|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Pią 12:41, 14 Maj 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Zanim Patsy zdążył odpowiedzieć, w pomieszczeniu rozległ się głuchy krzyk. Claude aż podskoczyła, serce przyspieszyło, jakby właśnie skończyła krótkodystansowy, szybki bieg. Dobrą chwilę zajęło jej zorientowanie się, że krzyk wydobył się z gardła drugiego rannego mężczyzny. Stała niezdecydowana, ale nie byłaby sobą, gdyby nie podeszła do krzyczącego, a poziom troskliwości we krwi nie wzrósł gwałtownie. Nie wiedziała tylko, co mogłaby zrobić, co boli mężczyznę i jak mogłaby mu ulżyć w cierpieniu. Dopiero przyglądając mu się uważnie, zauważyła, że jest w opłakanym stanie.
- Co... - zająknęła się. - Co się dzieje? Mogę jakoś pomóc?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
|
 |
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Nie 11:46, 16 Maj 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Gęste chmury nadal wisiały nad wyspą, tworząc ponurą atmosferę. Zapowiadało się jednak na to, że noc będzie spokojna, choć chłodna.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Nie 12:22, 16 Maj 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Mężczyzna w odpowiedzi jęknął przeciągle. Claude rozejrzała się po pomieszczeniu, jakby coś miało się zmienić, jakby gdzieś w kącie miał się pojawić nagle jakiś lekarz albo chociaż pielęgniarka. Nic z tego, ponadto Patsy zdążył jakimś cudem zasnąć. Być może rozmowa tak bardzo go wyczerpała. Przeniosła wzrok na jęczącego z bólu mężczyznę. Co prawda nie wiedziała, w jak bardzo poważnym jest stanie i jak mogłaby mu pomóc, ale przynajmniej chciała obmyć mu zakrwawioną twarz, sprawić, żeby nie wyglądał jak ochłap cierpiącego mięsa.
- Zaraz wracam. - powiedziała troskliwie, muskając lekko czoło rannego.
Miała nadzieję, że ten gest doda mu nieco otuchy. Wybiegła z pokoju w poszukiwaniu jakiejś małej miski i czystego ręcznika, a gdy już je znalazła, nalała do miski gorącej wody i wróciła do pokoju. Delikatnie zaczęła przemywać twarz mężczyzny, zerkając przy tym na okno. Zaczynało się ściemniać. Mimo wszystko miała nadzieję, że ktoś odwiedzi jeszcze przychodnię. Nie chciała zostawać tu sama.
Nie. Nie tyle nie chcesz, co nie masz zamiaru zostawać tutaj z nimi na noc. - poczuła jak przeszedł ją dreszcz. Czy jej się wydawało czy Tang poruszył się nieznacznie? Noc, jeden trup, dwóch rannych mężczyzn i opuszczona przychodnia - to nie wywoływało w Claude poczucia bezpieczeństwa.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Claude Beaumarchais dnia Pon 1:18, 17 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
 |
Curtis_Anderson
|
Wysłany:
Nie 22:50, 16 Maj 2010 |
|
|
Dołączył: 13 Mar 2010
Posty: 51 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Mgła zasnuwająca świadomość Curtisa sprawiła, że słowa Claude nie dotarły do niego. Jedynym na czym mógł się teraz skoncentrować był przejmujący ból i pulsowanie w skroniach.
- Zaraz wracam - delikatnie muśnięcie, tak inne od całej brutalności jaką go do tej pory częstowano sprawiło, że Andrson poczuł jakby wreszcie wynurzył się z wody i zaczerpnął powietrza. Powoli otworzył oczy. Po kilku minutach lampa na suficie przestała tańczyć, a do rannego zaczęło wracać poczucie rzeczywistości.
Poczuł na twarzy wilgotny ręcznik, przynoszący ulgę - co prawda nieznaczną, ale w jego sytuacji każda zmiana na lepsze była jak błogosławieństwo.
Chwilę zajęło mu skupienie rozbieganego wzroku na twarzy "samarytanki", a nawet teraz nie umiał jej rozpoznać. Dziewczyna nie patrzyła na niego, zerkając wyraźnie w bok.
Nie znam jej... A może? Nie wiem! Ja... Moja głowa. Nie wiem. Nie wiem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Nie 23:46, 16 Maj 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Kiedy zorientowała się, że na nią patrzy, zatrzymała rękę w połowie ruchu, ale zaraz odetchnęła z ulgą. Przytomność chociaż jednej osoby zdołała trochę uspokoić Claude. Uśmiechnęła się łagodnie. Wypłukała ręcznik i ponownie zaczęła obmywać twarz mężczyzny.
- Mam nadzieję, że nie sprawiam ci bólu. - szepnęła.
