|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Eric Borovsky
|
Wysłany:
Wto 23:18, 07 Gru 2010 |
|
|
Dołączył: 04 Lis 2010
Posty: 123 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
- Skąd wiem? - roześmiał się szczerze. - Brakuje mi w przychodni nieczęsto używanej rzeczy, czyli testu ciążowego - to raz. Nie mieścisz się w spodnie i robisz dziwne miny - to dwa. Raz i dwa to trzy, a trzy oznacza tajemnicę... ja po prostu kojarzę fakty*. Połóż się wygodnie - wstał z krzesełka, odebrał od dziewczyny kubek po temprze i przyciągnął stojący w kącie aparat do USG. Upewnił się, że zasilanie jest podłączone i włączył je.
- Zdejmij ten pas cnoty. I opuść trochę spodnie. Bardziej, nie ma co się wstydzić!
Z uchwytu pod aparatem wyjął lateksowe rękawiczki i ubrał je, a następnie sięgnął po butelkę żelu i wycisnął jego porcję na podbrzusze Jenefer. Wziął do ręki głowicę sektorową i przyłożył do brzucha. Chwilę szukał tego, co chciał dziewczynie pokazać, po czym przekręcił monitor w jej kierunku tak, by mogła zobaczyć obraz na nim.
- Pani Johnson, proszę poznać potomka. Potomek, to twoja mama, pani Johnson - zażartował. - Widzisz? tutaj jest głowa... tutaj tułów, nogi... ręce... Wygląda na to, że wszystkie wystające elementy są na swoich miejscach. Sprawdźmy jeszcze... - ustawił kursor na ekranie na czubku główki dziecka, drugi na jego pupie i odczytał wartość z boku ekranu. - 2,4 cala. Muszę sprawdzić, czy tyle być powinno, ale zważywszy na fakt, że ty też za wysoka nie jesteś...
Włączył drukarkę, po czym wyłączył aparat i podał Jenefer papierowy ręcznik, by wytarła żel. Następnie oderwał z drukarki wydruk i podał dziewczynie.
- Pierwsze zdjęcie do dziecięcego albumu.
--------------------
* Mam nadzieję, że fani twórczości Machulskiego darują mi ten niewinny cytat...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
|
 |
Jenefer Johnson Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Czw 13:49, 09 Gru 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 723 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn
|
Początkowo, słysząc polecenia Erica wydęła wargi i już chciała odpowiedzieć coś, co miało mu pójść w pięty, jednak gdy zobaczyła przyciągnięty aparat do USG, zrozumiała zamiary mężczyzny. Żel był zimny, ale to nie miało znaczenia, gdy Eric pokazał jej na monitorze czarno-biały, niewyraźny obraz. Wpatrywała się w niego nie wiedząc, na co tak naprawdę ma patrzeć, ale gdy Eric zaczął pokazywać części ciała dziecka - MOJEGO DZIECKA! - obraz stał się czytelny i faktycznie wszystko, co lekarz wskazywał, było widoczne.
- Panna, nie pani... - odpowiedziała słabo, ale było to raczej odruchowe. Całą uwagę poświęcała istotce widocznej na monitorze. Co innego: wiedzieć, a co innego: zobaczyć... - pomyślała.
- Eeeej... - zaprotestowała, gdy Eric wyłączył urządzenie i podał jej ręcznik do wytarcia żelu. Po chwili jednak trzymała już w ręku wydruk przedstawiający ten sam obraz, który widziała na ekranie. Łzy zakręciły jej się w oczach i po chwili popłynęły po policzkach. Zeskoczyła z leżanki i niespodziewanie nawet dla samej siebie objęła Erica, przytulając policzek do jego piersi.
- Dziękuję... - wychlipała - To chłopiec czy dziewczynka? - spytała po chwili, podnosząc wzrok na mężczyznę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Czw 15:09, 09 Gru 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Gwałtowne uderzenie wiatru rozgoniło mgłę, przygięło drzewa rosnące na skraju placu i zagwizdało w szczelinach. Gdzieś trzasnęły drzwi, gdzieś przewrócił się śmietnik i w powietrze poleciały foliowe i papierowe opakowania i śmieci. Dopiero teraz, gdy mgła zniknęła całkowicie okazało się, że niebo nad wyspą przykryte jest ciemnymi, nisko wiszącymi chmurami. Jednak ci, którzy rozejrzeliby się uważniej dostrzegliby, że horyzont jest ich pozbawiony, tak, jakby chmura wisiała nad centralną częścią wyspy.
