|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Eric Borovsky
|
Wysłany:
Pon 15:57, 29 Lis 2010 |
|
|
Dołączył: 04 Lis 2010
Posty: 123 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Zwłoki zaczynały już wydzielać charakterystyczną, trupią woń rozkładu co pozwoliło Ericowi z nieco większą dokładnością stwierdzić czas zgonu. Claude podeszła do kozetki i podniósłszy prześcieradło wpatrzyła się w twarz tego, co kiedyś było żywym człowiekiem. Jej reakcja nie wskazywała na to, żeby był to ów "zaginiony przyjaciel" o którym mówiła w barze, co przyjął z uśmiechem ulgi.
Postanowił zabawić się w patologa i podszedł do szafki ze strzykawkami i wenflonami. Podczas porannego przeszukiwania szafek widział tam pudełko lateksowych rękawiczek.
- Znasz go? - rzucił przez ramię, wziął dwie rękawiczki, naciągnął je sobie szubko na dłonie i odwrócił się do dziewczyny akurat w momencie, gdy ta opuściła prześcieradło i niepewnym krokiem ruszyła w kierunku Erica.
- Chyba zwymiotuję... - mruknęła i zachwiała się.
- Spokojnie... - Eric podskoczył do niej i objął ramieniem. Pociągnął w kierunku drugiej leżanki, usadził na niej i szybko podszedł do szafki z lekarstwami. Na szczęście poukładane były alfabetycznie i pod kątem zastosowania, więc znalezienie kropli żołądkowych zajęło mu tylko chwilę.
- To ci pomoże z tym smrodem - wylał kilka kropli na palce i bezceremonialnie rozsmarował je dziewczynie między górną wargą a nosem. Potem zrobił to samo na swojej twarzy. - Chcesz wody? - nie czekając na odpowiedź podszedł do zlewu i do plastikowego kubka nalał wody, wracając z nim do dziewczyny i wręczając jej kubek.
- Może się położysz? Czy wolisz siedzieć? Ja chciałbym coś sprawdzić. - Odwrócił się do leżanki ze zwłokami i jednym ruchem zdarł z nich prześcieradło.
Wpatrzone w sufit oczy były zapadnięte i matowe. Przyczyna śmierci na oko wyglądała na oczywistą. Rana postrzałowa, która musiała się przez długi czas paskudzić, mogła spowodować zakażenie. Ale znacznie ciekawszy był świeżo złamany nos, ślady otarć na szyi i parę siniaków na klatce piersiowej. Eric podniósł jedną rękę denata i obejrzał jego - czarne już - paznokcie.
- Ciekawe - przykrył na powrót zwłoki prześcieradłem. - Wygląda na to, że jego rozstanie z życiem nie należało do najprzyjemniejszych. Kto to był?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Eric Borovsky dnia Pon 16:11, 29 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
 |
|
 |
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Pon 16:50, 29 Lis 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Mocne ramię Erica dostarczyło Claude na leżankę i ulokowało w pozycji siedzącej. Przycisnęła dłonie do ust. Sam bądź sobie spokojny. - warknęła w myślach, nie całkiem przytomnie. - Świetnie ci to wychodzi. Ruchy miała nieco spowolnione, reakcje niemrawe, więc nie zdążyła zaprotestować, gdy Eric wcierał jej coś pod nosem. Skrzywiła się. Aż tak bezceremonialny nie musiał być. Nim zdołała pomyśleć coś konstruktywnego w jej dłoni tkwił już kubek z wodą. Eric działał tak sprawnie, że Claude pozostało tylko wzruszyć ramionami i przechylić plastikowy kubek do ust. Badawczo przyglądała się poczynaniom mężczyzny. Ale nie czuła się jakoś bardzo lepiej.