Otaczająca ją cisza, przerywana tylko jękami mężczyzny, sprawiła, że bała się powiedzieć coś głośno, jakby wszelkie dźwięki były tu nie na miejscu. Za każdym pociągnięciem ręcznika i starciu warstwy krwi twarz rannego stawała się jakby ostrzejsza, rysy były wyraźniejsze. Claude przyglądała się uważnie. Czy on nie był przypadkiem w barze na imprezie... tego z dredami... Allistera? Nie potrafiła sobie przypomnieć, ale nie miało to dla niej w tym momencie żadnego znaczenia.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Wto 10:23, 18 Maj 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Mężczyzna zamknął - najwyraźniej - ciążące mu powieki. Claude zdrętwiała, ale gdy zauważyła lekko unoszącą się klatkę piersiową rozluźniła się. Rany był w ciężkim stanie, to było widać na pierwszy rzut oka, miał prawo zasnąć, by organizm mógł się powoli regenerować. Przynajmniej Claude miała nadzieję, że się regeneruje. Dokończyła obmywanie mężczyzny. A kiedy już uporała się z brudnym ręcznikiem, uprawszy go w łazience, wróciła do sali. Pomyślała, że obu rannym przydałaby się zmiana garderoby i kąpiel. Tylko jakoś niespecjalnie miała ochotę (i możliwości siłowe), by to robić. Zadbała więc tylko, by przy ich łóżkach znalazły się kubki z wodą. Jeszcze raz obrzuciła salę spojrzeniem, unikając przy tym miejsca, gdzie leżał Tang, a potem cofnęła się w stronę drzwi.
- Wrócę. - powiedziała ni to do siebie, ni to do mężczyzn.
Miała nadzieję, że podczas jej nieobecności żadnemu z nich nic się nie stanie. Chyba by sobie nie wybaczyła, że coś się stało podczas, gdy ona po prostu sobie poszła. Ale naprawdę nie miała ochoty spędzać nocy w takiej upiornej atmosferze, bo chyba umierałaby ze strachu na każdy dźwięk, którego nie mogłaby zidentyfikować. Wyszła z przychodni, ziewając i zasłaniając usta dłonią.
[domek Jacoba]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Czw 22:53, 20 Maj 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Dzień 12
Zmartwienia i niepokoje, które zagościły w umysłach niektórych mieszkańców podczas nocy, rozwiały się o poranku razem z deszczowymi chmurami. Już od świtu promienie zaczęły ogrzewać wyspę. Nie było wątpliwości – przynajmniej do południa będzie pogodnie, ciepło i przyjemnie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Nie 23:28, 23 Maj 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Nastało południe. Niebo nadal było przejrzyste, pozwalając słońcu ogarnąć całą wyspę. Upał łagodzony był jednak łagodnym wietrzykiem ze wschodu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Jenefer Johnson Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Wto 16:47, 25 Maj 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 723 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn
|
W przychodni panowała cisza. Niby nic się nie zmieniło od czasu, gdy Jen była tu ostatnio, ale w tej chwili sprawiała wrażenie zimne i odpychające. Prosektorium. Kostnica. Nic nie wskazywało na to, żeby Ann była w środku.
- Pani doktor! - krzyknęła Jen, ale bez większego entuzjazmu - Ann, jesteś tu?
Minęła drzwi do pierwszej salki i weszła od razu do pomieszczenia, w którym była świadkiem pojmania Curtisa.
I śmierci Tanga...
Wewnątrz panował zaduch. Na wąskich, szpitalnych łóżkach znajdowały się trzy ciała. Jedno to był - śpiący lub nieprzytomny - Curtis. Drugie również śpiący lub nieprzytomny Patsy. Trzeci - Tang. Jego widok sprawił, że dziewczynie serce podeszło do gardła, a ręce zaczęły drżeć. Wyraźny smród dochodził właśnie od jego pryczy. Przez salę przeleciała zabłąkana much i usiadła na policzku Tanga, po czym rozpoczęła wędrówke w kierunku jego uchylonych ust.
Opanowując obrzydzenie Jen machnęła ręką, odganiając owada.
- Jezu, on jeszcze tu leży? - odezwała się bardziej do siebie, niż do Claude. Z wolnego łóżka obok ściągnęła prześcieradło i narzuciła je na zwłoki azjaty, przykrywając nim od stóp do głowy.
- Trzeba go będzie pochować... i to chyba jak najszybciej.
Przeszła obok łóżka i podeszła do znanej już sobie szafki z lekami. Otworzyła ją i zaczęła grzebać w poszukiwaniu... sama nie wiedziała czego.
