|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Robert
|
Wysłany:
Pią 17:59, 08 Kwi 2011 |
|
|
Dołączył: 06 Mar 2010
Posty: 326 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt
|
Przez całą noc, albo raczej przez cały dzień i całą noc, bo tyle właśnie czasu wymagało porządne odespanie 3 dni i nocy z tylko pięcioma godzinami snu, przez cały ten okres czasu Roberta dręczyły koszmary. Albo raczej jeden koszmar. A była nim upiorna dziewczynka.
Jednak budząc się rano Robert nie pamiętał nic z tego, co mu się śniło. Nie pamiętał nie tylko tego, nie miał zielonego pojęcia gdzie się znajduje i jak mógł tutaj trafić. Po krótkiej chwili spędzonej na bezmyślnym wpatrywaniu się w sufit, spróbował wstać. Spróbował, to słowo kluczowe, ponieważ nie wiadomo czemu nie zorientował sie, że jego lewa ręka jest usztywniona i po chwili głowa Roberta znów zanurzyła się w ogromnej poduszce.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
|
 |
Eric Borovsky
|
Wysłany:
Nie 22:53, 10 Kwi 2011 |
|
|
Dołączył: 04 Lis 2010
Posty: 123 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Jakiś dźwięk na korytarzu sprawił, że Eric spojrzał w stronę drzwi, po czym przeniósł wzrok na przeglądającego teczkę Raya.
- Wygląda obiecująco... - z twarzy Raya zniknął jego zwykły, nonszalancki uśmiech, zastąpiony autentycznym zaciekawieniem. - Gdybyśmy mogli...
- Bądź tak łaskaw - Eric postąpił krok ku niemu i bezceremonialnie zamknął w jego dłoniach teczkę - i zabierz to z tąd. Spieprzaj. Nie chcę, żeby ktoś nas zobaczył razem.
- Jasne, doktorku - na twarz Raya powrócił zwykły grymas. - Skontaktuję się z tobą później.
Odwrócił się, ruszył w stronę korytarza, ale zatrzymał się w drzwiach, odwrócił się i spojrzał na Erica.
- Dobra robota - rzucił, skinął głową i po chwili już go nie było.
Eric oparł się ciężko dłońmi o pobliską szafkę i opuścił głowę. Czuł się tak, jakby właśnie podłożył komuś świnię. Mimo, że robił to, na co się zdecydował już dawno temu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Robert
|
Wysłany:
Pon 12:12, 11 Kwi 2011 |
|
|
Dołączył: 06 Mar 2010
Posty: 326 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt
|
Robert wyszedł na korytarz i zobaczył kogoś znajomego.
- Hej, ty... - zaczął powoli...
Jak on miał? Claude mi go przedstawiał kiedyś... Na 'E' chyba... Edward? Nie, nie Edward... Eeeeeee.... Eric!
-Eric! - prawie wykrzyczał, gdyby tylko miał siły krzyknąć - Co... Co... - zaczął zastanawiać się nad jakimś logicznym pytaniem - Co się stało? Gdzie jestem?
Oparł się lekko o ścianę korytarza. Jego żołądek bardzo dokuczliwie domagał się jedzenia i Robert nie wiedział, ile wytrzyma stojąc na własnych nogach.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Eric Borovsky
|
Wysłany:
Śro 6:19, 13 Kwi 2011 |
|
|
Dołączył: 04 Lis 2010
Posty: 123 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Znów usłyszał coś na korytarzu. Tym razem był tego całkowicie pewien. Niczym pchnięty sprężyną wyskoczył na korytarz i zobaczył opartego o ścianę, bladego Roberta.
- Spokojnie - podszedł do niego i przytrzymał ramieniem, po czym zaczął prowadzić w kierunku salki, w której mężczyzna wcześniej leżał. - Jesteś w przychodni. Znaleziono cię wczoraj na placyku... - celowo przemilczał informację o teczce. Masz złamany obojczyk. Kiepska sprawa...
Pomógł rannemu usiąść na leżance starając się, by nie urazić barku.
- To może być nieprzyjemne, ale muszę założyć to - wziął w dłoń przygotowane jeszcze wczoraj dwie rolki bandaża elastycznego. - Nie mam stabilizatora ósemkowego, a barku się nie gipsuje... Obawiam się, że czeka cię cztery do sześciu tygodni chodzenia w bandażu. I jeśli nie będziesz zbytnio się ruszał, to jest szansa, że kość się w miarę poprawnie zrośnie. A teraz... może zaboleć.
