|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Śro 23:22, 23 Lut 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Poranek nieoczekiwanie przeszedł w południe. Czyste niebo nie zwiastowało żadnych niemiłych zmian pogodowych.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Pon 22:05, 28 Lut 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Słońce dotarło do granicy horyzontu i zanurzyło się w oceanie, pozwalając nocy objąć w posiadanie obie wyspy. Dżungla ucichła, jednak pozostało wyczuwalne napięcie, nieokreślone uczucie wywołujące niepewność i strach, przypominające wpatrywanie się prosto w ślepia przyczajonej do ataku pumy. Niektórzy gotowi byliby przysiąc, że w ciemnych zakamarkach widzieli nieokreślone, ruchome kształty. Inni mieli uczucie, jakby ktoś wciąż przypatrywał im się spośród drzew i liści.
Nastała noc budząca nieuchwytne lęki...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Śro 19:57, 09 Mar 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Dzień 23.
Mrok powoli, aczkolwiek konsekwentnie dawał się pokonać przez pierwsze promienie wschodzącego słońca. Mieszkańcy Ras-Shamry, znużeni i wciąż niepocieszeni nieprzybyciem Luska, budzili się z niejasnym uczuciem, że coś jest nie tak. Dżungla ucichła zupełnie. Nie poruszył się ani jeden listek, żaden ptak nie wydawał z siebie dźwięku, nie mówiąc już o owadach. Cisza była nienaturalna, a przez to budząca niepokój. Ludzie podświadomie szukali swojego towarzystwa.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Nie 21:39, 13 Mar 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Słońce niespodziewanie szybko sięgnęło zenitu, czego zajęci sobą mieszkańcy nawet nie zauważyli. Co prawda cisza nadal ogarniała całą Wyspę, ale teraz w powietrzu pojawiło się coś nowego - ledwo odczuwalne drgania. Jakby stało się pod kolumną na koncercie i odczuwało basy całym ciałem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Pią 17:40, 18 Mar 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Jeszcze zanim słońce zdążyło sięgnąć horyzontu, na niebie pojawiły się gęste chmury nadciągające z południa. Bardzo szybko zakryły niebo, mimo że na wyspie nie odczuwano podmuchu wiatru. Zapowiadała się czarna noc, podczas której trudno będzie cokolwiek dostrzec w ciemności.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Wto 22:22, 22 Mar 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Dzień 24.
Chmury nadal wisiały nad wyspą, przepuszczając tylko nieliczne promienie słońca. Dzień wstawał ponury i mglisty.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Joshua Coffman Templers
|
Wysłany:
Nie 12:36, 27 Mar 2011 |
|
|
Dołączył: 01 Kwi 2010
Posty: 264 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Coffman zaszył się na skraju dżungli, obserwując jak Majka wychodzi z pubu i zmierza w stronę drewutni. Wyglądała na zdezorientowaną i zaniepokojoną, być może z powodu tego że Josha nie było widać. Poza tym przyszła sama, więc Coffman wychylił się na chwilę by dziewczyna mogła go zauważyć. Wyraz jego twarzy nie napawał optymizmem, był raczej mocno nieprzyjemny. Po chwili ponownie zniknął w krzakach, czekając na rozwój wypadków.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Nie 14:06, 27 Mar 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Popołudnie niczym nie różniło się od poranka, toteż mieszkańcy Wyspy nawet tego nie zauważyli. O tym, jaka jest pora dnia orientowali się zazwyczaj zerkając na zegarek. Ludzie byli rozleniwieni i apatyczni, oczekujący aż stanie się coś znaczącego - na przykład na przylot Luska.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Maja Donowan Templers
|
Wysłany:
Nie 15:30, 27 Mar 2011 |
|
|
Dołączył: 26 Paź 2010
Posty: 217 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Stanęła przy wejściu do drewutni. "Wyłamywała" nerwowo palce, czekając na to, co się wydarzy. Każdy, nawet najcichszy dźwięk, zwracał rudą głowę Majki w swoim kierunku. Świadomość, że gdzieś tam w dżungli, jest Coffman przerażała dziewczynę. To on rozdawał karty, stawiał warunki. Kiedy w końcu dostrzegła między liśćmi twarz Joshui, poczuła na plecach zimny dreszcz. Twarz mężczyzny nie wróżyła nic dobrego. Majka zaczęła mieć już niczym nie tłumione wyrzuty sumienia. Wyzbyła się złudzeń. Coffman nie chciał, by ktokolwiek o nim wiedział, więc los Collisa był praktycznie przesądzony. Wzdrygnęła się. Chciała wrócić do pubu, ostrzec Lancastera. Może wymyśliliby coś razem tak, żeby Coffman nie podejrzewał zdrady Majki. Cokolwiek. Przestało ją obchodzić, jaki będzie jej własny los, teraz po prostu nie chciała mieć nikogo na sumieniu. Poczyniła nawet pierwszy krok, ale zza rogu wyszedł właśnie Collis. Za późno! - załkała w myślach.