Zdecydowanie muszę pogadać z Ann - pomyślała.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Jenefer Johnson dnia Wto 22:35, 25 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
 |
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Wto 17:16, 25 Maj 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wślizgnęła się do przychodni za Jenefer. Przeszły przez korytarz. Blondynka wkroczyła do pokoju, w którym leżeli mężczyźni, Claude zawahała się, czując trupi odór. Przycisnęła dłoń do ust i nosa. W milczeniu patrzyła, jak JJ przykrywa ciało Tanga. Pomyślała, że sama powinna to zrobić, gdy była w przychodni ostatnim razem. Ale odkąd się zorientowała, że Tang jest martwy nie miała ochoty się do niego zbliżać.
Podeszła do Patsy'ego. Chciała sprawdzić, czy wszystko z nim w porządku. Wyglądało na to, że mężczyzna śpi całkiem spokojny sen. Nie wiedziała, czego się spodziewała, ale i tak wypuściła z ulgą powietrze z płuc. Zerknęła na Curtisa, a po plecach przeszedł jej dreszcz.
- Zanim zniknie stąd ciało Tanga - zaczęła głuchym tonem - powinnyśmy zabrać Patsy'ego i - przełknęła ślinę. - Curtisa do innego pokoju. Nie mogą tu leżeć z rozkładającym się trupem.. Łóżka są na kółkach, więc nie powinno być problemu.
Zdziwiło ją to, z jakim chłodem mówiła o martwym mężczyźnie. Czyżby stopień tolerancji rzeczywistości znów wzrósł? Przeniosła wzrok na Jenefer.
- Czego tak intensywnie szukasz?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Jenefer Johnson Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Wto 23:02, 25 Maj 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 723 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn
|
Skinęła głową, słysząc uwagę o wyprowadzeniu żywych z pomieszczenia, które zamieniło się teraz w kostnicę. Oderwała się na chwilę od szafki i zerknęła na łóżka.
- Trzeba by chyba było je wynieść... a obawiam się, że we dwie nie damy rady. Trzeba będzie poprosić Petera, Jacoba... może Johna, Ryana albo Roberta? Ze dwóch chłopa w każdym razie. Z resztą muszę ich tak czy siak poprosić, bo nie będę w stanie sama zaciągnąć Tanga w dżunglę...
Wróciła do szafki. Była pewna, że gdzieś tutaj widziała ostatnim razem... A może nie w szafce?
- Czego tak intensywnie szukasz? - usłyszała pytanie Claude, ale zignorowała je chwilowo.
Wysunęła pierwszą z szuflad i uśmiechnęła się. Powoli wyjęła z niej plastikowy pojemnik "Nature's Bounty Prenatal" - zestaw witamin i minerałów dla ciężarnych kobiet.
Podniosła wzrok na przyjaciółkę.
- Wiesz... - powiedziała czując, że jednak musi powiedzieć Claude. Tylko jak? Tak... prosto z mostu? -Ja... Ostatnio...
Żachnęła się. Niby tak łatwo powiedzieć.
Ostatecznie sięgnęła do swojego plecaka i z zapinanej na zamek kieszeni wyjęła białą płytkę testu ciążowego, który robiła niedawno. Ważyła ją chwilę w ręku, po czym podała Claude.
- Tak... - skinęła głową, gdy przyjaciółka obejrzawszy płytkę testu podniosła na Jen pytające spojrzenie. - To mój. Pozytywny. Sama nie wiem jak to się stało... Znaczy wiem jak fizycznie do tego doszło - zreflektowała się szybko - ale... Zgodnie z moimi obliczeniami to dziesiąty tydzień.
- Będę mamą - zaśmiała się krótko, nerwowo.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Wto 23:38, 25 Maj 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Kiedy Jenefer podała jej test ciążowy, Claude przez chwilę nie potrafiła zrozumieć tego gestu. Zaraz jednak wszystko do niej dotarło, podniosła zaskoczony wzrok na blondynkę. Ta przytaknęła na nieme pytanie Claude.
- Mamą? - powtórzyła nieprzytomnie.
Nie wiedziała czy ma się cieszyć czy... Nie chciała nawet kończyć własnych myśli. Przede wszystkim była zaskoczona. W głowie zaroiło jej się milion pytać, ale żadne z nich tak naprawdę nie miało znaczenia. Najważniejsze było to, co czuła Jenefer. Nie wyglądała na nieszczęśliwą, raczej na zdezorientowaną zaistniałym faktem. Claude położyła jej dłoń na ramieniu. Starała się myśleć szybko, racjonalnie i... Jak zwykle okazała się przede wszystkim troskliwa. Nie chciała jednak dać po sobie znać, że się martwi, że nie uważa, by wyspa była odpowiednim miejscem dla ciężarnej dziewczyny.