Zrobiło się ciemno jak przed burzą. Drugie uderzenie wiatru sprawiło, że zatrzeszczała konstrukcja dachu w wielu domkach osady. Potężna błyskawica rozświetliła na chwilę ciemność, uderzając w dżunglę daleko na zachód od osady, jednak nie spadła ani jedna kropla deszczu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Eric Borovsky
|
Wysłany:
Czw 23:11, 09 Gru 2010 |
|
|
Dołączył: 04 Lis 2010
Posty: 123 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
- Od biedy można by było już zgadywać, ale nie jestem w tym dobry. Wolę jeszcze poczekać - stał niepewnie czekając, aż dziewczyna się od niego odklei. Nie czuł się z tym zbyt komfortowo nawet pomimo faktu, że ładna dziewczyna z opuszczonymi spodniami tuliła się do niego z własnej woli. PO chwili prób udało mu się oswobodzić i z przepraszającym uśmiechem odsunął się od niej. Wyrzucił zużyte rękawiczki do kosza i miał powiedzieć coś jeszcze, gdy budynek przychodni aż zatrzeszczał pod naporem uderzenia wiatru. - Co to było, na Boga?
Szybkim krokiem podszedł do okna i aż gwizdnął widząc chmurę nad osadą i przyginane kolejnym uderzeniem wiatru drzewa.
- No, droga panno Johnson, chyba jest pani uziemiona tu ze mną na jakiś czas. Bo w taką pogodę raczej pani z przychodni nie wypuszczę. Zapraszam zatem na kawę do pokoju lekarzy - stanął przy drzwiach i wykonał zapraszający ruch ręką.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Jenefer Johnson Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Sob 1:28, 11 Gru 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 723 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn
|
- Dzięki, ale nie skorzystam - uśmiechnęła się do niego, po czym znów wpatrzyła się w wydrukowane zdjęcie. - Dam sobie radę. Złego diabli nie biorą. W końcu to tylko burza. Z cukru nie jestem, nie rozpuszczę się przecież.
Podciągnęła spodnie, dopięła pas i wyminęła Erica w drzwiach.
- Jeszcze raz dzięki za wszystko. Sądząc po pogodzie dzisiaj z wyprawy w dżunglę raczej już nic nie będzie, ale przynajmniej noga mi nie będzie dolegać. No i mam to - machnęła wydrukiem.
Naciągnęła na siebie koszulę Ryana i podeszła do drzwi wejściowych. Najpierw miała problem z ich otworzeniem - wiatr skutecznie jej w tym przeszkadzał. Gdy już udało się je uchylić, kolejny podmuch szarpnął nimi, wyrywając Jen klamkę z dłoni.
- Do zobaczenia! - krzyknęła w kierunku Erica i - skulona - ruszyła ścieżką w kierunku placyka.
[placyk]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Sob 16:34, 11 Gru 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wiatr powoli zaczął się uspokajać, błyskawice przestały bić w Wyspę. Chmura - jakby z wahaniem, niechętnie, zaczęła się rozpraszać i znikać, jednak słońce wciąż nie miało siły się przez nią przebić. Dżungla szeptała tajemniczo, wsączając w serca ludzi zwątpienie i strach.
Nastało południe.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Eric Borovsky
|
Wysłany:
Wto 14:55, 14 Gru 2010 |
|
|
Dołączył: 04 Lis 2010
Posty: 123 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Eric uśmiechnął się, widząc szamotaninę Jenefer z drzwiami, machnął jej na pożegnanie, choć z pewnością nie mogła już tego widzieć, po czym wrócił do salki zabiegowej i posprzątał zostawiony przez siebie bałagan. Następnie przeszedł do "poczekalni" - pokoju, w którym królowały dwie sofy i stolik kawowy, a stojące pod ścianami biurko i półki zastawione książkami nadawały mu wygląd miejsca przeznaczonego do wypoczynku, ale również i do intensywnej pracy. Włączył elektryczny czajnik i czekając, aż woda się zagotuje zaczął przegląd stojaka z płytami CD. Kiwając z zadowoleniem głową wybrał 100-tną symfonię g-dur Josepha Haydna. Już po chwili pomieszczenie zagrzmiało pierwszymi taktami Adagio.