- Curtis. Wioskowy morderca. - odparła głucho. A gdy Eric spojrzał na nią pytająco podjęła wypowiedź. - Zabił Daphne i Minę. Tak samo miała skończyć Lynette. Patsy został w tym wszystkim postrzelony, a Tang śmiertelnie raniony. - westchnęła. - Nie wiem czy te imiona coś ci mówią, ale tak to chyba wygląda. Trzy trupy, dwoje z obrażeniami. Nie wiem, znam sytuację tylko od osób trzecich. - znów napiła się wody. Troszeczkę jej przechodziło. - Mam wrażenie, że to było w poprzedniej epoce.
Zastanawiała się, kim Eric jest z zawodu, skro tak wprawnie oglądał ciało. Lekarzem? A może psychopatą. Wzdrygnęła się. Ale nic nie mogła poradzić, że do głowy przychodziły jej zupełnie absurdalne myśli.
- Eric, odprowadzisz mnie do dwójki? - poprosiła cicho. - Chyba nie chcę tu być.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Eric Borovsky
|
Wysłany:
Pon 17:08, 29 Lis 2010 |
|
|
Dołączył: 04 Lis 2010
Posty: 123 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
- Jasne - uśmiechnął się przepraszająco, strzelił rękawiczkami i wrzucił je do stojącego o dwa kroki dalej kosza na śmieci. - Dwa punkty.
Odwrócił się do przykrytych prześcieradłem zwłok.
- A więc to takie szalone atrakcje tutaj się dzieją... Przepraszam, że cię tu przytrzymałem. I bardzo się cieszę, że to nie twój zaginiony przyjaciel. I chyba dobrze w takim razie, że ten... człowiek już więcej nikogo nie skrzywdzi.
Rozejrzał się po wnętrzu salki. Zaczynało mu się tutaj podobać. Dawno nie pracował, a wyglądało na to, że przychodnia jest pozostawiona samej sobie. Pomógł Claude wstać i objął ramieniem, by nie upadła. Dziewczyna była blada i niepewnie stawiała kroki. Eric miał nadzieję, że świeże powietrze ją otrzeźwi. Powoli ruszyli do wyjścia.
- Wygląda na to, że jesteś skarbnicą wiedzy o naszej małej społeczności. Chyba zapiszę się do ciebie na korepetycje, żeby nadrobić braki. Ja przez ostatnie parę dni głównie wegetowałem przed telewizorem - potarł dłonią policzek i aż zdziwił się, czując długość szczeciny zarostu pod palcami. Ile ja się nie goliłem? - Dlatego nie jestem w temacie. Czy w tej przychodni pracuje jakiś lekarz? Sprzęt wygląda na nieużywany, każdy ma do niego dostęp... Do niego i do medykamentów, a to nie jest zdrowe. Ktoś mógłby z tego skorzystać i najeść się czegoś niezdrowego.
[placyk?]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Pon 22:57, 29 Lis 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Dała się prowadzić Ericowi niczym marionetka. Z wdzięcznością przyjęła ramię mężczyzny. Byle stąd wyjść, byle oddalić się od zwłok i wszystkich innych wspomnień zaszytych gdzieś w ścianach przychodni. Była zmęczona i senna, niemal wisiała na Ericu.
- Nie jestem skarbnicą. - ziewnęła, zasłaniając usta. - Znam kilka faktów, ale i tak daleko mi do całości. Ale jak chcesz wpadać na korepetycje, to nie mam nic przeciwko. O ile masz czym zapłacić. - zaśmiała się gorzko. - Bo coś mi się wydaje, że z projektu White Raven kokosów nie będzie.
Z lekkim rozbawieniem patrzyła, jak Eric gładzi się po brodzie, mając minę, jakby był zdziwiony tym, co poczuł pod dłonią. W jakim świecie byłeś, co?
- Z tego, co pamiętam w przychodni kręciła się kiedyś Ann. - odpowiedziała na kolejne pytanie. - Ale nie wiem, co się z nią stało. Gdyby nadal tu zaglądała, może Curtis nie umarłby przez niedopatrzenie... Tak, wiem, że to morderca, ale mimo wszystko... - zawahała się. Sytuacja na wyspie sprawiała, że miała wyrzuty z powodu swojej aprobaty humanitarnego traktowania każdego człowieka. - Nikt nie powinien konać w męczarniach.
