szalały płomienie, a ona stała niezdecydowana.
Musiałam się przesłyszeć.
Boże, a jeśli to Curtis?
Nagłe przerażenie opanowało dziewczynę. Rozejrzała się gorączkowo po placyku. Mieszkańcy, co zrozumiałe skoncentrowali się na gaszeniu pożaru. W jej domku mógł być morderca, psychopata, który odebrał życie dwóm kobietom i postrzelił Patsy'ego. Co jednak jeśli się przesłyszała? Co jeśli odciągnie kogoś od pomocy pogorzelcom, od pomocy Peterowi, tylko po to, aby przekonać się, że w domku nikogo nie ma? Lynn nie wierzyła już własnym zmysłom.
Przecież nie wejdę tam sama!
Popchnięta przez kogoś straciła grunt pod nagami i znalazła się na ziemi, uderzając łokciem o kamień. To jednak było w tej chwili jej najmniejsze zmartwienie.
- Jen - powiedziała, podnosząc się ziemi - To dom Petera - zdała krótką relację, po czym przyjrzała się uważnie dziewczynie.
- Umiesz się bronić? - zapytała znienacka.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Jenefer Johnson Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Pią 22:21, 16 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 723 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn
|
Pytanie zaskoczyło Jen.
- Jestem z Queens, Lynn - uśmiechnęła się - podstaw samoobrony uczyli nas na WFie. i mam jeszcze to - wyciągnęła zza paska pistolet. - Ryan zabrał mi naboje, ale może posłużyć jako atrapa... - Ale... co się stało?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Lynette
|
Wysłany:
Pią 22:28, 16 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 05 Mar 2010
Posty: 428 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Skinęła głową. Nie miały wiele, ale wzięła poprawkę na to, że Curtis jest ranny. Cichy głos z tyłu głowy podpowiadał jej, że to czyste szaleństwo, ale wściekłość, pomieszana ze strachem, że ten psychol jest teraz w jej domu, być może w pokoju zamordowanej Miny, sprawiły, że odsunęła na bok zdroworozsądkowe myśli.
- Ktoś jest w moim domu - powiedziała powoli - i to na pewno nie jest proszony gość. Pójdziesz tam ze mną? - zapytała pomijając szczegóły i od razu przechodząc do sedna sprawy.
[mieszkanie]
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Lynette dnia Pią 22:36, 16 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
Jenefer Johnson Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Pią 22:33, 16 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 723 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn
|
Ostatnie słowa Lynn sprawiły, że przeniknął ją chłód.
Ktoś? - pomyślała - to znaczy ktoś, kogo Lynn nie zna?
Oblizała spierzchnięte nagle wargi.
- Jesteś pewna, że chcesz tam iść? - spytała, ale widząc zdecydowanie Lynn znała już odpowiedź.
- Chodźmy - skinęła głową.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|