|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Wto 10:02, 23 Sie 2011 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Pocieszające gesty wraz ze słowami były jak balsam na duszę. Na nieszczęście Claude nie zdołały wymazać poczucia winy. Tym bardziej, że Eric wyraźnie odczuwał ból. Opierała się trochę pomaganiu wstania z łóżka, próbowała wyperswadować lekarzowi ten pomysł. Nic z tego. Borovsky nie tylko zdołał dotrzeć do szafki z lekami, ale również dostać się do nich z wprawą początkującego włamywacza. Claude odstąpiła o krok, by nie stąpać po rozbitym szkle i z westchnieniem wzięła się pod boki.
- To ty tu jesteś lekarzem, ale wiesz co? Mam wątpliwości czy wiesz, co robisz.
Drgnęła na słowa dotyczące Hanka i sposobu przygotowywania przez niego kawy. Czerwona lampka zajarzyła się w głowie dziewczyny. Przecież Hank jest tu od kilkunastu godzin, więc dlaczego Eric mówi o nim, jakby go znał od lat? Podejrzliwość wyraźnie malowała się na jej twarzy.
- Na jakiej podstawie to gwarantujesz? - zmarszczyła brwi. - Wybacz, jeśli jestem zbyt podejrzliwa, ale... - przyłożyła dłoń do skroni, zastanowiła się przez chwilę. - Okłamałeś mnie, co do tabletek, Eric. Okłam mnie jeszcze raz, a nasza znajomość się po prostu skończy.
Pukanie do drzwi. Obejrzała się.
- Wejdź, Hank. Na Boga, nie musisz pukać. - Claude wyraźnie nabrała chłodnego dystansu. A gdy duchowny wszedł rzuciła pytanie na ślepo. Nie spodziewała się potwierdzenia, ale mimo wszystko... - Skąd się znacie?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
Hendrick Cornwell
|
Wysłany:
Wto 23:36, 23 Sie 2011 |
|
|
Dołączył: 29 Cze 2011
Posty: 65 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Hank szczerze zdziwiony stanął w połowie drzwi, przyjmując wyraz twarzy przypominający wielki znak zapytania.
- Z pierwszej rekrutacji jaką przeprowadziło White Reaven parę tygodni przed ogłoszeniem w mediach drugiej, w której wzięłaś udział. Polubiliśmy się i zaprosiłem go do siebie parę razy na kawę.
Hank przeniósł swoje spojrzenie na Erica, a jego wyraz twarzy stał się zawiedziony i smutny.
- Nie wiem jaka więź was łączy, ale nie rozumiem Eric dlaczego powiedziałeś o tym Claude. Lusk i jego świta wyraźnie zaznaczyli, że nie możemy mówić o pierwszej rekrutacji uczestnikom projektu, którzy brali udział i przeszli drugą rekrutację. Wiesz, że jeśli się to rozpłynie, nie dostaniemy pieniędzy? Nie mogę ich nie dostać, doskonale wiesz że są mi one potrzebne do uratowania życia dzieciakom.
Hank postawił kawę i ciastka na stoliku.
- Zrobiłem fusiastą i rozpuszczalną, nie wiem jaką wolisz Claude. Nie miej do nas urazy za to, że musimy grać w ich grę. Umieją uderzyć w odpowiednie struny, aby zmusić człowieka do posłuszeństwa względem nich.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Eric Borovsky
|
Wysłany:
Śro 8:43, 24 Sie 2011 |
|
|
Dołączył: 04 Lis 2010
Posty: 123 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Ugryzł się w język jak tylko wypowiedział feralne słowa, ale było już za późno - świadczyła o tym również reakcja Claude i jej pytanie. Jednak Hank stanął na wysokości zadania. To, co powiedział nie było kłamstwem, po prostu przemilczał niektóre fakty. Genialnie...
Zza Claude rzucił Hankowi pełne wdzięczności spojrzenie.
- Święta prawda - rzekł. - Lusk jest mściwy. Przepraszam, Claude. Nie chciałem cię okłamać... znasz mnie, nie potrafię utrzymać tajemnicy zbyt długo. Pojawienie się tutaj Hanka było dla mnie tak samo zaskakujące jak dla ciebie.