- Zdecydowanie powinnaś przestać wymachiwać bronią, narażać się na stres i palić. - uniosła kąciki ust. - Nie chcę cię więcej widzieć z papierosem w ustach!
Umilkła na chwilę, patrząc uważnie na Jenefer. Nigdy nie była dobra w maskowaniu swych uczuć żartem.
- Jak się z tym czujesz, JJ? - spytała wolno, odruchowo ścisnęła ramię blondynki.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Jenefer Johnson Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Śro 6:08, 26 Maj 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 723 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn
|
Słysząc uwagę o papierosie roześmiała się.
- Wiem, że nie powinnam. Ale obawiam się, że niepalenie byłoby jeszcze większym stresem. Zresztą nie palę dużo, najwyżej... - szybko skalkulowała w myślach i nie wyszła jej liczba, która mogłaby zostać zakwalifikowana pod ogólne pojęcie "niedużo". - No dobra, masz rację. A co do stresu i broni... obawiam się, że na tej wyspie bez jednego i drugiego nie da się przeżyć.
Gdy poczuła na ramieniu jej uścisk, spojrzała Claude w oczy. Była jej wdzięczna za tą odrobinę psychicznego ciepła, którą Claude przekazała swoim dotykiem.
- Jak się z tym czujesz, JJ? - spytała brunetka.
Zamknęła na chwilę oczy.
- Nie planowałam ciąży, dziecka... Uważałam, że jest jeszcze na to czas, ale teraz, gdy o tym wiem.. cieszę się chyba. Żałuję tylko, że ojciec dziecka nie będzie o nim wiedział. Bo nawet gdyby się dowiedział, to nie uwierzy, że jest jego. On uważa mnie... że ja...
Rozejrzała się wokół, jej wzrok na chwilę zatrzymał się na wszystkich trzech leżących postaciach. Smród i zaduch sprawiał, że zaczynało jej się chcieć wymiotować.
- Wyjdźmy stąd - zaproponowała. - Myślałam, że będzie tu Ann. Nie jest ginekologiem, ale mogłaby coś mi... sama nie wiem. Poradzić. Ale w tej sytuacji chyba nie ma sensu tu dłużej zostawać.
Uśmiechnęła się do Claude. Dziękuję ci.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Lynette
|
Wysłany:
Śro 12:00, 26 Maj 2010 |
|
|
Dołączył: 05 Mar 2010
Posty: 428 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Lynn obracając nerwowo w dłoniach jedną z zawieszek bransoletki pchnęła drzwi do przychodni. Już od progu przywitał ją dochodzący z jednaj z sal mdły zapach. Kobieta odruchowo przycisnęła dłoń do twarzy, czekając aż natura zrobi swoje i zapach przestanie być dla niej wyczuwalnym.
- Ann - powiedziała, nie siląc się na krzyk. W cichym, niewielkim budynku jej głos i tak był słyszalny, a nie chciała budzić ewentualnych chorych.
Nie doczekawszy się odpowiedzi przeszła do głównej sali.
Jeśli on będzie przytomny, to po prostu poproszę Annę na zewnątrz.
W środku zastała tylko (nie licząc osób na łóżkach) Jen rozmawiającą z jedną z mieszkanek wioski.
Jak ona miała na imię? Zaraz... Claude? Chyba tak.
- Cześć, nie chcę przeszkadzać. Szukam Ann - zwróciła się do kobiet, starając nie patrzeć ani na pojękującego na łóżku Curtsia, ani na martwe ciało Azjaty.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Śro 13:01, 26 Maj 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Skinęła głową. Sama chciała jak najszybciej wyjść z tego pokoju, przywodzącego na myśl trupiarnię. Gdy się odwróciła, w drzwiach stanęła Lynette. Claude przekrzywiła lekko głowę, przypatrując się kobiecie. Kojarzyła ją, przede wszystkim z samochodu, którym razem jechały na lotnisko, ale nie miała okazji z nią porozmawiać dłużej. Lynette wglądała na spiętą i zdecydowanie unikała rozglądania się na boki.
- Niestety Ann tutaj nie ma. - odparła. Jęki Curtisa zwróciły jej uwagę. - Ale może powinna być. Zaopiekować się...
Urwała, wzruszając lekko ramionami. Odkąd poznała imię "wioskowego mordercy", a wcześniej troszkę się nim zajęła, nabrał dla niej bardziej ludzkich rysów. Zaczął funkcjonować w jej świadomości już nie jako niezidentyfikowane zagrożenie, ale jako osoba. I to w dodatku cierpiąca. Wzbudzał w niej po prostu litość. Uciekła wzrokiem w bok. Wydawało jej się, że Lynette dziwnie na nią patrzy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
 |