|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Eric Borovsky
|
Wysłany:
Śro 20:33, 05 Sty 2011 |
|
|
Dołączył: 04 Lis 2010
Posty: 123 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Dziewczyna zasnęła, a jej ostatnie słowa były nieskładne, wypowiedziane na granicy snu i jawy. Kim był Guido? I kto to była ta "ona"? Kimś z przeszłości Claude? Stał przez chwilę, przypatrując się miarowo oddychającej dziewczynie.
- Nie zostawię cię - odezwał się cicho choć wiedział, że śpiąca już go nie usłyszy. - Będę tutaj, przy tobie.
Przez chwilę zastanawiał się, czy nie przenieść dziewczyny do sypialni, ale tak naprawdę nie wiedział, który z czterech pokoi jest jej. Poza tym - mógł ją obudzić... Zajrzał do pobliskiej sypialni i z łóżka ściągnął koc. Najwyżej później będzie się tłumaczył jego właścicielowi. Z kocem w ręku wrócił do salonu i przykrył nim Claude. Pochylając się nad dziewczyną nie mógł się powstrzymać i najdelikatniej jak potrafił pogładził ją po policzku i uśmiechnął się lekko.
Potem, zawstydzony swoim gestem wyprostował się i przeszedł do kuchni. Zalał wrzątkiem swojego Earl Grey'a i zabrawszy herbatę i podręcznik, wrócił do salonu. Przygasił światło, ulokował się na fotelu tak, by mieć widok na śpiącą dziewczynę i siorbnąwszy herbaty otworzył książkę w założonym przez siebie miejscu i zagłębił się w lekturze.
Cytat: | Ułożenie potylicowe tylne (habitus occypitalis posterior, habitus occypitoposterior) jest odmianą tylną ułożenia potylicowego i występuje wtedy, gdy grzbiet płodu zwrócony jest do tyłu, czyli do kręgosłupa matki (ustawienie I B lub II B), główka w przygięciu, potylica od strony kości krzyżowej. Wg Pschyrembla – jest to nieprawidłowość ustawienia i jest traktowana jako najmniejsze odchylenie od ułożenia prawidłowego. Występuje w 0,5 – 1% wszystkich położeń główkowych... |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Eric Borovsky dnia Śro 20:34, 05 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Śro 23:33, 05 Sty 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Dzień 20.
Pierwsze promienie słońca rozproszyły nocne niepokoje. Dzień wstawał gorący i upalny, a po wczorajszych chmurach nie było nawet śladu. Białobękitne niebo wyglądało niemal jak wyżarzone, a słońce wyduszało z dżungli całą wilgoć.
Dzień zapowiadał się upalny, parny i gorący.
Nawet dżungla jakby się uspokoiła. Wciąż szeptała i chichotała tysiącem głosów, ale jakoś... inaczej. Ciszej. Bardziej sennie.
Leniwie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Czw 12:59, 06 Sty 2011 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Claude najwyraźniej miała poranne koszmary, bo przewracała się z boku na bok. Na podłogę najpierw opadł koc, a potem dziewczyna. Krzyknęła bezgłośnie, zrywając się natychmiast do pozycji siedzącej, opierając się o sofę. Włosy całkowicie opadły jej na twarz, odgarnęła je roztargnionym ruchem. Po chwili był przy niej Elton, liżąc ją po twarzy i merdając ogonem. Pogłaskała odruchowo psa, po czym rozejrzała się jeszcze nieco sennie. Salon, sofa, Eric śpiący na fotelu z książką na kolanach... W głowie dziewczyny automatycznie pojawiły się pytania. Szybko jednak przypomniała sobie poprzedni wieczór. Najwyraźniej zasnęła na sofie, a Eric z jakiegoś powodu został przy niej. Uśmiechnęła się lekko. Urocze. Zebrała się z podłogi, by pójść do pokoju Jacoba. Tam przerzuciła swoje ciuchy w poszukiwaniu czegoś czystego. Właściwie to nie spodziewała się, że cokolwiek znajdzie, ale uchowała się krótka spódnica i biały top. Zagarnęła rzeczy pod pachę (wraz ze świeżą bielizną) i poszła do łazienki. Biorąc prysznic i doprowadzając się do porządku, myślała o Jacobie, o jego nieobecności. Martwiła się. Złościła, a potem znów niepokoiła. Gdzie jesteś? Gdzie ty, kurwa, jesteś?, pytała raz po raz. Własna bezradność wzbudzała w niej złość. Jacob się zagubił, a ona nic nie mogła z tym zrobić. Westchnęła ciężko ze szczoteczką do zębów w ustach, a potem opłukała ją i wrzuciła do kubka na umywalce. W czystych ciuchach, ociekających wodą włosach i z mokrymi stopami poczłapała do pokoju, pozbierała brudne ciuchy, a potem wrzuciła je do pralki. Wszystko starała się robić bardzo cicho, by nie zbudzić Erica. Podejrzewała, że i tak obudzi się obolały, po śnie w tak niewygodne pozycji.
