|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Wto 15:55, 25 Maj 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Siedziała w kuchni nad szklanką niegazowanej wody mineralnej, wciskając do niej leniwie cytrynę. Kropla za kroplą. Noc co prawda była całkiem beztroska i czuła się jakby rozmawiała z Jacobem o czymś odległym, co ich nie dotyczy, ale teraz... Potrząsnęła głową, jakby chciała odgonić nie tylko ponure myśli, ale i przy okazji kaca.
Koniec smutków i smętów, moja droga Claude. - upomniała się. Zdawała sobie sprawę, że przygnębienie w niczym jej nie pomoże. Dlatego też postanowiła przynajmniej spróbować nie przejmować się całą tą niezbyt korzystną sytuacją. Na początek potrzebowała małej pomocy. Schyliła się do szafek, otworzyła kilka. Na pewno jest tu gdzieś jakiś alkohol... W końcu znalazła to, czego - może nie do końca - szukała, ale z pewnością były to procent. Wódka.
- Witaj, przyjaciółko.
Nie mogła znaleźć kieliszka, więc nalała sobie nieco na dno szklanki i wypiła, krzywiąc się.
- Nie ma mowy, żebym się poddała. - szepnęła.
W przedpokoju założyła trampki, a przed wyjściem obejrzała się za siebie, chociaż nie mogła widzieć wnętrza saloniku. Uśmiechnęła się i wyszła na zewnątrz.
[placyk]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Pią 11:23, 28 Maj 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Zatrzymała się na progu, niepewna co właściwie ma ze sobą zrobić. Przypomniała sobie jak JJ mówiła o maksimum normalności. O tak, zdecydowania potrzebowała normalności, zwykłej prozy życia. Od razu udała się do pokoju Jacoba, w którym zresztą urzędowała chyba stanowczo za długo, i zaczęła sprzątać swoje rzeczy. Jedna z szafek była pusta, więc pozwoliła sobie na ułożenie tam ubrań, stwierdzając w myślach, że to będzie lepsze niż rozrzucanie garderoby po całym pokoju. Po uporaniu się z sypialnią, nadszedł czas na wywieszenie prania.
Claude zatrzymała się w progu saloniku, uśmiechając się lekko. Jacob nadal spał - albo może tylko drzemał - na sofie. Nie chciała go budzić, więc jak najciszej przemknęła do łazienki, wyciągnęła pranie do miski. Pojawił się jednak problem - gdzie je wywiesić. Westchnęła. Razem z mokrymi ciuchami przeniosła się do kuchni, gdzie zaczęła przeszukiwać szuflady. Wydawało jej się, że w jednej z nich widziała kiedyś sznurek, tkwiący między nićmi, spinaczami, workami na śmieci i różnymi innymi "dziwnymi" rzeczami. Kiedy już poszukiwany przedmiot został odnaleziony, poszła za domek, by zrobić tam jakieś prowizoryczne sznurki na pranie. Trochę się nad tym namęczyła, nie bardzo mogąc znaleźć punkty zaczepienia. W końcu jednak się udało i w ostateczności wywiesiła pranie. Miała nadzieję, że zdążą wyschnąć zanim wyspa sprezentuje im kolejny deszcz. Odgarnęła włosy z twarzy i wróciła do domku.
W kuchni nalała sobie soku pomarańczowego, lekko zmęczona przysiadła przy stole, rozmyślając nad obiadem. Nawet nie chodzi o to, że była głodna, po prostu miała ochotę na coś dobrego.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Jacob Upper
|
Wysłany:
Pią 14:11, 28 Maj 2010 |
|
|
Dołączył: 10 Mar 2010
Posty: 562 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice
|
Jacob ocknął się niespodziewanie, jakby ktoś ukłuł go szpilką. Zaskoczony, usiadł na sofie, rozejrzał się i przeciągnął, ziewając głośno. Nie wiedział, jak długo spał - mógł tylko pobieżnie ocenić, że długo, gdyż słońce za oknami dawno zeszło z zenitu, a światło zalewające pomieszczenie nabrało ciemniejszych, pomarańczowych odcieni. Jacob podniósł się dopiero po dłuższej chwili, zadowolony i wypoczęty. Był głodny i spragniony, dlatego swe pierwsze kroki skierował do kuchni, z której dobiegły go odgłosy czyjejś obecności.
Uśmiechnął się, stając w drzwiach i widząc przy kuchennym stole Claude. Sprawiała wrażenie zamyślonej, więc Jacob postanowił nie zasypywać jej od razu gradem pytań.