- Cokolwiek się zdarzy... - powiedziała szeptem. Spojrzała zrezygnowana i smutna w twarz Collisa, gdy był już obok niej. Pokręciła głową, jakby dawała do zrozumienia, że żadne tłumaczenia nie mają teraz sensu. - Przepraszam.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Collis Lancaster
|
Wysłany:
Nie 16:09, 27 Mar 2011 |
|
|
Dołączył: 06 Lut 2011
Posty: 160 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Pogwizdywał sobie beztrosko w drodze z baru do drewutni. Butelka po whisky bujała mu się w dłoni ruchem wahadłowym. Zachowywał się nonszalancko i pewnie siebie, w sposób właściwy nierozważnym chłopcom, ale czujnym okiem badał okolicę, próbując dostrzec coś nienaturalnego. Niestety nic prócz nienaturalnie zamglonej dżungli nie rzucało mu się w oczy. Wyszedł zza rogu, a jego oczom od razu ukazała się Majka ze... strapioną miną? Zmarszczył brwi, mrużąc oczy. Tego przyjęta konwencja gry nie przewidywała. Chyba że dramatyczne szczere uczucia malujące się na twarzy nastolatki oznaczały koniec tejże gry. Rozejrzał się dyskretnie, a gdy znów niczego nie dostrzegł, podszedł do Majki. Coś mu się bardzo nie podobało w tej sytuacji, nie dał jednak tego po sobie poznać. Wyciągnął w stronę dziewczyny butelkę z uśmiechem lisa, który właśnie przechytrzył wszystkich. Wypowiedziane słowa sprawiły, że opuścił dłoń. Sam nie zamierzał przerywać gry. Jeszcze tego by brakowało, żeby mała się zorientowała, jak bardzo może być nerwowy.
- Cokolwiek się zdarzy będzie to sprawą między tobą a Peterem. - rzucił świadomie idiotycznie. - To nie mnie będzie podrywać, tylko jego.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Joshua Coffman Templers
|
Wysłany:
Nie 17:08, 27 Mar 2011 |
|
|
Dołączył: 01 Kwi 2010
Posty: 264 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Joshua rozchylił powoli liście i wycelował pistolet w mężczyznę, który akurat w tym momencie go zauważył. W mniemaniu Coffmana było jednak za późno na jakąś rozsądną reakcję, więc gdy podszedł bliżej, przyjrzał się twarzy Collisa zastanawiając się nad czymś chwilę.
- Pomożesz nam i zachowasz życie lub umrzesz. Wybieraj, byle szybko.
Nie był do końca zadowolony z tego, kogo przyprowadziła mu Majka. Liczył na kogoś, kto widząc spluwę wycelowaną w swoją pierś, zacznie się pocić i błagać o litość.
