www.rasshamra.fora.pl - witaj! Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości.
Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna                    FAQ
                Szukaj
             Użytkownicy
          Grupy
       Galerie
    Rejestracja
Zaloguj
Mieszkanie - Jacob, Robert, Debbie, Annabell
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 29, 30, 31, 32, 33  Następny  
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna -> Miasteczko Ras-Shamra
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Robert
PostWysłany: Sob 18:47, 20 Sie 2011


Dołączył: 06 Mar 2010

Posty: 326
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt

Claude. Nawet nie zauważyłem, kiedy weszła do domku... Muszę się ogarnąć, nie mogę tracić kontaktu ze światem dla jakichś dokumentów.

- Cześć – zaczął mówić. - W sumie to widzieliśmy się już wczoraj, przecież też byłem w przychodni. Wtedy kiedy Jen...

Przerwał. Wiedział, że poruszyłby zły temat. Przez moment stał z otwartymi ustami zastanawiając się co może powiedzieć, ale po chwili je zamknął i wrócił do sprzątania. I tak nigdy nie powiedziałbyś czegoś porządnego, nie w takiej sprawie...

- Miałem obojczyk złamany już trzy razy, tylko zawsze prawy, a nie lewy jak teraz. Jeśli coś miałoby go przemęczyć, to na pewno nie to...

Zamilkł, gdy Claude powiedziała o Jacobie. Chcąc nie chcąc na twarzy pojawiło się zaskoczenie, ale dopiero po chwili zorientował się, co naprawdę jest w tym dziwnego. Jacob wrócił, a Claude... Pyta się mnie, czy go widziałem? Pokłócili się czy co? Zorientował się jednak, że to też może być drażliwy temat. A nigdy nie umiał rozmawiać na takowe.

- Tak, o wiele za dużo - westchnął biorąc kolejny kęs. Jedna bułka przed sprzątaniem ewidentnie nie wystarczyła.

Robert przez chwilę zastanawiał się czy powiedzieć Claude o teczce. Z jednej strony nie widział, by ona mu specjalnie mogła pomóc, jeszcze niedawno ledwo co żyła, ale praktycznie rzecz biorąc tylko ją znał chociaż trochę lepiej. No i Jacoba, ale jakoś nie wydawało mu się, żeby on go polubił.

- Claude… Stało się więcej niż wiesz… Ja, ja chyba odkryłem, jak pokonać tą upiorną dziewczynkę. Sarę.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Claude Beaumarchais
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Sob 22:55, 20 Sie 2011


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 896
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Zignorowała wahania Roberta i jego miny. Nie miała ochoty podejmować tematu i wyjaśniać, co się stało. Nie miała nawet pewności czy stało się cokolwiek. Może jakaś więź tylko jej się uroiła, może chciała, by była. I tylko tyle. Na chwilę przyłożyła dłoń do skroni. Myślenie o Jacobie było w jakiś sposób bolesne. Ocknęła się, gdy Robert zaczął mówić o jakimś rozwiązaniu.

- Jak odkryłeś? - otworzyła szeroko oczy. - Możemy pokonać małą upiorzycę? Jak?!

Przy ostatnim pytaniu uniosła się na dłoniach i przechyliła przez stół w stronę Roberta. Tak, jakby to miało wymusić na nim wyjaśnienia.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Robert
PostWysłany: Sob 23:25, 20 Sie 2011


Dołączył: 06 Mar 2010

Posty: 326
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt

- Znalazłem dokumenty pierwszego White Raven i... Nie, nie pytaj jak to zrobiłem, to zbyt długa historia - wskazał jednocześnie wymownie na swój złamany obojczyk. - Opisywały one wyspę i to co się na niej znajduje. Piszą tam o pewnym posągu. Na marginesie ktoś dopisał, że jego zniszczenie powinno pozbawić ją mocy.

Nie był już pewien czy robi mądrze mówiąc o tym Claude. Ale musiał komuś powiedzieć. Komuś, kto zrozumie sytuację.

- Jak chcesz, mogę ci zaraz ją pokazać, mam wszystko w swoim pokoju - zrobił zachęcając gest.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Claude Beaumarchais
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Nie 0:42, 21 Sie 2011


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 896
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

- Chcę. - zerwała się z krzesła. - Pokaż mi te dokumenty.

