|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Czw 20:17, 09 Gru 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Opanowanie Roberta udzieliło się również Claude. Pogłaskała jeszcze Eltona, po czym znów usiadła przy stole. Uważnie obserwowała, co dzieje się w około. Stwierdziła w myślach, że na rozluźnienie raczej nie może sobie teraz pozwolić. Pytanie Roberta rozdrażniło nieco dziewczynę, bo wydawało jej się, że mężczyzna jest zdziwiony faktem, że Claude nie wie, gdzie jest Jacoba. A bardzo chciała wiedzieć.
- Nic mi nie mówił. - pokręciła przecząco głową. - Kiedy się wczoraj obudziłam, już go nie było. - westchnęła. - Mam nadzieję, że nic mu nie jest.
Wpatrzyła się w to, co dzieje się za oknem. Wiatr targał drzewami, przewracał ławki na placyku. Przypomniała sobie, jak skończył się pierwszy huragan na wyspie. Obym nie musiała cię znowu zszywać, Jacob. Tym razem zamierzam zemdleć. - przygryzła wargę. - Do diabła, Jacob! Nie czuję się pewnie, gdy cię nie ma... Na zewnątrz zdawało się wiele dziać, ale domek, choć drżał co chwilę, wydawał się bezpieczny. Więc Claude dokończyła kawę, upiła łyk w zadumie. Zastanawiała się, co porabia JJ i czy nie jest w tych chwilach samotna. Ostatnio niewiele rozmawiała z przyjaciółką i miała z tego powodu lekkie wyrzuty sumienia. Tym razem to Claude podeszła do okna. Zaglądała pod różnym kątem, by zobaczyć, jak najwięcej.
- Jak myślisz, ile tym razem to potrwa? - zapytała, nie odrywając nosa od szyby.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
Robert
|
Wysłany:
Czw 20:46, 09 Gru 2010 |
|
|
Dołączył: 06 Mar 2010
Posty: 326 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt
|
- Nie wiem... - zaczął Robert znów patrząc w okno - W sumie jeszcze nie spadła nawet jedna kropla deszczu i nie zanosi się na to, żeby spadła. Wiatr jest dość mocny i może przegonić chmurę dość szybko, ale nawet nie widać jej końca. Poza tym ten wiatr jest chyba zmienny, ciągle kręci... - zakończył i wrócił spojrzeniem na Claude. Po jej minie dostrzegł, ze jego odpowiedź zdecydowanie jej nie usatysfakcjonowała i dodał zaraz - Mam nadzieję, że jednak minie dość szybko.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Czw 21:19, 09 Gru 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
- A mi się wydaje, że nadzieja nam dzisiaj nie pomoże. - uśmiechnęła się lekko i odwróciła twarzą do Roberta. - Ale za to mocny drink byłby w sam raz. Reflektujesz?
Może to jednak nie jest dobry pomysł, ale co tam... Claude orientowała się powoli, że zaczyna wracać do przyzwyczajeń ze szkoły średniej. Przez ostatnie kilkanaście dni wypiła więcej alkoholu niż przez ostatni rok. A przynajmniej takie miała wrażenie. Nic jednak nie poradziła na to, że procenty łagodziły stres i pozwalały jakoś funkcjonować w tej szalonej rzeczywistości. Zanim zdążyła się rozmyśli przeszukiwała już szafki. Po znalezieniu czystej wódki, przyrządziła dwa mocne drinki z sokiem pomarańczowym. Jedną szklankę postawiła przed Robertem.
- Był kiedyś taki taki serial "Mad Men". Szefostwo agencji reklamowej pijało tam Smirnoffa z mlekiem. - zaśmiała się i upiła łyk swojego drinka. Cholernie mocny. Ale nie za mocny, jak na dzisiaj. - Zawsze uważałam, że to wyższa szkoła jazdy, ale z pewnością kiedyś tego spróbuję. Kto wie, może jeszcze dzisiaj.
