|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Czw 14:20, 07 Kwi 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Dzień 25.
Słońce nieśmiało wyjrzało zza horyzontu, przebijając się przez chmury, które zasnuwały niebo w dość nieznacznym stopniu. Dzień zapowiadał się pogodnie i spokojnie. A jednak wszyscy czuli narastający niepokój.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Nie 10:58, 17 Kwi 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Poranek przeciągał się leniwie i spokojnie, a południowe godziny nadeszły niezauważalnie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Czw 21:27, 21 Kwi 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Słońce chyliło się ku zachodowi, mrok pochłaniał Wyspę stopniowo i konsekwentnie. Dżungla mruczała cicho, obserwowała. Lepkimi mackami strachu dosięgała niemal każdego, wzbudzała niepokój. A wszystko to kontrastowało z bezchmurnym niebem, które było usiane milionami gwiazd, a przez środek przebiegała jasna smuga Drogi Mlecznej.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Czw 19:18, 05 Maj 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
26. dzień
Ciemność ustępowała porannym promieniom słońca. Już od wschodu było duszno, jasnym było, że do południa temperatura stanie się nieznośna. Dżungla ucichła, a mieszkańcy na chwilę pozbyli się upiornego niepokoju.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Jenefer Johnson Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Pon 23:14, 09 Maj 2011 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 723 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn
|
Po wczorajszej kłótni w pubie była wściekła na cały świat. Noc i sen nie poprawiły jej nastroju, wstała z miną jak gradowa chmura i stwierdziła, że nie wszystko jest jej jedno, jak ludzie z RS na nią patrzą, o co ją oskarżają i co o niej myślą. Zawsze starała się być w centrum uwagi i przeważnie jej się to udawało. Była lubiana, kręciła się w wianuszku koleżanek i "psiapsiółek", a tymczasem tutaj, na wyspie...? Jedynie z Claude łapała wspólny język. Czasem ta samotność jej przeszkadzała. Nawet bardzo. A z drugiej strony? Ech, nastrój tego ranka sprawiał, że miała ochotę, by wszyscy dali jej święty spokój.
Wzięła prysznic, poświęciła dłuższą chwilę na podziwianie profilu swojego brzucha w lustrze (w zasadzie, jakby ktoś nie wiedział, to mógłby się nawet nie domyślić...) i klaszcząc mokrymi stopami, kapiąc wodą z niedokładnie wytartych włosów, z ręcznikiem narzuconym jedynie na ramiona, przedefilowała przez pusty salon do swojej sypialni. Trzasnęła drzwiami tak jakby chciała, żeby wypadły z futryny i nago siadła na łóżku. Z niechęcią spojrzała na wpadające przez okno promienie słoneczne, zalewające pomieszczenie złotym blaskiem i ciepłem i zwiastujące upalny dzień, w ramach milczącego protestu założyła ciemne okulary i westchnęła cicho.
W swoich ubraniach znalazła skąpy, dwuczęściowy, różowy strój kąpielowy i krótką, plisowaną spódniczkę w szkocką kratę i założyła wszystko na siebie. Całości stroju dopełniły nieśmiertelne adidasy i przypinany na rzep futerał na iPoda.
Dzisiaj proszę mi nie wchodzić w drogę, bo mogę gardło przegryźć. Najchętniej Rayowi.
Wcisnęła słuchawki w uszy i włączyła odtwarzanie.
"Uh, uh, some deep shit, uh, uh
Momma please stop cryin', I can't stand the sound
Your pain is painful and its tearin' me down
I hear glasses breakin as I sit up in my bed
I told dad you didn’t mean those nasty things you said..."
Pokiwała z zadowoleniem głową i podkręciła głośność. To była piosenka w klimacie na jej dzisiejszy nastrój. Rozejrzała się po pokoju, w dłoń chwyciła małą torebkę z pistoletem Curtisa i ruszyła do wyjścia.