Poszła do kuchni i zrobiła kawę z mlekiem. Z dwoma kubkami wróciła do salonu. Jeden z nich wzięła w obie dłonie, przyklękła przy fotelu i przysunęła parującą ciecz pod nos mężczyzny.
- Hej, dzień dobry, panu. - szepnęła.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Eric Borovsky
|
Wysłany:
Czw 14:37, 06 Sty 2011 |
|
|
Dołączył: 04 Lis 2010
Posty: 123 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Obudził go zapach. Zapach świeżo parzonej kawy. Wciągnął go nosem tyle, ile mogło się w płucach pomieścić i otworzył oczy.
- Hej, dzień dobry, panu - usłyszał, nim zdołał dostrzec cokolwiek poza kubkiem z parującą zawartością. Podniósł wzrok i zobaczył uśmiechniętą twarz Claude.
- Witaj, bogini - odparł, tłumiąc ziewnięcie i przyjął kubek.
Musiał zasnąć na fotelu. Czytany przez niego podręcznik leżał na kolanach, a on sam siedział w niezbyt wygodnej pozycji na fotelu. Już czuł ból kręgosłupa i wiedział, że szybko się go nie pozbędzie. Wziął głęboki łyk gorącej kawy i przymknął oczy z lubością.
- Skąd wiedziałaś, że lubię z mlekiem? - spytał, odłożywszy książkę i kubek na stół, obok wczorajszego kubka z niedopitym Earl Gray'em, po czym wstał i przeciągnął się, prostując grzbiet. - Uch... - jęknął. - Podobno po czterdziestce jeśli się budzisz i nic cię nie boli, to znaczy, że już nie żyjesz... Dobrze spałaś? - zwrócił się do dziewczyny i przyjrzał się jej.
Wyglądała kwitnąco. Krótka spódnica odsłaniała zgrabne nogi, a top też uwidaczniał to, co powinien. Mokre włosy świadczyły o tym, że Claude zdążyła się już odświeżyć.
- Pięknie wyglądasz - raczej stwierdził fakt, niż skomplementował jej wygląd. - Sprawiasz, że czuję się jak kloszard - potarł dłonią szczecinę zarostu. Może zapuszczę brodę? Nie będzie problemu z goleniem... - Mogę skorzystać z prysznica?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Czw 16:03, 06 Sty 2011 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
- Nie wiedziałam. - wstała, dłonie oparła na biodrach. - Po prostu sama lubię z mlekiem.
Kolejne zdania sprawiły jednak, że mimowolnie nabrała do Erica nieco dystansu. Wcześniej nie uświadamiała sobie jego wieku, jakby tego nie zauważała. Cała zabawa we flirty wydawała jej się bardzo niewinna, a teraz (Po czterdziestce...) trochę nieodpowiednia. Uśmiechnęła się niepewnie. Z drugiej strony, co tak naprawdę się zmieniło? Zadała sobie to proste pytanie, bo uświadomiła sobie, że i tak trudno się oprzeć opiekuńczej postawie Erica. Czuła się przy nim bezpiecznie, a przecież bardzo (może nawet rozpaczliwie) tego potrzebowała.
