|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Jenefer Johnson Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Śro 16:08, 08 Wrz 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 723 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn
|
Wysunęła się zza pleców Jacoba i stanęła obok niego, starając się zachowywać w taki sam, nonszalancko-lekceważący sposób jak towarzyszący jej mężczyzna, ale chyba nie bardzo jej się to udawało.
- Zapewne o to samo, o co prosiłam cię jakiś czas temu - odezwała się pierwsza, splatając ręce na piersiach. - Chcemy porozmawiać z Robertsonem. I wyjaśnić wczorajszą sytuację. Dlatego ponownie proszę, żebyś nam na to pozwolił.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
Jacob Upper
|
Wysłany:
Śro 16:49, 08 Wrz 2010 |
|
|
Dołączył: 10 Mar 2010
Posty: 562 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice
|
- Nie... - Jacob uśmiechnął się zimno, gdy Jenefer wtrąciła swoje trzy grosze. - Nie jesteśmy tu, żeby prosić. Ale koleżanka chyba jasno przedstawiła sprawę - przesuwał wzrok od jednej twarzy do drugiej. Były to oblicza zacięte, ale - któż to wie - może ich właściciele posiadali również mózgi. Pozostawało się tylko przekonać.
- Spokojnie, nie mam zamiaru go karmić ani tym bardziej wypuszczać - dodał, patrząc w niebo i mrużąc oczy - Sam mam z nim kilka niezałatwionych porachunków... Od początku miałem co do niego złe przeczucia, wiecie?
- Tak czy inaczej - zawiesił strzelbę na ramieniu lufą skierowaną w nieboskłon i zbliżył się spokojnym krokiem do obydwu samozwańczych strażników - może dowiemy się, o co mu chodzi, do diabła. To - wskazał drzwi drewutni - To nie jest jakiś złoty sracz, żeby tu tkwić jak kołki i czekać na cud, który nie nastąpi. Działać trzeba, panowie. Nie musimy nawet otwierać tej cholernej budy. No, co powiecie?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Czw 8:41, 09 Wrz 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Kwadratowoszczęki zmierzył Uppera spojrzeniem. Usta miał zacięte, co chyba miało oznaczać intensywne myślenie. W każdym razie łysy ze strzelbą wzbudzał większe zaufanie i szacunek niż harda blondynka. Z pewnością nie należał do ludzi, którzy pieszczą się i wahają, gdy trzeba działać. A przynajmniej takie zdanie o Jacobie miał kwadratowoszczęki. A, srał pies na to, co mówił Ray.
- Zgoda. - skupił spojrzenie na strzelbie, a jego wzrok wyraźnie wskazywał na niezadowolenie faktem, że to Upper posiada broń. - Może coś z niego wyciągniesz.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Jenefer Johnson Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Czw 9:53, 09 Wrz 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 723 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn
|
Nie tego się spodziewała po Jacobie, ale osiągnął sukces, co napełniło dziewczynę szczerym podziwem. Co prawda wizja bliskiego spotkania kolby strzelby Jacoba z twarzą Kwadratowoszczękiego była kusząca, ale i tak Jacob w parę sekund załatwił to, czego Jen nie mogła załatwić ani prośbą ani groźbą.
Z podziwem zerknęła na towarzyszącego jej mężczyznę i nabrała głęboko powietrza. Pasek spodni, dodatkowo wypchanych pistoletem na plecach, wpijał się jej w brzuch i biodra. Chyba za dużo się najadłam...
Jacob ruszył w kierunku drzwi, a Jen złośliwie uśmiechnęła się do Kwadratowoszczękiego i - zerkając, czy Jacob tego nie widzi, pokazała mu środkowy palec w geście znanym chyba na całym swiecie. Przynajmniej w ten sposób mogła się wyładować.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Jenefer Johnson dnia Czw 10:23, 09 Wrz 2010, w całości zmieniany 3 razy
|
|
|
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Czw 10:23, 09 Wrz 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Mężczyzna obdarzył Jenefer pogardliwym spojrzeniem. Nie zamierzał reagować na to szczeniackie zachowanie.