Eric podszedł do półki z książkami i po chwili szukania wyłuskał z niej dość opasły tom zatytułowany "Położnictwo". Z książką pod pachą zaparzył sobie kawę, po czym uwalił się na sofie i - wsłuchany w muzykę - zaczął czytać.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Wto 10:02, 21 Gru 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Mrok powoli otulał wyspę. Ostatnie promienie słońca gasły za wciąż szczelną kopułą chmur, zwiastując koniec kolejnego dnia projektu. Niektórzy zaczęli popadać w panikę, jednak Ray zdołał tłumić te zachowania w zalążku.
Z dżungli dobiegały złowieszcze śmiechy. Mieszkańcy ignorowali je, jak mogli, ale część zaczynała już myśleć, że zwariowali.
Nastała noc.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Eric Borovsky
|
Wysłany:
Śro 11:53, 29 Gru 2010 |
|
|
Dołączył: 04 Lis 2010
Posty: 123 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Pozamykał wszystkie drzwi upewniając się, że nikt niepowołany nie będzie miał dostępu do leków. Postanowił jednak, że zostawi otwarty "pokój lekarzy" no i oczywiście wejście do samej przychodni. Na wszystkich drzwiach plastrem poprzyklejał kartki o treści:
"W nagłych przypadkach kontaktować się z Erickiem Borovskym, domek nr 11".
Podobną kartkę przygotował do przyklejenia na drzwiach wejściowych. Pogasił światła, rozejrzał się z zadowoleniem po mrocznym pomieszczeniu. Dzień był bardzo sympatyczny, choć miał tylko jednego pacjenta. A właściwie pacjentkę. Nieco szurnięta dziewczyna z tej Jenefer, ale całkiem sympatyczna. No i dała mu całkiem przyjemne zajęcie...
Pokręcił głową, po czym wrócił do pokoju lekarzy po zapomnianą książkę o położnictwie, którą postanowił zabrać do domu i poczytać do poduszki. Po chwili wrócił do wyjścia, przykleił na drzwiach wejściowych kartkę i zapalił światło na zewnątrz. Spojrzał raz jeszcze na stojącą przy drzwiach leżankę i leżący na niej czarny worek na zwłoki. Zapomniał o tym nieszczęśniku... Jutro trzeba go koniecznie pochować. - postanowił i wyszedł na zewnątrz, zanurzając się w szepty i chichoty otaczającej do dżungli.
Nie był tchórzem, ale dżungla tak się nie powinna zachowywać. Nigdy. Szybkim krokiem ruszył w kierunku placyka.
[placyk]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Śro 23:31, 05 Sty 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Dzień 20.
Pierwsze promienie słońca rozproszyły nocne niepokoje. Dzień wstawał gorący i upalny, a po wczorajszych chmurach nie było nawet śladu. Białobękitne niebo wyglądało niemal jak wyżarzone, a słońce wyduszało z dżungli całą wilgoć.
Dzień zapowiadał się upalny, parny i gorący.
Nawet dżungla jakby się uspokoiła. Wciąż szeptała i chichotała tysiącem głosów, ale jakoś... inaczej. Ciszej. Bardziej sennie.