- Nad ranem spadłam z sofy. - odparła, machnąwszy ręką. - Ale spałam całkiem nieźle. - Zorientowała się, że mężczyzna się jej przygląda. Z zawstydzeniem założyła dłonie na piersi, bo nie wiedziała co z nimi zrobić. - W ogóle... to dzięki, że ze mną zostałeś.
Komplement skomentowała lekkim uśmiechem. Potem skinęła głową w stronę łazienki.
- Jasne. Ręczniki są w szafce nad... - zaśmiała się. - Zresztą, przecież wiesz. A ja zrobię jakieś śniadanie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Eric Borovsky
|
Wysłany:
Pią 0:49, 07 Sty 2011 |
|
|
Dołączył: 04 Lis 2010
Posty: 123 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Prysznic nie zajął Ericowi wiele czasu. Mniej-więcej tyle samo zajęło znalezienie jednorazowej maszynki, kremu do golenia i ogolenie się, ale gdy w końcu przyjrzał się swemu odbiciu w lustrze, zobaczył zadowalający go efekt. Wyszedł z łazienki i nie widząc Claude w salonie, poszedł do kuchni i oparłszy się o ścianę w wejściu przyglądał się jej przez chwilę, jak krząta się po pomieszczeniu.
Przez chwilę - krótką jak błyskawica - zapragnął, by ten moment trwał wiecznie. Nie, inaczej. By oboje znajdowali się teraz w jego domu w LA, witając wspólnie nadejście nowego dnia. Wspólnie.
Ale nawet gdy ta myśl trwała, wiedział, jaka jest nierealna. Atrakcyjna, ale nierealna. Widział, jak wcześniej dziewczyna zawahała się, słysząc żart na temat jego wieku. Była od niego niemal połowę młodsza. Jego córka, Caroline, miała teraz szesnaście lat. Ile starsza od niej była Claude? Sześć lat? Pewnie coś około tego. A jednak, mimo wszystko, musiał przyznać się przed sobą samym, że ta krótka myśl o wspólnym poranku w jego domu bardzo mu się spodobała.
- Masz jakieś plany na dziś? - zagadnął ją. - Jeśli nie, mogłabyś może pomóc mi dokończyć remanent w przychodni? Poza tym, przydałaby mi się tam pomocna dłoń. Jeśli będą jacyś pacjenci. I jeśli oczywiście byś chciała...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Pią 2:01, 07 Sty 2011 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Kiedy Eric zniknął za drzwiami łazienki, Claude opuściła ręce wzdłuż ciała, a potem wykonała nerwowy ruch, jakby strzepywała z dłoni wodę. Bo czasem w obecności tego niedawno poznanego mężczyzny czuła dziwne napięcie i teraz chciała się go pozbyć. Było irytujące. A najbardziej przerażało ją poczucie, że w końcu zapragnie coś z tym zrobić. Albo w jedną, albo w drugą stronę. Utkwiła wzrok w drzwiach, zastanawiając się nad czymś. Zaraz jednak odwróciła się na pięcie i skierowała do kuchni.
Dopiero tutaj, na wyspie, Claude bardzo powoli zaczynała sobie zdawać sprawę ze swojej natury. Lata zażyłości z Guido i zamkniętą grupką przyjaciół sprawiły, że nie była w stanie funkcjonować sama. Nic nie wiedziała o tym, jacy są ludzie, bo wszelkie konflikty rozwiązywali za nią Guido i Pierre. Niczym nie musiała się przejmować. Po prostu żyła pod kloszem, ale nie zdawała sobie z tego sprawy, gdyż wydawało jej się, że razem z bratem robią, co chcą. Myślała, że poznała wszystkie smaki życia, nawet te gorzkie. Teraz, kiedy była zupełnie sama, wychodziło coś zupełnie innego. Potrzebowała kogoś. Może dlatego zwróciła się do Jacoba na początku. Zainteresował ją, a gdy chciała się zbliżyć - zaakceptował. Czuła, że nie zniosłaby faktu, gdyby coś mu się stało. Martwiła się o niego, niepokoiła. Gdyby mogła i wiedziała, co zrobić - z pewnością by to uczyniła. Ale nie wiedziała. Ponadto Jacoba nie było i Claude znów zaczęła czuć się niepewnie. Eric pojawił się w odpowiednim momencie, by zaspokoić jej potrzebę poczucia bezpieczeństwa oraz przywrócić względny spokój. I w jakiś sposób ją pociągał, ale sama przed sobą nie chciała się do tego przyznać.