- Dzień dobry - rzucił i podszedł do lodówki, aby wyciągnąć z niej litrowy karton mleka. Roześmiał się na myśl, że ktoś mógłby umieścić na opakowaniu ogłoszenie o jego zaginięciu w dżungli. Zaczął pić prosto z kartonu, nie zawracając sobie głowy sięganiem po szklankę. Mleko było rozkosznie zimne.
- Jakieś specjalne plany na dziś? - spytał, opierając się o blat i przyglądając się Claude z uśmiechem. - Przegląd arsenału? Musztra? Praktyki strzeleckie z Jenefer?
Opróżnił karton do końca, zgniótł go w dłoni i wyrzucił do kosza.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Pią 14:50, 28 Maj 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Drgnęła zaskoczona, słysząc głos Jacoba. Niemal rozlała przy tym sok. Praktycznie się wyłączyła przy rozmyślaniach nad obiadem. Potem o Jenefer, jej "błogosławionym" stanie. Rozpatrywała różne możliwości, gdybała, włącznie z ewentualnością pozostania na wyspie. Wybiegała daleko w przyszłość, jakby już nigdy nie miała wrócić do domu. Myślami zahaczyła również o Johna i jego długie lata samotności. Zastanawiała się nad przeszłością Jacoba. Powróciła wspomnieniami do Guido i rodzinnego miasta. Zupełnie zapomniała o tym, gdzie się znajduje. Więc kiedy obecność Jacoba wyrwała ją z zamyślenia, odwróciła się w jego stronę zaskoczona.
- Cześć. - uśmiechnęła się trochę nieprzytomnie. - Plany? W zasadzie to dumam nad jakąś dobrą potrawą. Ale chyba straciłam już ochotę na cokolwiek. Zaczynam się tu męczyć. - dokończyła ciszej, bardziej do siebie niż do mężczyzny. Połowicznie tkwiła jeszcze we własnych, chaotycznych myślach.
Dolała sobie soku. Milczała przez chwilę, ale zaraz się rozpromieniła. Obiecała przecież sobie, że nie da się ponurym nastrojom. Normalność. Tak, przede wszystkim to.
- Ale może ty masz na coś ochotę? - roześmiała się. - Przecież wiesz, że to żaden problem. Lubię gotować.
Jacob najwyraźniej miał dobry humor. Claude stwierdziła w myślach, że pewnie się wyspał. Na kanapie! - uświadomiła sobie. Nie miała ochoty się stąd ruszać, ale jednocześnie uważała, że Jacob zasługuje na noce spędzone w łóżku. Zwłaszcza, że przez ostatnie dni nie mógł sobie pozwolić na ten luksus.
- I chyba będę musiała zwolnić twoją sypialnię. - powiedziała mniej radośnie, niż miała w planie zagrać.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Jacob Upper
|
Wysłany:
Pią 15:14, 28 Maj 2010 |
|
|
Dołączył: 10 Mar 2010
Posty: 562 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice
|
Claude, rzecz jasna, nie mogła trafić lepiej z propozycją przygotowania jakiegoś posiłku. Nie chodziło tu o lenistwo - po prostu Jacob swoje zdolności kulinarne oceniał obiektywnie nisko. Zdążył przywyknąć do mrożonek i dań instant, które w zestawieniu z kuchnia Claude wydawały się teraz tak apetyczne jak trociny z tartaku Sullivana.
- Mógłbym coś wrzucić... - skinął powoli głową. Nie miał jeszcze gotowego rozkładu zajęć, ale wiedział, że kilka rzeczy będzie trzeba zrobić na pewno. Dobrze byłoby, gdyby zaczął od skonsumowania solidnego obiadu, zanim zajmie się swoimi niesprecyzowanymi jeszcze sprawami. - John postanowił pozwiedzać? - zapytał, chociaż w chwili obecnej nie przejmował się tak bardzo sytuacją Robertsona. Grunt, że mieli już jakąś podstawę. Reszta zależała od losu i tego, jak nowy mieszkaniec Ras-Shamry zostanie potraktowany przez pozostałych.
- A moim łóżkiem nie musisz się przejmować - powiedział stanowczo. Ten temat uważał tyle za oczywisty, co zamknięty. - Od wielu lat nie spałem na niczym lepszym niż ta sofa. Mam twardy kark - wbił dłonie w kieszenie spodni. - Zresztą, podoba mi się ta nasza wesoła gromadka. Gdybyśmy tylko znaleźli Monopoly albo Ryzyko, czekałyby nas ciekawe wieczorki - parsknął śmiechem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Pią 16:03, 28 Maj 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Claude oparła głowę na ręce, jej kąciki ust podniosły się w delikatnym uśmiechu. Była rozbawiona własnymi myślami - śmiejący się, rozbawiony Jacob wyglądał trochę upiornie. To po prostu do niego nie pasowało. Niemniej jednak dobry humor Jacoba, poprawiał jej nastrój.
