|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Sob 7:59, 02 Kwi 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Zapadał zmierzch, nie zmieniając ani na jotę stanu ducha mieszkańców osady. Wieść o zdarzeniach przy drewutni rozniosła się lotem błyskawicy dając pożywkę do kolejnych plotek, opowieści i wzmagając strach. Wraz z zapadającą ciemnością ludzie bojaźliwie wycofali się do swych domów, oczekując poranka i światła słonecznego.
Nastała duszna, wilgotna noc której czerń zdawała się być nieprzenikniona. Dżungla była cicha, jednak wyczuwalne w powietrzu napięcie było niemal elektryczne, jak chwila spokoju przed nadchodzącą burzą.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Czw 14:20, 07 Kwi 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Dzień 25.
Słońce nieśmiało wyjrzało zza horyzontu, przebijając się przez chmury, które zasnuwały niebo w dość nieznacznym stopniu. Dzień zapowiadał się pogodnie i spokojnie. A jednak wszyscy czuli narastający niepokój.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Nie 10:58, 17 Kwi 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Poranek przeciągał się leniwie i spokojnie, a południowe godziny nadeszły niezauważalnie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Czw 21:27, 21 Kwi 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Słońce chyliło się ku zachodowi, mrok pochłaniał Wyspę stopniowo i konsekwentnie. Dżungla mruczała cicho, obserwowała. Lepkimi mackami strachu dosięgała niemal każdego, wzbudzała niepokój. A wszystko to kontrastowało z bezchmurnym niebem, które było usiane milionami gwiazd, a przez środek przebiegała jasna smuga Drogi Mlecznej.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Czw 19:18, 05 Maj 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
26. dzień
Ciemność ustępowała porannym promieniom słońca. Już od wschodu było duszno, jasnym było, że do południa temperatura stanie się nieznośna. Dżungla ucichła, a mieszkańcy na chwilę pozbyli się upiornego niepokoju.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Sob 22:38, 14 Maj 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Słońce wspięło się wysoko nad horyzontem. Południe przyniosło ze sobą jeszcze wyższą temperaturę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Wto 21:02, 24 Maj 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wydawało się, że słońce nigdy nie zajdzie. Uparcie tkwiło na nieboskłonie. W końcu powoli zaczęło opadać w stronę horyzontu, by zniknąć za jego linią. Wieczorne niebo jarzyło się nienaturalną czerwienią, nocne – milionami gwiazd.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Robert
|
Wysłany:
Nie 22:28, 29 Maj 2011 |
|
|
Dołączył: 06 Mar 2010
Posty: 326 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt
|
Robert po tygodniu wrócił do swojego domu. Domu, jeśli można nazwać tak coś, gdzie mieszka się od 3 tygodni. Ale tez niestety będzie się mieszkało w nim dużo dłużej. W środku przywitała Roberta cisza, co nie było dziwne jak na godzinę o której wrócił. Jednak po chwili zorientował się, że był on zupełnie pusty. Nie zaskoczyło to specjalnie Roberta, ale jednak go trochę zasmuciło.
A czego się spodziewałeś? Że Claude i Jacob przywitają cię obfitą kolacją? - skarcił się szybko sam w myślach.
Wszedł do łazienki. Powoli zaczął się rozbierać. Był niby praworęczny, ale też wszystkie złamania rąk miał na prawej ręce, przez co lewą ręką umiał zrobić tak naprawdę więcej niż prawą - tylko pisanie wciąż wychodziło mu strasznie. Gdy zdjął ubrania wziął szybko prysznic - albo raczej wolny, bo znów nie używał lewej ręki, a i bandaża nie mógł zbytnio zmoczyć. Po względnym umyciu się zaczął szorować sobie zęby. Ledwo pamiętał czasy, gdy miał je wszystkie białe. Zresztą widoku jak miał je wszystkie naturalne także ledwo pamiętał. Powoli zszedł wzrokiem z zębów na swój wielokrotnie łamany nos i miliony razy podbite oczy. Resztę twarzy ledwo co widział spod buszu wyrastającego na jego brodzie i ogromnego ‘grzyba’ z włosów.
I co? Kim jesteś? Co ci się w życiu udało? Nic! Zupełne nic! Mogłeś wreszcie coś zrobić, ale nie, musiałeś sobie rozwalić rękę! Jakim głupcem był ten facet, że przyszedł z tą misją właśnie do ciebie!
Z jego dłoni polała się krew. Ściana w łazience była twardsza niż przypuszczał, a i uderzenie kostkami nie było zbyt mądre. Nie był w stanie obandażować sobie dłoni, więc olał już wszystko i rzucił się na łóżko. Ale nie mógł zasnąć.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Sob 7:42, 04 Cze 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Poranek dnia 27.
Słońce pojawiło się na nieboskłonie - jak to w tropikach - nagle i niespodziewanie, a powietrze niemal natychmiast stało się parne i duszne. Lekki wiaterek był gorący jakby wydobywał się z hutniczego pieca i nie dawał ukojenia. Niebo nie było jednak błękitne, a samo Słońce znajdowało się jakby za mgłą. Od zachodu widać było ciemną chmurę i słychać było grzmoty - nie wiadomo jednak było czy zbliżająca się burza ominie Wyspę czy ochłodzi ją strugami deszczu. Cała przyroda zamarła w oczekiwaniu.