Zachowywała się tak, jakby potrzebowała potwierdzenia, chociaż i tak wiedziała, do czego się zobowiąże. W duchu wierzyła, że Robert jej nie okłamał, że mówi prawdę. A tym samym rezultat rozmowy mógł być tylko jeden. Gdy tylko zobaczyła dokumenty, przewertowała je dokładnie. Nie było wątpliwości. Ludzie z pierwszego White Raven, kompani Johna Robertsona, twierdzili, że zniszczenie posągu osłabi Ducha Wyspy.

- W takim razie zróbmy to. - powiedziała z zacięciem. - Niech to wszystko się skończy. - wzięła dokumenty w ręce, by znów je przewertować. - Jest tu coś o położeniu posągu? Znajdziemy go i zniszczymy. Co o tym myślisz?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Robert
PostWysłany: Nie 13:27, 21 Sie 2011


Dołączył: 06 Mar 2010

Posty: 326
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt

- Chodźmy więc do mojego pokoju. - powiedział i wstał z krzesła.

Wziął teczkę, która leżała na łóżku i przeszukał chwilę dokumenty, szukając fragmentu o posągu. Następnym razem powinienem ją schować, a nie zostawiać w takim widocznym miejscu!

- Proszę - podał Claude odpowiednią stronę. - Pisze tylko, że znajduje się on gdzieś na wschód od nas... Znalezienie go może niestety trochę potrwać.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Claude Beaumarchais
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Nie 14:09, 21 Sie 2011


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 896
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

- Mam to gdzieś. - skwitowała. - Tutaj i tak nic nie jest łatwe.

Wzdrygała się przed powrotem do dżungli. Zaledwie dwa dni temu stamtąd wróciła - obolała, wycieńczona, ledwo żywa, z prochami Erica krążącymi w żyłach... Dżungla niszczyła to, co Claude zdołała zbudować. Na myśl o bracie miała odruchy wymiotne, Jacob wyrzucił ją ze swojego świata, a Eric naruszył i tak już kruche zaufanie do człowieka. Do bani. Paradoksalnie to zwiększało determinację dziewczyny. Czymkolwiek był duch wyspy, może właśnie znaleźli odpowiedź, jak się go pozbyć.

- Robercie, martwię się o ciebie. - znacząco skinęła na bark mężczyzny. - Chyba nie powinieneś iść na poszukiwania. Wiesz, że tam będzie niebezpiecznie, a ze złamanym barkiem będziesz łatwym celem. Zastanów się nad tym, proszę.

Sama zabrała się za pakowanie. Odnalazła gdzieś jakiś plecak, podejrzewała że może należeć do Jacoba. Nie bardzo wiedziała, co może zabrać - wiele rzeczy zgubiła przy ostatnim pobycie w dżungli. Teraz musiała zadowolić się bluzą, małą latarką i paroma innymi rzeczami, które znalazła w domku. Potrzebowała jeszcze apteczki.

- Idę do przychodni. - poinformowała Roberta. - Niedługo wrócę.

[placyk]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Robert
PostWysłany: Nie 14:51, 21 Sie 2011


Dołączył: 06 Mar 2010

Posty: 326
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt

- Na pewno nie będę łatwiejszym celem niz ty. Ale to nie zmienia faktu, że nie możemy iść tam sami.

Zatrzymał się. Najlepiej byłoby, gdyby Claude zachęciła do tego wszystkiego Jacoba, ale jeśli mają teraz jakieś problemy, jakąś kłótnię miedzy sobą... Trzeba to zrobić powoli i rozważnie... - myślał Robert, ale zanim wymyślił jak ma to zrobić Claude już spakowała swoje rzeczy i wyszła z domu.

- Ja się raczej stąd nie zamierzam ruszać! - krzyknął kiedy dziewczyna była już za drzwiami.

Ech, wiedziałem ze tak będzie. Już wystrzeliła jak z procy. Dziwne, że i tak nie poleciała wcześniej na złamanie karku za Jenefer... Spakował dokumenty do teczki i zaczął się zastanawiać gdzie ją schować. Był raz taki kryminał Agaty Christie... Jak on się nazywał? Zresztą - nieważne. Główny zły bardzo sprytnie schował wtedy broń... Myślę, że i w moim przypadku ten schowek może się sprawdzić...