Oparła się tyłkiem o blat kuchenny. Uniosła lekko szklankę do Roberta, znów upiła łyk. Czuła na pośladkach, że domek znów drży.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Sob 0:46, 11 Gru 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Kolejna błyskawica uderzyła gdzieś w pobliżu, na tyle blisko, że domek wyraźnie zadrżał, a szyby w oknach zabrzęczały cicho. W przeraźliwie białym, niemal stroboskopowym świetle błyskawicy Claude i Robert zobaczyli przez mgnienie oka stojącą w wejściu do kuchni czarnooką dziewczynkę. Stała przygarbiona, wpatrując się w nich spode łba nienawistnym spojrzeniem. Gdy błyskawica zgasła, wejście do kuchni znów było puste.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Sob 10:35, 11 Gru 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Claude sączyła drinka, a burza przestawała jej powoli przeszkadzać. Okna i ściany się jeszcze trzymały, więc nie było tak groźnie jak przy pierwszym huraganie. Wnętrze domku wdawało się bezpieczne. Kiedy błyskawica kolejny raz zalała kuchnię jasnością, a w wejściu do kuchni pojawiła się upiorna dziewczynka, Claude pisnęła, upuszczając przy tym szklankę. Elton natomiast zerwał się spod stołu, szczeknął. Przy kolejnej błyskawicy dziewczynki już nie było. Pies jednak nadal stał z najeżoną sierścią, z odsłoniętymi kłami. To nie pozwalało uspokoić się Claude. Spojrzała nerwowo na Roberta. Wciąż oddychała głęboko, wyraźnie zlękniona. Żałowała, że nie ma przy niej Jacoba. Albo...
Po wyrazie twarzy Roberta wiedziała, że on też widział zjawę. Nie była więc w lęku odosobniona. Westchnęła głośno, usiadła na podłodze wśród rozbitego szkła, oparła się ciężko o szafki.
- Nie wiem jak długo wytrzymają moje nerwy. - szepnęła.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Robert
|
Wysłany:
Sob 11:04, 11 Gru 2010 |
|
|
Dołączył: 06 Mar 2010
Posty: 326 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt
|
Robert zgodził się napić i usiadł z Claude przy stole. Nagle usłyszał straszny grzmot, a następnie zobaczył dziewczynkę. Zupełnie go zatkało, ale po chwili dziewczynki już nie było. Spojrzał bez słowa na Claude i spotkał jej spojrzenie, mówiące to samo co jego.
-Może rzeczywiście przydałoby sie coś mocniejszego... - powiedział do siebie i dokończył drinka Claude. - Wytrzymają, jakby miały puścić, stałoby sie to dawno temu. - powiedział do dziewczyny.
Po krótkiej chwili ciągnącej się w nieskończoność Robert wstał, przyklęknął obok Claude i zaczął zbierać kawałki szklanki. Z jednej strony wiedział, że to może nie jest najlepszy moment na to, ale z drugiej strony nie chciał też roztrząsać sprawy, by nie pogłębiać potencjalnej paniki.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Sob 12:12, 11 Gru 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
- Masz rację. - uśmiechnęła się do Roberta. - Skoro jestem jeszcze nie zwariowałam, to znaczy, że już się uodporniam.
Robert zaczął zbierać rozbite szkło. Była mu wdzięczna za opanowanie. Wstała niezdarnie. Chciała pójść do łazienki po szmatę, by zetrzeć pozostałości drinka, ale zatrzymała się w progu kuchni. Przeszedł ją dreszcz. Starała się jednak opanować paraliżujący strach. Przemogła się i po chwili wróciła ze ścierką. Po posprzątaniu, usiadła przy stole. Elton wyciągnął łeb, więc potargała go pieszczotliwie za uchem. Zamyśliła się.
- Prawie trzy tygodnie na wyspie. - mruknęła w zadumie. - Jestem ciekawa czy kiedykolwiek ktoś po nas przyleci.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Sob 16:35, 11 Gru 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wiatr powoli zaczął się uspokajać, błyskawice przestały bić w Wyspę. Chmura - jakby z wahaniem, niechętnie, zaczęła się rozpraszać i znikać, jednak słońce wciąż nie miało siły się przez nią przebić. Dżungla szeptała tajemniczo, wsączając w serca ludzi zwątpienie i strach.
Nastało południe.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Robert
|
Wysłany:
Sob 21:29, 11 Gru 2010 |
|
|
Dołączył: 06 Mar 2010
Posty: 326 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt
|
Robert wysprzątał praktycznie każdy kawałek szkła. Jeśli jakiś został, to tylko taki niewidoczny dla oka. Wyrzucił je, a następnie znwu podszedł do okna by zobaczyć jak ma się pogoda. Chmura powoli opuszczała niebo nad wioską. A jednak nie padało... Dziwne... Nagle usłyszał głos Claude i odwrócił sie do niej.