Liczył na to, że Claude to łyknie. Miało ręce i nogi, ale rodziło dodatkowe pytania, na które z pewnością będą musieli odpowiedzieć.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Śro 9:30, 24 Sie 2011 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Była zmęczona. Zbyt wiele razy słyszała wyjaśnienia bez pokrycia, padały słowa, które manipulowały. Zbyt wiele razy była okłamywana. A teraz mieli brać w tym udział dobroduszny ksiądz i nadopiekuńczy względem niej lekarz? Zanim dotarły do niej słowa Hanka, miała wrażenie, że słyszy coś na kształt: "bla bla bli bla blu ble". Westchnęła raz jeszcze. Rozmasowywanie skroni nic nie dawało - ani nie zredukowało stresu, ani nie zmniejszyło narastającego bólu głowy.
- W tym problem, doktorze Borovsky, że zupełnie cię nie znam.
Usiadła na krześle, które wcześniej przysunęła sobie do stolika. Bez słowa przyciągnęła do siebie rozpuszczalną kawę, posłodziła i mieszała, starając skupić się tylko na tym ruchu. Milion pytań pojawiało się w głowie. Wcześniej w takiej sytuacji byłaby skłonna twierdzić, że nie ma powodu do nieufności. Wcześniej.
- Więc co miała na celu pierwsza rekrutacja? Skoro to miało się nie roznieść, wnioskuję, że macie coś do ukrycia. - podniosła spojrzenie na jednego, potem na drugiego. - I wiecie co? Gdyby to była taka wielka tajemnica, nie dałoby się tego z was wyciągnąć tak łatwo. Jestem może naiwna. - mimowolnie rzuciła Ericowi spojrzenie, które mówiło: "Jak możesz?" - Ale nie głupia.
Ból głowy narastał, a Claude stawała się rozdrażniona. Wiedziała, że Robert na nią czeka. Może to powinno być priorytetem. Wstała od stolika, nie upiwszy nawet łyka kawy.
- Nie spodziewam się od was prawdy. Jak mogłabym? - prawie parsknęła nerwowym śmiechem. - Gdzie trzymasz apteczki, Eric? Potrzebuję przynajmniej jednej.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Hendrick Cornwell
|
Wysłany:
Śro 10:36, 24 Sie 2011 |
|
|
Dołączył: 29 Cze 2011
Posty: 65 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
- Jestem księdzem. Nie mogę i nie chcę kłamać to... Moment. Zostałem pociągnięty za język?
Popatrzył na Claude i na Erica, odwracając głowę w kierunku kawy.
- Chcesz poznać sekrety pierwszej rekrutacji White Reaven, Claude? Jak mogę Ci je powierzyć, jeśli nie wiem czy warto ci zaufać? W końcu sęk w tym, że jesteśmy dla siebie kompletnie obcy. Dlatego zrobiłem kawę.
Hank był lekko podenerwowany. Zdarzało się to rzadko.
- Wybierasz się na poszukiwanie posągu, którego zniszczenie ma uwolnić wyspę od jarzma tej kobiety, tak? "Może" nie jest gwarancją wystarczającą, aby porywać się z motyką na słońce.
Hank westchnął, próbując się uspokoić. Sukcesywnie.
- Robię naprawdę dobrą kawę. Może jednak się napijesz?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Eric Borovsky
|
Wysłany:
Czw 23:03, 25 Sie 2011 |
|
|
Dołączył: 04 Lis 2010
Posty: 123 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Eric podkuśtykał do drzwi, po czym wręczył Claude apteczkę wyjętą z opatrzonej czerwonym krzyżem szafki wiszącej przy nich.
- Mi możesz nie ufać - odezwał się, przez chwilę przytrzymując pudełko. - Ale nie masz podstaw, by nie ufać jemu. Jest księdzem i jest w porządku. I... - możesz jej powierzyć wiele, Hank - zwrócił się do księdza. - Zostawiam tobie wolną rękę. Powiedz jej ile chcesz i co chcesz. Ja tylko... pamiętaj Claude, że ja tu jestem nie dla siebie, ale dla kogoś, na kim mi zależy. Zależy mi bardziej niż na moim własnym, żałosnym życiu.
Odwrócił się i powoli wykuśtykał z pokoju, opierając się na użytym wcześniej do zdemolowania zamkniętej szafki stojaku do kroplówek jak na kuli. On też miał ochotę na kawę a zauważył, że Hank przyniósł tylko dwie. Poza tym, czas najwyższy zdobyć jakąś prawdziwą kulę czy laskę z magazynku.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Czw 23:30, 25 Sie 2011 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
- Ksiądz... - prychnęła - I co z tego? Mówicie to w taki sposób, jakby to miało cokolwiek znaczy? Wszyscy jesteśmy tylko ludźmi.
