Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Czw 13:40, 09 Wrz 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Odwróciła się, słysząc za sobą głos Roberta. Uśmiechnęła się lekko, aczkolwiek sztucznie i skinęła mu głową. Była trochę niezadowolona z wtargnięcia mężczyzny do kuchni, bo miała nadzieję usłyszeć odpowiedź Lynette. Nie spodziewała się, że kobieta zacznie mówić przy obcym dla siebie człowieku. Ponadto mimo że lubiła Roberta, to nie chciała rozmawiać przy nim o tym... że tak ona jak i Lynn zaczynają wariować? że nic nie jest normalne?
- Cześć, Robercie. - zagaiła z udawaną swobodą. - Jak się czujesz? Przeziębienie puściło?
Starała się być naturalna, ale jedyne o czym myślała to dokończenie rozmowy z Lynn.
Upiorna dziewczynka ostrzegała? Ostrzegała?! To czemu nas teraz straszy? I czy to ta sama, która mnie nawiedziła? Którą widziałam w zachodniej części dżungli?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
Robert
|
Wysłany:
Czw 15:25, 09 Wrz 2010 |
|
|
Dołączył: 06 Mar 2010
Posty: 326 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt
|
-Tak, już lepiej. Chociaż na dobra sprawę to wziąłem tylko tą herbatę od ciebie, żadnych lekarstw. - Uśmiechnął się lekko. - Lynette, nie wiem co cię tutaj sprowadza, ale jeśli ty też chcesz tutaj zamieszkać jak Claude, to na wstępie powiem ci, że ja swojego pokoju nie oddam jak Jacob, wiec negocjuj o takowy z Johnem. - uśmiechnął się jeszcze raz, mając nadzieję, że jego żart był chociaż odrobinę śmieszny, ale niczego lepszego nie mógł wymyśleć akurat w tym momencie.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Robert dnia Czw 15:26, 09 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
Lynette
|
Wysłany:
Czw 15:42, 09 Wrz 2010 |
|
|
Dołączył: 05 Mar 2010
Posty: 428 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Uśmiechnęła się blado.
- Hej, to aż za dużo gościnności - odpowiedziała - na szczęście mam jeszcze swój pokój.
Żart Roberta miał podwójne dno. Oto kolejna osoba jest przekonana, że dzisiaj nie odlecą z tej cholernej wyspy.
A w jej korytarzu stała spakowana walizka.
Naiwna.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Lynette dnia Czw 15:42, 09 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Czw 15:51, 09 Wrz 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
- Za każdym razem, kiedy wspominasz, że mieszkam w pokoju Jacoba mam wrażenie, że ci to nie odpowiada, Robercie. - zaśmiała się Claude i tym razem była szczera. - Ale moja obecność tutaj przynosi wiele dobrego, prawda?
Rozmowa zaczynała nabierać zwykłego, towarzyskiego charakteru. Wkroczenie Robertsona nie było takie złe. Rozładował atmosferę nieco. Ale Claude i tak chciała jeszcze porozmawiać z Lynette. Miała nadzieję, że taka okazja jeszcze się nadarzy.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Claude Beaumarchais dnia Czw 15:51, 09 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
Robert
|
Wysłany:
Czw 16:37, 09 Wrz 2010 |
|
|
Dołączył: 06 Mar 2010
Posty: 326 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt
|
-Mi? A czemu mi miałoby niby to nie odpowiadać? Ja ciągle śpię w swoim własnym łóżku i jakoś nie widzę, żeby miało się to zmienić. A co do dobrych rzeczy, to na pewno suma zdolności kulinarnych tego domku wzrosła tak... hm... pięciokrotnie?
Robert zaczął się zastanawiać, czy też usiąść, czy jeszcze postać i wyjść za chwilę. Po chwili doszedł do wniosku, ze nawet jeśli to mógłby udać się do swojego pokoju i gdzie i tak raczej by nic nie robił. Więc powolnym krokiem zbliżył się do stołu i usiadł.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Pią 10:00, 10 Wrz 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Do południa chmury zostały niemal całkowicie rozwiane, a pełne słońce rozgrzewało nie tylko powietrze, ale również serca. Ludzie zaczęli gromadzić się przy pasie startowym, pewni, że oto nadszedł dzień przylotu Luska i ekipy Whirte Raven. Każdy chciał się wydostać z wyspy jak najszybciej.
