|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Maja Donowan Templers
|
Wysłany:
Pon 7:42, 25 Kwi 2011 |
|
|
Dołączył: 26 Paź 2010
Posty: 217 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Gdy jakiś mężczyzna ją minął, wkraczając do pokoju, zastanawiała się czy to jest ten doktor Borovsky, o którym mówił Collis. Collis... Poczuła coś w rodzaju wyrzutów sumienia. Mężczyzna został przecież raniony pośrednio przez obecność Majki na wyspie. Poderwała się i zainteresowaniem zajrzała przez drzwi. Stanęła w progu, by poobserwować. Collis leżał nieprzytomny, a lekarz już zaczął się nim zajmować. Było w tym coś władczego, jakby doktor nie znosił sprzeciwu. Przez chwilę przywodził na myśl męski odpowiednik Zoe Shelton, ale Maja szybko pozbyła się tego skojarzenia.
- Ja. - mruknęła w odpowiedzi do lekarza. Opierała się ramieniem o framugę drzwi, jednocześnie ściskając ją dłońmi. - I nie, nie byłam nigdy skautem. - A potem, gdy zapytano o grupy krwi, odparła bez zastanowienia. - AB-.
Starała się unikać wzroku Petera, chociaż przychodziło jej to z trudem. Bała się, co może zobaczyć w zmęczonych oczach chłopaka. Swoją reakcję na jego decyzje (jakiekolwiek by one nie były) postanowiła odciągnąć w czasie tak bardzo, jak się da. Okazało się to postanowieniem niemożliwym do spełnienia, bo właśnie padło bardzo konkretne pytanie z ust lekarza. Nie czekała na reakcję Petera.
- Uczyłam się strzelać na plaży. - skłamała gładko, robiąc minę skruszonego winowajcy. - To moja wina.
Na razie postanowiła nie przejmować się tym, że właśnie zwróciła na siebie uwagę. Większym problemem było to, czy mieszkańcy byli już zorientowani, co do sytuacji pod drewutnią. Oczywiście, że tak... Gdy Jenefer doszła do siebie z pewnością rozwinął jej się język. Z trudem powstrzymała się od głuchego jęku. Właśnie wlazła w jeszcze większe kłopoty niż była. Przeniosła opanowane spojrzenie na Petera (Nie mogę pokazać, że umieram ze strachu!), szukając wsparcia, rozwiązania głupstwa, które właśnie wypaliła.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Maja Donowan dnia Pon 9:47, 25 Kwi 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
 |
|
 |
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Pon 11:26, 25 Kwi 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Eddie na pytanie doktora Borovskiego odparł, że jego grupa krwi to A+, po czym skinął Peterowi i wyszedł, by zwołać zebranie w pubie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Peter Edwards Zakładnik
|
Wysłany:
Pon 11:28, 25 Kwi 2011 |
|
|
Dołączył: 09 Mar 2010
Posty: 591 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 1/5
|
- Nie mam zielonego pojęcia jaką on ma grupę krwi. Ja mam A+.
Peter przeniósł wzrok z lekarza na nieprzytomnego Collisa, a potem Eddiego, jakoś specjalnie nie kwapiącego się aby wykonać jego prośbę i zorganizować zebranie w pubie. Peter opadł bezradnie na łóżko, plecami do Erica i Eddiego i przymknął na chwilę oczy, starając się odmóżdżyć. Nie było mu dane spojrzeć w oczy Majce, dziewczyna uciekała przed nim wzrokiem. A gdy padło znaczące pytanie z ust Erica, nie zdążył uprzedzić dziewczyny w samobójczej bramce. Miał wrażenie że zapadła cisza i miał nadzieję, że to tylko wrażenie. Dlatego nie dał nikomu więcej czasu do zastanowienia i rozwinięcia jej słów, i powiedział pierwsze zdanie jakie przyszło mu od razu do głowy. Potem nawet uznał je za sensowne.
- Jeszcze nie otrząsnęliśmy się z szoku i potrzebujemy czegoś na uspokojenie.
Podniósł wzrok na Majkę, nie ukrywając w nim że jest na nią zły ale że też rozumie jej obawy. Ostatecznie uśmiechnął się lekko, śmiejąc w duchu z tego nieudanego kłamstewka. Wyglądało na to, że złość całkowicie mu przeszła. Postanowił zmienić temat.
- Eric, wszystko z nim będzie w porządku?
Peter zdołał już wymyślić odpowiedź na pytanie co się stało i w razie czego miał zamiar jej użyć i odłożyć kwestię tłumaczeń na później. Ręką wymacał teczkę Curtisa, ciągle wetkniętą za pasek jego spodni i przypomniał sobie, że powinien się zapoznać z jej zawartością.
