Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Jenefer Johnson Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Śro 14:02, 26 Maj 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 723 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn
|
Coś zdecydowanie niedobrego robiło się z żołądkiem Jen. Chciała już wyjść na dwór, odetchnąć świeżym powietrzem, zaczerpnąć go całą piersią. Niestety, pojawienie się Lynn spowodowało wymianę zdań między nią i Claude. Jen chciała się odezwać i odpowiedzieć na pytanie o Ann, ale w tym momencie jej żołądek zdecydowanie odmówił dalszej współpracy i wywrócił się niemal na lewą stronę w mocnym skurczu.
Dziewczyna zatkała usta ręką, upuściła trzymany plecak i tabletki i biegiem ruszyła do wyjścia, roztrącając Claude i Lynn.
Nie zastanawiała się nawet gdzie jest łazienka. Nie było na to czasu. Pędem wypadła na podwórko, dobiegła do krzaków przy ścieżce i opadła na kolana.
Cała zawartość jej żołądka wylądowała w trawie. Skurcze trwały jeszcze chwilę, powodując odruch wymiotny nawet wówczas, gdy dziewczyna nie miała już czym wymiotować.
Usiadła ciężko na ziemi. Jeśli wierzyć obiegowej opinii, na tego typu atrakcje powinna nastawić się częściej w najbliższym czasie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
|
 |
Lynette
|
Wysłany:
Śro 20:02, 26 Maj 2010 |
|
|
Dołączył: 05 Mar 2010
Posty: 428 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Gdy Jen bez słowa wybiegła z pomieszczenia, odpychając przy tym rozmawiające kobiety, Claude i Lynn wymieniły porozumiewawcze, zdumione spojrzenia.
- Sprawdzisz co z nią? - zapytała niepewnie kobieta, po chwili milczenia. Nie wiedziała co przerwała swoim wejściem do przychodni. Dziewczyny co prawda nie sprawiały wrażenia, jakby przed chwilą prowadziły zaciętą kłótnię, ale wtrącanie nosa w cudze sprawy było teraz na końcu jej listy rzeczy do zrobienia.
Przelotnym spojrzeniem obrzuciła Curtisa.
- Nie wiesz, gdzie tutaj znajdę leki? - zapytała jeszcze Claude, nie chcąc narażać się na długotrwałe towarzystwo mordercy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Śro 20:59, 26 Maj 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Claude rzuciła zaskoczone spojrzenie w ślad za Jenefer, które zmieniło się po chwili w zatroskanie. Dziesiąty tydzień, zaczyna się się. - pomyślała, zdając sobie sprawę z powodu tak gwałtownych reakcji przyszłej młodej mamy. Chociaż równie dobrze można było to zrzucić na karb zapachu - a raczej smrodu - panującego w pokoju. Claude czuła, że z jej żołądek też może tego nie wytrzymać.
- Tak, zobaczę czy wszystko w porządku. - przytaknęła i skierowała się ku wyjściu.
Kiedy padło kolejne pytanie, Claude odwróciła się. Jednak zamiast patrzeć na Lynette, skupiła swoją uwagę na Patsym, a później na Curtisie. Muszą ich stąd zabrać, zdecydowanie.
- W tamtej szafkach powinno coś być. - wskazała na mebel, w którym jeszcze niedawno szperała JJ. - A w razie czego możesz poszukać jeszcze w innych pokojach. W korytarzu jest też chyba jakaś przeszklona gablotka.
Milczała przez chwilę. Wszystko wydawało jej się takie abstrakcyjne.
- Do zobaczenia. - pożegnała się krótko. Chciała jak najszybciej znaleźć Jenefer.
[placyk]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Lynette
|
Wysłany:
Czw 19:54, 27 Maj 2010 |
|
|
Dołączył: 05 Mar 2010
Posty: 428 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Po wyjściu Claude zaczęła przeszukiwać szafki w poszukiwaniu pigułek. Gdy Curtis krzyknął głośniej i rzucił się na łóżku, podskoczyła, przewracając przy okazji dłonią szereg równo ułożonych fiolek. Szybko poustawiała je drżącymi dłońmi, nie odwracając się i nie patrząc w stronę mężczyzny.
Czy to było właśnie jego ostatnie tchnienie?
Kolejny jęk, który wyrwał się z piersi Andersona przekonał ją jednak, że ten dalej walczy ze śmiercią.
Wbrew samej sobie zauważyła, że ta wiadomość przyniosła jej ulgę. Czemu? Przecież życzyła mu śmierci i świadomość, że leży sześć stóp pod ziemią nie ciążyła by jej zbytnio.
Jednak być świadkiem jego śmierci. Lynn wiedziała, że to z jej strony obłuda, ale wolała tego nie doświadczyć.
To wszystko nie było takie proste.
Na dolnej półce znalazła wreszcie to czego szukała. Cztery pojemniczki z pigułkami nasennymi. Wzięła jedną z nich i zamknęła szklane drzwiczki szafki. Przez chwilę stała niezdecydowana, przygryzając dolną wargę, po czym szybkim ruchem otworzyła ją ponownie i zgarnęła jeszcze jedną buteleczkę.
W drzwiach minęła się z mężczyznami, którzy z niewyraźnymi minami skierowali się w stronę sali. Pewnie przyszli po Tanga.