- Może jakiś gulasz? - zaproponowała. Zajrzała do zamrażarki - Albo ryba? Na przykład po grecku?
Przewalała przez chwilę mrożonki, próbując się zorientować co jest czym. Mieli całkiem niezłe zapasy. Przynajmniej w kwestii zaopatrzenia nie można było na White Raven narzekać. Podniosła wzrok na Jacoba.
- John siedzi na schodach. Gapi się na placyk. - wzruszyła ramionami. - Wiesz, potrafię go zrozumieć. Chyba. Ale jakoś niespecjalnie mogę zapomnieć. Najadłam się przez niego strachu i nerwów. - pomiędzy jednym zdaniem a drugim zastanawiała się czy rzeczywiście jest taka pamiętliwa. - To, że wcześniej nie spałeś na niczym lepszym nie znaczy, że masz teraz rezygnować z własnego łóżka. Równie dobrze mogłabym ci zrobić kiepski obiad bez smaku, przeżyłbyś, ale żadna przyjemność z jedzenia. - uśmiechnęła się ciepło. - Swoją drogą, dlaczego nie spałeś na niczym lepszym? - zamknęła lodówkę i oparła się o nią. - Czasem mam wrażenie, jakbyś uważał, że nie zasługujesz na wygodę czy w ogóle dobro.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Jacob Upper
|
Wysłany:
Pią 16:30, 28 Maj 2010 |
|
|
Dołączył: 10 Mar 2010
Posty: 562 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice
|
- Wszystko, w czym nie ma bananów... - Jacob wyszczerzył zęby. Bo co mógłby innego powiedzieć? Nie wiedział nawet, jak przyrządza się rybę po grecku. Sam jednak fakt, że to Claude miała przygotować posiłek, był wystarczającą rekomendacją.
- To prawda, Robertson nie popisał się za pierwszym razem - powiedział, obserwując jak Claude grzebie w lodówce. - Ale niech się chłopak zrehabilituje. Każdy czasem popełnia błędy. Zresztą, chyba lepiej mieć go po swojej stronie... - zamyślił się na wspomnienie o składzie broni w chacie Robertsona. Prędzej czy później trzeba będzie zająć się resztą tego magazynu. Słysząc po raz kolejny o kwestii łóżka, pokręcił głową. - Claude, nie będę na ciebie naciskał, jeżeli wolisz wrócić do siebie. Ale nie zrzucaj tego na czyjąkolwiek wygodę. Zresztą, zastanawiałem się nad przeprowadzką na zewnątrz. Chyba dam radę zmontować sobie jakiś hamak. No co? - wzruszył ramionami widząc zdziwione spojrzenie dziewczyny. - Po pierwsze, czas zacząć korzystać z uroków tej wyspy. Noce są ciepłe, komary - znośne. Po drugie, musimy zacząć myśleć o swoim bezpieczeństwie. Przyda się jakiś stróż. Na wypadek, gdyby ktoś znowu próbował tu zrobić zamieszanie i podpalać czyjeś domy.
Jacob podszedł do zlewu i zabrał się za zmywanie pozostawionych na jego dnie naczyń. Teraz postanowił odpowiedzieć na ostatnie pytanie Claude.
