www.rasshamra.fora.pl - witaj! Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości.
Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna                    FAQ
                Szukaj
             Użytkownicy
          Grupy
       Galerie
    Rejestracja
Zaloguj
Mieszkanie - Jacob, Robert, Debbie, Annabell
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 30, 31, 32, 33  Następny  
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna -> Miasteczko Ras-Shamra
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Robert
PostWysłany: Nie 22:04, 28 Sie 2011


Dołączył: 06 Mar 2010

Posty: 326
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt

Egzorcyzm. To brzmi nawet mądrze. Ba, to nawet możę być mądre.

- No dobra, myślę że te całe egzorcyzmy to może być nie najgłupszy pomysł - powiedział powoli, jakby nie będąc pewnym swoich słów. - Niech będzie, pokażę ci teczkę. Tylko zaczekaj chwilkę, ukryłem ją, by przypadkiem nikt jej nie ukradł. A ty raczej nie masz takiego zamiaru...

***

Po chwili Robert wrócił z teczką. Szybko znalazł odpowiednie kartki, dotyczące posągu i pokazał je Hankowi.

- Hmh, ty znasz się na duchach jakoś bardziej? Jesteś zawodowym... Jeśli tak to można powiedzieć, egzorcystą?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Hendrick Cornwell
PostWysłany: Pon 11:07, 29 Sie 2011


Dołączył: 29 Cze 2011

Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Uśmiechnął się.
- Nie, nie mam zamiaru czegokolwiek Ci kraść Robercie.
Zaczytał się w pożółkłych kartkach, zapisanych informacjami o posągu. Ogólniki były niewiele mówiące, oprócz tej jednej wskazówki, napisanej w sposób zwykły, ale jednocześnie tak krzykliwy, że nie dający się pominąć.
- Charaktery pisma różnią się. Reszta tych informacji też jest opisana przez tę samą rękę?
Przejechał palcami po papierze, sprawdzając jego powierzchnię. W zasadzie to bez przyczyny. Nawet nie myślał o prowokacji zjawy, nie był jeszcze na to odpowiednio przygotowany.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Pon 14:04, 29 Sie 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

W momencie, gdy opuszki palców Hanka dotknęły napisu na marginesie, przeszyła go - niczym elektryczna iskra - fala znajomego chłodu. Obraz pokoju, Roberta i trzymanej w dłoni karty zamarł się, zamazał, by po chwili stać się mrocznym obrazem umieszczonego w dżungli, ciemnego posągu przedstawiającego kobiecą postać.



Zniknął niemal tak szybko, jak się pojawił, zastąpiony obrazem znajomej już kartki papieru z opisem posągu i dłoni wyskrobującej czerwonym atramentem przy użyciu zaostrzonego patyka na jej marginesie napis: "Ona czerpie siłę z tego posągu. Gdyby udało się go zniszczyć, Ona i Jej moc zostałaby rozproszona!"

Ten obraz również zniknął w mgnieniu oka, nim Hank zdążył zrozumieć, że tym czerwonym atramentem była krew...

Całe zjawisko trwało może pół sekundy, może sekundę. Potem wszystko zniknęło i w zasięgu wzroku księdza pojawił się na powrót Robert, wnętrze domu i trzymana w dłoni kartka. Ta sama, którą widział w swojej "wizji".


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Game Master dnia Pon 14:06, 29 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Hendrick Cornwell
PostWysłany: Wto 9:58, 30 Sie 2011


Dołączył: 29 Cze 2011

Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Jak śmiesz!
Przeleciało mu przez myśl, nie pociągając niczego za sobą, choć miał ochotę wydać mentalny rozkaz upiornej kobiecie. Gdyby nie iskra chłodu, uznałby to za omam, może za wizję zesłaną od Boga. Jednakże tak nie było, poczuł znajomy chłód. Hank odłożył kartkę na stół i wpatrywał się w nią uporczywie przez chwilę.
- Tak Robercie. Jestem że tak to ujmę, zawodowym egzorcystą. Choć bardziej z powołania. Nie traktuję tego jako zawodu, bardziej jako misję do spełnienia. Ty znalazłeś te dokumenty Robercie? Gdzie były?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Hendrick Cornwell dnia Wto 9:58, 30 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Robert
PostWysłany: Wto 12:35, 30 Sie 2011


Dołączył: 06 Mar 2010

Posty: 326
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt

- Tak, wszystkie informacje oprócz tych dopisków oraz tego - wskazał na napis na marginesie innej strony "Potępiacie to, czego nie rozumiecie" - a także tego - wskazał na kolejnej stronie na zdanie po łacinie - są napisane przez jedną osobę.