"In our family portrait, we look pretty happy
Let's play pretend, let's act like it comes naturally
I don't wanna have to split the holidays
I don't want two addresses
I don't want a step-brother anyways
And I don't want my mom to have to change her last name"
[placyk]
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Jenefer Johnson dnia Pon 23:20, 09 Maj 2011, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Sob 22:36, 14 Maj 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
[b]Słońce wspięło się wysoko nad horyzontem. Południe przyniosło ze sobą jeszcze wyższą temperaturę.[/b
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Jenefer Johnson Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Nie 14:06, 22 Maj 2011 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 723 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn
|
Jak gradowa burza wpadła do domu, niesione w dłoni rzeczy zostawiła na stole w salonie i skierowała się prosto do łazienki. Na widok swojego odbicia w lustrze aż jęknęła. Nie było co prawda aż tak źle jak się obawiała, ale nie mogła wybaczyć sobie własnej głupoty. To, że nie wysmarowała się olejkiem do opalania to jedno. Ale to, żeby zasnąć na słońcu?
Durna blondi... nic dodać nic ująć...
Otworzyła apteczkę i przeryła jej zawartość nie przejmując się paroma pudełkami z lekarstwami które spadły na podłogę. W końcu znalazła to, czego szukała - pudełko maści na oparzenia. Stojąc przed lustrem nałożyła sobie grubą warstwę na czoło, nos i policzki, po czym wróciła do salonu, uwaliła się na kanapie i burcząc pod nosem epitety na własny temat zaczęła smarować zaczerwienione miejsca na brzuchu i dekolcie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Maja Donowan Templers
|
Wysłany:
Nie 16:01, 22 Maj 2011 |
|
|
Dołączył: 26 Paź 2010
Posty: 217 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wchodząc na werandę za Edwardsem, czuła jak nogi zaczynają odmawiać jej posłuszeństwa. Wyraźnie się denerwowała. Co jeśli blondyna zatrzyma tu Petera? - przygryzała wargę. - Co jeśli zechce zatrzymać mnie? Na przykład jako kartę przetargową... Teraz, kiedy była zdecydowana wrócić do siebie bez względu na wszystko, miasteczko obcych stało się - cóż - jeszcze bardziej obce. W oczach dziewczyny Peter wydawał się bardziej zdecydowany. Zanim wszedł do domku, złapała go za dłoń i ścisnęła. Chciała powiedzieć, żeby został z nią bez względu na wszystko, że może jej ufać, ale ostatecznie stwierdziła, że brzmiałoby to, jak manipulacja. Westchnęła niezauważalnie i wstrzymała powietrze, gdy Peter pukał do drzwi. Stanęła lekko za nim, jakby Jenefer (albo ktokolwiek inny) po otwarciu drzwi miała rzucić się na gości z nożem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Jenefer Johnson Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Pon 6:09, 23 Maj 2011 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 723 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn
|
Pukanie do drzwi zaskoczyło ją do tego stopnia, że na chwilę zastygła bez ruchu, a nabierana na dłoń porcja maści, którą właśnie miała rozsmarować na udzie, chlapnęła na podłogę. Pukanie do drzwi jej domu było zjawiskiem nieczęstym, bo i któż mógłby pukać? Domownicy tego nie robili, Claude też raczej nie... Jacob? No, ten wymagał pukania do drzwi swojego domku i mało brakowało aby wymagał także anonsowania się przez kamerdynera, ale nie wyglądał na takiego, który wchodząc do innych zachowywałby się podobnie. Musiał być to zatem ktoś inny. A zatem ktoś nie zwiastujący miłej pogawędki... Przed oczami mignęła jej na chwilę twarz Raya i humor Jen natychmiast jeszcze bardziej się pogorszył.
Uświadomiła sobie, że od pukania minęła już chwila. Pukanie się nie powtórzyło, więc albo ten "ktoś" już sobie poszedł, albo nie miał aż tak negatywnych względem dziewczyny zamiarów i wciąż grzecznie czekał na werandzie.
