|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Eric Borovsky
|
Wysłany:
Pią 22:06, 25 Lut 2011 |
|
|
Dołączył: 04 Lis 2010
Posty: 123 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Patrzył w drzwi wyjściowe jeszcze długo po tym, jak zamknęły się za dziewczyną. Nie uśmiechał się już. Na jego twarzy malowała się niepewność i jakby smutek.
- Ano, żebyś wiedziała, że można... - odwrócił się do wciąż otwartej szafki, po czym podszedł do niej. Wziął do ręki plastikowy, pomarańczowy pojemnik, z którego wcześniej wyjął tabletki dla dziewczyny. Z zamyśleniem spojrzał na metkę na opakowaniu.
Cytat: | OXAZEPAM. Substancja aktywna: benzodiazepina. Wydaje się tylko na receptę. UWAGA! Środek niebezpieczny - stosować wyłącznie pod ścisłą kontrolą lekarza! Nie przekraczać zalecanej dawki dobowej! |
Ostawił pojemnik do szafki, którą z kolei zamknął na klucz. Już zaczynały dręczyć go wyrzuty sumienia. Czy powinien był to robić?
Gdyby to była obca osoba, nie zastanawiałbyś się, tylko robił, co do ciebie należy. A Claude zakręciła ci spódnicą przed oczami... Wpadła ci w oko. Dlatego masz skrupuły.
Spojrzał znów na drzwi wyjściowe.
- Żebyś wiedziała, moja droga, że można...
Podszedł do odtwarzacza CD i włączył ponownie "Götterdämmerung" i już po chwili mocne brzmienie orkiestry filharmoników pod kierownictwem Herberta von Karajana wypełniło pokój. Eric podkręcił głośność niemal do maksimum, jakby chciał zagłuszyć własne myśli. Stanął przy oknie i zamyślił się, wpatrzony w otaczającą przychodnię dżunglę...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
|
 |
Eric Borovsky
|
Wysłany:
Pon 16:55, 28 Lut 2011 |
|
|
Dołączył: 04 Lis 2010
Posty: 123 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Nie da się ukryć, że miał wyrzuty sumienia. Zrobił Claude świństwo i mimo, że wiedział co robi i zrobił to celowo, czuł się jak ostatnia świnia. Miało być bez emocji i bez skrupułów. Zimny jak kostka lodu. A tymczasem co? Panna zakręciła ci spódnicą... I już odpuszczasz. Gdyby to był ktoś inny, to nawet byś się nie przejął, tylko napakował prochami przy pierwszej okazji.
Odwrócił się od okna i wyłączył muzykę. Koniec siedzenia w tym przybytku na dzisiaj. Człowiek nie wielbłąd, czasem musi się napić. Czas odwiedzić jedyny tutejszy lokal rozrywkowy i zalać się w trupa. Wyłączył światła, zamknął drzwi. Przez chwilę miał wrażenie, że w ciemności korytarza dostrzegł swoją córkę parzącą na niego z pogardą i kręcącą z niedowierzaniem głową.
- Nie dręcz mnie... Robię to tylko dla ciebie... - szepnął, zamykając oczy. Gdy je otworzył, w korytarzu nie dostrzegł już nic ani nikogo.
Potrząsnął głową i wyszedł z przychodni, trzaskając drzwiami.
[Pub]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Pon 22:12, 28 Lut 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Słońce dotarło do granicy horyzontu i zanurzyło się w oceanie, pozwalając nocy objąć w posiadanie obie wyspy. Dżungla ucichła, jednak pozostało wyczuwalne napięcie, nieokreślone uczucie wywołujące niepewność i strach, przypominające wpatrywanie się prosto w ślepia przyczajonej do ataku pumy. Niektórzy gotowi byliby przysiąc, że w ciemnych zakamarkach widzieli nieokreślone, ruchome kształty. Inni mieli uczucie, jakby ktoś wciąż przypatrywał im się spośród drzew i liści.
Nastała noc budząca nieuchwytne lęki...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Śro 19:51, 09 Mar 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Dzień 23.