[placyk, mieszkanie]
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Lynette dnia Sob 22:10, 29 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
 |
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Sob 15:20, 29 Maj 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wieczorny półmrok powoli zaczął pochłaniać wyspę. Nastawała noc.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Patsy Moderator
|
Wysłany:
Sob 22:59, 29 Maj 2010 |
|
|
Dołączył: 05 Mar 2010
Posty: 901 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Otworzył oczy. O dziwo, ból minął. Na stoliku obok zauważył szklankę i jakieś tabletki, połknął je. Powoli, zlazł z łóżka. Dopiero teraz, poczuł ślady po "wypadku". Zaczęło boleć go wszystko, podniósł koszulkę - opatrunek wyglądał na profesjonalny. Powoli zaczął kierować się w stronę wyjścia z przychodni.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Nie 19:47, 30 Maj 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Dzień: 13.
Słońce kolejny raz wytoczyło swe cielsko zza horyzontu. Niebo w dalszym ciągu niemal raziło błękitem, tylko gdzieniegdzie można było zauważyć samotne kłębiaste chmury.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Sob 11:22, 05 Cze 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Dzień wlókł się niemiłosiernie, a mieszkańców wyspy ogarnęło tak wielkie znudzenie, że aż przytłumiło niepokój. Nastało południe. Nad wyspą powoli zaczęły gromadzić się chmury.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Śro 12:31, 09 Cze 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Nastała noc. Chmury gromadziły się już od popołudnia. Deszcz był tylko kwestią czasu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Pon 22:27, 14 Cze 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Poranek nadszedł niemal niespodziewanie. Mieszkańcy wyspy ledwo zasnęli, a już budzili się – pełni niepokoju, wywołanym wciąż nagromadzonymi na nieboskłonie chmurami.
Chmury utrzymywały się nad wyspą, otulając ją szczelną kopułą. Nastało południe, ale mieszkańcy wydawali się nieświadomi tego faktu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Sob 13:20, 19 Cze 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Powoli zapadał zmierzch, a noc zapowiadała się na dość ponurą.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Śro 18:46, 07 Lip 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Dzień: 15
Słońce nie przeciskało się przez szczelną kopułę chmur. Kolejny poranek na wyspie raczej nie napawał pozytywną energią.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Pią 9:57, 10 Wrz 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Do południa chmury zostały niemal całkowicie rozwiane, a pełne słońce rozgrzewało nie tylko powietrze, ale również serca. Ludzie zaczęli gromadzić się przy pasie startowym, pewni, że oto nadszedł dzień przylotu Luska i ekipy Whirte Raven. Każdy chciał się wydostać z wyspy jak najszybciej.
Słońce sięgnęło zenitu, podczas gdy Curtis dogorywał na jednym z łóżek. Jego stan było opłakany.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Sob 2:40, 25 Wrz 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wieczór powoli ogarniał miasteczko Ras-Shamra. Słońce topiło się w oceanie na linii horyzontu, a wraz z nim na dno szły nadzieje oczekujących na samolot. Ludzie wracali powoli do mieszkań nerwowym krokiem. Tylko najbardziej wytrwali siedzieli jeszcze na walizkach, wpatrzeni w czerniejące niebo. Noc nadchodziła nieubłaganie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Jacob Upper
|
Wysłany:
Śro 14:33, 29 Wrz 2010 |
|
|
Dołączył: 10 Mar 2010
Posty: 562 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice
|
Jacob ocknął się w półmroku. Był sam.
Zanim jeszcze spróbował się podnieść na łokciach i zanim poczuł potworny ból w czaszce, zdążył irracjonalnie pomyśleć, że nie ma przecież opłaconego ubezpieczenia zdrowotnego. Dopiero po chwili świadomość przypomniała mu, że znajduje się obecnie na odciętej od świata wyspie, gdzie nie działa opieka lekarska. Ale gdzie konkretnie - tego nie wiedział. A ból, który właśnie eksplodował mu w głowie, skutecznie uniemożliwił próbę rozeznania się w sytuacji.
Przeleżał kilka minut z zamkniętymi oczami. Dopiero później pozwolił sobie na ryzykowną operacją odemknięcia powiek. Kilka pustych pryczy i skromne wyposażenie pomieszczenia nasuwało skojarzenia ze szpitalem polowym, a Jacob znał tylko jedno miejsce na wyspie, które mogło poszczycić się białymi parawanami. Musiał znajdować się w przychodni, ale kto i dlaczego go tutaj przywlókł - Jacob nie miał pojęcia. To zresztą nie było teraz istotne.
Usiadł, ostrożnie opuścił nogi poza krawędź łóżka. Ból zalał go drugą, nową, ostrzejszą falą.
- Cholera... - szepnął. Robertson, uderzając, nie silił się na delikatność.
Jacob wstał. Podpierając się na poręczy łóżka, chwiejnym krokiem ruszył w stronę przeszklonej szafki, za której szybą zobaczył pudełka z - jak sądził - medykamentami. Przekopał je w poszukiwaniu jakiegoś znanego mu środka przeciwbólowego. Znalazł jedynie Tylenol, ale nie zamierzał wybrzydzać.
Z dwoma opakowaniami podszedł do umywalki, odkręcił kurek. Zapił wodą garść trójkolorowych kapsułek, które zawsze kojarzyły mu się z pastą Aquafresh. Opadł na stojące w pobliżu krzesło i zanurzył twarz w dłoniach. Wyczuł opuchliznę i otwartą ranę na prawym policzku.
I jeszcze coś.
Krzywiąc się, wsunął dwa palce do ust. Po chwili wyciągnął je z powrotem, mokre od krwi. Z ciekawością przyjrzał się trzymanemu przez siebie zębowi.
- Pięknie... - mruknął.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
|