Leniwie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Pią 21:56, 14 Sty 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Dzień przeciągał się leniwie, zwiastując południe. Dżungla zasnęła zupełnie i uciszyła. Jednak na niebie zaczęły pojawiać się chmury. Nie zapowiadały huraganu czy deszczu, raczej wieczorną mgłę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Wto 21:40, 01 Lut 2011 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Jeszcze w połowie placyku starała się ułożyć stopy w luźno i na szybko założonych trampkach. Zastanawiała się czy w przychodni zastanie Erica i czy rzeczywiście chodzi jej tylko o remanent leków. Zdecydowanie wolałabym być trzeźwa. - powtórzyła do siebie chyba setny raz i skrzywiła się. Okazało się, że na drzwiach frontowych widniała kartka pisana dłonią dra Borowsky'ego. Jednak klamka ustąpiła i Claude mogła wejść do przychodni. Większość drzwi była pozamykana, otwarty był tylko jeden gabinet lekarski. Weszła do niego i rozejrzała się, założywszy dłonie na biodrach. Żałowała, że nie wzięła ze sobą alkoholu. Ale cóż poradzić? Usiadła przy biurko, zarzuciła nogi na blat, omal się przy tym nie wywalając. Po czym wzięła do rąk pierwszą z brzegu książkę jakiegoś podręcznika anatomii i zaczęła czytać o układzie współczulnym. Starała się nie myśleć o tym, że jeśli zaraz coś jej nie zrelaksuje o chyba zwariuje doszczętnie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Śro 23:25, 02 Lut 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Mgła opadła na wyspę, otulając ją niczym płaszcz. Widoczność spadła do zaledwie 2-3 metrów, trudno było się nie zgubić nawet na placyku. Dżungla nadal milczała, ale było w tym raczej coś upiornego, a nie kojącego.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Sob 14:41, 05 Lut 2011 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Po kilkunastu stronach odłożyła książkę na biurko. Normalnie pewnie czytałaby z zainteresowaniem, ale teraz myśli rozmywały jej się na wszystkie strony. Po prostu nie miała teraz głowy do medycznego bełkotu. Odchyliła się na oparcie krzesła i zapatrzyła w okno. Mętna rzeczywistość na zewnątrz nie wyglądała... normalnie. Z wahaniem podeszła do okna, wyglądając na placyk pod każdym kątem. A raczej wyglądałaby, gdyby cokolwiek mogła zobaczyć. Gęsta mgła ograniczała widoczność. Claude cofnęła się o kilka kroków. Nagle przypomniała sobie, że jest w przychodni sama, a w przychodni miały miejsce...
- Różne popieprzone rzeczy. - dokończyła na głos i przełknęła ślinę, ze strachu. - Cudownie.
Nie odważyłaby się teraz wyjść na zewnątrz. Nawet opuszczenie gabinetu wydawało jej się niebezpieczne. Trupy Tanga i Curtisa, nawiedzenie, o którym mówiła Jenefer. Sama przecież nie raz doświadczała tu jakiejś upiornej aury. Nawet Jacob... Westchnęła na jego wspomnienie.
- Nigdy cię nie ma, kiedy jesteś potrzebny. - mruknęła do siebie.
Niestety nic nie wskazywało na to, że ktokolwiek się pojawi. A już na pewno nie Jacob. Eric pewnie wrócił do swojego domku, bo komu chciałoby się po nocach robić remanent? Dziewczyna żałowała, że przyszła do przychodni.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Nie 17:30, 06 Lut 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Dzień 21
Kolejny dzień wyznaczył koniec trzeciego tygodnia uczestnictwa w projekcie White Raven. Zaledwie trzeciego tygodnia. A mieszkańcy Ras-Shamry mieli już za sobą morderstwa szaleńca, upiory, nieprzewidywalną i kapryśną pogodę, nieuchwytnego faceta w ciemnym garniturze oraz podejrzane ostrzeżenia przed wschodnią częścią wyspy. Ludzie byli zaniepokojeni i przestraszeni, niektórzy zaczęli popadać w panikę. Jednak dopóki zapasy żywności były znaczne (wszak ekipa White Raven zapewniła zapasy na kilka miesięcy), mieszkańcy zachowywali się względnie spokojnie. Tym bardziej, że Ray rozgłaszał wszem i wobec, że wszystko z pewnością jest częścią projektu.
O poranku mgła nadal zalegała na wyspie, ale już rzadsza. Sprawiała upiorne wrażenie, co nie mogło przyćmić faktu, że widoczność jest już całkiem niezła. Dżungla nadal tkwiła w swym uśpieniu. Albo gotowości do skoku.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
 |