Może znajdę tutaj coś, co się nam wszystkim przyda.
Ważył ją przez chwilę w dłoni, a potem znowu schował za pas spodni. Tym razem z przodu. Pożegnał Eddiego skinieniem i ponownie skierował wzrok na Majkę. Wyciągnął w jej kierunku rękę, zapraszającą ją na miejsce jakie obok siebie dla niej zrobił.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Peter Edwards dnia Pon 11:37, 25 Kwi 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
 |
Maja Donowan Templers
|
Wysłany:
Pon 12:00, 25 Kwi 2011 |
|
|
Dołączył: 26 Paź 2010
Posty: 217 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Z wahaniem usiadła obok Petera. W sterylnym i białym pokoju przychodni czuła się, jak nie na miejscu. Zlepione od potu włosy sterczały na wszystkie strony, koszulkę miała brudną i poszarpaną, a buty i spodnie - obraz nędzy i rozpaczy. Coffman przegonił ich po połowie wyspy, co było wypisane na ich twarzach. Potrzebowała odpoczynku, kąpieli, czystego ubrania, ciepłego posiłku, snu... Oparła głowę o ramię chłopaka z zamiarem zmrużenia oczu tylko na kilka sekund. Ale nawet tak krótka chwila wystarczyła, by dziewczyna zapadła w półsen. Momentalnie przestała myśleć o ostatnich godzinach, dniach, o powodzie jej pobytu na obcej wyspie. Wtuliła się w Petera, a po chwili ciało samo zaczęło szukać wygodnej pozycji - zsunęła się na kolana Edwardsa, podłożywszy sobie dłonie pod głowę. Nogi wywaliła na łóżko, skuliła się niemal w pozycji płodowej. Wetknięta za pasek Petera teczka trochę jej przeszkadzała, bo zaczepiały się o nią włosy, ale nie przejmowała się tym.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Peter Edwards Zakładnik
|
Wysłany:
Pon 18:50, 25 Kwi 2011 |
|
|
Dołączył: 09 Mar 2010
Posty: 591 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 1/5
|
Peter chciał porozmawiać z Majką na osobności, dlatego ją do siebie przywoływał. Chciał jej powiedzieć, żeby ulotnili się gdzieś w ciche miejsce, ale nie mógł wydobyć z siebie głosu. Bał się jej reakcji, bał się zebrania które Eddie zapewne już zwołał. Teraz nie wiedział co ma im powiedzieć, jak odpowiednio dobrać słowa, aby nikt nie zadał pytań o Majkę. Przyglądał się drzemiącej dziewczynie, odgarniając włosy zaczepiające o róg teczki.
Jak dużo mogę im zdradzić na nasz temat? Co przekazała Jenefer, jak odzyskała świadomość? Jak wytłumaczyć im skąd mam informacje o planowanej likwidacji naszej wioski? Co mam powiedzieć im na temat Coffmana?
Peter czuł, że zwołując to zebranie, wpakował siebie i Majkę w wielkie kłopoty. Cóż, tak czy siak było już za późno na odwołanie zebrania i sensowne kłamstwo, którego Peter nijak nie potrafił znaleźć. Sięgnął ręką i pogładził dziewczynę po ramieniu, nie pozwalając jej zapaść w głęboki sen, chociaż tak byłoby łatwiej.
- Eric, będziemy Ci potrzebny przy Collisie? Jeśli nie, to pójdziemy do siebie doprowadzić się do porządku.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Maja Donowan Templers
|
Wysłany:
Wto 21:35, 26 Kwi 2011 |
|
|
Dołączył: 26 Paź 2010
Posty: 217 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Majka napawała się otaczającą ciemnością. Głos z zewnątrz były przytłumiony, w sennej świadomości brzmiały jak szamańskie szepty, jak wezwania z innego świata. Dziewczyna poruszyła się niespokojnie, twarz wtuliła twarz w kolana Petera, wydając z siebie cichy, krótki pomruk. Zaraz potem coś ciepłego przejechało jej po ramieniu i ten kontakt zatrzymał Majkę przed zatopieniem się w mroku snu, z którego tak bardzo chciała skorzystać. Z trudem otwarła lepiące się powieki.
- Nie jesteśmy potrzebni. - mruknęła nieprzytomnie. - Pan doktor sobie poradzi. Wie co robi. Był skautem.