- Pozwól że Ci pomogę, policzę do pięciu. Pięć... cztery...
Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, a już na pewno nie oczy, dla których scena taka jak ta była czymś zwyczajnym.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Collis Lancaster
|
Wysłany:
Nie 17:35, 27 Mar 2011 |
|
|
Dołączył: 06 Lut 2011
Posty: 160 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Kolejne zerknięcie w stronę dżungli, oczekując odpowiedzi dziewczyny, która nie zdążyła tego zrobić, bo z krzaków wylazł jakiś facet mierzący do Collisa. Z tekstem, którego nie powstydziłby się podrzędny thriller. Pomożesz nam i zachowasz życie lub umrzesz? Co to niby, kurwa, ma być? Nie widział na razie reakcji Majki, ale przynajmniej już wiedział, czego dotyczyło wielce dramatyczne "przepraszam". Całą uwagę skupił na przybyłym mężczyźnie. Collisowi tylko raz w życiu ktoś groził bronią, kilkanaście razy nożem, nie wspominając o licznych barowych bójkach, ale dopiero teraz pierwszy raz zobaczył tak bezwzględne oblicze. Ponadto zupełnie stracił kontrolę, co napięło jego nerwy do granic możliwości. Pomoże liczyć, kurwa jego mać... Dżentelmen się znalazł. - klął w myślach, próbując się powstrzymać przed jakimikolwiek głupimi ruchami. Z pewnością zaliczyłby wtedy kulkę w łeb.
- Hola, hola! - uniósł ręce w geście obronnym, nie siląc się nawet na odstawienie nonszalancji. Butelka dyndała mu teraz zaraz przy głowie. - Nie wyrażasz się jasno. W ciągu pozostałych trzech sekund mam podjąć decyzję czy może w ogóle pomóc. Bo jeśli to drugie, to wiesz, raczej to mało możliwe. Z fizycznego punktu widzenia... - coś w wyrazie twarzy nieznajomego kazało się Collisowi zamknąć. Tylko na chwilę. Wzruszył lekceważąco ramionami. - Ok, rozumiem, że mam przestać się zgrywać.
Liczył na to, że skoro potrzebują pomocy, to bardziej przyda się im żywy. Gdyby było inaczej już pewnie leżałby martwy, a szczątki jego mózgu spływałyby właśnie po ścianie drewutni. Niezbyt go to wzruszało, bo Lancaster należał do tego typu ludzi, którzy prędzej dadzą się zabić niż obedrą się z godności i dumy przed napastnikiem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Joshua Coffman Templers
|
Wysłany:
Nie 19:23, 27 Mar 2011 |
|
|
Dołączył: 01 Kwi 2010
Posty: 264 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Coffman wpatrzył się w butelkę whisky, nie mogąc się przez chwilę skupić na tym co mężczyzna do niego mówił. Z całego bełkotu który dotarł do jego uszu, pojął jedynie tyle że koleś przed nim przestał gadać.
Cóż, różne są reakcje na stres.
Ręce trzymające broń lekko zadrżały, w ustach zrobiło mu się sucho. Na chwilę Joshua przymknął oczy, starając się skoncentrować na tym co się wokół dzieje.
Pieprzona whisky, za bardzo o mnie zabiegasz.
- Sarenko, bądź taka dobra i zabierz temu Panu butelkę, żeby nie zrobił nią nikomu krzywdy. A potem pójdziemy gęsiego do dżungli, im szybciej się uporamy z tym gównem, tym lepiej.
Joshua kiwnął głową w stronę pierwszych krzaków, czując silną ochotę aby roztłuc tę butelkę w cholerę i poczuć się wolnym.
- Idziesz pierwsza Kwiatuszku, ja zamykam pochód. Nie muszę chyba mówić co wam grozi, jak przyjdzie wam do głowy zrobić coś głupiego?