- Hm... - zamyślił się nad odpowiedzią. _Nie wiem, jest zbyt dużo tajemnicy, rzeczy których nie wiemy... Może... Może oni chcą byśmy myśleli, że nie przylecą, żeby sprawdzić... Nie... Przecież to musi mieć związek z tym wcześniejszym White Raven. Może chcą sprawdzić czy tu jest...
Czy jest tu aż tak niebezpiecznie. Czy to był wypadek przy pracy, czy ci naukowcy, co przywiózł ich John zostali przez kogoś zabici.. Lub przez coś... - dokończył w myślach, nie chcą mówić tego na głos.
-Nie, nie będę mnożył głupich teorii - powiedział po chwili - Ale coś mi mówi, że jednak przyjadą. Może specjalnie nie przyjechali po 2 tygodniach, ale po roku przyjadą. - zakończył starając się powiedzieć to w miarę pogodnie, ale nie do końca mu się to udało.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Nie 8:44, 12 Gru 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
- Może. - skwitowała z nikłym uśmiechem.
Tak naprawdę nie wierzyła, że ktokolwiek przejmuje się ich zdrowiem. Gdyby tak było, już dawno ktoś by przyleciał. W końcu czterech uczestników nie żyło. Poza tym, gdyby to wszystko było legalne, Lusk powiedziałby cokolwiek o zjawiskach, jakie dzieją się na wyspie. A wszystko było utrzymywane w tajemnicy, włącznie ze starym projektem.
Wstała, a Elton podniósł się za nią, merdając ogonem. Parszywa pogoda zaczynała się polepszać, wiatr zelżał. Pies zdecydowanie domagał się spaceru.
- Pójdę się przejść. - rzuciła do Roberta i zażartowała - Gdybym nie wróciła przed zmrokiem, zadzwoń na policję.
Podniosła rękę w geście pożegnania, po czym poszła do "swojego" pokoju z zamiarem wzięcia chociaż jakiejś bluzy. Między porozrzucanymi rzeczami znalazła zeszyt od Guido. Aż jej się łza zakręciła w oku. Tak bardzo tęskniła za Francją! Przytuliła do siebie zeszyt, zamknęła na chwilę oczy, a potem odłożyła pieszczotliwie na stolik. Złapała pospiesznie jakąś swoją bluzę i wyszła na zewnątrz. Elton szczekał radośnie, nieświadomy ich położenia.
[placyk]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Robert
|
Wysłany:
Nie 16:36, 19 Gru 2010 |
|
|
Dołączył: 06 Mar 2010
Posty: 326 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt
|
Kiedy Claude wyszła Robert usiadł spokojnie na fotelu. Wrócił myślami do momentu, gdy w pubie naszedł go ten mężczyzna. Mężczyzna w czarnym garniturze.
Mówił, że zniszczenie posążka mogło ją rozwścieczyć'... Chodziło o tą dziewczynkę? Czy też raczej 'upiora dziewczynki'? No i ten posążek... Trzeba go znaleźć... Chociaż... Przecież jest zniszczony... A może... udałoby sie go naprawić? - pomyślał i nagle wstał - Musze z nim porozmawiać. Z mężczyzną w czarnym garniturze.
Robert skierował sie do pubu.
[pub]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Wto 9:58, 21 Gru 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Mrok powoli otulał wyspę. Ostatnie promienie słońca gasły za wciąż szczelną kopułą chmur, zwiastując koniec kolejnego dnia projektu. Niektórzy zaczęli popadać w panikę, jednak Ray zdołał tłumić te zachowania w zalążku.
Z dżungli dobiegały złowieszcze śmiechy. Mieszkańcy ignorowali je, jak mogli, ale część zaczynała już myśleć, że zwariowali.