A dżungla? Wciąż szeptała.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Robert
|
Wysłany:
Sob 17:32, 04 Cze 2011 |
|
|
Dołączył: 06 Mar 2010
Posty: 326 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt
|
Robert obudził się całkowicie odmieniony. Ale raczej nie na lepsze. Przez noc przestał użalać się nad swoją beznadziejnością, ale postanowił, że ją zmieni. A do tego musiałby odnaleźć teczkę. A widział tylko jedną możliwość, gdzie mogłaby teraz być - u Erica.
Umysł Roberta zaczął przypominać pogodę nad wyspą. Gdzieś tam kryła się nim złość, którą chciałby z siebie upuścić, ale jeszcze nie był w stanie, tak jak jeszcze burza nie nadleciał an wioskę, tylko trzymała się na razie na uboczu.
Trzeba więc będzie pójść do jego domku i przeszukać jego pokój. Ale jeszcze nie teraz, reszta jego współlokatorów może jeszcze spać, zaczekam do obiadu... I na wszelki wypadek przedtem złożę mu wizytę w przychodni, i tak miałem chodzić codziennie na zmianę opatrunku. I jeszcze...
-Kur... - nagły ból przerwał Robertowi rozmyślania. Zaciął się przy goleniu po raz pierwszy od przeszło 20 lat.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Czw 23:03, 09 Cze 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Popołudniowe słońce nagrzewało wyspę jeszcze bardziej, chociaż wcześniej można było sądzić, że próg gorąca i duchoty został dawno przekroczony. Burza nadal nie zaatakowała, ale grzmoty były coraz głośniejsze. Wiatr wzmagał się. Właściwie wszystko wskazywało na to, że burza już się rozpoczęła. Tylko niebo było dziwnie spokojne.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Robert
|
Wysłany:
Pią 20:47, 10 Cze 2011 |
|
|
Dołączył: 06 Mar 2010
Posty: 326 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt
|
Robert powoli kończył konsumpcję obiadu trochę wcześniej, niż większość mieszkańców Ras-Shamry. Specjalnie. Niedługo miał zamiar udać się do przychodni na zmianę opatrunku i jakieś środki przeciwbólowe, by potem spróbować odzyskać teczkę. W głowie ułożył mu się już plan na każdą możliwą sytuację. O ile miał wejść do domku Erica kiedy lekarza na pewno w nim nie będzie, o tyle nie mógł oczekiwać, że zdarzy się sytuacja gdy domek ten będzie zupełnie pusty. Tego momentu obawiał się najbardziej - będzie musiał wykazać się wtedy dobrą grą aktorską. Na szczęście wiedział gdzie doktor mieszkał - w pewnym momencie ku zdziwieniu chyba całego świata osobą Roberta zainteresowała się Alisse - i z nią właśnie mieszkał Eric.
- Dobra, trzeba ruszać. - Powiedział do siebie i wyszedł z domku.
[Przychodnia]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Collis Lancaster
|
Wysłany:
Nie 9:14, 12 Cze 2011 |
|
|
Dołączył: 06 Lut 2011
Posty: 160 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Collis bezceremonialnie wszedł do domku numer dwa. Wyglądało na to, że przestało mu się chcieć bawić w gentlemana, a jednak po przekroczeniu progu skłonił się lekko i wyciągnął zapraszająco dłoń niczym kamerdyner. Piórko zatrzęsło się lekko na kapeluszu, jakby zanosiło się śmiechem. Lekceważący uśmiech nie schodził z twarzy mężczyzny, ale w pewnym momencie kąciki ust mu drgnęły. Patrząc nad ramieniem Jenefer, dostrzegł Raya i Kwadratowoszczękiego. Samozwańczy lider uniósł dłoń w powitalnym geście, chociaż w jego wyrazie twarzy czaiło się coś zupełnie innego. Co za dureń...
Brak jakichkolwiek dźwięków świadczył o tym, że w domku nikogo nie ma. Jakieśtam ślady bytności ludzkiej były, niemniej jednak w tym momencie domek był pusty. Przechodząc do salonu, Collis rozglądał się uważnie po pomieszczeniach. Wiedział, że w dwójce mieszkali Upper, jakiś Robert, gruba szyderczyni Raynolds i jeszcze jakaś panienka, na tyle głupia i irytująca, że Lancasterowi nawet nie chciało się zapamiętywać jej nazwiska.
- Hej, jest tu kto?! - krzyknął, chociaż wiedział, że nikt mu nie odpowie. - Poczta przyszła! - odwrócił się do Jenny. - Chata wolna.
Z charakterystyczną dla siebie swobodą rzucił się na sofę. Kolejny raz zapomniał, że ramię może boleć jeszcze bardziej. Po twarzy Collisa przeszedł grymas bólu, a rana chyba znów zaczynała krwawić, bo przez opatrunek przedzierała się plama krwi, która zaczynała wsiąkać w koszulę.