[placyk (weranda domku nr 2)]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Czw 23:54, 02 Gru 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Dzień 19.
Słońce wstawało powoli, jakby niechętnie. Nie miało również siły, by rozgonić nocne mgły. Dzień wstawał ponury i wilgotny, a opar mgły mimo upływu czasu nie rozwiewał się ani nie podnosił. Szepty stawały się bardziej wyraźnie. Niektórzy mieszkańcy osady mogliby przysiąc, że słyszeli w nich własne imiona i nawoływanie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Eric Borovsky
|
Wysłany:
Sob 12:28, 04 Gru 2010 |
|
|
Dołączył: 04 Lis 2010
Posty: 123 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Pierwsze, co Eric zrobił po wejściu do przychodni, to dokładnie ją zwiedził. Był nieco zaskoczony wyposażeniem. Oprócz dwóch salek zabiegowych, które widział wczoraj, odkrył pokój będący krzyżówką poczekalni i pokoju lekarzy, oraz kompletnie wyposażoną salę operacyjną i przyległą do niej niewielką salkę pooperacyjną, mogącą również pełnić rolę izolatki. W kolejnym pomieszczeniu była chłodnia i zamykany na klucz duży magazyn lekarstw, oraz magazynek , w którym znalazł prześcieradła, ręczniki, szczotki, mydła i inne potrzebne w życiu przychodni artykuły, a między innymi zapakowane w folię fartuchy lekarskie, oraz worki na zwłoki. Znalazł również zamknięte na klucz drzwi, których nie potrafił otworzyć. Po kilku próbach machnął na nie ręką i zrezygnował z prób ich sforsowania.
Nałożył fartuch i uśmiechnął się smutno, widząc logo White Raven wyszyte na lewej kieszeni. Wziął jeden z worków i przeszedł to sali, w której leżał Curtis. Nie bez trudu zapakował go do worka, a leżankę na której leżał wytoczył na korytarz, w pobliże drzwi. Postanowił, że po skończonych porządkach spróbuje znaleźć kogoś, kto pomoże mu przetransportować zwłoki na cmentarz.
Pozostawił pootwierane okna i drzwi, by wywietrzyć przychodnię z zaduchu i smrodu, po czym wrócił do magazynu lekarstw. Znalazł tam dokument z ewidencją lekarstw - zarówno w magazynie, jak i obu salkach i postanowił najpierw zająć się inwentaryzacją.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Jenefer Johnson Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Pon 15:26, 06 Gru 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 723 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn
|
Stojąca zaraz przy wejściu do przychodni leżanka sprawiła na Jen przerażające wrażenie. Zwłaszcza, że widziała już kiedyś taki worek i wiedziała, co to za podłużny kształt jest w środku. Miała jedynie nadzieję, że jest to Curtis, a nie ktoś... nowy.
Minęła leżankę i zajrzała do najbliższego pokoju. Potrzebowała elastycznego bandaża, może jakichś środków przeciwbólowych, czegokolwiek, co pozwoliłoby jej zapomnieć o ćmiącym bólu stopy. Podeszła do szafek z lekarstwami i otworzyła pierwszą z nich, szukając potrzebnych rzeczy. Zastanawiała się przy tym, jaka jest szansa, że trafi akurat na to, co pomogłoby jej. Białe pudełka lekarstw wyglądały niemal tak samo, a nadrukowane na nich napisy niewiele mówiły. Przeważnie były to skomplikowane nazwy i skład leku, oraz kontur lecącego kruka - logo White Raven.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Eric Borovsky
|
Wysłany:
Pon 15:32, 06 Gru 2010 |
|
|
Dołączył: 04 Lis 2010
Posty: 123 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Właśnie kończył sprawdzać ilości leków w salce zabiegowej z której usunął łóżko ze zwłokami, gdy w pokoju obok usłyszał kroki i jakiś szelest. Odłożył notatnik na blat stolika (w zasadzie wszystko było, brakowało tylko kilku pudełek środków przeciwbólowych, nieco plastrów, bandaży, pojemnika leków antydepresyjnych i... jednego testu ciążowego), po czym spokojnym krokiem wyszedł na korytarz. Nikogo nie było widać, ale z pokoju obok dochodziły całkiem wyraźne dźwięki. Nie zastanawiając się długo, podszedł do otwartych drzwi i stanął w nich, lustrując wnętrze.