Nastała noc.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Pon 23:21, 03 Sty 2011 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
W mieszkaniu panował mrok, ale Claude i tak dla pewności zawołała standardowe "Halo! Jest tu kto?". Odpowiedziała cisza. Jacob, do diabła! - rzuciła oskarżycielsko w myślach. Zaczynała się poważnie martwić. Wypchaną torbę, którą przyniosła ze swojego dawnego domku, rzuciła niedbale pod ścianę, po czym niemal się o nią przewróciła sięgając do włącznika światła. Zaklęła cicho, po francusku. Zaraz potem salon rozświetliło kilka żarówek. W pierwszej chwili chciała przejść od razu do kuchni, by nastawić wodę, ale zrezygnowała. Była wykończona. Więc rzuciła się na sofę, twarzą w poduszki. Odgłosy wózka inwalidzkiego Guido wróciły głuchym echem. Claude zacisnęła palce na poduszce.
- To wcale nie było fajne. - powiedziała po francusku w poduszkę. Głos miała zupełnie zniekształcony, przytłumiony przez materiał. Uniosła głowę, by mówić wyraźnie. Przeciągała słowa, by dać mężczyźnie znak, że to nie jest rozkaz, a żartobliwa prośba. - Eric, zdycham. Będziesz tak miły i zrobisz herbatę?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Eric Borovsky
|
Wysłany:
Śro 15:03, 05 Sty 2011 |
|
|
Dołączył: 04 Lis 2010
Posty: 123 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
- Wstęp wolny... - uśmiechnął się, wchodząc za dziewczyną do domu - tylko tym razem, czy mogę jakiś karnet wykupić?
Kilka francuskich słów wypowiedzianych przez Claude zignorował, licząc że nie są przekleństwami. A nawet jeśli, to nie wypowiedzianymi pod jego adresem. Miał nadzieję, że niczym jej nie uraził, dlatego skwapliwie przytaknął słysząc prośbę o przyrządzenie herbaty. Przeszedł do kuchni, odłożył podręcznik na blat szafki, znalazł kubki i zaczął grzebanie w szafce, w której w jego domu znajdowała się herbata i kawa.
- Wolisz liściastą, czy ekspresową? I eee... jest jeszcze zielona. I owocowa - przekrzywił głowę, patrząc na opakowanie. - Owoce leśne. Co wybierasz?
Nalał wody do czajnika i włączył go. Ponieważ nie usłyszał odpowiedzi dziewczyny, do swojego kubka wsypał niewielką łyżeczkę listków Earl Grey'a i wrócił do salonu.
- Wygląda na to, że wybór herbat jest tutaj dość duży - z uśmiechem stanął przy sofie - zatem wspaniałomyślnie pozwolę ci wybrać to, na co masz ochotę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Śro 18:16, 05 Sty 2011 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Głos Erica dobiegający z kuchni, brzmiał jakby mężczyzna był za grubą szybą. Albo pod wodą. Chwila samotności wystarczyła, by Claude zaczęła opadać powoli w objęcia snu. Przytuliła się bardziej do poduszki. Myśli nie chciały się odczepić od Guido. Dodatkowo doszły wyrzuty sumienia, że przez ostatnie - w gruncie rzeczy przerażające - wydarzenia niemal w ogóle nie myślała o bracie.
Usłyszała gdzieś obok siebie (a może nad sobą) jakiś ruch, a potem głos. Niewiele z niego zrozumiała, tym bardziej, że zdążyła już zapomnieć o herbacie. "To, na co masz ochotę". Myśli Claude sennie przeskoczyły z tematu Guido na rozmyślanie nad spełnieniem swoich zachcianek. Wymamrotała przez sen coś po francusku, mając na myśli duży puchar lodów orzechowych z rumowym syropem i ciastkiem korzennym. Taka przyjemność jakby rozbudziła na chwilę Claude i dziewczyna podniosła ociężałe powieki. Przed oczami miała nogi Erica, ale brakowało jej sił do podniesienia głowy wyżej. Chciała jedynie spać. I lodów. Ale lody musiały poczekać. I bezpieczeństwa. , pomyślała i postanowiła to wyartykułować.
- Nie zostawiaj mnie samej. - szepnęła sennie, po angielsku. - Ona może wrócić... I te dźwięki... Nie chcę... Nie chcę, żeby przyprowadziło Guido... To byłoby...
Eric nie dowiedział się, jakie by to było, bowiem Claude wtuliła się znowu w poduszkę, oddychając miarowo. Zasnęła.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|