- Utemperuj charakterek swojej hardej przyjaciółki. - rzucił kwaśno do Jacoba. - Bo kiedyś ktoś w końcu straci cierpliwość.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Jacob Upper
|
Wysłany:
Czw 11:35, 09 Wrz 2010 |
|
|
Dołączył: 10 Mar 2010
Posty: 562 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice
|
Jacob zignorował komentarz mężczyzny. Nie miał zamiaru bawić się w przedszkole ani z nim, ani z Jenefer, a tym bardziej temperować czyjekolwiek charaktery. Każdy odpowiadał za siebie.
Podszedł do solidnych drzwi drewutni i bez zbędnych ceregieli kopnął w nie z całej siły, tak że aż zatrzęsły się w zawiasach.
- Hej, Robertson! - krzyknął, a kiedy nie uzyskał żadnej odpowiedzi, kopnął i zawołał powtórnie. - To ja, Jacob! Pamiętasz mnie jeszcze?! Przefasonowałem ci mordę ostatnim razem, i jeśli mi nie wyjaśnisz w tej chwili kilku rzeczy, zrobię to jeszcze raz! Ty tam! Odezwij się, do jasnej cholery!
Miał nadzieję, że uda mu się ten prosty blef. Że wzmianka o incydencie przy ich pierwszym spotkaniu, z celowym pominięciem całej reszty i wyprawy do dżungli, wystarczy, aby uśpić czujność "wartowników". Jacob nie chciał być posądzony o komitywę z kimś, kto z - takich czy innych względów - strzelał w nocy do ludzi. Z drugiej strony musiał jakoś zasugerować Robertsonowi, że nie ma złych zamiarów i nie będzie się bawić w samosądy.
- Robertson! Od początku wiedziałem, że nie można ci ufać! Ta dżungla zmysły ci pomieszała, co?! Ile tutaj właściwie siedzisz? Rok? Dwa?!
Tyle już chyba wystarczyło. John opowiedział Jacobowi swoją historię w detalach, więc teraz powinien zrozumieć, na czym polega magiczna sztuczka odwrócenia uwagi publiki. Nerwowej i podejrzliwej publiki.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Jacob Upper dnia Czw 11:37, 09 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
John Robertson
|
Wysłany:
Czw 14:48, 09 Wrz 2010 |
|
|
Dołączył: 28 Mar 2010
Posty: 134 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Robertson odnosił wrażenie déjà vu i trudno byłoby się dziwić takim odczuciom. Więzy wżynały się w skrępowane nadgarstki, a obita twarz promieniowała bólem. Różnica była taka, że nie miał już przy sobie broni, którą mógłby machać oprawcom przed nosem. Nie sądził też, że po tym, co się wydarzyło ktokolwiek przyjdzie mu z pomocą. Tylko co tak naprawdę się wydarzyło? To pytanie nie dawało mężczyźnie spokoju przed ostatnie kilka (kilkanaście?) godzin. Nie potrafił pojąć jakim cudem wyspa nagle przejęła nad nim kontrolę. Przez siedem lat dawał jakoś radę, nauczył się nie wierzyć zmysłom i opanowywać emocje. Więc co, do cholery, stało się w nocy w barze? Nie miał pojęcia.
Gapił się tępo w przestrzeń. Rzeczywistość przestała mieć jakiekolwiek znaczenie. Dopiero mocne walenie w drzwi otrzeźwiło Johna. A potem dotarł do niego przytłumiony głos Jacoba. Z początku nie rozumiał tyrady Uppera. Potrzebował kilku ładnych chwil, by zorientować się o co może chodzić. A i tak miał wątpliwości czy wszystko dobrze pojął. Jacob odgrywał jakąś farsę, to było pewne. Ale po co? I co niby miał mu odkrzyknąć? Przepraszam? Pomijając już fakt, że zupełnie nie miał na to siły. Czekał więc na dalszy rozwój wypadów.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Jacob Upper
|
Wysłany:
Pią 9:41, 10 Wrz 2010 |
|
|
Dołączył: 10 Mar 2010
Posty: 562 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice
|
Brak reakcji z wnętrza drewutni trochę zaniepokoił Jacoba. Nie wiedział, w jakim stanie Robertson tu wylądował.
