www.rasshamra.fora.pl - witaj! Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości.
Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna                    FAQ
                Szukaj
             Użytkownicy
          Grupy
       Galerie
    Rejestracja
Zaloguj
Wyrywki z ksiąg parafialnych
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna -> Cień przeszłości
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Hendrick Cornwell
PostWysłany: Pon 23:14, 29 Sie 2011


Dołączył: 29 Cze 2011

Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

1970 rok, data i miejsce bliżej nieznane - z całą pewnością Stany Zjednoczone

Państwo Cornwell prowadzili swojego siedmioletniego syna za ręce, troskliwie uważając aby długo oczekiwanemu pierworodnemu nie stała się żadna krzywda. Zwłaszcza, gdy przechodzili przez drogę. Zresztą zawsze tak było. Hank był oczkiem w głowie rodziców skarbem, którego za nic w świecie nie można było utracić. Dziesięć lat uporczywych starań od daty wzięcia przez nich ślubu, nie mogło zostać zaprzepaszczone przez moment nieuwagi. Dlatego nadmiar miłości i troski, egzystował w rodzinie na co dzień, w piaskownicy, w domu, na spacerze. Takim jak ten i dziesiątki innych.
Louise była kobietą drobną, nadążającą za ciągle zmieniającą się modą. Siedmiolatek mało zwracał uwagę na to w co była ubrana, podobnie jak i ojciec. Wiedział jedynie, że na niedzielne spacery Państwo Cornwell lubili się odstrajać, czego on nie znosił. Wolał luźne spodnie na szelkach, niż jakieś garnitury i inne bzdury. Zwłaszcza że gdy chciałby się pobawić z innymi dziećmi, a na co mu nie pozwalano, sztywne ubranie mocno mu przeszkadzało w gonitwach po zatłoczonym parku, którym właśnie szli. Dlatego skuty rękami rodziców Hank, odczuwał w tej chwili iście szatańską zazdrość, nieokazywaną na zewnątrz. Pragnął wolności, posiadania dzieciństwa, zabaw z innymi. Ciągła zabawa drewnianymi zabawkami z „Danny’s Toys” była już nudna.
- Louise… - Hank wyłączył umiejętność słuchania. Ojciec zawsze zaczynał rozmowę tak samo, jakieś udawanie jaki dziś jest piękny dzień, że powietrze rześkie jest od ostatniej burzy i bla bla bla. Tylko, że tym razem było inaczej. W głosie ojca wyczuł, że pojawił się ktoś ze znajomych rodziców, kogo raczej nie darzył sympatią. Kobieta i mężczyzna, młodsi od nich z ożywieniem prowadzili jakąś dyskusję z jego rodzicami, której zresztą nie słuchał. Do czasu, aż padły słowa, które zwróciły jego uwagę na wyrwany z kontekstu fragment.
- Chodźmy do niej wszyscy, zobaczycie że będzie zabawnie.
- Twoja propozycja Greto, jest mało rozsądna. Wszyscy wiedzą, że ta babkowina to oszustka, naciągająca ciężko pracujących obywateli. Nikomu jeszcze nie sprawdziły się jej przypowiastki za dolara. - Głos ojca przeważnie wypowiadał to, co Theodore myślał - Więc dajmy sobie z tym spokój. Szkoda pieniędzy tracić.
Matka zawsze słuchała ojca, była jego wiernym cieniem, podążającym za nim nawet w ogień, jeśli trzeba. Potrafiła jednak od czasu do czasu użyć swoich sztuczek by przekonać męża do zmiany zdania zwłaszcza, jeśli chodziło o ich dziecko.
- Theodore ma rację. Nie sądzę aby to był dobry pomysł, powszechnie wiadomo, że to całe przepowiadanie przeszłości, to brednie i bzdury. Nie warto w to wierzyć.
- Ale tutaj nie chodzi przecież o wiarę, nie bądźmy przewrażliwieni. To przecież tylko zabawa, nic groźnego, prawda Hank? Chciałbyś, aby wróżka opowiedziała Ci, co Cię czeka w przyszłości?