Spodziewała się słów, które uspakajają, które przywrócą porządek. W zamian otrzymała jakiś bełkot, chyba miał ją zmanipulować. Cokolwiek. Dobroduszność duchownego wydawała się czymś podszyta, Eric nawet nie bardzo chciał się tłumaczyć. Obydwaj najwyraźniej mieli coś do ukrycia i obydwa nie chcieli o tym mówić. W porządku. - wzięła od lekarza apteczkę, ruchem agresywnym i stanowczym - Niech tak będzie. A mimo to posłała Ericowi przyjazne spojrzenie, ale ten już wychodził. Ruszyła za nim i dopiero za progiem zrównała krok z lekarzem, co zresztą nie było trudne.
- Naprawdę mam nadzieję, że dojdziesz do siebie, zanim wrócę. - O ile. przelotnie położyła mężczyźnie rękę na ramieniu. - Chciałabym, żebyśmy poznali się w innych okolicznościach.
Przygarnęła do siebie apteczkę i ruszyła ku wyjściu. Dalsza konwersacja mogłaby ją zatrzymać na dłużej.
[placyk]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Hendrick Cornwell
|
Wysłany:
Sob 21:44, 27 Sie 2011 |
|
|
Dołączył: 29 Cze 2011
Posty: 65 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
I co z tego?
Powtórzył w myślach. Upił łyk swojej kawy, drugą biorąc w rękę. Sekundę później opuścił pomieszczenie, kierując się za Ericiem zmierzającym do magazynu, jak się okazało. Ksiądz poukładał sobie swoją wiedzę zdobytą na wyspie i udał się za mężczyzną w konkretnym celu.
- Claude czytała dokumenty odnośnie pierwszego WR. Robert pytał o teczkę... To może chodzić o to samo. Jeśli faktycznie pisze tam coś o posągu i wyspie, muszę to przeczytać. Potrzebna mi wiedza jak pozbyć się upiora z tej wyspy. Robert mieszka w dwójce?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Eric Borovsky
|
Wysłany:
Sob 23:15, 27 Sie 2011 |
|
|
Dołączył: 04 Lis 2010
Posty: 123 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
- Tak - mruknął przez ramię, zajęty wybieraniem sobie kuli. Był wściekły. Na siebie, na Claude, na Hanka... na Luska, na Wyspę i na cały świat.
Dlaczego do jasnej cholery nic się nie może układać?
- Hank - odwrócił się w kierunku księdza. - Ja też czytałem tą teczkę. Ludzie z pierwszego WR badali wyspę i... i jej ducha. Odkryli posąg. Stanley, Samantha i Derek uważali, że to w nim koncentruje się moc tych zjawisk. Chcieli zniszczyć posąg. Ale... ale zginęli. Nie ma już ich na wyspie. Myślę, że dobrze byłoby, jakbyś poszedł z Robertem i Claude do dżungli. I...
Oparł się na kuli całym ciałem, po czym zrobił parę kroków starając się jak najmniej obciążać chorą nogę.
- I uważaj na Claude. Chroń ją.
Minął Hanka i zniknął za drzwiami pokoju lekarzy.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Eric Borovsky dnia Sob 23:15, 27 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
Hendrick Cornwell
|
Wysłany:
Sob 23:29, 27 Sie 2011 |
|
|
Dołączył: 29 Cze 2011
Posty: 65 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Owszem, byłoby dobrze. Tylko nie jestem pewien, czy to dobry pomysł aby oprzeć się na tym co ludzie z pierwszego projektu uważali.
Na głos niczego jednak nie powiedział. Minął pokój lekarski i wszedł do zabiegowego, zabierając ze sobą cały swój bagaż i zostawiając kawę. Wyczuł że Eric nie jest rozmowny, a z Claude póki co nie uda się mu nawiązać porozumienia. Ponadto jego myśli zajmował pilot, który lada moment zacznie gnić i wydzielać woń rozkładu.
Najpierw pogrzeb.
Wyszedł z przychodni, wychodząc na chodnik i kierując się w stronę domku o numerze drugim.
[Placyk]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Czw 10:33, 01 Wrz 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Noc leniwie ogarniała wyspę, która w dalszym ciągu wydawała się naturalna i spokojna. Rozgwieżdżone niebo urzekłoby niejednego. Mimo wszystko mieszkańcy nie mogli odpędzić się od myśli, że jest w tym jakaś pułapka.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Pon 12:40, 05 Wrz 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Poranek, dzień 31.