Po kilku minutach Robert spokojny o teczkę był już w kuchni. Spokojnie zmywał talerze, na których jeszcze niedawno on i Claude jedli śniadanie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Robert dnia Nie 14:52, 21 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Pon 23:00, 22 Sie 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Zupełnie niepostrzeżenie i całkiem nieoczekiwanie poranek przemienił się w południe. Lejący się z nieba żar dawał do zrozumienia, że tropikalna wyspa jest tropikalną wyspą nie tylko z nazwy, zaś brak wiatru i wilgotne powietrze dżungli potęgowały jeszcze ten efekt. Morze było płaskie, liści roślin w dżungli nie poruszał nawet najsłabszy zefirek.

A właśnie, a'propos dżungli... po raz pierwszy była cicha. Bez szeptów, głosów, chcichotów i nawoływań. Była... naturalna.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Hendrick Cornwell
PostWysłany: Sob 23:36, 27 Sie 2011


Dołączył: 29 Cze 2011

Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Miarowe pukanie rozległo się w salonie domku o numerze drugim.
Hendrick Cornwell przybywa z wizytą duszpasterską.
Sarknął w myślach, nie do końca przekonany czy powinien... Zastukał drugi raz, tym razem mocniej.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Robert
PostWysłany: Nie 11:16, 28 Sie 2011


Dołączył: 06 Mar 2010

Posty: 326
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt

Robert usłyszał pukanie gdy odpoczywał na fotelu.
To Claude? Ale czemu puka? Hmh, może to jednak nie ona. Ale kto? Kto by chciał tu przyjść? Może Jacob jeszcze, ale on też by nie pukał.
Wstał z lekkim opóźnieniem i wtedy rozległo się drugie pukanie, ale mocniejsze. Podszedł do drzwi i je otworzył. Postaci, która przyszłą w ogóle się nie spodziewał.

- Witam - powiedział lekko niepewnie, by po chwili znaleźć w głębinach swojego umysłu odpowiednie słowa i się poprawić. - Szczęść Boże.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Hendrick Cornwell
PostWysłany: Nie 11:52, 28 Sie 2011


Dołączył: 29 Cze 2011

Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

- Szczęść Boże. Czy mogę? Przychodzę do Ciebie w ważnej sprawie, Robercie.
Chciał wejść do środka.
- Sprawie dotyczącej posągu. Claude była w przychodni i mówiła, że zamierzacie go odnaleźć i zniszczyć.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Robert
PostWysłany: Nie 16:23, 28 Sie 2011


Dołączył: 06 Mar 2010

Posty: 326
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt

- Tak, proszę możesz wejść - wpuścił Hanka i zamknął za nim drzwi. - zrobić ci herbatę, albo kawę?

Zanim Robert zrobił jednak krok w stronę kuchni i zanim zastanowił się o jaką ważną sprawę może mu chodzić, Hank wystrzelił 2 zdania niczym karabin maszynowy. A przynajmniej tak się Robertowi wydawało, bo w sumie to nigdy nie strzelał ani nikt w niego nie strzelał z takiej broni.

- Tak, zamierzamy - powiedział powoli nie wiedząc co więcej może dodać.

Ciekawe, czy o wszystkich tajemniczych rzeczach Claude rozpowiada wszystkim pół-obcym napotkanym osobom...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Hendrick Cornwell
PostWysłany: Nie 17:55, 28 Sie 2011