Słońce sięgnęło zenitu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Robert
|
Wysłany:
Nie 21:21, 12 Wrz 2010 |
|
|
Dołączył: 06 Mar 2010
Posty: 326 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt
|
Rozmowa ciągnęła się na w miarę luźnych tematach jeszcze całkiem długo. Robert siedział naprzeciwko okna i nagle zauważył większy ruch na placyku. Wstał by zobaczyć co się dzieje.
- Hm... Wygląda na to, że prawie wszyscy chcą opuścić wyspę. Niedługo pewnie przyleci ten samolot... Wy nie zamierzacie opuścić wyspy? Z tego co wiem Claude, to twoje rzeczy znajduję sie teraz nawet w dwóch domach, więc możesz nie zdążyć na samolot.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Pon 10:30, 13 Wrz 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Dziewczyna oparła łokcie na stole, by podtrzymać głowę dłońmi. Wychyliła się leniwie, by też zobaczyć, co dzieje się na zewnątrz. Przez placyk przechodziły mini-pielgrzymki, kierujące się w stronę pasa startowego. Rzeczywiście, ludzie najwyraźniej mieli dość wyspy, skoro tak niecierpliwie wyczekiwali na przylot Luska. A ona? Dlaczego nie zebrała swoich rzeczy? Dlaczego nie jest przygotowana?
- Nie wydaje mi się, żeby samolot przyleciał. - powiedziała na uwagę Roberta o tym, że jej rzeczy są w dwóch domkach. - Po prostu w to nie wierzę. Nie po tym, co się tutaj wydarzyło. Cały ten projekt jest podejrzany i pewnie nic, co powiedział nam Lusk nie jest prawdą. Tu chyba chodzi o coś innego... - westchnęła. - Sama nie wiem.
Zastanawiała się, kiedy opuściła ją nadzieja. Po pierwszym morderstwie? Po znalezieniu zwłok Fat T? Po nawiedzeniach? A może ostatnia noc była kroplą przelewającą czarę goryczy.
- Poza tym - dodała. - nawet jeśli samolot przyleci to podejrzewam, że dadzą nam czas na spakowanie.
Wstała niespiesznie, kubek odstawiła do zlewu. Popatrzyła na Lynn, która wydawała się nieobecna, zamyślona. Przygnębiona? Nie chciała zostawiać kobiety samej. Prawdę mówiąc chciałaby móc jej jakoś pomóc. Jednak w tym momencie sama zamknęła się w sobie i potrzebowała samotności. I powietrza.
Te moje ostatnio zmienne nastroje sprawią, że doszczętnie zdziwaczeję. - pomyślała obojętnie.
- Chyba potrzebuję świeżego powietrza. - rzuciła do Lynn z uśmiechem. - Dopij spokojnie kawę, Lynn. W razie czego będę na werandzie. - podniosła rękę w pożegnalnym geście. - Na razie, Robercie.
[placyk]
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Claude Beaumarchais dnia Pon 15:01, 13 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
Lynette
|
Wysłany:
Czw 23:16, 16 Wrz 2010 |
|
|
Dołączył: 05 Mar 2010
Posty: 428 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Lynn skinęła głową wychodzącej Claude. Łatwo było pogubić się we własnych myślach, więc zrozumiałym było, że trudno dzielić się jeszcze cudzymi. Wypiła łyk letniej już teraz kawy i spojrzała na stojącego w oknie Roberta. Wydawał się tak pochłonięty zwykłymi sprawami, niezaangażowany w te całe zamieszanie wokół nich. Lynn zazdrościła mu tego. A może to była tylko poza? Znała go dopiero kilka godzin i nie miała pojęcia z jakimi demonami zmaga się mężczyzna.
Przywołała jeszcze raz ostatnie zdania Claude. Samolot nie przyleci. Wreszcie ktoś to powiedział dobitnie i logicznie.
Kobieta westchnęła i wstając od stołu podeszła do okna przy którym stał Robert.
Za jego przykładem wyjrzała na plac.
- Chyba nikt nie chce tu zostać - mruknęła - Zresztą nawet jeśli... - zamilkła. Nie chciała znowu zajść w swoich słowach za daleko, a potem odpowiadać na niewygodne pytania.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Robert
|
Wysłany:
Pią 21:06, 17 Wrz 2010 |
|
|
Dołączył: 06 Mar 2010
Posty: 326 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt
|
- Na razie, Claude. - odpowiedział dziewczynie.