Szybko rozwiązał tymczasowy opatrunek i zastąpił go grubą warstwą bandaża, krzyżując jego pasma na plecach, obwiązując pierś i barki Roberta.
Pomógł Robertowi ułożyć się, po czym sięgnął do szafki ze swoimi "zastrzeżonymi" lekami i ze szklanej ampułki do strzykawki nabrał 1000 miligramów Pentothalu. Lek wykorzystywany do wywoływania łagodnej, krótkotrwałej narkozę przed drobnymi zabiegami operacyjnymi był w niektórych krajach używany jako "serum prawdy". Niestety, jego działanie w ten sposób było krótkotrwałe, ponieważ już po około minucie pacjent pogrążał się w narkotycznym śnie.
- Wybacz, ale muszę wiedzieć i muszę mieć pewność, że powiesz prawdę - powiedział, wstrzykując Robertowi lek przez wenflon, mimo jego nieśmiałego oporu. - Nie mamy teraz dużo czasu - odłożył strzykawkę i pochylił się nad pacjentem, patrząc mu w oczy i obserwując rozszerzanie się źrenic, gdy lek zaczął działać.
- Gdzie znalazłeś tą teczkę z dokumentami? Czy było tam więcej dokumentów? Kto złamał ci obojczyk?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Robert
|
Wysłany:
Śro 10:01, 13 Kwi 2011 |
|
|
Dołączył: 06 Mar 2010
Posty: 326 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt
|
Gdy Eric zaczął wyjaśniać mu skąd się tu wziął, Robert tylko powoli przytakiwał głową. Powoli wracały do niego fragmenty z jego powrotnej wędrówki przez dżunglę.
-Złamany obojczyk? - powtórzył, kiedy Eric kładł go na leżance - Po raz pierwszy lewy, widocznie prawy poczuł się zbyt pewnie prowadząc trzy do zera. - spróbował zażartowac, ale z marnym skutkiem.
Po chwili jęknął gdy lekarz zakładał nowy, podobno lepszy do zrośnięcia się bandaż. Może i jest lepszy, ale zdecydowanie bardziej niewygodny.
- Na dobrą sprawę, to... to chciałem tylko cos do jedzenia - powiedział gdy Eric odszedł do jakichś szafek.
Następnie lekarz bez słowa, ale też bez jedzenia, przyszedł ze strzykawką. Robert był pewny, że to cos przeciwbólowego, ale po chwili Eric wręcz oszołomił Roberta mówiąc mu, jak bardzo sie mylił...
- Teczkę... - oczy mu sie rozszerzyły, gdy przypomniał sobie o niej - Znalazłem ją w chatce, na zachód stąd… Dokumenty… Było więcej dokumentów, ale te są najważniejsze... Obojczyk... Nikt mi go nie złamał. Jakaś skrzynka spadła na mnie...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Eric Borovsky
|
Wysłany:
Śro 10:48, 13 Kwi 2011 |
|
|
Dołączył: 04 Lis 2010
Posty: 123 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
- Czy ktoś tam był jeszcze? Ktoś cię tam zaprowadził? Ktoś jeszcze wie o tej chacie? - potrząsał leżącego za zdrową rękę widząc, że Robertowi zaczynają się kleić oczy.
Nie mógł liczyć na nic więcej - Pentothal już działał. Teraz Eric co najwyżej mógł starać się zatuszować efekt swojego działania.
Wizja chaty wypełnionej dokumentami nie dawała mu spokoju. To tam muszą się kryć wszystkie tajemnice! To w tych dokumentach będzie klucz do całej sprawy! Do zdrowia córki Erica, do możliwości powrotu do L.A., do normalnego życia...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Robert
|
Wysłany:
Śro 11:01, 13 Kwi 2011 |
|
|
Dołączył: 06 Mar 2010
Posty: 326 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt
|
- Był tam... Była tam... Była ta dziewczynka i.... I.... I ten mężczyzna w... w garniturze... On... On mnie tam... zappprowadział... I... Nie wiem, kto... Kto wwie...
Narkoza zadziałała i Robert zasnął. Ręka, którą trzymał Eric bezwładnie opadła na dół.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Jenefer Johnson Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Śro 11:14, 13 Kwi 2011 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 723 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn
|
Gdy wyszła z toalety, usłyszała głos Erica dobiegający z innego pokoju niż wcześniej. Poszła więc tam i zobaczyła lekarza i Roberta. Stojąc w otwartych drzwiach, wciąż na bosaka, patrzyła jak lekarz daje pacjentowi zastrzyk, pochyla się nad nim i zadaje pytania. Gdy wsłuchiwał się w ciche słowa leżącego, jego twarz przybrała dziwny wyraz.