Przy jednej z szafek, odwrócona do niego plecami, stała dziewczyna i przetrząsała zawartość półki.
- Dzień dobry - oparł się o futrynę i splótł ręce na piersi. - Może w czymś pomóc?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Jenefer Johnson Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Pon 15:37, 06 Gru 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 723 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn
|
Głos, który usłyszała za swoimi plecami wystraszył ją tak bardzo, że aż krzyknęła i odwróciła się gwałtownie. Potrącone pudełka lekarstw posypały się na podłogę, a Jen rozszerzonymi ze strachu oczami wpatrywała się w stojącego w drzwiach mężczyznę. Biały fartuch nadawał mu lekarski wygląd, poza tym widać było, że mężczyzna czuje się w nim swobodnie. Wzrok Jen przykuło identyczne logo jak na opakowaniach lekarstw wyszyte na piersi lekarskiego fartucha.
- White Raven? Jest pan... z Projektu? - w jej głowie zaświtała iskierka nadziei - Samolot przyleciał? Przylecieliście po nas?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Eric Borovsky
|
Wysłany:
Pon 17:42, 06 Gru 2010 |
|
|
Dołączył: 04 Lis 2010
Posty: 123 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
- Nie - uśmiechnął się ciepło widząc strach i zdziwienie w oczach dziewczyny. - To znaczy nie przyleciał samolot... z tego co wiem. A ja należę do projektu mniej więcej na takiej samej zasadzie, co pani. Jestem tak samo uziemiony tutaj od 20 dni.A gdy stwierdziłem, że w przychodni brakuje personelu... ustanowiłem się wyspowym szamanem i postanowiłem się tu zadomowić. Proszę się nie bać, mam dyplom - uśmiechnął się.
Odkleił się od futryny i podszedł do szafki. Pochylił się i zaczął zbierać porozrzucane lekarstwa.
- Szukała pani czegoś konkretnego?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Jenefer Johnson Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Pon 20:10, 06 Gru 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 723 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn
|
- Wczoraj podczas joggingu... uraziłam się w stopę - splotła ręce i cofnęła się o dwa kroki. Mężczyźnie dobrze patrzyło z oczu, ale... przypomniał jej się "Kevin". On też był miły i sympatyczny, ale do czasu. Niemniej jednak odkąd Anne przestała bywać w przychodni, brak lekarza skazywał wszystkich na radzenie sobie samemu. Ten facet - jeśli faktycznie był lekarzem i jeśli faktycznie przyleciał razem z nimi na wyspę - wydawał się konkretny.
- Musiałam źle stanąć czy coś... - mówiła dalej. - Wczoraj bolało całkiem porządnie, dzisiaj już mniej. Ale mam zamiar wybrać się ze znajomymi na po... - w ostatniej chwili ugryzła się w język, by nie powiedzieć "poszukiwanie chatki w dżungli" - po...łazić po dżungli. I boję się, że z tą nogą wiele nie zdziałam. Szukałam jakiegoś bandaża, czy czegoś przeciwbólowego...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Jenefer Johnson dnia Pon 20:10, 06 Gru 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
 |
Eric Borovsky
|
Wysłany:
Pon 23:48, 06 Gru 2010 |
|
|
Dołączył: 04 Lis 2010
Posty: 123 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
- Proszę usiąść - wskazał na leżankę i poczekał, aż dziewczyna wykona jego polecenie. - Która to stopa? Ta? - widząc potwierdzające kiwanie głowy ostrożnie chwycił jej stopę i uniósł do góry. Zdjął jej but , po czym zaczął ruszać w lewo i prawo, w górę i w dół.
- Czy to panią boli? Ból jest ostry i rwący czy głęboki i wytłumiony?