Rozmyślając nad wieloma sprawami, krzątała się po kuchni. Ostatecznie emocje zdominowała irytacja podszyta strachem, bo okazało się, że niektórych produktów zaczyna zwyczajnie brakować. Lusk twierdził, że zapasy wystarczą na kilka miesięcy... a może kilka tygodni? Chociaż może po prostu większość była jeszcze w piwniczce czy czymś... Z roztargnieniem przygotowywała kanapki z sałatą, serem pleśniowym i pomidorem. Chociaż coś jej nie grało w tym połączeniu. Gapiła się śniadanie, jakby miało udzielić odpowiedzi co, gdy nagle usłyszała głos Erica. Podskoczyła zaskoczona, po czym prawa dłoń powędrowała do serca, jakby chciała je uspokoić.
- Nie skradaj się! - zaśmiała się nerwowo.
Czy miała jakieś plany? Gdy Jacob był w pobliżu chciała polować na duchy i dowiedzieć się, jak najwięcej o niebezpieczeństwach wyspy. Eric proponował całkiem spokojne popołudnie bez wrażeń. Spodobało jej się to.
- Jasne, że bym chciała. - odparła, uśmiechając się lekko. - Ale zanim rzucimy się w wir obowiązków proponuję posiłek. - uniosła talerz z kanapkami niczym tacę i ustawiła go na stole. - Częstuj się... Ach! I przynieś proszę naszą kawę z salonu. Jakiś podział obowiązków musi być.
Usiadła przy stole i wgryzła się w jedną z kanapek. Zamknęła oczy z rozkoszy. Nawet nie wiedziała, że jest taka głodna. Zupełnie zapominała o głodzie w obliczy ostatnich wydarzeń. Przypomniała sonie natychmiast o Eltonie. Odrzuciła kanapkę i (jeszcze z pełnymi ustami) nasypała psu karmy oraz nalała świeżej wody. Husky zamerdał ogonem w geście aprobaty, po czym zabrał się za jedzenie, a Claude wróciła do stołu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Eric Borovsky
|
Wysłany:
Pią 16:54, 07 Sty 2011 |
|
|
Dołączył: 04 Lis 2010
Posty: 123 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Przyniósł obie kawy i rozstawił kubki na stole.
- S'il vous plaît - uśmiechnął się do dziewczyny zdając sobie sprawę, że wykorzystał chyba całą swoją znajomość francuskiego.
Usadowił się przy stole na wprost Claude i sięgnął po kanapkę.
- Zanim zajmiemy się miłym spędzaniem dnia - odezwał się między jednym kęsem a drugim - będę musiał zahaczyć o mój dom. Oczywiście jesteś zaproszona, jeśli chcesz. Prysznic co prawda wziąłem, ale źle się czuję w tych wczorajszych ciuchach. Zwłaszcza siedząc obok tak atrakcyjnej dziewczyny jak ty - puścił do niej oko i sięgnął po kolejną kanapkę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Pią 18:33, 07 Sty 2011 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
- Merci. - skłoniła lekko głowę.
Wchłonęła niewiele kanapek, jak na swoje możliwości. Czuła, że przez ostatnie tygodnie żołądek skurczył jej się dwukrotnie. Chwyciła więc kubek z kawą i popijała go wolno.
- Dawno nikt mnie tak nie komplementował. - uśmiechnęła się leciutko. - A co do wizyty u ciebie po drodze, to nie ma problemu. Zastanawiam się tylko... - przerwała na chwilę, myśląc intensywnie. - Bo wiesz, zastanawiam się, jak się czuje JJ. Może jak już się przebierzesz to pójdziesz ze mną do niej na chwilkę? Mieszka w dziesiątce. Chciałabym ją złapać zanim... - niemal klasnęła w dłonie. - W ogóle! Może pomożesz mi ją przekonać, że nie powinna się plątać po dżungli w swoim stanie, co? Proszęęęę.