Nagle ku zdziwieniu Roberta Hank odłożył energicznie kartkę na stolik. Po chwili milczenia wrócił jednak do siebie i znowu zaczął pytać, więc i Robert nie rozpamiętywał dłużej tego zdarzenia.

- Znalazłem je w chatce na zachód stąd. To chyba było, jakby to powiedzieć, jej terytorium. I był tam... Był tam jeszcze jeden duch, dorosłego mężczyzny. Ale on był dobry, gdyby nie on nie wiem, czy wróciłbym stamtąd. I pewnie w ogóle bym tam nie poszedł - po chwili milczenia wyjął kartkę, na której oprócz jakiś naukowych opisów były także wspomnienia o Stanleyu Jonesie, głównym naukowcu. - Ten mężczyzna, czy też raczej nazwał tą drugą zjawę Sarą. tak nazywała się córka głównego naukowca tutaj. Sara Jones.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Hendrick Cornwell
PostWysłany: Śro 10:17, 31 Sie 2011


Dołączył: 29 Cze 2011

Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Hank myślał bardzo intensywnie nad tym, co powiedział mu Robert.
- To się nie trzyma kupy. Posąg znajduje się na wschodzie i jego zniszczenie spowoduje, że widmo opadnie z sił. Ty zaś mówisz, że na zachodzie jest jej terytorium... Jeśli więc spojrzeć by na to z jej strony, jej terytorium powinno znaleźć się na wschodzie, przy posągu z którego rzekomo czerpie siłę. Ta kobieta jest tutaj uwięziona od dawna, musi więc wiedzieć że zniszczenie posągu jej zagraża, dlaczego więc go nie pilnuje? Bo tak to wygląda. Z tych dokumentów wynika, że pierwszy projekt był przy posągu wielokrotnie i nikomu nic nie groziło z jej strony.
Po chwili ciszy, kontynuował.
- Mała Sara Jones. Biedne małe dziecko. Stanley był głupcem, przypływając ze swoim dzieckiem tutaj. Zanim wyruszymy, muszę jeszcze odprawić pogrzeb. Pilot z samolotu, Andy... pewnie dalej tam leży. Macie tutaj jakiś cmentarz?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Robert
PostWysłany: Śro 17:56, 31 Sie 2011


Dołączył: 06 Mar 2010

Posty: 326
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt

Robert nie chciał uwierzyć w teorię Hanka, według której posąg wcale nie jest źródłem energii, ale musiał przyznać, że jego argumentacja jest dość logiczna. Nie powiedział jednak nic i po chwili milczenia Hank kontynuował rozmowę zmieniając temat.

- Tak, z taką ilością śmierci ciężko byłoby bez cmentarza. Znajduje się w głębi dżungli, za domkiem o numerze dwunastym.

Jakby przez brak patrzenia na cmentarz ludzie mieliby zapomnieć o tym wszystkim...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Hendrick Cornwell
PostWysłany: Śro 19:00, 31 Sie 2011


Dołączył: 29 Cze 2011

Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

- Bo oczywiście nie masz nic przeciwko, abym wyruszył z wami? - zapytał Hank, wpatrując się przelotnie w oczy mężczyzny.
- To dobrze, że ktoś pomyślał o cmentarzu. Widzę że z Twoją ręką nie mogę zbytnio liczyć na pomoc w przeniesieniu zwłok? Do kogo najprędzej mogę udać się w tej sprawie? Wiem że Eric zajmował się sprawami pochówku ale teraz...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Robert
PostWysłany: Śro 21:20, 31 Sie 2011


Dołączył: 06 Mar 2010

Posty: 326
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt

- Hm, jeśli Claude się zgodzi to myślę, że możesz iść z nami - powiedział po krótkiej chwili zastanawiania się.