Coffman uśmiechnął się krzywo, głównie do siebie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Maja Donowan Templers
|
Wysłany:
Nie 19:40, 27 Mar 2011 |
|
|
Dołączył: 26 Paź 2010
Posty: 217 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Odkąd Joshua zaczął celować w Collisa, stała jak sparaliżowana. Co innego wyobrażać sobie takie sytuacje czy widzieć je w filmach, a co innego brać w nich udział. Dłonie zaczęły jej się pocić, co chwilę wycierała je w czarny sweter. Aż w końcu złapała rękawy zaciskając pięści. Kiedy wymieniali między sobą zdania, nie słyszała co mówią, nie mogła się skupić. Przerzucała tylko spojrzenie to na jednego, to na drugiego. Miała nieodparte wrażenie, że wszystko skończy się źle. Naprawdę źle. Joshua powiedział coś do niej, a Majka wciągnęła ze świstem powietrze. Chwilę zajęło nim zorientowała się, o co prosi Joshua. Ale nie ruszyła się z miejsca. Utkwiła spojrzenie w Collisie. Nie chciała, żeby zginął.
- Nie rób tego. - powiedziała drżącym głosem, podchodząc do Lancastera. Nie odebrała jednak butelki, ale stanęła przed mężczyzną, twarzą do Coffmana. - Nie z bronią w ręku. To...
Nie dokończyła. Serce waliło jej jak oszalałe, jakby zaraz miało wyrwać się z piersi. Już niczego nie była pewna. Do oczu napłynęły łzy, będące wyrazem bolesnego rozczarowania.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
Jenefer Johnson Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Nie 21:58, 27 Mar 2011 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 723 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn
|
Początkowo szła w miarę szybkim, spokojnym krokiem, omjając drzewa i gęste skupiska roślin. Szczęśliwie tutaj, na skraju osady, roślinność nie była aż tak gęsta jak głębiej, jednak wysoka, ostra trawa skutecznie spowalniała jej kroki. Dziewczyna podniosła z ziemi niezbyt długi, ale solidny kawał kija i posiłkując się nim niby laską, powoli torowała sobie drogę. Gdy była już blisko drewutni, usłyszała głosy. Była zbyt daleko by móc zrozumieć poszczególne słowa, dodatkowo szum roślin stanowił idealnie rozpraszające tło akustyczne. Mogłaby jednak przysiąc, że rozpoznała głos Majki. I Collisa. I... i jeszcze kogoś. Czy to możliwe, że Peter dotarł tu tak szybko? Zdecydowanie tak. Ale ten głos nie należał do Petera...
Ostrożnie, starając się robić jak najmniej hałasu, dotarła na skraj dżungli, a to, co zobaczyła rozchyliwszy gałęzie krzaka blokującego jej widok sprawiło, że oczy jej się rozszerzyły ze zdumienia, a serce zamarło w piersi.
Dwa, może trzy kroki od niej stał Kevin, celując z pistoletu w Majkę i Collisa.
- Nie rób tego. Nie z bronią w ręku. To... - odezwał się Rudzielec patrząc na mordercę.
Najdziwniejszy był fakt, że Majka zdawała się znać napastnika... Żmija... ona wie, kim jest Kevin! Więc cały ten czas kłamała! A co z Peterem? Czy on też jest w to wszystko zamieszany? I dlaczego do jasnej Anielki Kevin celuje do Rudzielca?
Ścisnęła mocniej wciąż trzymany w dłoni kij. Miała ochotę wyskoczyć z kryjących ją krzaków i zacząć prać kijem na oślep - Majkę (zwłaszcza), Kevina... Collisowi też by się mogło kontrolnie dostać. Za współudział. Jednak ani tego nie zrobiła, ani nie miała w tym momencie zamiaru. Strach paraliżował ją, odbierając wolę działania.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Jenefer Johnson dnia Pon 10:18, 28 Mar 2011, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|