- Otwarte, można wejść! - krzyknęła w kierunku drzwi, nabierając na dłoń nową porcję maści i z lekkim westchnieniem rozsmarowując ją cienką warstwą na udzie.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Jenefer Johnson dnia Pon 6:10, 23 Maj 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Wto 20:57, 24 Maj 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wydawało się, że słońce nigdy nie zajdzie. Uparcie tkwiło na nieboskłonie. W końcu powoli zaczęło opadać w stronę horyzontu, by zniknąć za jego linią. Wieczorne niebo jarzyło się nienaturalną czerwienią, nocne – milionami gwiazd.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Maja Donowan Templers
|
Wysłany:
Śro 7:34, 25 Maj 2011 |
|
|
Dołączył: 26 Paź 2010
Posty: 217 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Maja była zła. Zaczynało się ściemniać, a oni nawet nie zdążyli wejść do dżungli. Wszystko trwało zdecydowanie za długo i Mai się wydawało, że im więcej czasu zabieram im wyruszenie, tym mniej prawdopodobne się staje. Z mocno zaciśniętymi ustami siedziała na sofie obok Petera. Nie odezwała się ani słowem, gdy Peter "ostrzegał" Jenefer. Poza tym była pewna, że zaraz zacznie się tłumaczyć, a blondynka pytać. Tego najbardziej się obawiała, bo rozmowa mogła zmienić zdanie chłopaka. Odwróciła wzrok od kobiety, udała zainteresowaną zachodzącym słońcem. Tak dużo czasu stracili... Dyskretnie położyła dłoń na kolanie Petera. Chciała mu przypomnieć, uświadomić, że ciągle tam jest. Chciała być ważniejsza niż to, co powie Jenefer.
Ale niezależnie od tego, jak bardzo by tego chciała - nie umiała przewidzieć przebiegu rozmowy.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Maja Donowan dnia Śro 7:37, 25 Maj 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
Peter Edwards Zakładnik
|
Wysłany:
Sob 21:51, 28 Maj 2011 |
|
|
Dołączył: 09 Mar 2010
Posty: 591 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 1/5
|
Było tak jak Peter przewidywał. Ich spotkanie nie było ożywione, miał wrażenie że rozmawiali na przymus, sztucznie tak jak zupełnie obcy sobie ludzie. Wymiana uprzejmości, kwestia pogody i inne mało ważne tematy, zanim chłopak postanowił przejść do konkretów. Miał problem z rozpoczęciem zdania, ale gdy już zaczął, było mu łatwiej się wysłowić. W paru zdaniach przestrzegł Jenny przed Coffmanem, a nie chcąc kontynuować jego tematu postanowił przekazać blondynce teczkę Curtisa. Rzeczy jego i Majki spakowane w plecaki leżały obok kanapy na której siedzieli, gotowe do podniesienia i przeniesienia w dowolne miejsce na wyspie. Było jasne że chcą prysnąć i wszyscy troje do tej pory nic na ten temat nie powiedzieli.
- Mam teczkę Curtisa. Zdołałem ją odratować ze wszystkich które mam nadzieję spłonęły. Jeśli jest w tej teczce odpowiedź dlaczego pozwolili szaleńcowi lecieć razem z nami, to mam nadzieję że coś nam to wyjaśni sprawę projektu. Chciałbym - jeśli mogę was obie zostawić na chwilę same bez obaw że się uszkodzicie - do niej zajrzeć. Potem Ci ją zostawię...
Poczuł na swoim kolanie dłoń Majki, chwilowo ją nakrywając swoją. Dostrzegł na twarzy Jenefer złość gdy to zauważyła, ale fakt że tego nie skomentowała przyjął na plus.
- Za chwilę wracam.
Peter pospiesznie wstał i udał się do łazienki. Miał zupełnie inny cel niż znalezienie w środku informacji jakichkolwiek. Czuł że przy Majce nie mógł otwarcie powiedzieć Jenny o zamiarach obcych względem wioski. Nie mógł jej wydać, bo zależało mu na niej, zdążył się przyzwyczaić do jej obecności wokół siebie. Dlatego właśnie udał się do łazienki, aby znaleźć tam jedyny kosmetyk nadający się do pisania na papierze. Szminka stała na jednej z półek, a zaraz potem posłużyła mu jako kredka, którą na samym końcu teczki na czystym papierze wypisał najważniejsze ostrzeżenie.