- Może i jest w tym jakaś prawda? - mruknął. - Może nie zasługuję na wygodę i "w ogóle dobro". Może wolę taki stan rzeczy? Kiedy człowiek przyzwyczai się do podłych warunków, potem przestaje na nie zwracać uwagę - w tym miejscu chciał dodać coś jeszcze, ale wolał uniknąć długiej, filozoficznej dyskusji. - Wiesz, nie spałem w hotelu. Przed wylotem. Zasnąłem na trawniku, chociaż niezbyt pamiętam, skąd się tam wziąłem. Nie żałuję. Źle czuję się w luksusowych apartamentach i drogich restauracjach. Aczkolwiek dawniej nie przekroczyłbym progu czegoś, co nie mogło pochwalić się przynajmniej czterema gwiazdkami. Sprawy się zmieniają... - zakończył z pełną świadomością tego, że to stwierdzenie kompletnie nic nie wyjaśnia. - Sprawy się zmieniają, a my nic na to nie poradzimy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Pią 19:02, 28 Maj 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
- Nie wolę wracać do siebie. - mruknęła, niczym rozkapryszone dziecko, a potem posłała Jacobowi zdziwione spojrzenie. - Hamak? Stróż? Nawet nie żartuj! - westchnęła, zabierając się za przyrządzanie gulaszu. - Twoje noclegi na zewnątrz wcale nie zapewnią nikomu bezpieczeństwa. A na pewno nie tobie. Oni mają broń, pamiętasz? Skoro ktoś jest w stanie podpalić domek razem z domownikami, to myślisz, że po prostu cię nie zastrzeli? Nie zgadzam się. - wydawało jej się, że wyczytała z wyrazu twarzy Jacoba "Możesz się nie zgadzać". - Jasne, zrobisz jak zechcesz. Ale zamierzam marudzić i być w tej kwestii bardzo upierdliwa.
Uśmiechnęła się i pokręciła głową. Rozłożyła produkty na kuchennym blacie, zamrożone mięso wrzuciła do mikrofali "na rozmrażanie". A aprobatą patrzyła przez chwilę, jak Jacob zmywa naczynia.
- Może w tamtym świecie nie zasługiwałeś. - powiedziała poważnie. - Ale tutaj wszystko jest inne. Tutaj zasługujesz. Ja tak uważam.
Uważała, że nie ma już nic do dodania. Chociaż mogłaby wykładać swoją rację godzinami.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Sob 15:18, 29 Maj 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wieczorny półmrok powoli zaczął pochłaniać wyspę. Nastawała noc.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Jacob Upper
|
Wysłany:
Sob 15:28, 29 Maj 2010 |
|
|
Dołączył: 10 Mar 2010
Posty: 562 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice
|
- Złego licho nie bierze - odparł Jacob zakręcając kran. Wytarł dłonie w kuchenną ścierkę a potem usiadł przy stole. Rozważał perspektywę wypicia kawy, ale ostatecznie porzucił ją na rzecz soku. - Zresztą, mam rachunki do wyrównania z jednym leśnym szaleńcem, który prawie odstrzelił mi głowę. W tej kwestii to ja będę upierdliwy.
Umilkł. Zastanowiły go ostatnie słowa Claude. Przed dłuższą chwilę wodził wzrokiem za muchą, która chaotycznie zataczała elipsy w powietrzu.
- Naprawdę myślisz, że tutaj wszystko jest inne? - zapytał, po części Claude, po części samego siebie. - No, nie wiem... To przecież tylko metafora. Metaforyzując często tłumaczymy sobie coś na wyrost i wypaczamy sens zdarzeń. Z drugiej strony, faktycznie da się wyczuć pewną różnicę. Weźmy tamtą polanę w zachodniej części dżungli... - urwał. Sam nadal nie miał bladego pojęcia jak ugryźć ten temat. - Robertson mówił, że ta wyspa ma duszę. Może wtedy zbliżyliśmy się do jej serca... A, chrzanić to - zirytował się własnymi słowami. Brakowało tylko wzmianki o "Obecności Czegoś", jak w jakimś tanim horrorze.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Sob 15:51, 29 Maj 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wzruszyła ramionami.
- Martwię się. To wszystko. - powiedziała spokojnie, ale nie zamierzała tego tak po prostu zostawić. Zobaczymy kto jest lepszy w byciu upierdliwym.
Dzień miał się ku końcowi, za oknem zaczynało się ściemniać. Claude położyła przed Jacobem talerz gulaszu z kaszą i mizerią. Sama nie miała ochoty na obiad. Przysiadła obok, podgryzając jabłko. W zamyśleniu przeżuwała kęs.
- Nie chciałam metaforyzować. Po prostu jesteśmy odcięci od tego, co było. Wydaje mi się, że to, co się tutaj dzieje zmienia nas wszystkich. Albo zmieni. - zapatrzyła się w okno, przypominając sobie polanę, na którą trafiła z Jacobem i część dżungli, w której wylądowała z Dylanem i Robertem. Zdawała się nie widzieć rozdrażnienia, w jakie popadł mężczyzna po swoim ostatnim zdaniu. - Jest coś... hmm... mocniejszego niż ta polana. Dużo mocniejszego. Kiedy szukaliśmy cię w dżungli, zaszliśmy do miejsca, w którym... Aż powaliło mnie na kolana. Nie wiedziałam co się dzieje, myślałam, że oszaleję. I do tego to dziecko... - wzdrygnęła się, otrząsając tym samym ze wspomnień. Roześmiała się nerwowo. - Jeśli tak ujawnia się dusza wyspy, to jesteśmy w niezłej dupie.