Mrok powoli, aczkolwiek konsekwentnie dawał się pokonać przez pierwsze promienie wschodzącego słońca. Mieszkańcy Ras-Shamry, znużeni i wciąż niepocieszeni nieprzybyciem Luska, budzili się z niejasnym uczuciem, że coś jest nie tak. Dżungla ucichła zupełnie. Nie poruszył się ani jeden listek, żaden ptak nie wydawał z siebie dźwięku, nie mówiąc już o owadach. Cisza była nienaturalna, a przez to budząca niepokój. Ludzie podświadomie szukali swojego towarzystwa.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Nie 21:42, 13 Mar 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Słońce niespodziewanie szybko sięgnęło zenitu, czego zajęci sobą mieszkańcy nawet nie zauważyli. Co prawda cisza nadal ogarniała całą Wyspę, ale teraz w powietrzu pojawiło się coś nowego - ledwo odczuwalne drgania. Jakby stało się pod kolumną na koncercie i odczuwało basy całym ciałem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Pią 17:38, 18 Mar 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Jeszcze zanim słońce zdążyło sięgnąć horyzontu, na niebie pojawiły się gęste chmury nadciągające z południa. Bardzo szybko zakryły niebo, mimo że na wyspie nie odczuwano podmuchu wiatru. Zapowiadała się czarna noc, podczas której trudno będzie cokolwiek dostrzec w ciemności.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Wto 22:24, 22 Mar 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Dzień 24.
Chmury nadal wisiały nad wyspą, przepuszczając tylko nieliczne promienie słońca. Dzień wstawał ponury i mglisty.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Eric Borovsky
|
Wysłany:
Czw 20:16, 24 Mar 2011 |
|
|
Dołączył: 04 Lis 2010
Posty: 123 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
- Połóżcie go tutaj... delikatnie... - Dwaj mężczyźni, których Eric złapał z przypadkowej "łapanki" na placyku posłużyli za sanitariuszy i przynieśli nieprzytomnego Roberta do przychodni.
Lekarz wolał nie ryzykować badania na środku placyka, co przy napierających na niego osobach przekrzykujących się nawzajem i snujących najprzeróżniejsze teorie odnośnie tego, co z młodym mężczyzną mogło się stać i dlaczego był w takim opłakanym stanie mogłoby być trudne, jeśli nie niemożliwe. Eric zdążył się tylko dowiedzieć, że jego nowy pacjent ma na imię Robert i to było w zasadzie wszystko, co chciał wiedzieć.
Rzucił trzymaną pod pachą teczkę na pobliski stolik, odprawił sanitariuszy i dokładnie umył dłonie. Źrenice reagowały na światło, ale Erica zaniepokoiły suche spojówki. Suchy był również język pacjenta, co wskazywać by mogło na całkiem przyzwoite odwodnienie. Wyjęty z szafki, elektroniczny termometr przyłożony do czoła Roberta wskazał 37 stopni i trzy kreski, co potwierdzało wstępną diagnozę. Pierś pacjenta unosiła się w krótkim, przyspieszonym oddechu, a osłuch serca ujawnił lekką tachykardię.
Eric ostrożnie rozciął nożyczkami i zdjął koszulę z nieprzytomnego, oceniając jego siniaki i otarcia. Większość była tylko powierzchowna, niegroźna. Oprócz jednego.
- O, kurwa - mruknął dotykając ciemnego, fioletowego siniaka na barku Roberta. Opuchlizna i wyczuwalne pod palcami nieprawidłowe ułożenie kości mogły wskazywać tylko na jedno: złamanie obojczyka. I to z pięknym przemieszczeniem.
Nie wahając się ani chwili założył sprawnie wenflon (kontrolnie na grzbiecie prawej dłoni), podał antytoksynę przeciwtężcową, a zaraz potem morfinę. Potem przyciągnął stojak na kroplówki i powiesiwszy na nim worek z solą fizjologiczną, podłączył wężyk do wenflonu. Przytrzymując pacjenta ramieniem, obandażował go ciasno, przywiązując do ciała lewe ramię i eliminując możliwość ruchu ręką.
- Leż tu grzecznie - otarł pot z czoła, gdy zakończył wstępne badanie - a ja idę rozgrzać rentgen.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Eric Borovsky dnia Czw 20:18, 24 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
 |
Eric Borovsky
|
Wysłany:
Pią 20:38, 25 Mar 2011 |
|
|
Dołączył: 04 Lis 2010
Posty: 123 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Eric wpatrywał się w rentgenowskie zdjęcie, jakby jego spojrzenie mogło sprawić, że wyraźnie widoczne złamanie kości się samo zrośnie. Po dłuższej chwili dopiero odłożył błonę na blat szafki i spojrzał na swojego pacjenta.