Siedmioletnie dziecko dzielnie zniosło karcący wzrok rodziców, spoglądając po chwili w twarz przykucniętego mężczyzny.
- Tak Panie Finn. Bardzo bym chciał.
Tak naprawdę dzieciaka nic nie obchodziło, pragnął tylko aby to nudne popołudnie wypełniła jakaś odmienność, coś czego przeważnie robić nie można było. A skoro o zakazanych praktykach była mowa i miał dwójkę dorosłych sojuszników…
- Mamusiu, pójdziemy do wróżki? Proszę, proszę, proszę! Może ta Pani powie mi, czy Pani White będzie mnie uczyła śpiewu? Bo ja ją bardzo lubię.
Dziecko wlepiło błagalne spojrzenie w matkę, pod którym niekiedy Louise się uginała jak trawa na mocnym wietrze.
- Niech będzie. Ale to nie jest dobry pomysł.
Państwo Finn z uśmiechem odwrócili się i poszli w kierunku staruszki.
- Louise…
- Theodorze. Po prostu zróbmy to i miejmy ich z głowy.
Z kwaśnymi minami rodzina Cornwellów powlekła się za rozszczebiotaną dwójką. Hank cierpliwie czekał na swoją kolej, a gdy nadeszła (bo rodzice nie chcieli brać w tym udziału) usiadł na ławce obok staruszki, o oczach niemal czarnych i twarzy pooranej zmarszczkami. Widać było, że jej pochodzenie można było zaliczyć raczej do europejskiego niż amerykańskiego. Mimo to świetnie posługiwała się angielskim i w oczach dziecka wyglądała miło.
- Jak masz na imię chłopcze?
- Hank, proszę Pani. A jak się Pani nazywa?
- Mówią na mnie jak chcą, ale Ty możesz się do mnie zwracać Lia. Tak jak mam naprawdę na imię.
- Wie Pani - staruszka zdążyła już złapać jego rączkę i wodzić po niej swoimi starymi palcami – to znaczy wie Pani Lia, bo ja mam pytanie.
- Tak Hankie? Jakie jest twoje pytanie, co Cię trapi moje dziecko?
- Naprawdę umie Pani przepowiadać przyszłość? Państwo Finn mówią, że tak. Ale ja myślę że nie. Bo mama z tatą tak mówią.
- Hank! - Theodore skarcił syna spojrzeniem, przenosząc je na staruszkę - Przepraszam za syna, czasami lubi dużo zmyślać.
Kobieta jednak na to nie zareagowała. Spojrzenie miała jakby nieobecne, przy czym lekko kiwała się w przód i tył. Siedmiolatkowi nie bardzo się to podobało, tak samo jak i jego rodzicom, bo Finn’owie ulotnili się zaraz po tym, jak usłyszeli swoje nieprawdziwe przepowiednie o bogactwie. Staruszka wbiła wzrok w oczy dziecka, przyszpilając go do ławki i wprawiając w lęk. W jej spojrzeniu nie było nic miłego, jak jeszcze przed chwilą, ani w głosie.
- Czeka Cię długa droga dziecko. W hierarchii nie będziesz się odnajdywać, zwierzchnictwo utrudniać Ci będzie ścieżkę, po której będziesz uparcie kroczyć. Stawisz czoła… stawisz czoła niejednemu… niejednemu… Widzę czarny strój… i czarny…
Rodzice zareagowali na szczęście szybko, to ręka zezłoszczonej Louise wyszarpnęła dłoń swojego dziecka z więzienia dłoni staruszki.
- Jak pani śmie straszyć nasze dziecko?! Szarlatanka! Diabelski pomiot!
- Za kogo się Pani uważa?!
Raban jakiego narobili, pospiesznie oddalając się z brutalnie odciągniętym i przerażonym Hankiem przyciągnął uwagę sporej części osób znajdujących się w pobliżu. Nikt poza dzieckiem nie obejrzał się za siebie, gdy staruszka wstała i na pożegnanie posłała mu zdanie. Tylko jemu, nikomu innemu o czym doskonale wiedział przez chwilę łapiąc z nią jeszcze kontakt wzrokowy.
- ZOSTAW AFRYKĘ, ZOSTAW CZARNY LĄD W SPOKOJU!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna -> Cień przeszłości Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach



fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo


Programosy
Regulamin