Spokój pogody i całej wyspy w dalszym ciągu wprowadzały niepokój. Słońce wstało jak gdyby niespiesznie, sielankowo. Wiatr zrywał się tylko czasami, przywodząc na myśl raczej przyjemne orzeźwienie. Nawet temperatura wydawała się przyjemnie ogrzewać.
Alma uparcie milczała.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Hendrick Cornwell
|
Wysłany:
Wto 16:05, 06 Wrz 2011 |
|
|
Dołączył: 29 Cze 2011
Posty: 65 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Budzik pozostawiony na stoliku przy leżance obwieścił pobudkę, ku niezadowoleniu ale i nieprotestującemu przeciwko temu Hankowi. Niema zgoda na dzieje losu i warunki życiowe zostały ukształtowane mocno odkąd pojawił się w Rzymie, swego czasu. Z cichym stęknięciem wstał z łóżka i ubrał się pospiesznie, robiąc sobie szybką kawę i jedząc śniadanie. Nastał nowy dzień a wraz z nim nowe wyzwania. Nie musiał budzić Erica. Ten również nie spał, najwyraźniej dręczony przez ból kolana. Po krótkiej, mało ważnej rozmowie i wymianie paru informacji, lekarz wskazał mu szafkę z lekami przeciwbólowymi, działającymi na reumatyzm. Podziękowawszy i uzupełniwszy swój bagaż o dodatkowy koc, ksiądz opuścił przychodnię i skierował się do domku o numerze drugim.
[Domek nr 2]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Robert
|
Wysłany:
Czw 17:20, 08 Wrz 2011 |
|
|
Dołączył: 06 Mar 2010
Posty: 326 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt
|
Powoli wszedł do przychodni. Nie wiedział, czy Eric jest już w stanie wystarczajaco dobrym, by zmienić mu opatrunek. No, ale z drugiej strony ma rozwaloną nogę, a nie rękę, więc powinno być dobrze
- Eric? - powiedział wchodząc do jego 'pokoju'. - Mógłbyś mi zmienić opatrunek? Bo wiesz, niby miałem to robić codziennie, ale ostatnio jak pewnie sam wiesz jakoś nie było okazji do tego.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Eric Borovsky
|
Wysłany:
Pią 12:51, 09 Wrz 2011 |
|
|
Dołączył: 04 Lis 2010
Posty: 123 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Kolano bolało jak jasna cholera. Wciąż. Sytuacja zmieniała się tylko w tych nielicznych momentach, gdy Eric niechcący próbował nim poruszać lub stawał na ranną nogę - wtedy ból zmieniał się we wściekłego zwierza, rozszarpującego ranę od środka. Eric mógł zaaplikować sobie kolejną dawkę morfiny, ale bał się przedobrzyć. Morfina to ostateczność. - uczono go na studiach. Uzależniała. Zresztą tak samo jak każdy inny mocny środek przeciwbólowy.
A zresztą... co mi pozostało...
Zsunął się z kanapy, z trudem powstał z ziemi i opierając na znalezionej poprzedniego dnia w magazynku kuli - osiągnął pionową pozycję. Powoli, wciąż ucząc się używania "trzeciej nogi" dotarł do szafki z lekami - tej samej, w której wybił szybę drzwi, ze środka wyjął fiolkę Vicodinu i łyknął dwie tabletki. Zamknął oczy, odetchnął głęboko i wówczas usłyszał za sobą głos Roberta.
- Jasne - odwrócił się i obrzucił mężczyznę badawczym spojrzeniem. - Siadaj na leżance, wezmę świeże bandaże.
Przeszedł do szafki z materiałami opatrunkowymi i wyjął dwie rolki elastycznego bandaża i klipsy, po czym z medykamentami w dłoni, drugą ręką opierając się na kuli, ruszył także w kierunku leżanki.
- Wybacz moją niezdarność, ale dopiero uczę się funkcjonować jako dr Kerry Weaver z "Ostrego dyżuru". Zdejmij koszulę -uśmiechnął się czekając, aż pacjent się rozbierze, po czym zdjął zupełnie luźny opatrunek i założył świeży, zatrzymując się na chwilę na oględzinach barku.
- Opuchlizna schodzi, zasinienie znika... wygląda, że wszystko jest na dobrej drodze. Tylko się nie forsuj. Idziecie szukać tego posągu, tak? Razem z Claude? - dodał zbierając stary bandaż i wyrzucając go do pojemnika na śmieci. - Hank idzie z wami? - zerknął na Roberta, obserwując jego reakcję. Był ciekaw, ile Hank powiedział Claude i Robertowi. I jak oni na to zareagowali.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|