- Eric? - spytała niepewnie. - Co się dzieje? Co się stało Robertowi?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Eric Borovsky
|
Wysłany:
Śro 14:21, 13 Kwi 2011 |
|
|
Dołączył: 04 Lis 2010
Posty: 123 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
- Co? - podniósł wzrok i spostrzegł Jenefer. Ile czasu tam stała? Ile widziała? A ile z tego zrozumiała? - Miał... wypadek. Ma połamany obojczyk.
Zakrzątnął się uzmysławiając sobie, że ma niewiele czasu na zamaskowanie swoich działań. Podszedł do szafek i zaczął wyjmować potrzebne mu przybory. Gadaniem starał się zamaskować zmieszanie.
- Poszedł do dżungli i powiedział, że coś spadło na niego i uderzyło go w bark. Głupia sprawa, bo teraz będzie długo dochodził do siebie. A ty... - spojrzał na dziewczynę i spróbował się uśmiechnąć, chodź sam zdawał sobie sprawę z mizerności wywołanego efektu. - Ty idź do domu. Niepotrzebnie cię tu ściągałem bo wygląda, że wszystko jest w porządku. Daj mi spokojnie pracować.
Do erlenmajerki wsypał odmierzoną ilość glukozy, dodał soli fizjologicznej i zaczął mieszać odwracając się od dziewczyny i uznając, że rozmowa skończona. Całą uwagę starał się poświęcić na przyrządzeniu dożylnej "zupy" dla Roberta.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Jenefer Johnson Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Czw 19:19, 14 Kwi 2011 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 723 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn
|
Eric nie zachowywał się naturalnie. Jen w jakiś podświadomy sposób czuła, że coś jest nie tak, jak być powinno, ale nie potrafiła wyczuć co. Mężczyzna był zdenerwowany, a sposób, w jaki wcześniej zadawał Robertowi pytania i wsłuchiwał się w odpowiedzi, był conajmniej dziwny. I druga sprawa, że mimo wcześniejszych nalegań, by została w przychodni "na obserwację" i "na wszelki wypadek", teraz lekarz odprawiał ją z kwitkiem. Jakby mu zaczęła przeszkadzać.
Brakowało jej Claude. Nie miała komu się wygadać. Poza tym, bała się o przyjaciółkę. I o Jacoba. I o Collisa, Petera i... no tak, o Majkę może nieco mniej, ale przecież widziała, jak "Kevin" celował do niej także z pistoletu...
Mruknęła niewyraźne pożegnanie do zajętego Erica, wróciła do salki, w której się obudziła i odszukała swoje buty. Potem, nie ubierając, tylko trzymając je w ręku, wyszła z przychodni, kierując się prosto do domku Claude. Czy raczej... domku Jacoba.
[placyk --> "dwójka"]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Nie 10:57, 17 Kwi 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Poranek przeciągał się leniwie i spokojnie, a południowe godziny nadeszły niezauważalnie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Czw 21:22, 21 Kwi 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Słońce chyliło się ku zachodowi, mrok pochłaniał Wyspę stopniowo i konsekwentnie. Dżungla mruczała cicho, obserwowała. Lepkimi mackami strachu dosięgała niemal każdego, wzbudzała niepokój. A wszystko to kontrastowało z bezchmurnym niebem, które było usiane milionami gwiazd, a przez środek przebiegała jasna smuga Drogi Mlecznej.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Maja Donowan Templers
|
Wysłany:
Sob 12:21, 23 Kwi 2011 |
|
|
Dołączył: 26 Paź 2010
Posty: 217 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Do przychodni weszła za Peterem, Collisem i mężczyzną, którego nie kojarzyła nawet, a którego nazwano Eddim. Trzymała się na dystans, pochylając głowę tak, jakby opadająca na oczy grzywka mogła sprawić, by nikt jej nie zobaczył. Ale czuła, że patrzą na nią wszyscy. Łudziła się jednak, że to przez zakrwawionego Lancastera. Niespecjalnie miała nawet ochotę rozglądać się po przychodni, wolała nie napotkać niczyjego spojrzenia, bo jeszcze przyszło by jej odpowiadać na jakieś pytania. Więc jedynym elementem nowego budynku, który poznała, była posadzka.