"TAMCI chcą zlikwidować całą naszą wioskę. Uciekajcie stąd. Będziemy pewnie gdzieś na plaży, choć rozważamy płynąć na drugą wyspę. Uważajcie na siebie i nie róbcie głupich rzeczy. Błagam.
Peter.
PS: Nie dam jej nikomu skrzywdzić, ona nie jest zła. "
Uznał że to wystarczy. Otworzył teczkę gdzieś w środku ale zrezygnował z poznawania jej wnętrza. Z westchnięciem zamknął teczkę i podszedł do drzwi, chcąc się zorientować, czy dziewczyny jeszcze się nie pozabijały. Otworzył drzwi i wyszedł. Wszystko to zajęło mu dosłownie pięć minut. Pięć minut które sprawiły, że Peter czuł winę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Jenefer Johnson Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Nie 14:00, 29 Maj 2011 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 723 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn
|
Uśmiechnęła się na widok wchodzącego Petera. Po wczorajszym zebraniu w pubie chciała z nim pogadać, jednak zniknął jej z oczu zbyt szybko. Teraz pojawiała się okazja na szczerą rozmowę i wyjaśnienie wszelkich wątpliwości. To znaczy mogłaby się pojawić, gdyby nie towarzysząca Peterowi Ruda. Majka była sztywna jakby połknęła kawał kija, siedziała na sofie obok Petera i przez cały czas nie odezwała się niemal słowem. Peter też zachowywał się sztucznie - przynajmniej dopóki nie zaczął mówić na temat Coffmana i przestrzegać przed jego powrotem.
Jen siedziała wpatrując się rozszerzonymi oczyma w Petera i słuchając rewelacji w milczeniu. Tajemnicza teczka z danymi o przeszłości Curtisa kusiła. Jen zajrzała na chwilę do środka, zanim Peter zabrał ją ze sobą do toalety, zostawiając Majkę i Jen same. Zdjęcia, notatki, raporty… Kto to przygotował? Dlaczego? I kiedy? Czy ich wybór do White Raven faktycznie był przypadkowy? Sam fakt istnienia takich „teczek” oznaczał, że byli przez jakiś czas śledzeni. Sprawdzani. Prześwietlani… Przyszła jej do głowy jeszcze jedna myśl - jeśli były tam teczki wszystkich mieszkańców osady, to musiała być tam także teczka o Jenefer. A jej przeszłość z pewnością nie była czymś, co chciałaby pokazać innym.
Dostrzegła bliskość między Peterem a Majką. Nie akceptowała tego. Nie dlatego, że była zazdrosna, ale dlatego, że Peter otaczał dziewczynę jakimś szczelnym kokonem tajemnicy i kłamstwa. Odsuwał ją od wszystkich, odsuwając jednocześnie i siebie. Dlaczego to robisz, Peter? Czym ci się naraziłam? Co zrobiłam takiego, że nie zasługuję na twoje zaufanie? Przypomniała sobie wspólny lot na Wyspę, podczas którego siedziała przecież właśnie obok Petera.
Chłopak zniknął w toalecie, a atmosfera w salonie zrobiła się jeszcze bardziej sztuczna i napięta.
- Więc… dobrze wydawało mi się, że nie widziałam cię na pokładzie samolotu? Że nie jesteś jedną z nas? - Ciszę przerwała Jenefer, wpatrując się przenikliwym spojrzeniem w Majkę. - Nie wydaje ci się, że byłoby łatwiej, gdybyś powiedziała o tym wcześniej? Że moglibyśmy uniknąć czegoś takiego, jak przy drewutni? - mimowolnie dotknęła dłonią gojącego się rozcięcia na wardze. - Albo wczoraj w pubie?
Wstała i zrobiła parę kroków po pokoju, nie przejmując się zbytnio, że wciąż paraduje w stroju kąpielowym, a na twarzy wciąż ma placki kremu.