- Aż żałuję, że odprawiłem tych dwóch chłopaków - odezwał się do nieprzytomnego Roberta. - Potrzebuję sanitariusza. Albo jakiejkolwiek pomocy. Zatem, niestety, ale muszę poczekać z opatrzeniem ciebie do czasu, aż się obudzisz.
Najlepszą opcją byłoby założenie stabilizatora ósemkowego, ale takiego patentu nie widział podczas wcześniejszego remanentu w magazynie. Będzie trzeba improwizować z bandażem elastycznym...
Przyciągnął sobie kręcony fotel, zasiadł na nim i sięgnął po omacku, chcąc jeszcze raz spojrzeć na kliszę. Jego ręka jednak trafiła na teczkę. Tą samą, którą wsadził sobie pod pachę jeszcze na placyku, tą samą, którą miał wcześniej Robert. Eric otworzył ją na chybił-trafił i przeczytał parę zdań. Jego oczy rozszerzyły się ze zdumienia. Przewrócił kilka kartek, przyjrzał się im, po czym powrócił do samego początku. Rozparł się wygodniej w fotelu i zagłębił w lekturze.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Nie 14:06, 27 Mar 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Popołudnie niczym nie różniło się od poranka, toteż mieszkańcy Wyspy nawet tego nie zauważyli. O tym, jaka jest pora dnia orientowali się zazwyczaj zerkając na zegarek. Ludzie byli rozleniwieni i apatyczni, oczekujący aż stanie się coś znaczącego - na przykład na przylot Luska.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Eric Borovsky
|
Wysłany:
Sob 7:26, 02 Kwi 2011 |
|
|
Dołączył: 04 Lis 2010
Posty: 123 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Od lektury oderwał go pojedynczy odgłos wystrzału. Zaniepokojony, odłożył teczkę na blat i podszedł do okna. Z przychodni nie było widać zbyt dobrze placyka, zaś na ścieżce prowadzonej do przychodni nie widać było nic ani nikogo. Jednak strzał padł, a on - jako lekarz - czuł się w obowiązku sprawdzenia jego skutków.
Sięgnął po niewielką walizeczkę pierwszej pomocy i otworzył ją, by sprawdzić jej zawartość, gdy następne dwa wystrzały poderwały go do szybszego działania. Równie dobrze mogły być to odgłosy kolejnej nauki strzelania, ale Eric miał złe przeczucia. Chwilę zawahał się, trzymając w rękach teczkę Roberta. Nie chciał jej zostawiać na wierzchu, zabierać też nie powinien. Ostatecznie wsadził ją do szafki z lekami i zamknął na klucz. Odłączył kroplówkę Roberta licząc, że jeśli mężczyzna się obudzi, będzie mógł wstać o własnych siłach i albo wyjść z przychodni, albo tu zostać oczekując powrotu lekarza.
Rozejrzał się jeszcze czy niczego nie zapomniał i wybiegł z przychodni.
[placyk -> drewutnia]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Sob 8:02, 02 Kwi 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Zapadał zmierzch, nie zmieniając ani na jotę stanu ducha mieszkańców osady. Wieść o zdarzeniach przy drewutni rozniosła się lotem błyskawicy dając pożywkę do kolejnych plotek, opowieści i wzmagając strach. Wraz z zapadającą ciemnością ludzie bojaźliwie wycofali się do swych domów, oczekując poranka i światła słonecznego.
Nastała duszna, wilgotna noc której czerń zdawała się być nieprzenikniona. Dżungla była cicha, jednak wyczuwalne w powietrzu napięcie było niemal elektryczne, jak chwila spokoju przed nadchodzącą burzą.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Czw 14:15, 07 Kwi 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Dzień 25.
Słońce nieśmiało wyjrzało zza horyzontu, przebijając się przez chmury, które zasnuwały niebo w dość nieznacznym stopniu. Dzień zapowiadał się pogodnie i spokojnie. A jednak wszyscy czuli narastający niepokój.
Mimo protestów Jenefer, Eric przekonał ją, by spędziła noc w przychodni.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Eric Borovsky
|
Wysłany:
Czw 22:24, 07 Kwi 2011 |
|
|
Dołączył: 04 Lis 2010
Posty: 123 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Obudził się, wstał z fotela i z lekkim grymasem bólu wyprostował kolana. Zasnął na fotelu w pokoju lekarskim, co nie było ani wygodne ani zdrowe - musiał spać w bardzo niewygodnej pozycji, bo kark miał sztywny i obolały, a cały czuł się tak, jakby zderzył się z ciężarówką. Nie było to także mądre - obok stała sofa, która aż prosiła się o to, by ktoś z niej skorzystał. Słońce zaglądało w okna przychodni, więc lekarz ziewnął przeciągle i starając się rozruszać mięśnie barków ruszył na "obchód".