- Co, chłopaki - zagadnął obydwu "wartowników", choć właściwie zwracał się do tego o kwadratowej głowie, który najwyraźniej przewodził - Chyba nie przesadziliście z pacyfikowaniem faceta?
Zerknął na Jenefer, a potem trzeci raz uderzył w drzwi.
- Noooo, Robertson - zawołał z teatralną prośbą w głosie - Nie każ na siebie czekać! Chcemy tylko pogadać o tym, co się stało w nocy!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Pią 10:00, 10 Wrz 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Do południa chmury zostały niemal całkowicie rozwiane, a pełne słońce rozgrzewało nie tylko powietrze, ale również serca. Ludzie zaczęli gromadzić się przy pasie startowym, pewni, że oto nadszedł dzień przylotu Luska i ekipy Whirte Raven. Każdy chciał się wydostać z wyspy jak najszybciej.
Słońce sięgnęło zenitu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
John Robertson
|
Wysłany:
Pią 10:13, 10 Wrz 2010 |
|
|
Dołączył: 28 Mar 2010
Posty: 134 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Robertson chciał wydobyć z siebie jakiś głos, ale wyszło mu tylko niewyraźne chrypnięcie. Nie miał ochoty gnić w drewutni. Z wysiłkiem przełknął ślinę, by chociaż minimalnie zwilżyć gardło.
- Nie wiem, co się wydarzyło! - krzyknął niewyraźnie.
Nie to jednak chciał przekazać. Oczywiście, że wiedział, co się stało. Nie miał tylko zielonego pojęcia jak. Chciał skorygować swoją wypowiedź, a z jego ust znów wydobyły się niezrozumiałe gardłowe dźwięki. Więc dał sobie spokój. I tak podejrzewał, że tłumaczenia o duchu dziewczynki i innych irracjonalnych zjawiskach lepiej pozostawić na później. O ile będzie jakieś później. O ile będę mógł jeszcze mówić. O ile mi pozwolą...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez John Robertson dnia Pią 10:15, 10 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
Jenefer Johnson Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Pią 18:09, 10 Wrz 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 723 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn
|
- Nie wiem, co się wydarzyło! - usłyszała niewyraźną odpowiedź zza drzwi. Podniosła wzrok na Jacoba i zagryzła wargę.
Ci dranie jeszcze gotowi zostawić go tutaj, jeśli przyleci samolot. A jeżeli nie przyleci to co zrobią? Samosąd i zabiją go? Z pewnością są gotowi to zrobić. Może dojść do linczu. Sfrustrowani brakiem samolotu ludzie wyładują złość na pierwszej osobie, która się nawinie. A Robertson jest doskonałym kandydatem na kozła ofiarnego.
Podeszła do drewutni i oparła czoło o drzwi. Obie dłonie położyła na deskach.
- John? - odezwała się mając nadzieję, że więzień ją słyszy. - John, chcę ci pomóc. Ale muszę wiedzieć... My musimy. - Zamknęła oczy. - Nie wierzę, że tak, ot, wyciągnąłeś pistolet i strzeliłeś do bogu ducha winnego człowieka. Gdybyś chciał to zrobić, zrobiłbyś to dużo wcześniej. John? Pomóż nam proszę. Bo inaczej ci ludzie gotowi cię... z tobą... - wolała nie kończyć. Robertson i tak powinien domyślić się w jak niekorzystnej sytuacji się znajduje.