Spojrzał na Lynette, która podeszła do okna, by także spojrzeć na ludzi na placyku. Część czekała na nim, ale niektórzy szli od razu na pas startowy obok wioski. Spojrzał znowu na dziewczynę, kiedy cos do niego powiedziała. Trochę to go zdziwiło, bo myślał, ze zaraz pójdzie z Claude, więc nie myśląc wiele odpowiedział jej.
- Tak, raczej nikt tu nie chcę zostać... Niektórzy jednak muszą... Albo chociaż powinni... - zamilkł nagle i powrócił do patrzenia przez okno.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Lynette
|
Wysłany:
Nie 21:09, 19 Wrz 2010 |
|
|
Dołączył: 05 Mar 2010
Posty: 428 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Na słowa Roberta kiwnęła tylko głową, chociaż zupełnie się z nim nie zgadzała. Nie. Tutaj nie mógł nikt zostać, to byłby czysty absurd, samobójstwo.
- Chyba dołączę do Claude - uśmiechnęła się blado i wymuszenie do mężczyzny, chociaż nie wiedziała czy ten w ogóle dostrzegł to, że się oddalała. Wydawał się pogrążony we własnych myślach.
Odstawiła pusty kubek na stół i wkładając dłonie do kieszeni spodni wyszła na zewnątrz.
[placyk]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Sob 2:32, 25 Wrz 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wieczór powoli ogarniał miasteczko Ras-Shamra. Słońce topiło się w oceanie na linii horyzontu, a wraz z nim na dno szły nadzieje oczekujących na samolot. Ludzie wracali powoli do mieszkań nerwowym krokiem. Tylko najbardziej wytrwali siedzieli jeszcze na walizkach, wpatrzeni w czerniejące niebo. Noc nadchodziła nieubłaganie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Robert
|
Wysłany:
Nie 15:30, 26 Wrz 2010 |
|
|
Dołączył: 06 Mar 2010
Posty: 326 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt
|
Kiedy Lynette wyszłą Robert stał przy oknie jeszcze jakiś czas. Zauważył, że ludzie powoli wracali do domów, z wyraźnie smutnymi minami, więc on tez przestał sie patrzyć na placyk, bo i nie było już na kogo. Zrobił sobie szybką kolację i poszedł spać.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Robert dnia Wto 15:16, 05 Paź 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Wto 21:34, 05 Paź 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Dzień 16
Noc dłużyła się niemiłosiernie. Mieszkańcy Ras-Shamry przesypiali rozczarowanie urywanym snem, a rano obudzili się z nową porcją nadziei w sercach. Bo może to jednak dziś? Niektórzy zaczęli też podejrzewać, że to element eksperymentu. Nikt nie chciał wypowiedzieć na głos swoich lęków dotyczących pozostania na wyspie.
Poranek zasnuł miasteczko mglą.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Robert
|
Wysłany:
Sob 23:47, 09 Paź 2010 |
|
|
Dołączył: 06 Mar 2010
Posty: 326 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt
|
Robert obudził się. Nie chciało mu się jednak wstawać. Bo cóż miałby niby robić? Przewrócił się więc na drugi bok i spróbował znowu zasnąć. Po kilku chwilach wrócił do wcześniejszej pozycji. Było już za jasno, Robert nigdy nie mógł spać o takiej godzinie, chyba, ze byłby naprawdę zmęczony. W końcu wstał i poszedł do łazienki. Kiedy jeszcze chodził do szkoły zawsze w każdy weekend dopiero wtedy wstawał. Kiedy musiał iść do łazienki. Wcześniej nigdy mu się nie chciało, wolał leżeć niż wstawać. Ale wtedy powód tego był zupełnie inny...
Wyszedł z łazienki i wrócił do pokoju. Teraz, kiedy już wstał w ogóle nie chciało mu się znowu kłaść. Ubrał się i poszedł zrobić sobie coś do jedzenia. W domu panowała cisza, więc Robert uznał, że Claude i Jacob jeszcze spali. Wyjął chleb, masło, ser żółty i pomidora i zrobił sobie kanapki. Jadł je spokojnie i nagle wpadł na pomysł. A gdyby tak... W domku tego nie znajdę... Może w pubie... Nie tam, też tego nie będzie... Ale co tam... Spróbuję... Zjadł szybko, wstał i poszedł do baru.
[pub]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|