Zaśmiała się jak dziecko i niemal oparła klatką piersiową o stół, nachylając się w stronę Erica.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Eric Borovsky
|
Wysłany:
Pią 20:20, 07 Sty 2011 |
|
|
Dołączył: 04 Lis 2010
Posty: 123 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Nie byłby mężczyzną, gdyby nie zagłębił spojrzenia w jej dekolt, tak pięknie w tej chwili wyeksponowany. Niemal zakrztusił się połykanym właśnie kęsem kanapki. Natychmiast popił kawą, odkaszlnął kilka razy, po czym zamknął oczy i aby odwrócić swoją uwagę szybko policzył w myślach do dziesięciu. Dla pewności po łacinie.
- JJ? Rozumiem, że chodzi ci o pannę Johnson? - spytał, otwierając oczy. - A co jej do głowy strzeliło? Plątać? Po dżungli? Jasne, że ci pomogę. To jeden z najbardziej poronionych pomysłów, jakie słyszałem - skrzywił się, wyłapując nagle dwuznaczność swoich słów.
- Rozumiem, że mówisz o jej ciąży. I... rozumiem, że znacie się? I przyjaźnicie? Jeśli mogę ci coś powiedzieć w dyskrecji, to uważam, że jej dziecko jest za małe. Może nie do końca "za małe", ale jest w dolnej części tabeli. To może mieć podłoże genetyczne, w sumie ona sama nie jest zbyt wysoka. Ale może to być również jakaś patologia - spojrzał Claude w oczy licząc, że dziewczyna domyśla się, o co mu chodzi. - Dlatego od wczoraj studiuję położnictwo. To niestety nie moja branża. Gdyby zaczęły się komplikacje... nie wiem, czy potrafiłbym jej pomóc. Między innymi dlatego nie powinna się szlajać po dżungli.
Przełknął ostatni kęs ostatniej kanapki i dopił zimną już kawę.
- Możemy zajść do niej od razu, jeśli chcesz. I w razie gdyby się opierała i nie chciała posłuchać, przykujemy ją za kostkę do kaloryfera w kuchni.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Pią 21:13, 07 Sty 2011 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Claude słuchała z niepokojem słów Erica. Chociaż "słuchała" to za dużo powiedziane. Wystarczyło jej, że ciąża może być zagrożona i ta świadomość jakby ją otępiła. Cofała się powoli na oparcie, dłonie opadły luźno na uda. Jak mogłam jej tego nie zabronić? Wyraziłam dezaprobatę, ale w gruncie rzeczy się zgodziłam! A przecież wiedziałam, że to zły pomysł... Mało tego, jak się okazuje, to cholernie nieodpowiedzialne posunięcie. Gdy Eric skończył swój wywód, wstała gwałtownie. O nie, na pewno ci na to nie pozwolę. Bez słowa wystrzeliła do pokoju, gdzie znalazła trampki. W pośpiechu założyła jeden, w biegu - drugi. Elton biegał rozbawiony szczekając i merdając ogonem, myśląc, że to zabawa. Eric nadal siedział na krześle, więc podbiegła do niego i pociągnęła za rękaw.
- Chodź! - rzuciła dość ostro. - Bo jeśli jej nie złapiemy przed wyruszeniem na tę głupią eskapadę, to będziesz zmuszony plątać się ze mną po dżungli w poszukiwaniu pewnej ciężarnej.
Była zła na siebie i na JJ. Za niewiedzę i lekceważenie stanu blondynki. Zamierzała to naprawić. Może zachowywała się zbyt gwałtownie, ale martwiła się o przyjaciółkę i jej dziecko. Nie chciała pozwolić, by sobie zaszkodziła z powodu niewiedzy.
Claude ponagliła mężczyznę kolejnym spojrzeniem, po czym wypadła na zewnątrz. A zaraz za nią pies.