Wygodna i ciepła pozycja została utracona i Majka poruszyła się, by ją odnaleźć. Nic z tego. Podniosła się z niechęcią. Palce dziewczyny napotkały dłoń Petera, zacisnęły się na niej odruchowo.
- Mam nadzieję, że to doprowadzanie się do porządku będzie trwało całą wieczność.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Eric Borovsky
|
Wysłany:
Śro 9:07, 27 Kwi 2011 |
|
|
Dołączył: 04 Lis 2010
Posty: 123 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Nie musiał być ekspertem od reakcji ludzi - a pochlebiał sobie, że był - by wiedzieć, że tych dwoje młodych ludzi coś ukrywa. Ruda dziewczyna mówiła z przekonaniem i prócz zmęczenia raczej nic jej nie było, ale Eric podejrzewał, że kłamie. Jasne. Strzelałaś. Skąd miałaś broń? Dlaczego wyglądanie, jak siedem nieszczęść? Ostatnie dni wzbudzały w Borovskym lekki niepokój. Sprawy szły nie w tym kierunku, w jakim iść miały, a nie przecież nie to mu obiecywano. Zatapiając się w rozmyślania, skończył opatrywać nieprzytomnego rannego.
- Trudno, będę musiał jakoś przeprowadzić analizę krwi. - ściągnął lateksowe rękawiczki i rzucił nimi do kosza. Celnie.
Uśmiechnął się półgębkiem, ale przyjaźnie. Wyglądał przyjaźnie. Nie chciał, by młodzież domyśliła się jego zainteresowania zaistniałą sytuacją. Wszystko w swoim czasie.
- Możecie iść. Sam zajmę się tym bałaganem. - rzucił lekko, niemal beztrosko. A gdy... Jeśli szanowny postrzelony się obudzi sam wszystko mi opowie. - Nic mu nie będzie. - dodał uspokajająco.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Peter Edwards Zakładnik
|
Wysłany:
Śro 10:35, 27 Kwi 2011 |
|
|
Dołączył: 09 Mar 2010
Posty: 591 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 1/5
|
- To w porządku. W razie gdybyśmy byli potrzebni do przetaczania krwi, mieszkamy w domku z Ronniem.
Peter pogładził dziewczynę po policzku, wstając z łóżka. Rzucił okiem na nieprzytomnego Roberta i obydwoje zabrali się do wyjścia z pomieszczenia. Peter ani trochę nie był ciekaw, co stało się Robertowi. Na odchodnym odwrócił się jeszcze w drzwiach, spoglądając w kierunku Erica.
- Za półtorej godziny zapraszam do pubu, zwołałem zebranie.
Nie zostawiając żadnych dodatkowych informacji, Peter pociągnął za sobą Majkę, robiąc to najdelikatniej jak umiał.
[Domek Ronniego]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Robert
|
Wysłany:
Śro 18:12, 04 Maj 2011 |
|
|
Dołączył: 06 Mar 2010
Posty: 326 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt
|
Robert otworzył oko. Czuł się dziwnie, bardzo dziwnie. Rozejrzał się po sali i zauważył, że jest w szpitalu, czy też raczej przychodni. Spojrzał w tył i zobaczył Erica obok innego pacjenta, nie widział dobrze kogo.
I nagle sobie wszystko przypomniał. A przynajmniej większość.
Rozejrzał się po sali, tym razem zwracając uwagę na każdy element, ale nie znalazł nic, co mogłoby mu pomóc. Z tylko jedna ręką raczej miałby małe szanse przeciwko Ericowi. Spojrzał w dół na buty. Jednak były one w tak beznadziejnym stanie, że nawet do założenia sie nie nadawały. Gdybym miał porządne glany... Spojrzał jeszcze raz za siebie i już był pewien. Teczki też nie było. Wstał powoli, ale w szpitalu była taka cisza, że to Eric już usłyszał.
-Ty... Ty... - Robert chciał zacząć krzyczeć, ale aż nie wiedział co ma powiedzieć, tak wszystko mu się nie mieściło w głowie. Po chwili wyrzucił z siebie pierwsze rozsądne pytania, na jakie wpadł. - Po co to zrobiłeś? I gdzie jest moja teczka?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Czw 19:25, 05 Maj 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Eric przetoczył Collisowi pół litra swojej krwi. Jednak przydałoby się więcej. W przychodni nie było warunków do zbadania krwi, ale okazało się, że w jednej z lodówek jest niewielki zapas wszystkich grup krwi i lekarz mógł zafundować Lancasterowi jeszcze 450 ml. Kiedy kończył, Robert się ocknął. Był wyraźnie zdenerwowany. Borovsky zdołał go uspokoić i przekonać, by odpoczął przez noc. Sam nie wrócił do swojego domku. Przez całą noc czuwał przy pacjentach.