Chyba że za dwa dni White Raven zaszczyci nas swoją obecnością.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Claude Beaumarchais dnia Sob 15:53, 29 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
Robert
|
Wysłany:
Sob 18:12, 29 Maj 2010 |
|
|
Dołączył: 06 Mar 2010
Posty: 326 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt
|
Robert nie czuł się najlepiej. Oprócz wczorajszego kataru tego dnia zaczął go boleć brzuch. Wcześniej był pewien, że katar jest winą zdrzemnięcia się w wannie, ale widocznie te sprawy był powiązane inaczej. Nie chciał nic mówić o swoich problemach nikomu, wiec zszedł do spiżarni, znalazł jakieś suchary i wziął je do pokoju. Zjadł kilka i popił wodą, a następnie poszedł do łazienki. Umył się dość szybko, wiec położył się też spać najwcześniej ze wszystkich domowników. Tym razem jednak zasnął dość szybko, bo ból brzucha sprawiał, ze nawet nie chciało mu się myśleć o Robertsonie i tym, co wynikało z jego pobytu w wiosce.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
John Robertson
|
Wysłany:
Sob 21:22, 29 Maj 2010 |
|
|
Dołączył: 28 Mar 2010
Posty: 134 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
John przetarł kciukiem lewe oko, gdy w jego żołądek przypomniał mu o spożyciu... a czegokolwiek! Zaczynało robić się późno, ale mężczyzna jakby nie zdawał sobie sprawy, że spędził na werandzie cały dzień. Utonął we własnych myślach. Całodniowa obserwacja mieszkańców Ras Shamry uświadomiła mu, że to tylko zwykli ludzie. Zwyklejsi niż mógłby sobie tego życzyć. Szczerze mówiąc niewielu z nich wyobrażał sobie z bronią. Ale kto wie, może gdy przyjdzie czas... Uderzył się dłońmi po udach i wstał, przywołując na usta krzywy uśmiech. Kości trzasnęły mu nieprzyjemnie.
Wszedł do mieszkania, od razu do jego uszu doszły rozmowy z kuchni. Chciał dołączyć do dyskusji, może nie tyle z potrzeby towarzystwa, co chęci zajrzenia do lodówki, ale zatrzymał się. Oparł się o ścianę z zamiarem podsłuchiwania Jacoba i Claude. Trafił akurat na moment, gdy dziewczyna mówiła o wyspie. Uśmiechnął się półgębkiem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Jacob Upper
|
Wysłany:
Nie 13:30, 30 Maj 2010 |
|
|
Dołączył: 10 Mar 2010
Posty: 562 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice
|
Jacob skinął głową Robertsonowi znad talerza. Od dłuższej chwili nie odzywał się, wcinając gulasz. Uważnie słuchał słów Claude, ale nie zdradzał się ze swoją reakcją. Odezwał się dopiero gdy skończył jeść i odłożył widelec:
- To robi się coraz bardziej szalone... - mruknął. Przypomniała mu się opowieść Johna na temat zaginionej w dżungli chaty. Jacob czuł, że nie zostawi tej sprawy w spokoju - a raczej ta sprawa nie zostawi w spokoju jego. Jeżeli nic nie stanie na przeszkodzie, będzie mógł odbyć małą wycieczkę na zachód...
Tymczasem powieki zaczynały mu ciążyć. Chociaż był na nogach nie dłużej niż dwie godziny, jego organizm wciąż domagał się odpoczynku.
- Wybaczcie, ale muszę się przespać - powiedział, wstając od stołu i wkładając talerz do zlewu. - Dzięki za obiad, Claude - rzucił na odchodne. - Nie oglądajcie głośno telewizji, dzieci...
Po chwili spał już w salonie na sofie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Nie 14:24, 30 Maj 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
- Dobranoc. - odpowiedziała na słowa Jacoba.
Nalała sobie kolejną porcję soku. W pierwszej chwili zamierzała ignorować Robertsona, ale to nie było w jej stylu. Tym bardziej, że ostatnio myślała o tym, jak radził sobie na wyspie i jakie zmiany musiało to w nim wywołać. Odgrzała resztę gulaszu, talerz położyła na stole. Wskazując na niego głową gestem mówiącym "Częstuj się".
- To musiało być trudne. - powiedziała, gdy mężczyzna usiadł przy stole. - Te siedem lat tutaj.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|