[placyk -> domek nr 10]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Eric Borovsky
|
Wysłany:
Pią 22:05, 07 Sty 2011 |
|
|
Dołączył: 04 Lis 2010
Posty: 123 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
- Co ja takiego powiedziałem?! - siedział, zaszokowany gwałtowną reakcją Claude. Dziewczyna miotała się po domu, Eric myślał nawet w pewnym momencie, że wybiegnie na dwór w jednym bucie. Pies szczekał, Claude rzucała Ericowi ponaglające spojrzenia, w końcu wybiegła na zewnątrz.
- Równie dobrze to może być naturalny objaw - rzucił do pustych ścian i wyszedł z domku, idąc szybkim krokiem za biegnącą w stronę "10"-tki dziewczyną.
[placyk -> domek nr 10]
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Eric Borovsky dnia Pią 22:06, 07 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
Robert
|
Wysłany:
Śro 17:54, 12 Sty 2011 |
|
|
Dołączył: 06 Mar 2010
Posty: 326 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt
|
Robert wrócił do domku. Ku swojemu zdziwieniu, nie zastał w nim Claude. Nie przejął się tym jednak zbytnio i zaczął sobie robić śniadanie. Ze względu na marne umiejętności wyboru zbyt dużego nie miał - kanapki.
Nie mam po co czekać, na następne pojawienie się tego mężczyzny... - myślał w międzyczasie - Pewnie wszystko co chciał mi powiedzieć, powiedział już wtedy. A było to tylko zdanie o posążku... Może... Może powinienem go znaleźć. Znaleźć i naprawić.
Rozmyślając tak nawet nie zauważył kiedy skończył jeść. Po prostu nagle jego ręka trafiła na nicość, a wtedy jego mózg przerwał myślenie o posążku, a zamiast tego skupił swoja uwagę na pustym talerzu. Robert momentalnie wstał i zaczął myć talerz.
Jeśli mam go naprawić, to potrzebuję czegoś, czym mógłbym to zrobić. Jakiegoś silnego kleju, zakładać, że jest z kamienia...
Robert zaczął przeszukiwać dom, w poszukiwaniu czegokolwiek co mogłoby ewentualnie pomóc w naprawie, czy też raczej odbudowie posążka.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Pią 21:52, 14 Sty 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Dzień przeciągał się leniwie, zwiastując południe. Dżungla zasnęła zupełnie i uciszyła. Jednak na niebie zaczęły pojawiać się chmury. Nie zapowiadały huraganu czy deszczu, raczej wieczorną mgłę.
Robert, kompletując potrzebny mu sprzęt, przeszukał chyba wszystkie szuflady w domku. W jednej z nich - dokładnie w szufladzie salonowej komody - znalazł zapieczętowaną kopertę adresowaną do, no właśnie, do Roberta Adamsona. Rozdarł kopertę i wypadła z niej kartka z wydrukowanymi słowami "TRZYMAJCIE SIĘ Z DALA OD ZACHODNIEJ CZĘŚCI DŻUNGLI".
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Robert
|
Wysłany:
Sob 21:13, 15 Sty 2011 |
|
|
Dołączył: 06 Mar 2010
Posty: 326 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt
|
Zachodnia część dżungli... Zachodnia część dżungli... To do niej zapuściliśmy się wtedy z Claude i tym, no... Dylanem... Mogłem to znaleźć wcześniej.
Robert energicznie padł na fotel i odetchnął głęboko. Zaczął wczytywać się w ten list i wczytywać, jakby mógł z niego wyczytać więcej, niż przeczytał na początku.
***
W takim razie lepiej nigdzie nie iść... Pewnie znowu ten mężczyzna mnie ostrzegł... Chociaż zaraz... Ostatnio ostrzegł mnie pojawiając mi się na oczy! Czemu teraz miałby... Pewnie ktoś nie chce, bym tam poszedł, a przekazuje mi to listem, bo nie uwierzyłbym mu na słowo!
Po kilku chwilach Robert był już spakowany i gotowy do krótkiej podróży. Zabrał ze sobą kilka kanapek i wodę do picia, a także znalezione gdzieś w kącie spiżarni w piwnicy wafle ryżowe.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Robert dnia Pon 16:15, 17 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|