Wyczuwała w Peterze jakieś dziwne napięcie, coś na kształt złości wywołanej nieuchronnymi decyzjami. Powiedział do Eddiego, żeby zwołał zebranie. Czyli mieli w pubie spotkać się wszyscy. Tylko co chciał im zakomunikować Peter? Aż poczuła gęsią skórkę. Czyżby chciał wszystkim opowiedzieć o Coffmanie, o zdarzeniach na plaży? Zatrzymała się i podniosła wzrok na plecy trzech mężczyzn, którzy właśnie znikali za drzwiami jednego z pokoi. Nie chciała za nimi wchodzić, chyba potrzebowała też chwili samotnego odetchnięcia. Została więc w korytarzu, przysiadając na jednym z krzeseł. Czekała. Usta miała zaciśnięte w wąską linię, bo własna bezradność dobijała. Miała nadzieję, że Peter wyjaśni, co zamierza. Zmarszczyła brwi, czując jak do oczu napływają łzy. Nie dam się odstrzelić, jak jakaś pieprzona kaczka. - stwierdziła z przekonaniem i zacisnęła mocno dłonie na krawędzi krzesła.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Collis Lancaster
|
Wysłany:
Sob 12:59, 23 Kwi 2011 |
|
|
Dołączył: 06 Lut 2011
Posty: 160 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Rzeczywistość zaroiła się od ciemnych plamek i Collis miał niejasne wrażenie, że to nie tylko kwestia zmroku. Droga przebyta już przy pomocy Petera (a później jakiegoś innego gościa; miał wrażenie, że to Eddie, ale kojarzenie faktów nie było w tym momencie mocną stroną Lancastera) wyssała ostatnie siły. Przestała go interesować Majka, ani reakcje mieszkańców Ras-Shamry. Jedyną informacją, która trafiła do Collisa był fakt, że Edwards zamierza zwołać jakieś zebranie. Idiota! - skwitował tylko. Jak dla niego powinni wszystko najpierw przemyśleć, zdecydować, co powiedzieć ludziom. Peter był zbyt szczery, by prowadzić tego typu spotkanie. Lancaster chciał to powiedzieć chłopakowi, ale powoli tracił przytomność. Zbyt wiele utraconej krwi, za duże zmęczenie, głód i brak snu robiły swoje. Zarejestrował jeszcze tylko, jak wprowadzają go wolnego pokoju i kładą na łóżku. Potem była już tylko ciemność.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Eric Borovsky
|
Wysłany:
Nie 22:45, 24 Kwi 2011 |
|
|
Dołączył: 04 Lis 2010
Posty: 123 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Hałasy na korytarzu wywabiły go z pokoju lekarzy. Poprawiając na szyi stetoskop, obojętnie minął siedzącą w korytarzu rudowłosą dziewczynę i wszedł do drugiej "zabiegówki". Odepchnął stojących obok leżanki mężczyzn i naciągając na dłonie lateksowe rękawiczki pochylił się nad leżącym mężczyzną.
- Postrzał - mruknął, rozplątując brudne i ciężkie od krwi coś, co było prowizorycznym opatrunkiem na ramieniu rannego. - Gratuluję pomysłowości, ale dwója z pierwszej pomocy - zrzędził. - Kto zakładał ten opatrunek? Ludzie, czy wy nigdy nie byliście skautami?
Rana wciąż krwawiła - niewiele, ale wciąż. Pocieszającym za to był fakt, że była przelotowa, czyli pocisk nie utknął w środku. Była za to na tyle blisko tętnicy ramiennej, że ranny mógł stracić wiele krwi. Eric bezceremonialnie odwinął jego powiekę i obejrzał spojówkę, następnie podciągnął wargę i zerknął na dziąsła.
- Stracił dużo krwi. Potrzebuję kogoś do pomocy - odwrócił się do Petera i Eddiego. - Ktoś wie jaką on ma grupę? A wy? Potrzebny jest dawca do transfuzji. Ja mam 0+, czyli mogę być ja, ale za wiele na raz nie dam. Panowie? - skupił wzrok na twarzy Perera, po czym westchnął. - Tutaj wystarczy tylko woda utleniona i parę plastrów.
Czekając na odpowiedzi z szafki wyciągnął gazę, bandaż oraz igłę i nici chirurgiczne i niemal od razu przystąpił do "cerowania" ran.
- Jak to się stało? Czy powinienem jeszcze o czymś wiedzieć?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
 |