Dołączył: 29 Cze 2011

Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Hank przestąpił próg domu, przechodząc do salonu.
- Poproszę kawę. Przed chwilą zaledwie próbowałem napić się z Claude, ale zareagowała dosyć... I nie zdążyłem. Więc tak, chętnie. Kiedy zamierzacie wyruszać?
Zawołał, gdy Robert oddalił się do kuchni w celach przygotowawczych. Hank usiadł na sofie, kładąc obok swoich nóg bagaż. Rozejrzał się po salonie, zaglądając z ciekawością w każde zakamarki. Po chwili po mieszkaniu rozszedł się zapach czarnej a sam Robert pojawił się w salonie.
Chrzanić ich. Wkopali tych ludzi w okropną sytuację, nie mam powodów aby ukrywać przed nimi prawdę.
- Claude mówiła też, że posiadasz teczkę z dokumentacją dotyczącą pierwszego Projektu, po którym wszelaki ślad zaginął siedem lat temu. Mógłbym na nią zerknąć? Chciałbym przeczytać po swojemu informacje dotyczące posągu. Może wspólnie uda się nam dowiedzieć więcej, dojść do jakiegoś rozsądnego rozwiązania.
Hank przemawiał w sposób łagodny, z lekką nutką sugestii. Przy czym patrzył się swoimi iście błękitnymi oczami w twarz Roberta.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Robert
PostWysłany: Nie 20:29, 28 Sie 2011


Dołączył: 06 Mar 2010

Posty: 326
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt

- Jeszcze tego nie ustaliliśmy. - odpowiedział na pytanie Hanka.

Następnie wszedł do kuchni i zaczął szukać kawy. Okres, w którym wszyscy zaczynali pić kawę na studiach by przeżywać wszystkie egzaminy jakoś go ominął, przez co nie wiedział, gdzie Claude może ją tutaj trzymać. Po chwili jednak znalazł ją i przygotował kawę dla swojego gościa.

- Proszę - powiedział podając filiżankę kawy.

Prośba Hanka wprawiła go w stan głębokiego zastanowienia. Nie chciał pokazywać teczki nieznajomemu, ale on był akurat księdzem...

- Wiesz, tam wyraźnie napisano, że moc tej zjawy jest w tym posągu, nie ma sensu, byś ty też czytał całość.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Hendrick Cornwell
PostWysłany: Nie 21:14, 28 Sie 2011


Dołączył: 29 Cze 2011

Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

- Dziękuję.
Rzekł po chwili, chwytając kawę w obie swoje ręce.
- Robercie. Wiem że jestem tutaj dopiero paręnaście godzin i wiem, że poznaliśmy się w okolicznościach mało sprzyjających bliższemu poznaniu się... ale ja muszę zapoznać się z tymi dokumentami, zwłaszcza tymi dotyczącymi nadprzyrodzonych zjawisk, by móc odprawić egzorcyzm wykraczający poza standardowe normy. Zwykły egzorcyzm nie wystarcza. Próbowałem tego już, w czasie kiedy przeniosłeś się z Ericiem do zabiegówki. W tych papierach może znajdować się informacja, którą odbiorę jako wskazówkę, coś co może doprowadzić mnie do rozwikłania zagadki tej zjawy.
Hank zamyślił się na chwilę.
- To kobieta. Pochodząca na pewno sprzed kilkuset lat. Mówiła, że zapieczętowano ją na tej wyspie, że inni egzorcyści tacy jak ja, okazywali się zbyt słabi aby ją uwolnić. Obawiam się, że zniszczenie posągu wcale jej nie osłabi - wręcz przeciwnie. Nie wiem jakie mogą być tego konsekwencje, wiem jedynie tyle, że słowo "może" zawarte w tych dokumentach jest niewystarczające do podejmowania tak ryzykownych decyzji jak zniszczenie tego posągu. Zahaczamy o pogaństwo, w pewnym sensie. Ona jest inna niż wszystko to z czym miałem do czynienia przedtem.
Zamilkł na chwilę, upijając łyk kawy.
Ale jeśli odprawię obrzędy pogańskie, łącząc je z egzorcyzmem... będzie to najgorszy grzech jakiego będę się mógł dopuścić w obliczu Boga. Nigdy nie zostanie mi to wybaczone.
Strapienie wymalowało się w tych intensywnie niebieskich oczach dosyć wyraźnie.
- Dlatego muszę udać się z wami, albo za wami. Pierwszy egzorcyzm trochę ją osłabił... może jeśli odprawię go na tym posągu...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Hendrick Cornwell dnia Nie 21:15, 28 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna -> Miasteczko Ras-Shamra Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 29, 30, 31, 32, 33  Następny
Strona 30 z 33

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach



fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo


Programosy
Regulamin