- Majka - odezwała się do dziewczyny chyba pierwszy raz po imieniu. - Ty… znasz tego… tego Coffmana? Dlaczego on tak postępuje? Dlaczego jest taki agresywny? Czego od nas chce? Może jak mu damy to coś, czego on chce, to sobie po prostu pójdzie?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Maja Donowan Templers
|
Wysłany:
Nie 18:22, 29 Maj 2011 |
|
|
Dołączył: 26 Paź 2010
Posty: 217 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Na wyjście Petera zareagowała lekkim drgnięciem. I zaskoczeniem. W głowie od razu pojawiły się wątpliwości. Bo po co wychodzić do łazienki, żeby obejrzeć teczkę jakiegoś Curtisa? Przecież mógł to zrobić w salonie. I tak zamierzał przekazać papiery Jenefer. Wiec o co w tym wszystkim chodziło? Nie miała czasu się nad tym zastanawiać, bo blondynka - zgodnie z oczekiwaniami - zaczęła zadawać pytania. Z tym, że nie robiła żadnych podchodów. Od razu przeszła dorzeczy, od razu zaatakowała. Majka na początku chciała iść w zaparte, trzymać się wersji ustalonej przez Petera. Tylko że teraz nie miało to większego znaczenia. Poza tym była zmęczona.
- Myślisz, że to takie proste? - zdecydowała się na śmiały wzrok. - Nie zostałam tu przysłana. Nie mam żadnych rozkazów. Ja uciekam, bo nasz lider prawdopodobnie będzie chciał boleśnie przetrzepać mi skórę za niesubordynację. I gdzie trafiam? - rozgadała się na dobre. - Do zastraszonej grupki ludzi, która najchętniej znalazłaby sobie kozła ofiarnego za to, co się dzieje wokół nich. Jestem obca. O tak, z pewnością przywitalibyście mnie ciepłą strawą i lanym miodem. - ironizowała.
Zamilkła nagle. Musiała się wygadać, bo wszystkie kłamstwa ciążyły jej na duchu. Jednak czuła, że powiedziała za dużo.
- Nie mam o niczym pojęcia. - zakończyła dość wrogo. - Coffman wykonuje rozkazy Linusa. A Linus najwyraźniej z jakiegoś powodu was nie lubi.
I nie, nawet jeśli dalibyście im to, czego chcą, nie poszliby sobie ot tak po prostu. Bo jeśli moi tu przyjdą... sądząc po Coffmanie... będzie zwyczajnie po was.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Jenefer Johnson Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Nie 22:36, 29 Maj 2011 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 723 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn
|
W pierwszej chwili miała ochotę podbiec do Majki i strzelić ją na odlew w ten rudy łeb. Tak po prostu, za bezczelne zachowanie. Ale już po chwili, gdy spojrzała na dziewczynę z dystansu, odpuściła jej. Jak ja bym się czuła w takiej sytuacji? Sama, otoczona obcymi ludźmi?
- Nie jest tak źle... - mruknęła. - John Robertson pojawił się w naszej osadzie zupełnie niespodziewanie, a mimo wszystko ma tu przyjaciół. Nie wszystkich, ale... - przypomniała sobie jego zamknięcie w drewutni i to, jak ją potraktowano, gdy chciała mu dostarczyć kanapki. - A ty co? kłamstwa i matactwa przyjaciół nie przysparzają...
Stanęła przy oknie, splotła ręce na piersi i wpatrzyła się w Majkę.
- Ten Linus... to wasz lider, tak? Przywódca? A można wiedzieć czemu uciekłaś z twojej wyspy? Co zrobiłaś tak strasznego, że musiałaś zniknąć?
Machnęła ręką lekceważąco, odcinając się od sytuacji. Objęła dłońmi ramiona, jakby nagle zrobiło jej się zimno. Zerknęła w kierunku swojej sypialni ale nie chciała iść po ubrania bojąc się, że w międzyczasie Majka i Peter wyparują z jej domku.
- Gdzie zamierzacie się udać? - skinęła głową w kierunku zapakowanych bagaży stojących obok sofy. - Płyniecie z powrotem na twoją wyspę?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Jenefer Johnson dnia Nie 22:46, 29 Maj 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|