Claude chyba też się zgodzi, że będzie dobrze mieć kogoś, kto zna się na sprawie lepiej niż my... Chociaż, kto tam wie, co myślą kobiety...

- Nie wiem, na pierwszym pogrzebie byli wszyscy, przy następnych nikt nie chciał mieć z tym nic wspólnego. Ale ktoś pochował też ciała Ray'a i jego towarzysza, których też zabito, zanim tamta dwójka udała się do przychodni. Może tamte osoby ci pomogą?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Claude Beaumarchais
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Czw 0:36, 01 Wrz 2011


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 896
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Zatrzasnęła za sobą drzwi mocniej, niż chciała. Spakowany plecak nadal leżał na sofie w salonie niczym porzucone zwłoki. Claude skrzywiła się na to porównanie, zwłaszcza że właśnie po niego sięgała. Zanim dłoń dotarła do ramienia plecaka, dostrzegła w kuchni dwóch mężczyzn. Roberta i... Hanka. Zmarszczyła brwi. Co on tu robi? Wparowała do kuchni, z głuchym klapnięciem odłożyła apteczkę na stół, po czym splotła na piersiach dłonie.

- Kontrolna wizyta duszpasterska?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Hendrick Cornwell
PostWysłany: Czw 10:06, 01 Wrz 2011


Dołączył: 29 Cze 2011

Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

- Ray nie żyje?
Pytanie zadał jak Claude wchodziła do domu, trzaskając przy tym drzwiami.
- To źle. A Hugh Morris, ojciec małej Sophie?
Kobieta demonstracyjnie odłożyła apteczkę na stół, czym przykuła uwagę księdza.
- Nie. Przygotowania na wycieczkę w dżunglę i pogrzeb.
Odrzekł spokojnie, jakby nie było w tym nic, co mogłoby budzić kontrowersje i spory. Przynajmniej z jego punktu widzenia.
- Wyszłaś z przychodni bardzo szybko, Claude. Nie zdążyłem więc wyjaśnić Ci czegokolwiek, o ile w ogóle byłaś zainteresowana słuchaniem. A mówiąc szczerze, wyglądało na to, że nie jesteś ze względu na sprawy, jakie zaszły pomiędzy Tobą a Ericiem, a za które ja, nie jestem odpowiedzialny.
Hank napił się łyka kawy, odkładając filiżankę na stół i spoglądając w zaszklone oczy kobiety.
- Dziękuję za kawę Robercie. - zwrócił się ponownie w stronę rozzłoszczonej kobiety - Trudne czasy? - zapytał cicho, spokojnie.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Czw 10:32, 01 Wrz 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Hank patrzył przez okno na szarzejącą wyspę. Doskonale zdawał sobie sprawę, że wyruszanie po nocy nie byłoby dobrym pomysłem. Przekonał więc pozostałych, by wyruszyli rano. Teraz natomiast ważniejszą kwestią było pochowanie Andy’ego.

Noc leniwie ogarniała wyspę, która w dalszym ciągu wydawała się naturalna i spokojna. Rozgwieżdżone niebo urzekłoby niejednego. Mimo wszystko mieszkańcy nie mogli odpędzić się od myśli, że jest w tym jakaś pułapka.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Hendrick Cornwell
PostWysłany: Czw 12:35, 01 Wrz 2011


Dołączył: 29 Cze 2011

Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Atmosfera nieco rozluźniła się, choć nie doszło do wchodzenia w szczegóły. We trójkę historię jego związku z White Reaven postanowili odłożyć na drogę w poszukiwaniu posągu, choć Hank, chciał udać się do zachodniej części dżungli. Podejrzewał, że jeśli jest cokolwiek w stanie zdziałać, to właśnie tam, a nie na wschodzie. Niemniej jednak udało się mu odłożyć wymarsz w dżunglę na ranek, a do tego czasu powinien uporać się z pogrzebem.
- Do zobaczenia rano, zatem.
Po czym wyszedł, zamykając za sobą cicho drzwi.