W pierwszej salce, na jednym z łóżek, leżał Robert. Erica zaczynał niepokoić jego stan - mężczyzna nie miał żadnych zewnętrznych śladów uszkodzeń, z wewnętrznych obrażeń Eric namierzył tylko strzaskany obojczyk, a mimo to Robert był już nieprzytomny niemal dobę. Jeśli sytuacja się nie poprawi, trzeba będzie próbować go wybudzić farmakologicznie... Sprawdził tętno leżącego, wywinął jego powieki i błysnąwszy latarką sprawdził kolejno reakcję źrenic.
W normie.
W drugiej salce spała Jenefer. Eric poprzedniego wieczora niemal siłą przyciągnął dziewczynę do przychodni i pobieżnie zbadał. Nic nie znalazł, co nie przeszkodziło mu w podaniu jej środka nasennego i pozostawieniu dziewczyny na noc w przychodni, "na obserwację". Nie wchodził nawet do pokoju, stojąc tylko w drzwiach obserwował przykrytą lekką kołdrą drobną postać dziewczyny leżącej na szpitalnym łóżku. Musiał przyznać przed sobą samym, że zostawił Jenefer w przychodni na noc bardziej odruchowo, niż z jakichś racjonalnych przyczyn, bo wyglądało na to, że dziewczyna ze spotkania z napastnikiem wywinęła się tylko rozciętą i spuchniętą wargą.
Za jego plecami otworzyły się drzwi wejściowe i Eric odwrócił się w tamtą stronę.
- Ray - odezwał się cicho i skinął głową wchodzącemu. - Miałeś przyjść wczoraj.
- Nie chciałem ci przeszkadzać - odparł z nonszalancją nowoprzybyły, wbijając dłonie w kieszenie podartych na kolanach jeansów.
Eric zamknął drzwi do salki Jenefer, następnie gestem nakazał przybyłemu udać się za nim. W pokoju lekarzy z szafki z lekarstwami wyjął teczkę, którą przyniósł Robert. Przez chwilę ważył teczkę w dłoni, po czym podał ją Rayowi.
- Przejrzyj to. Wiele odkryli. I myślę, że ta teczka to tylko część tego, co możemy tu znaleźć. Jak Robert się obudzi pogadam z nim, gdzie to znalazł. I trzeba będzie iść tam raz jeszcze.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Jenefer Johnson Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Pią 6:37, 08 Kwi 2011 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 723 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn
|
Obudził ją dźwięk zamykanych drzwi i stłumione głosy za nimi. Otworzyła oczy nie bardzo wiedząc, gdzie się znajduje i chwilę musiało potrwać, nim rozpoznała wnętrze jednej z sal w przychodni. Bolała ją głowa i rozbita warga, co szybko przypomniało jej o wydarzeniach poprzedniego wieczora. Poza tym była głodna, chciało jej się pić i do toalety.
Zsunęła się ze szpitalnego łóżka i nie mogąc znaleźć swoich butów, na bosaka, na palcach podeszła do drzwi, otworzyła je i wymknęła się na korytarz. Z pokoju lekarzy dobiegł ją głos Erica, więc poszła prosto w tamtym kierunku, jednak to, co usłyszała sprawiło, że przylgnęła do ściany i zaczęła podsłuchiwać. Z kim rozmawiał Eric? Co miał zamiar znaleźć? I gdzie ma zamiar iść?
Zdawała sobie sprawę, że takie podsłuchiwanie nie jest ani grzeczne, ani rozsądne, ale zaczęła ją zżerać ciekawość. Przysunęła się do otwartych drzwi i zerknęła jednym okiem do środka. Nie rozpoznała rozmówcy Erica bo stał do niej plecami, trzymając w rękach coś, co zasłaniał sobą. Ciekawość Jen jeszcze bardziej wzrosła, ale coraz silniejsze parcie na pęcherz groziło, że dalsze pozostawanie pod drzwiami zakończy się katastrofą. Cofnęła się i najciszej jak mogła przemknęła do toalety, jednak z mocnym postanowieniem szybkiego powrotu na posterunek i dowiedzenia się o co chodzi.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
 |