- Jak to się w ogóle stało, że Upper był zdolny nawiązać z kimkolwiek więź? - zastanawiał się głośno, chcąc wciągnąć w rozmowę dziewczynę. Jacob nadal go interesował. Poza tym im więcej będzie o nim wiedzieć, tył łatwiej będzie się z nim rozmawiać. - Wygląda na byłego żołnierza ze zrytą psychiką. Jesteś pewna, że nic nie zrobi Beaumarchais? Szkoda by było takiej ładnej dziewczyny.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Jenefer Johnson Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Nie 9:58, 12 Cze 2011 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 723 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn
|
Na słowa Collisa wzruszyła ramionami, przechodząc przez salon w kierunku najbliższych drzwi do sypialni. Uchyliła je i zajrzała do środka, po chwili sprawdziła również drugą i trzecią sypialnię.
- Nic o przeszłości Uppera nie wiem. Mówiłam ci, że nasze kontakty ograniczają się do wzajemnego nie wchodzenia sobie w drogę. Dlatego pewności co prawda nie mam, ale Claude mu ufa, a nie mam podstaw by jej nie wierzyć. Jeśli chcesz wiedzieć więcej, musisz poczekać ich powrót.
Czwartą sypialnię zostawiła niesprawdzoną - z tego co pamiętała mieszkał w niej Robert, a Jen nie chciała ryzykować obudzenia go, jeżeli był wewnątrz. Weszła do kuchni, sprawdziła czy na kartce na lodówce nie pojawiły się nowe zapiski, ale jej dwa dopiski były ostatnimi. Otworzyła pobliską szafkę i z uśmiechem wyjęła z niej słoiczek masła orzechowego. Ze słoikiem i łyżeczką, na która nabrała sporą porcję masła i zaczęła oblizywać, wróciła do salonu i siadła na oparciu jednego z foteli. "Burza" na zewnątrz wciąż szalała, błyskawice rozświetlały raz po raz okna domku, przyciągając spojrzenie dziewczyny.
- Me ła ich - odezwała się z pełnymi ustami. Przełknęła i uśmiechnęła się przepraszająco. - Nie ma ich. I nie wygląda na to, żeby w międzyczasie wrócili. Nasza skrzynka kontaktowa na lodówce wciąż zawiera mój wpis jako ostatni.
Wpakowała sobie kolejną łyżkę masła do ust i dopiero teraz spojrzała na rozwalonego na kanapie Lancastera. Dojrzała krew na jego rękawie i oczy rozszerzyły jej się nieco. Niedokładnie oblizaną łyżką wycelowała w leżącego mężczyznę.
- Myszlę, że powinien czę obełrzecz doktoł - przełknęła masło. - Chyba z twoją raną nie jest do końca tak dobrze, jak mówisz...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Collis Lancaster
|
Wysłany:
Nie 10:25, 12 Cze 2011 |
|
|
Dołączył: 06 Lut 2011
Posty: 160 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Ok, ok, gołąbeczko, sprawa Uppera zamknięta, żadnych pytań. Jenefer nie wiedziała o Jacobie tak dużo, jak się spodziewał i jakiekolwiek pytania powinien rzeczywiście zadawać Claude. Albo bezpośrednio Upperowi, który był silnym pionkiem w nadchodzących rozgrywkach. Lancaster zastanawiał się jak duże i czy w ogóle mają jakieś szanse na wygraną z drugą wyspą. Zdecydowanie wolał nie skończyć w ziemi. Zostało zbyt wiele audycji do przeprowadzenia, wiele kobiet do kochania i kontenerów papierosów do wypalenia. Nie miał jeszcze ochoty z tego rezygnować.
Wyciągnięta w jego stronę łyżeczka nie robiła żadnego wrażenia. Collis nie wiedział w jakim celu została uniesiona, ale przechylił się zwinnie do przodu, wyciągnął łyżeczkę z dłoni Jenny, a potem bez pytania poczęstował się masłem orzechowym. Chciał w ten sposób zbagatelizować krwawą plamę na koszuli. Łyżka zniknęła między wargami mężczyzny i tkwiła tam nadal, gdy przenosił wzrok na ramię.
- Do diabła, a tak lubiłem tę koszulę... - mruknął. Potem dostrzegł wzrok Jenefer utkwiony w łyżeczce. - Ok, już przynoszę ci nową, bazyliszku.
Z kiepsko ukrywanym grymasem bólu podniósł się z sofy. Zniknął na chwilę w kuchni, po czym wrócił z łyżeczką, którą wręczył dziewczynie.
- Jedyne czego ewentualnie może mi być trzeba, to środki przeciwbólowe. - Cholernie dużo prochów. Nieskończone dawki morfiny, uzupełnił w myślach. - A skoro nie mamy czego tu szukać, to może rzeczywiście odwiedzimy Borovskyego. - przyznał niechętnie, a potem dodał pod nosem. - Pieprzone wycieczki po rajskim przybytku Ras-Shamra.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|