[Placyk]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Claude Beaumarchais
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Czw 12:36, 01 Wrz 2011


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 896
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Palce poruszały się nerwowo. Claude starała się skupić całą uwagę na ich rytmie, by nie stracić nad sobą kontroli. Najpierw konflikt w przychodni, potem zupełnie wysysająca energię i życie sytuacja w pubie, a teraz jeszcze Hank zachowywał się jak jej ojciec. Nie wytykał nietaktownego zachowania, mówił łagodnie, pozwalając, by sama sobie to uświadomiła. Wyszłaś bardzo szybko. - przedrzeźniała Cornwella w myślach. - Wyglądałaś, jakbyś nie miała ochoty słuchać. Chciałem wyjaśnić. Wydęła usta. Pieprz się. Miała to wszystko na końcu języka. Nie byłoby to ani trochę uprzejme, ale przynajmniej mogłaby się wyładować... Kolejny raz zdusiła w sobie emocje. Przyłożyła tylko dłoń do czoła, a na jej twarzy pojawił się wyraz totalnej rezygnacji.

- Można powiedzieć, że trudne. - odparła cicho.

Hank nalegał, by sprawę posągu odłożyć i Claude po marudzeniu i kręceniu nosem przystała na tę propozycję. W końcu duchowny miał rację. Bezpieczniej było wyruszyć rano. Jednak co do pochówku odmówiła uczestnictwa. Patrzenie na śmierć, wizyta na cmentarzu... Nie, to byłoby o wiele za dużo, jak na dzisiaj. Tym bardziej, że już teraz miała dość. Pokręciła przecząco głową.

- Nie jestem w stanie wam pomóc. - powiedziała po prostu.

Hank chyba nawet tego nie oczekiwał. W oczach miał zdecydowanie, chciał po prostu wszystko załatwić. Więc skinęła mu głową na pożegnanie, a gdy wyszedł, zwróciła wzrok w stronę Roberta.

- Po co w ogóle Cornwell tu przyszedł?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Claude Beaumarchais dnia Czw 12:39, 01 Wrz 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Claude Beaumarchais
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Czw 17:13, 01 Wrz 2011


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 896
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Nie skomentowała odpowiedzi. Jakiekolwiek siły do kolejnej dyskusji zwyczajnie nie wchodziły w grę. Miała ochotę już tylko rzucić się na łóżko. Przespać wszystko to, co wydarzyło się na wyspie. Przespać to, co miało się wydarzyć, aż do momentu przybycia ratunku. Przespać złe chwile, aż do powrotu w rodzinne strony. Pomyślała o przyjaciołach i rodzinie, a mimo wszystko zrobiło jej się smutno. Nigdy nie zrozumieją, co spotkało Claude, gdy uczestniczyła w projekcie. Z pewnością również jej nie uwierzą. Cokolwiek się stanie, zostanie ze swoimi doświadczeniami sama. Pokręciła głową, ale złe myśli nadal tam tkwiły.

- Muszę zebrać swoje rzeczy. - powiedziała ni to do siebie, ni to do Roberta.

Potem, stojąc na środku pokoju Jacoba, czuła jak zaciska jej się żołądek. Stres, żal i smutek utworzyły bolesny supeł na wnętrznościach. Miała wrażenie, że zaraz zwymiotuje. A mimo to wolnymi, somnambulicznymi ruchami, zaczęła porządkować swoje rzeczy, układać je kupki. Drgnęła, gdy rozległo się walenie do drzwi. Znieruchomiała na chwilę. Co do diabła? Rzuciła na łóżko składaną właśnie bluzkę, po czym ruszyła w stronę drzwi frontowych, zastanawiając się, kto mógł ją nachodzić. Na pewno nie myślała o Jacobie, on przecież, by nie pukał... A jednak. Kiedy otworzyła drzwi zobaczyła Jacoba Uppera. Stała przez chwilę patrząc ze zdziwieniem na mężczyznę. Czego mogła się spodziewać? Przywarła do drzwi, dając do zrozumienia, żeby wszedł, wyglądało to trochę, jakby się do nich przytulała.

- Daj spokój... - powiedziała cicho, uciekając wzrokiem w podłogę. - Nie musisz pukać. To przecież twoje miejsce.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna -> Miasteczko Ras-Shamra Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 30, 31, 32, 33  Następny
Strona 31 z 33

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach



fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo


Programosy
Regulamin