26. dzień
Ciemność ustępowała porannym promieniom słońca. Już od wschodu było duszno, jasnym było, że do południa temperatura stanie się nieznośna. Dżungla ucichła, a mieszkańcy na chwilę pozbyli się upiornego niepokoju.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Eric Borovsky
|
Wysłany:
Pon 22:10, 09 Maj 2011 |
|
|
Dołączył: 04 Lis 2010
Posty: 123 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wyglądał przez okno, obserwując rozpalone porannym słońcem niebo i starając się rozgonić wszelkie wątpliwości w swoim sercu. Czy to, co robił, było w porządku? Czy stwierdzenie, że tak mu kazano, wystarczyło, by uspokoić własne sumienie? Znał przecież tych ludzi, siedział z nimi na tym zadupiu już niemal miesiąc. Eric dotrzymuje umowy, trzyma się ustalonych reguł i pierwotnego planu. To nie on pierwszy złamał zasady. Nie on pierwszy nawalił. Czy w świetle tego wszystkiego, co się wokół działo, powinien kontynuować? W pewnym momencie będzie za późno, by spojrzeć ludziom w oczy. By spojrzeć w lustro...
Ciche jęknięcie sprawiło, że odwrócił się do swoich pacjentów. Przetarł zmęczone, piekące oczy i podszedłszy do leżanek, odruchowo sprawdził puls Lancastera, jednocześnie zerkając na Roberta.
W zasadzie ani jednemu ani drugiemu nic nie groziło - Robert mógł spokojnie wracać do siebie, pod warunkiem codziennego meldowania się po środki przeciwbólowe i przewijania bandaża. Lancaster ustabilizował się w nocy, choć Eric i tak uważał, że mężczyzna miał więcej szczęścia niż rozumu. Krew grupy "0" - najbardziej cenna, bo można ją przetaczać każdemu - zadziałała, śluzówki powoli nabrały naturalnej barwy. Dodatkowo podane żelazo, kwas foliowy i witamina B12 miały zmobilizować szpik rannego do zwiększonej produkcji krwinek. Rana zaczynała ziarninować, otarcia, siniaki i zadrapania nie były groźne.
- Jeszcze dwa, trzy dni i będziesz jak nowy - mruknął ni to do siebie, ni to do pacjenta. - W temblaku, ale jak nowy.
Sprawdził i wyregulował szybkość kapania w cylinderku kroplówki, po czym znów wrócił na swoje miejsce przy oknie. Stał na straży czekając na pobudkę któregoś z pacjentów.
Czy powinienem zrezygnować? Odpuścić?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Eric Borovsky dnia Pon 22:15, 09 Maj 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
 |
Collis Lancaster
|
Wysłany:
Wto 10:03, 10 Maj 2011 |
|
|
Dołączył: 06 Lut 2011
Posty: 160 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Gdyby Collis miał nazwać sen, w którym się znalazł stawiałby na tytuł "Motyw drogi w majakach sennych". Przemierzał miejsca, jakie chciałby odwiedzić i te, w których już był. Spotykał ludzi - znanych i zupełnie obcych. Wydawało się, że trwa to całą wieczność. Nie pamiętał początku tej wędrówki, ani nie zapowiadało się, że kiedykolwiek się skończy. Collis Lancaster był wściekły. Nawet w majakach sennych tego typu sentymentalizm przyprawiał go o irytacje. Jeśli miałby odwiedzać ekskluzywne burdele w różnych częściach świata i w innym czasie, to czemu nie? Ale metafizycznym odczuciom mówił stanowcze nie. Próbował świadomie się obudzić. Po kilkunastu (a może kilkuset) próbach w końcu mu się to udało.
Podniósł wolno powieki. Chwilę zajęło zorientowanie się, gdzie jest. Pierwsze co zobaczył, to biały sufit wioskowej przychodni. Zupełnie obojętna barwa sprawiła, że spokojnie przypomniał sobie dlaczego jest tu, gdzie jest. Poruszył barkiem. I syknął. Czyli nic się nie zmieniło. Co za ulga. - rzucił cynicznie w myślach. Potem postarał się rozejrzeć. Kark bolał, jakby był skręcony.
- Czuję się gównianie. - powiedział chrapliwie. W ustach miał chyba klimat rodem z Sahary. - Czy to dobry znak, panie doktorze?
Nawet w takiej sytuacji nie mógł odmówić sobie żartów i szyderstw. Spróbował podnieść się do pozycji siedzącej.