Kostka nie wyglądała ani na złamaną, ścięgna nie były ponadrywane. Prawdopodobie było to tylko lekkie skręcenie. Niemniej jednak Eric starał się, by badanie było jak najbardziej profesjonalne. Dawno już nie czuł się potrzebny. Nawet jako lekarz.
- A tak przy okazji - uśmiechnął się lekko opuszczając jej stopę - Nazywam się Eric. Eric Borovsky, do usług.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Jenefer Johnson Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Wto 0:23, 07 Gru 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 723 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn
|
- Ała! - skrzywiła się, gdy zaczął wyginać jej stopę w każdym możliwym kierunku. - Nooo... to jest takie ćmienie. Boli mocniej tylko jak krzywo stanę. Albo jak mi pan wyginał, to bolało.
Przyjrzała mu się dokładniej. Wyglądał na sympatycznego. No i był lekarzem... Jen korciło, by zadać mu pytanie, które pojawiło się jej w głowie dosłownie przed chwilką. Ale bała się, jak zostanie ono odebrane.
- Eric Borovsky, do usług - przedstawił się jej i wypadało zrewanżować się tym samym.
- Jenefer Johnson, bardzo mi miło - również uśmiechnęła się w odpowiedzi. - I jak tam moja stopa? Nie za bardzo popsuta? Będzie działać?
Zagryzła wargi. Raz kozie śmierć....
- Eric? - czuła się trochę niepewnie mówiąc po imieniu do faceta starszego od niej conajmniej dwukrotnie. - Jesteś lekarzem... A czy potrafiłbyś... No wiesz, tak hipotetycznie... Gdyby zaszła taka potrzeba... Czy potrafiłbyś odebrać poród?
Wpatrzyła się w niego, przygryzając wargę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Eric Borovsky
|
Wysłany:
Wto 15:19, 07 Gru 2010 |
|
|
Dołączył: 04 Lis 2010
Posty: 123 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
- Miło mi cię poznać, Jenefer. Nie, stopa jest w porządku. Za dwa, trzy dni będzie jak nowa - wyjął z jednej szafki rolkę elastycznego bandaża, a z drugiej pojemnik tylenolu. Przyciągnął sobie taboret do leżanki na której siedziała dziewczyna i oparł sobie jej stopę na kolanie, zamierzając ją obandażować. Jednak pytanie zadane przez dziewczynę sprawiło, ze spojrzał na nią spode łba.
Brak jednego testu ciążowego plus niedopięte jeansy dziewczyny ściągnięte szerokim, męskim pasem, plus niepewność w jej oczach i to pytanie...
- Który to miesiąc? - spytał, wracając do bandażowania stopy. - Jestem chirurgiem, nie położnikiem, choć na studiach miałem zajęcia z położnictwa i ginekologii. Nigdy porodu jednak nie przyjmowałem. Ale coś mi się wydaje... że będę musiał sobie zrobić małą powtórkę, prawda? - spiął koniec bandaża plastikową spinką i wyprostował się. - Nie za mocno ścisnąłem?
Wstał i przez chwilę trzymał w ręku tylenol, lecz zamiast dać go dziewczynie, wrócił z nim do szafki i zamienił na saszetkę z temprą.
- Tylenol zawiera w składzie alkohol - wsypał temprę do kubka i zalał wodą, po czym podał Jenefer. - Więc powinnaś go unikać. Tempra to czysty paracetamol, powinien pomóc.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Jenefer Johnson Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Wto 22:52, 07 Gru 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 723 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn
|
Automatycznie przyjęła kubek z rąk Erica, patrząc na niego podejrzliwie.
- Skąd wiesz? - spytała niepewnie. - Trzynasty tydzień. Kończy się - dodała po chwili. - Boję się, że będę musiała rodzić tutaj, na wyspie. Dlatego... no wiesz, wydaje mi się, że jeśli będę wiedziała, że ja i dziecko mamy opiekę medyczną, będę spokojniejsza.
Wypiła zawartość kubka i skrzywiła się, gdy nie do końca rozpuszczone granulki gorzkiego proszku dostały jej się na język.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
 |