- Mogę tam wejść i zamienić z nim dwa słowa? - oderwała czoło od drzwi i spojrzała na Jacoba, a potem na Kwadratowoszczękiego. - Przez drzwi to żadne gadanie...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Jacob Upper
|
Wysłany:
Sob 20:59, 11 Wrz 2010 |
|
|
Dołączył: 10 Mar 2010
Posty: 562 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice
|
Odpowiedź Robertsona nagle stała się dla Jacoba równie oczywista, co zabawna. Czy nie takiej należało się właśnie spodziewać? Przecież na tej wyspie większość zjawisk i wydarzeń pozostawała nierozszyfrowana... Próba zabójstwa w napadzie szału - albo szaleństwa wręcz? Po co szukać jakichkolwiek powodów i przyczyn. Może ich wcale nie ma? Może nie wszystko ma swoje wyjaśnienie?
Jacob odsunął się od drzwi. Było mu szkoda tego człowieka. Zbyt wiele przeszedł. Może pomysł powrotu do cywilizacji nie był specjalnie fortunny.
Brakuje tu cholernego psychologa - pomyślał, przygryzając wargę.
Tymczasem Jenefer przejęła pałeczkę, próbując porozumieć się z więźniem. Jacob nie zamierzał jej w tym przeszkadzać. Sam nie miał tyle cierpliwości. Z drugiej strony, był coś winny Robertsonowi. Nie mógł go zostawić na pastwę losu tej bandzie idiotów, z których dwójka właśnie przysłuchiwała się słowom Jenefer.
- Wpadnę tu później - odezwał się do tego z mężczyzn, który spokojnie mógłby występować jako graniastosłup na lekcji geometrii - Lepiej, żeby tamtemu facetowi w szopie nic się nie stało do mojego powrotu. Sam wytrzęsę z niego odpowiedzi. Mam wprawę... - spojrzał na swoje zniszczone ręce. - A wy lepiej sprawdźcie, czy macie już zarezerwowane miejsca w samolocie. Tam się lepiej przydacie. Zresztą, na drzwiach wisi kłódka, a chyba nie znajdziemy tutaj nikogo, kto chciałby pomóc temu świrowi, no nie?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Pon 13:30, 13 Wrz 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Chudzielec od dłuższego czasu przestał być zainteresowany całą sytuacją. Gapił się tęsknie w niebo. Kwadratowoszczęki dostrzegał te spojrzenia i sam zaczął się niecierpliwić. W końcu wzruszył ramionami, po czym szarpnął za kłódkę, by sprawdzić jej stabilność.
- Klucz i tak ma Ray. - przeniósł spojrzenie z Jenefer na Uppera. - Róbcie co chcecie. Albo co uważacie za słuszne.
Najwyraźniej przekonały go ostatnie słowa Jacoba. Kwadratowoszczęki pociągnął chudzielca za ramię. Obaj znikli za rogiem drewutni.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Sob 2:35, 25 Wrz 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wieczór powoli ogarniał miasteczko Ras-Shamra. Słońce topiło się w oceanie na linii horyzontu, a wraz z nim na dno szły nadzieje oczekujących na samolot. Ludzie wracali powoli do mieszkań nerwowym krokiem. Tylko najbardziej wytrwali siedzieli jeszcze na walizkach, wpatrzeni w czerniejące niebo. Noc nadchodziła nieubłaganie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Jenefer Johnson Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Nie 10:31, 26 Wrz 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 723 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn
|
Jen odprowadziła wzrokiem odchodzących mężczyzn, bez przekonania chwyciła za masywną kłódkę i szarpnęła ją, sprawdzając, czy na pewno jest zamknięta i czy trzyma. Niestety, była taka solidna, na jaką wyglądała.
- John? - zawołała jeszcze raz, lecz nie słysząc odpowiedzi, odsunęła się od drzwi.
- I to by było na tyle w kwestii rozmów z więźniem i ratowania go - rzuciła sarkastycznie w kierunku Jacoba, po czym wbiła z trudem ręce w ciasne kieszenie spodenek i z nachmurzoną miną poczłapała w kierunku placyka.
[placyk]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|