- Muszę zapalić. - mruknął.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Robert
|
Wysłany:
Wto 15:25, 10 Maj 2011 |
|
|
Dołączył: 06 Mar 2010
Posty: 326 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt
|
Robert dość późno się obudził, nadal miał duże zalęgłości we śnie przez swoją wyprawę. Jeszcze 5 minut mamo. - pomyślał, gdy nagle usłyszał jakieś głosy nad nim.
Cytat: | - Jeszcze dwa, trzy dni i będziesz jak nowy - mruknął ni to do siebie, ni to do pacjenta. - W temblaku, ale jak nowy. |
To przywróciło Robertowi pamięć. W nocy był jeszcze za słaby, by dyskutować z Ericiem, ale teraz już mógł sobie na to pozwolić.
- Uah - ziewnął podnosząc się - O, witam nowego współtowarzysza niedoli w przychodni. - Powiedział do Collisa, ale po chwili szybkim krokiem skierował się się do Erica. - No dobra, nie chciałeś nic mówić wcześniej, więc powiedzże o co ci chodziło z tymi pytaniami o teczkę? I gdzie ona jest?
Na razie był spokojny, w przeciwieństwie do nocy, gidze od razu stracił całą energię i po przewróceniu się Eric namówił go do późniejszej rozmowy o tym i odpoczęcia do ranka.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Eric Borovsky
|
Wysłany:
Wto 22:35, 10 Maj 2011 |
|
|
Dołączył: 04 Lis 2010
Posty: 123 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Uśmiechnął, się słysząc komentarz Lancastera.
- Oczywiście, że dobry. Gdybyś czuł się dobrze znaczyłoby, że właśnie zostałeś zaproszony na piwo do Abrahama - odwrócił się do pacjentów. - A co do palenia - jeśli chcesz się truć, to postaraj się szybko wyzdrowieć, żeby wyjść spod moich łap. Bo zapomnij o paleniu w MOJEJ przychodni - zaakcentował przedostatnie słowo.
Miał dodać coś jeszcze, gdy postać na drugim z łóżek poruszyła się i po chwili już drugi z pacjentów, Robert, stał obok niego. I oczywiście zadał pytanie, o które Eric najbardziej się obawiał.
- Wybacz, ale nie mogę jej znaleźć... - odpowiedź miał przygotowaną, ale nawet jemu wydawała się ona głupia. Cofnął się o krok, ustawił dłonie w ochronnym geście. - Zaczynałem ją czytać i przyznam, że zafascynowała mnie. Dlatego pytałem się ciebie o te papiery. Potem zostawiłem ją na stole... i wyszedłem do domu, przynieść sobie parę kanapek - kłamał jak najęty licząc, że Robert to łyknie. - Gdy wróciłem, wciąż jeszcze spałeś, ale... teczki nie było. Przeszukałem chyba całą przychodnię, ale nic z tego... - wzruszył ramionami. - Kamień w wodę... Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Ktoś musiał ją zabrać...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Collis Lancaster
|
Wysłany:
Śro 11:38, 11 Maj 2011 |
|
|
Dołączył: 06 Lut 2011
Posty: 160 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
- Daj spokój, Borovsky. - przewrócił oczami. - Jeśli usiłujesz mi wmówić, że chcesz tu przestrzegać jakichś zasad, to już wolę spiknąć się z Abrahamem.
Spróbował wstać, ale ostry ból sprawił, że opadł na łóżko. Cholerna rana. Collis nie lubił być ograniczany, zwłaszcza gdy posłuszeństwa odmawiało mu własne ciało. Na jego twarzy malowała się irytacja. I jeszcze ta cała sprawa z Peterem i jego rudym kociakiem. Chciał się spotkać z chłopakiem, jak najszybciej, zanim zrobi coś naprawdę głupiego. Co prawda obserwowanie linczu Majki mogłoby być interesujące, ale - tak po prawdzie powiedziawszy - Lancaster zdążył ją polubić i nie życzył jej, by przez nieostrożne słowa Edwardsa stała jej się krzywda. Już miał prosić lekarza, by poszukał tych dwoje dla niego, gdy z łóżka obok zerwał się (Jak on miał?) Robert i "zastartował" do Erika. Collis przysłuchiwał się ich rozmowie z zainteresowaniem. Kolejna tajemnicza teczka? Interesujące. Zwłaszcza, że nasz wioskowy lekarz również wydaje się być wścibski. Uśmiechnął się pod nosem, gdy Borovsky skończył się tłumaczyć.
- Może krasnoludki? - podpowiedział poważnym tonem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
 |